Słowa mają ogromną moc. Wywiad z Anną H. Niemczynow
Data: 2023-11-16 12:36:01– Płakałam przy tej książce, ale znacznie więcej płakałam dużo wcześniej, zanim ona powstała. Nie byłabym w stanie jej napisać, gdybym nie poukładała sobie wszystkiego w sercu. Wiedziałam, że kiedy ją napiszę, wszystko się zmieni. Wyjawiłam niewygodne prawdy. Takie, które zamiata się pod dywan i siedzi cicho. Wiem, że przyniosłam wielu osobom ulgę na sercu, ale też wiele osób po prostu się obraziło. Tłumaczę to tak, że ci drudzy zwyczajnie nie są jeszcze gotowi na to, aby stanąć w prawdzie. Każdy dojrzewa we własnym tempie. Są też tacy, którzy nie dojrzewają nigdy i też trzeba być na to przygotowanym. Ja byłam przygotowana. Liczyłam się z tym. I dobrze! Bo teraz, gdy wichry wieją i wszystko dookoła mnie wiruje, ja stoję w samym środku spokojna. Wiem, że nic mi nie grozi, bo znam swoją prawdę. Jestem jej wierna. Wierność swoim przekonaniom i życie w zgodzie z nimi daje nam pokój serca – mówi Anna H. Niemczynow, autorka książki Ciche cuda. Z zachwytu nad życiem.
Odsłonięcie się przed czytelnikami, przed światem, to zawsze wyzwanie. Muszę więc na wstępie zapytać: dlaczego? Dlaczego to dla Ciebie ważne, by w książce opowiedzieć o swoim życiu, o swoich doświadczeniach. I jednocześnie się wystawić. To odwaga, potrzeba, stanięcie w prawdzie?
Największą wartością tej książki, moim zdaniem oczywiście, są właśnie prawda i autentyczność. Pokazanie siebie bez maski. W dobie internetowego przekazu tak łatwo przylegają do nas łatki. Do mnie przylgnęła ta, którą poniekąd nazwano, kobiety żyjącej bezstresowo.
Wielokrotnie uśmiechałam się pod nosem, kiedy czytałam bądź słyszałam o sobie, że mogę się tak śmiać, ponieważ mam proste i przyjemne życie. Błędne myślenie o moim życiu jako właśnie o idealnym, zaczęło mi ciążyć.
Staram się być skrajnie uczciwa w kontakcie ze swoim odbiorcą. Zaczęto mnie pytać, dlaczego taka wesoła osoba, jak ja, pisze tak głębokie w przekazie książki. Ten przekaz płynący przez nie nie pasował do obrazka, jaki przedstawiam.
Między innymi dlatego, aby zerwać z wizerunkiem uśmiechniętej Barbie, stanęłam w prawdzie i opowiedziałam, jak to jest z tym moim życiem. Mówię „między innymi”, ponieważ tych powodów było o wiele więcej. Gdybym zaczęła je teraz wymieniać, chyba powstałaby nowa książka (śmiech).
Twoja książka to pamiętnik, autobiografia, ale też zapis przeżyć i przemyśleń. Jednak Ty robisz to już od dawna. Właściwie od zawsze szczerze opowiadasz o tym, kim jesteś i skąd się wzięłaś. Czytelnicy dostrzegają i doceniają tę szczerość, prawdziwość?
Odpowiadając prosto i krótko - TAK! Doceniają. Ogromnie doceniają. Dostaję mnóstwo listów w których piszą, że jestem ich głosem. Głosem odwagi, której sami nie potrafią z siebie wydobyć, ale uczą się jej ode mnie. To dodaje sił, bo trzeba pamiętać, że ja też niekiedy miewam słabsze momenty. Na szczęście za mną stoi naprawdę potężna armia ludzi w postaci właśnie Czytelników. Przez lata pracy w zawodzie pisarki zdążyłam się z moją armią naprawdę zaprzyjaźnić. Rozpiera mnie duma, że jestem z wieloma moimi Czytelnikami w stałym kontakcie.
Opowiadasz o dziewczynie, która musiała wszystkiego uczyć się sama i przy okazji popełnić wszystkie błędy. Nic nie przyszło samo, nic nie było łatwe. Praca na dwa etaty, małe dziecko na pokładzie, Ty zdana na siebie, młoda, zagubiona. Czy w tym cierpieniu wykuwała się Twoja siła?
Moja osobowość kształtowała się pod wpływem uderzeń ze świata zewnętrznego. Niesamowitym jest fakt, że im więcej przyjmowałam na siebie ciosów, tym też więcej pojawiało się na mojej drodze Aniołów w ludzkiej postaci.
W pierwszym momencie chciałam odpowiedzieć, że ja się nie uczyłam wszystkiego sama, bo właśnie dookoła siebie miałam ogrom Aniołów, ale…jeśli popatrzymy na tę sprawę przez pryzmat wsparcia od osób, które powinny mi być najbliższe w tym czasie, to chyba jednak uczyłam się sama.
Na szczęście miałam też ogromne wsparcie w postaci kogoś, kto tylko czekał, aż wyciągnę do Niego rękę i poproszę. No i poprosiłam. Pan Bóg zaczął działać w moim życiu bardzo powoli, dziś sobie myślę, że chyba dlatego, aby mnie nie wystraszyć swoimi planami na moje życie. Stopniowo oddawałam Mu stery swojego życia. No i… jak widzisz, napisałam książkę, w której wyznaję, jak bardzo Go kocham i mówię otwarcie, jak wiele dla mnie zrobił. To On stał się moją siłą.
Piszesz: Wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar. Myślisz, że wybaczyć oznacza zapomnieć? Ty doznałaś wielu krzywd. I to jako dziecko.
Kiedyś myślałam, że wybaczyć to właśnie oznacza zapomnieć. Istnieje takie powiedzenie: Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. W drugiej części Cudów, której premierę planujemy jesienią przyszłego roku, rozwinę tę myśl wyczerpująco. Dziś, na potrzeby tego wywiadu pragnę, aby wybrzmiało jasno, że to, co było, jest w nas i zawsze będzie. Zwłaszcza, jeśli doznaliśmy krzywd jako dzieci. Dopóki nie uznałam, że zostałam skrzywdzona, żyłam w jakiejś ułudzie świata. Świata, który sama stworzyłam. Wypudrowałam ten świat stekiem kłamstw właśnie w imię dobra. Ale, na miłość Boską, jakie dobro jest w molestowaniu dziecka i zamiataniu przez dorosłych tej sprawy pod dywan? Gniew i żal wzbierał we mnie i nie pozwalał normalnie funkcjonować. Przekładał się na moje relacje z najbliższymi. Z dziećmi, mężem. Trzeba było przerwać tę matrycę zła. Postanowiłam to zrobić na przekór wszystkiemu. Okazało się, że takich ludzi jak ja, siedzących pod stołem w „imię dobra”, jest znacznie więcej. Stałam się ich głosem.
Szczerze mówisz o modlitwie, o wierze, o tym, że Bóg nieraz pomagał Ci, wysłuchiwał modlitw. Myślisz, że w dzisiejszych czasach tak odważna deklaracja wiary jest trudna? Że ludzie mają kryzys, jeśli chodzi o zaufanie Bogu?
Myślę, że to nawet nie chodzi o kryzys. Kryzys może się pojawić, jeśli się jest w relacji z kimś. A w dzisiejszych czasach ludzie w znacznej większości nigdy nie mieli żadnej relacji z Bogiem, więc nie możemy tu mówić o kryzysie. Ja bym to nazwała zagubieniem duchowym, swego rodzaju zbłąkaniem. W moim odczuciu jest cały ogrom niezagospodarowanych dusz, szukających drogi właśnie do Boga. Sukces tej książki jasno to pokazuje. Na spotkania ze mną przychodzą ludzie deklarujący brak wiary, otrzymuję listy od takich osób. Słyszę bądź czytam: „Nie jestem wierząca, ale to, co mówisz, do mnie trafia, zmieniasz moje życie”. Uśmiecham się wtedy, bo wiem, że to nie ja zmieniam komuś życie, a właśnie Pan Bóg, który wkłada słowa w moje usta, tudzież teksty drukowane w postaci książek. Wybrzmiewa głośno szept Ducha Świetego, nie mój. Ja jestem tylko Jego narzędziem.
Pisanie tej książki kosztowało Cię wiele łez, ale też i uśmiechów. Co poczułaś po postawieniu ostatniej kropki? Czy w ten sposób zamknęłaś jakiś etap? A może otworzyłaś coś nowego?
Płakałam przy tej książce, ale znacznie więcej płakałam dużo wcześniej, zanim ona powstała. Nie byłabym w stanie jej napisać, gdybym nie poukładała sobie wszystkiego w sercu. Wiedziałam, że kiedy ją napiszę, wszystko się zmieni. Wyjawiłam niewygodne prawdy. Takie, które zamiata się pod dywan i siedzi cicho. Wiem, że przyniosłam wielu osobom ulgę na sercu, ale też wiele osób po prostu się obraziło. Tłumaczę to tak, że ci drudzy zwyczajnie nie są jeszcze gotowi na to, aby stanąć w prawdzie. Każdy dojrzewa we własnym tempie. Są też tacy, którzy nie dojrzewają nigdy i też trzeba być na to przygotowanym. Ja byłam przygotowana. Liczyłam się z tym. I dobrze! Bo teraz, gdy wichry wieją i wszystko dookoła mnie wiruje, ja stoję w samym środku spokojna. Wiem, że nic mi nie grozi, bo znam swoją prawdę. Jestem jej wierna. Wierność swoim przekonaniom i życie w zgodzie z nimi daje nam pokój serca.
Ciche cuda poruszyły czytelników. Trafiły do ich serc. Jak się czujesz z tym, że Twoja osobista, intymna historia ma szansę wpłynąć na kogoś? Pomóc? Zrozumieć coś? Wiem, że bardzo się obawiałaś tego projektu.
Były dwa wyjścia. Albo sukces, albo klapa. Zdałam sobie sprawę z tego, że ujawniając swoją przeszłość, muszę się liczyć z konsekwencjami. Jako osoba bez tak zwanej skazy na wizerunku – wiesz, niby idealny dom, dzieci, rodzice, przeszłość – byłam lubiana. Mój obrazek odbiorcy smakował, tak to nazwijmy. A kiedy dodajesz do pięknego i słodkiego tortu na przykład chrzanu, to już nie wiadomo, co z tego wyjdzie. Dlatego były we mnie obawy. Zadałam sobie pytanie, czy w razie klapy będę gotowa zrezygnować z pisania, które tak bardzo kocham i… doszłam do wniosku, że tak. Bo skoro oddajesz się Bogu w całości, to oddajesz się w całości, a nie tylko trochę. Nie negocjujesz, mówiąc: To sobie, Panie Boże, weź, a to mi zostaw. To tak nie działa. Ja oddałam Mu całe konsekwencje tej książki. No i dzieje się. Książka od tygodni okupuje listę najchętniej kupowanych książek w kraju. To wszystko Jego zasługa. Nie moja. To On dyktował.
Zastanawiałaś się, jak to jest, że tyle rzeczy spada na jedną osobę? Doświadczyłaś naprawdę wiele. Można by obdzielić tym kilka życiorysów. Ale to nie przypadek, prawda?
Nie wiem, co się stanie, ale nie stanie się to bez woli Boga, a jeśli tak, to będzie dla nas bardzo dobre - to słowa św. Tomasza Morusa, umieściłam je w swojej najnowszej powieści Należysz do mnie, nad którą właśnie pracuję. Te słowa mają ogromną moc, rezonują we mnie od jakiegoś czasu. Sprawiają, że oglądam się za siebie i jak na dłoni widzę poszczególne części układanki życia, które nie miałby prawa zaistnieć bez siebie. Nie ma przypadków. Tym, o co najcześciej ostatnio się modlę, jest aby spełniła się Jego wola względem mnie. Wierzę w powołanie. Zresztą… mam jeszcze kilka historii do opowiedzenia. To nie wszystko, co przeżyłam. Dlatego powstanie druga część Cudów... Noszę ją w sobie.
Z Twojej książki płynie siła, mądrość, radość. I wdzięczność. Gdybyś mogła jeszcze raz wybrać swoje życie, chciałabyś doświadczyć tego wszystkiego jeszcze raz? Ja, na przykład, nie wiem, czy wybrałabym swoje dzieciństwo. Myślę, że wolałabym jednak zmienić scenariusz.
Jest taka opowieść o człowieku, który idzie do Jezusa na skargę. Mówi, że krzyż życia, który niesie, nie podoba mu się i że chciałby inny. Jezus bierze go do ogrodu pełnego krzyży i mówi: to wybierz sobie, jaki tylko chcesz. Zamień swój krzyż na taki, jaki Ci się podoba. Proszę bardzo, do wyboru, do koloru. Człowiek chodzi po tym ogrodzie i chodzi, i w końcu natrafia na krzyż, który mu pasuje. Mówi do Jezusa: Wezmę ten. Na co Jezus uśmiecha się pod nosem i odpowiada człowiekowi: Właśnie ten krzyż niesiesz.
Odpowiadając na Twoje pytanie, nie zastanawiam się, co bym zmieniła. Mam, co mam. A mam w życiowym plecaku sporo. Mam anoreksję, bulimię, rozwód, zdrady, molestowanie i wiele innych. No i co? No i co z tego? To, co złe, jest po jednej stronie życiowej wagi. Po drugiej stronie tej wagi, jest zaufanie i wiara, że sobie ze wszystkim poradzę. W Biblii, przepraszam za wyrażenie, jak krowie na rowie jest napisane, że ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia. Tego trzeba się trzymać. Kropka.
Dla kogo są Ciche cuda, Twoim zdaniem? Ta książka jest niesamowicie uniwersalna, ale uważam, że w szczególności trafi do serc osób, które borykają się z przeciwnościami losu.
To książka absolutnie dla wszystkich. Pełen przekrój osobowości, życiowych dróg, doświadczeń. Od nastolatki po kobietę dojrzałą. Od młodzieńca po mężczyznę w kwiecie wieku. Po lekturze tej książki piszą do mnie wszyscy. ZWŁASZCZA OSOBY DEKLARUJĄCE BRAK WIARY.
Dziękuję Ci za tę wielką moc i niesamowitą podróż! Widać, że czujesz ze strony innych czytelniczek to ciepło.
I to jak! Chwała Panu! Również dziękuję.
Dziękuję za Wasz serwis. Za to, jak promujecie moje książki. Za te wszystkie nominacje, jakie mi przyznajecie. No i, rzecz jasna, za nagrody. Uśpione namiętności otrzymały przecież tytuł książki 2022 roku. To dla mnie ogromny zaszczyt. Kłaniam się do samych kostek. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Cenię Waszą pracę.
Książkę Ciche cuda kupicie w popularnych księgarniach internetowych: