"Ryś", czyli nieudana próba kontynuacji kultowego "Misia"
Data: 2021-09-30 22:16:01Ryś w reżyserii Stanisława Tyma reklamowany jest jako kontynuacja kultowego Misia Stanisława Barei. Jest jednak pewien problem: pomysłów na humor sięgający poziomu Misia wystarczyło na jakieś 40 minut filmu. Tymczasem film trwa aż 143 minuty! Z tego ostatnie 40 zrealizowane jest tak, jakby reżyser miał płacone honorarium od ilości, a nie jakości.
Ryś – opis filmu
Jaki był Miś – wiedzą (chyba) wszyscy. Niestety Stanisław Bareja umarł, a za tworzenie kontynuacji Misia wziął się Stanisław Tym – współscenarzysta pierwowzoru i zarazem odtwórca głównej roli prezesa Ryszarda Ochódzkiego. W roku 1991 był scenarzystą Rozmów kontrolowanych, pokazujących perypetie Ochódzkiego w stanie wojennym. Obecnie wziął odpowiedzialność za całokształt Rysia – nie tylko napisał scenariusz i gra główną rolę, ale też zasiadł na krześle reżysera.
Czytaj także: Życie na podsłuchu. Ludzki obraz nieludzkiego systemu
Przyznam, że zaczyna się obiecująco. Kilka ładnie skrojonych groteskowych sytuacji, do tego niezłe bon moty. Jednak film przypomina bardziej zbiór skeczy niż fabułę. Owszem, w Misiu też mnożyło się od fantastycznych skeczy, ale one stanowiły dodatki do opowiadanej historii. W Rysiu to fabuła podporządkowuje się skeczom. W pewnym momencie wszystko jednak się załamuje i jest coraz gorzej. Dlaczego?
Czytaj także: Buntownik z wyboru. Perełka w królestwie kiczu
Ci, którzy czytają felietony Tyma łatwo znajdą odpowiedź: są sprawy, które tak go denerwują, że musi walić cepem, aby dać odpór. W III Rzeczypospolitej Tyma trapi obsesja zagrożenia ze strony – nazwijmy to umownie – polskiego narodowego i katolickiego „Ciemnogrodu”. Więc wali w niego z grubej rury, a z grubej rury nie zawsze znaczy finezyjnie i z drugim dnem.
Ryś – recenzja filmu
Siłą rzeczy humor Rysia staje się coraz grubiej ciosany. Prawdziwa groteska wychodzi wtedy, kiedy jest raczej niezamierzona, a Stanisław Bareja pewnie się w grobie przewraca...Końcowe fragmenty są już wielkim nieporozumieniem. Ostatnia dowcipna scena to sekwencja, w której do pustych foteli przemawia poseł Ochódzki, czytając fragmenty szkolnego wypracowania gimnazjalistki.
Czytaj także: Co słonko widziało. Trzy historie mieszkańców Śląska
Potem już tylko breja – ktoś chce, by Ryś został prezydentem. Humor na tę wiadomość uciekł na Antypody. Dlaczego? Odpowiedź znów prosta: Tym przeszarżował, za wysokie progi dla Rysia. Ponadczasowy humor Misia brał się ze skonfrontowania bohatera z codziennością PRL-u, z realiami znanymi każdemu. Satyra była jadowita, film rozgrywał się w oparach absurdu, ale tak naprawdę fabuła nie wychodziła poza granice prawdopodobieństwa.
Ryś – czy warto obejrzeć?
Ryś daleko je przekracza, dlatego w rezultacie wychodzą skecze burleskowe, niesatyryczne. Nic więc filmu nie uratuje – nawet fakt, iż do epizodycznych ról sprzątaczek Tym zaangażował wielkie gwiazdy polskiego kina: hrabinę Beatę Tyszkiewicz, Grażynę Szapołowską, Krystynę Jandę, Krystynę Feldman, Agatę Buzek. Takie smaczki nie wynagrodzą faktu, że z trwającej 142 minuty komedii – co najmniej 100 należy uznać za stratę czasu...
MARCIN HAŁAŚ