Sny mogą zawładnąć naszym życiem. Wywiad z Jolantą Kosowską i Martą Jednachowską

Data: 2023-11-21 13:51:51 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

Sny to fascynujące zjawisko, ale czasem mogą one zawładnąć naszym życiem. Uciekanie w nie może okazać się niebezpieczne i nieść konsekwencje nie do przewidzenia. O swojej książce Spotkamy się we śnie opowiadają Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska. 

Sny. Dla jednych – kopalnia emocji, dla innych – bzdura. A jednak o snach rozpisują się badacze. A świadome śnienie, któremu poddaje się Wasza bohaterka, to niezwykłe doświadczenie. Opowiecie więcej na ten temat? Znalazłyście na ten temat wiele prawdziwych historii?

Jolanta Kosowska: Sny są czymś fascynującym. W naszym duecie specjalistką od snów jest Marta. Od dzieciństwa zapisywała swoje sny. Kiedyś mnie to frustrowało. Budziłam ją do szkoły, a ona zamiast wstawać, brała do ręki leżący przy łóżku zeszyt, żeby zapisać swój sen. Robi to do dzisiaj. Nadal fascynuje się snami i świadomym śnieniem. Ze mną jest inaczej. Też zajmuję się snami, ale jakby w inny sposób. Z zawodu jestem lekarką. W swojej pracy często spotkam się z różnymi zaburzeniami snu, ale nie były one tematem naszej powieści.

Marta Jednachowska: Sny interesują mnie od lat. Rzeczywiście, zapisuję je od bardzo dawna. Zawsze, tuż po obudzeniu się, sięgam po notatnik i notuję wszystko co zapamiętałam. W ten sposób zapamiętuję coraz więcej szczegółów. Na świadome śnienie natrafiłam przez przypadek parę lat temu. Temat od razu wydał mi się niesamowity. Czasami udaje mi się śnić świadomie, ale nie idzie mi to tak dobrze, jak głównej bohaterce powieści.

Oliwia pisze romanse. To pokazuje jej wrażliwość i potrzebę miłości. Dlaczego zdecydowałyście, że Wasza bohaterka będzie pisarką?

J.K.: Ten zawód idealnie pasuje do naszej bohaterki. Oliwia jest młoda, wrażliwa, ma głowę pełną pomysłów i marzeń. Ma odwagę i siłę, żeby podążać za swoimi marzeniami, żeby wbrew otoczeniu być sobą.

M.J.: Oliwia jest przedstawicielką artystycznego zawodu. Nie od razu znajduje na swojej zawodowej drodze zrozumienie i wsparcie innych. Chciałyśmy pokazać, że nawet wtedy, kiedy wydaje nam się, że idziemy pod wiatr, prawdziwa pasja zawsze się obroni, a podążanie za marzeniami się opłaca. Nasza bohaterka jest tego dobrym przykładem. 

Relacja Oliwii i Czarka jest daleka od ideału. On ciągle pracuje, nie angażuje się, nie uczestniczy w jej życiu. Mam wrażenie, że to się często dzieje w związkach. Są jakby martwe od środka. Czego tu brakuje? Komunikacji?

J.K.: Na pewno brakuje komunikacji, brakuje rozmów o oczekiwaniach, planach i marzeniach, brakuje wsłuchania się w drugiego człowieka, zrozumienia jego potrzeb. Często zapominamy, że nic nie jest nam dane raz na zawsze, że miłość, o którą się nie dba, marnieje.  Wielkie uczucie zanika, a zastępują je: codzienność, rutyna, chłód i szarość.

M.J.: Oczywiście, że tak, brakuje komunikacji. Brakuje szczerej rozmowy, w której każdy może powiedzieć to, co dla niego najważniejsze. Brakuje również prawidłowo postawionych życiowych priorytetów, których brak może zniszczyć nawet najlepiej dobrany związek.

Miron, mężczyzna ze snów, przenika do życia Oliwii. Robi się poważnie. To wielka ucieczka przed tym, co ma się w szarej, bolesnej codzienności? Tak miło byłoby zasnąć i chodzić na randki z ideałem… [śmiech]

J.K.: Coś w tym jest. Sny Oliwii są szalone, ale łączy je postać Mirona. Od niechęci i wrogości, poprzez ciekawość i akceptację, do rodzącego się powoli i nieśmiało uczucia. Romans powstały z wyobraźni. Coraz cieplej, coraz bardziej intymnie… Motyle w brzuchu i jego roześmiane oczy, w których na niebieskiej tęczówce pojawiają ciepłe, miodowe plamki. W pewnym sensie ucieczka od szarej, coraz zimniejszej rzeczywistości w świat ciepła i marzeń.

M.J.: Dokładnie tak. Miron, pojawiający się w snach Oliwii, jest dla niej odskocznią od codzienności, od problemów rodzinnych i zawodowych. Chłopak zaczyna śnić się dziewczynie, kiedy w jej życiu pojawiają się komplikacje i Oliwia coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że nie chce iść drogą, którą idzie. Wtedy właśnie pojawia się Miron, pozorny ideał.

Pomysł na Waszą powieść jest nieszablonowy i frapujący. Skąd inspiracja? Nie tak łatwo wymyślić ciekawą i niepowtarzalną fabułę.

J.K.: Pomysł narodził się w głowie Marty. To ona wymyśliła fabułę, nakreśliła postacie. To Marta ma taką niesamowitą wyobraźnię. Ja tylko dałam się oczarować i opętać tej wyobraźni. Podążyłam za nią.

M.J.: Na początku w mojej głowie pojawiły się postacie i pomysł, żeby pokazać, jak sny mogą zawładnąć naszym życiem. Potem postacie zaczęły tworzyć swoje historie i zaskakiwać nawet nas.

Czy świadome śnienie może stać się niebezpieczne?

J.K.: Ja nie śnię świadomie i bardzo tego żałuję. To musi być czymś cudownym. Czy to może być niebezpieczne? W pewnym sensie. Mając do wyboru świat, w którym możemy wszystko, oraz rzeczywistość, w której musimy wiele zaakceptować, możemy poczuć się tym realnym światem odrobinę rozczarowani.

M.J.: Niestety, trochę tak jest: jeśli nie mamy granic i damy się porwać zatracić w snach, może być to niebezpieczne. Spotkałam się nawet z badaniami naukowymi, nad ludźmi świadomie śniącymi, które udowadniały, że mają oni wyższe ryzyko zachorowania na depresję, właśnie z powodu konfliktu między światem realnym a idealnym światem snów.

Książkę napisały matka z córką. Trudno nie zapytać o to, jak przebiegała ta współpraca. A jeszcze bardziej ciekawi mnie, jak wpłynęła na waszą relację?

J.K.: Ta współpraca nauczyła nas wiele. Pracowałyśmy nad tą powieścią dwa lata. To najdłużej pisana przeze mnie powieść. Zawsze miałyśmy świetne relacje, łączy nas sporo. Podobnie postrzegamy rzeczywistość, mamy taką samą wrażliwość, kochamy zwierzęta i uwielbiamy podróże. Teraz łączy nas też ta książka.

M.J.: Proces tworzenia tej powieści to była prawdziwa przygoda. Mamy z mamą bardzo dobrą relację, a mimo to pojawiały się niezgodności i czasami burzliwe dyskusje. Większość pracy przebiegła nam jednak w dobrym humorze. Musiałyśmy się dograć, a to wymagało czasu. Najważniejsze, że efekt naszej współpracy wydaje nam się bardzo dobry.

Tymczasem relacja Oliwii i jej matki jest koszmarna… Może nawet toksyczna. To wynik wzajemnego niezrozumienia? Taki problem dotyka wielu rodzin.

J.K.: Myślę, że tak. Brak rozmów powoduje, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć drugiego człowieka. Nie znając jego potrzeb, marzeń i pragnień, próbujemy narzucić mu nasze rozumienie i postrzeganie rzeczywistości, nasz pomysł na życie. Wymagamy od naszego dorosłego dziecka, żeby podążało za naszymi marzeniami i realizowało nasze plany. Psujemy relacje, zaburzamy je, z każdym dniem oddalamy się od siebie coraz bardziej, aż pewnego dnia stajemy się dla siebie zupełnie obcy. Tak było w przypadku Oliwii i jej matki.

M.J.: Relacja Oliwii i jej matki to typowy przykład relacji toksycznej, która – niestety – nie tak rzadko się zdarza. Brak rozmowy, brak zrozumienia, brak akceptacji, brak szacunku do drugiego człowieka. Koszmar, do którego doprowadzamy sami.

Postać Tomka, przyjaciela Oliwii, jest dosyć złożona. Niby wspaniały człowiek, ale jednak jest jakieś ziarenko wątpliwości? Lubicie takich dwuznacznych bohaterów?

J.K.: Nikt nie jest idealny. Tomek jest bardziej idealny niż nieidealny. Bardzo lubię tworzyć takie postacie. 

fot. Marytka Czarnocka

M.J.: Tomek, jak każdy człowiek, czasami się gubi. To prawda, nie jest krystalicznie czysty i część jego zachowań nie jest ani dobra, ani moralna. Stara się to naprawiać. Myślę, że właśnie to powoduje, że ten bohater wydaje się bardzo realny. To prawdziwy człowiek, który popełnia błędy, ale próbuje je naprawić i wyciągnąć z nich lekcję. Dla mnie Tomek to bardzo ciekawa postać.

Czy to jest tak, że gonimy w życiu za ideałami? Zastanawiam się nad tym w kontekście marzeń sennych. Tam wszystko może się wydarzyć. A w życiu nie nad wszystkim mamy kontrolę. I trzeba chodzić na kompromisy.

J.K.: To prawda. Myślę, że w życiu często musimy iść na ustępstwa. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie jest granica, po przekroczeniu której kompromis będzie miał już smak porażki, powodował niezadowolenie i wywoływał frustrację. Życie to ciąg wyborów i wynikających z tych wyborów konsekwencji.

M.J.: Myślę, że to jak sny traktuje główna bohaterka, jest ucieczką od codzienności i od problemów. Według mnie, nie jest to dobra droga. Życie to sztuka kompromisów, lecz to od nas zależy, jakie te kompromisy będą i jak się będziemy z nimi czuli. Ucieczka od problemów nie jest żadnym rozwiązaniem.

Czy Wy same po napisaniu tej książki zwracacie większą uwagę na sny? Próbujecie z nich czytać?

J.K.: Próbuję nauczyć się śnić świadomie. Na razie mi to nie wychodzi.

M.J.: Notuję sny od lat, lecz od premiery książki zapamiętuję ich jeszcze więcej. Teraz jestem w stanie zapisać po dwa, trzy sny każdej nocy. Staram się też interpretować sny i rozumieć, co moja podświadomość chce mi powiedzieć.

Myślicie o kolejnym wspólnym pisarskim duecie? Chcecie pisać dalej?

J.K.: Pisanie razem książki, to była niesamowita intelektualna przygoda i na pewno kiedyś ją powtórzymy. Na chwilę obecną każda z nas pisze osobno. Ja pracuję nad drugą częścią powieści Déjà vu.

M.J.: W pierwszej kolejności chcę pisać teraz sama. Ciągle piszę, a gotowa książka, która od paru lat leży na dnie szuflady, też czeka na swoją chwilę. Do duetu na pewno wrócimy w przyszłości.

Książkę Spotkamy się we śnie kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.