sprawozdanie z wyjazdu (Slupsk 2004)

Data: 2007-12-12 12:14:43 Autor: anamika
udostępnij Tweet

Janusz Dzięcioł jest zwycięzcą pierwszej edycji polskiej wersji reality „Big Brother”, czyli Wielki Brat. Znają go dorośli i dzieci, kobiety i mężczyzny, nauczyciele i uczniowie. Wiele osób pamięta pana Janusza z programu, ale czy ktokolwiek zastanawiał się, kim Janusz Dzięcioł jest na co dzień? Dziesiątego stycznia br. reprezentanci powiatu starogardzkiego szkół z całego jego terenu wyjechali do Świecia w celu międzypowiatowej wymiany uczniów. Była to także wycieczka krajoznawcza. Miałam przyjemność wraz z kilkoma koleżankami reprezentować podczas tego wyjazdu Zespół Szkół Agrobiznesu w Skórczu. Celem wyjazdu było poznanie obyczajów mieszkańców powiatu świeckiego i zwiedzenie jego stolicy. Dzień rozpoczął się bardzo interesująco, ponieważ rano wolontariusze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy uzyskali swoje identyfikatory. W kilka dni później odbył się przecież XI finał. Wśród uczestników wycieczki znalazł się niejeden wolontariusz. Około godziny 10.00 wyruszyliśmy sprzed budynku naszego liceum. Słońce świeciło mocno wprowadzając miłą atmosferę. W Świeciu odwiedziliśmy dwie szkoły, kino oraz Urząd Miasta, w którym, jak się później okazało, pracuje Janusz Dzięcioł! Pan Janusz jest dokładniej pracownikiem Straży Miejskiej. Aktualnie przebywa w Świeciu, ponieważ tam ma pracę, ale w gruncie rzeczy mieszka wraz z rodziną w Grudziądzu. Zwycięzca „B. B.” Opowiedział nam o swojej pracy, o życiu codziennym oraz o tym jak trafił do programu i nowych przyjaźniach, które w nim zawarł. - Panie Januszu czy to nie ciekawe, że dwa programy reality wygrywają osoby mieszkające stosunkowo niedaleko siebie? Tczew ma swojego Urbana, a Świecie i Grudziądz swojego Dzięcioła. Tak. Znam Adriana i uważam, że to bardzo miły chłopak. On wygrał „Bar”, bo ludzie bardzo polubili go ja jego specyficzny sposób bycia. Był on nieprzewidywalny. Kiedy tego potrzebował, zachowywał się jak dziecko, ale kiedy sytuacja wymagała opanowania, zachowywał się odpowiedzialnie. - Jak pan mówi, Adrian wygrał program „Bar” za swoje skrajne zachowania, a dlaczego panu udało się wygrać Wielkiego Brata? Nie wiem. Ludzie tak zadecydowali, ale wydaje mi się, że najlepiej jest być naturalnym. Tam w środku nie mieliśmy kontaktu ze światem zewnętrznym i mogliśmy się tylko domyślać kto może być faworytem, a kto telewidzom już się znudził. - Czy w trakcie przebywania w programie mają szansę zrodzić się prawdziwe przyjaźnie, czy stracił pan całkowity kontakt ze wszystkimi? Oczywiście z jednym z uczestników bardzo się zaprzyjaźniłem, a z innymi znajomość zakończyła się w momencie wyjścia z programu. - A kogo polubił pan najbardziej? Szczególnie dobrze rozumiem się z Piotrem Lato, Alicją, Manuelą i Gulczasem. Jesteśmy w stałym kontakcie. - Jak trafił pan do programu? Całkiem przypadkowo. Namawiała mnie rodzina, a córka wysłała za mnie zgłoszenie. - Jest pan rozpoznawalny na ulicach. Czy popularność panu nie przeszkadza? W gruncie rzeczy sam sobie jestem winien, więc nie mogę narzekać. To, że ludzie uśmiechają się do mnie, proszą o autograf, jest bardzo miłe, chociaż czasami rzeczywiście jest to bardzo męczące, ale taka jest cena tego, że chce się wygrać taki program, albo bycie osobą publiczną. Ja jestem raczej taki, jak wcześniej i wróciłem do pracy. Z wygranej wprawdzie pozostało jeszcze trochę pieniędzy, ale nie da się przecież z tego utrzymać rodziny do końca życia. - Proszę powiedzieć parę słów o tym, jaki jest w życiu prywatnym Janusz Dzięcioł. Urodziłem się w Dąbrowie Chełmińskiej. Po wyjściu z domu Wielkiego Brata mieszkałem w Grudziądzu. Tam przez pewien czas hodowałem sławne ogórki, o których mówiłem w programie, ale nie trwało to długo, bo jak się później okazało nie miałem zdolności ogrodniczych. - Dziękujemy panu bardzo za możliwość spotkania się z panem. Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie, a swoją drogą znam trochę powiat starogardzi i muszę powiedzieć, że jest on interesujący. - Dziękuję. W całej wyprawie towarzyszyli nam wspaniali nauczyciele z różnych szkół. Wśród nich był pan Jarosław Owsiński, który prowadzi zajęcia filmowe przy starogardzkim Liceum Autonomicznym. Nic dziwnego, w końcu pan Jarek jest absolwentem łódzkiej Wyższej Szkoły Filmowej. Wiele opowiadał nam o pracy nad scenariuszami, przedstawieniami oraz o nagrywaniu filmu. Całą wyprawę również zarejestrował na swojej kamerze wideo. Inną opiekunką podczas wyjazdu była pani Hanna Wnuk-Zaremba, która pracuje przy starogadzkim Ognisku Pracy Pozaszkolnej, (tel. 5613326). Wycieczka była interesująca i wiele wniosła w nasze życie. Poznaliśmy wielu ludzi, a także mieliśmy okazję porozmawiać z Januszem Dzięciołem i przekonać się, jaki jest na co dzień. Autografy i zdjęcia z popularnym wszędzie Januszem Dzięciołem będą wspaniałymi pamiątkami tamtego dnia, bo z pewnością jest on wart zapamiętania. Przecież oprócz pana Janusza, widzieliśmy również świeckich artystów. Panią, która zajmuje się haftem kociewskim, a także księdza, który jest poetą (tak, jak ksiądz Jan Twardowski).

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje