Wszystkie schematy świata. Recenzja filmu „Randki od święta"

Data: 2020-11-11 17:18:57 Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

„Randki od święta” to komedia wykorzystująca wszystkie najbardziej zgrane schematy z filmów obyczajowych, których akcja toczy się w okolicach Bożego Narodzenia. Wtórna, oparta na raczej prymitywnym dowcipie, z pewnością nie zagrzeje miejsca wśród ulubionych świątecznych produkcji.

Randki od święta - o czym jest film?

Chicago, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Trzydziestoletnia Sloane (Emma Roberts) ma już serdecznie dość rodziny, nieustannie wytykającej jej brak męża. Podczas świątecznego spotkania rodzinnego trafia do stolika dzieci, irytację zapijając mocnym alkoholem. Co gorsza, podczas tego samego spotkania jej brat oświadcza się kobiecie, którą poznał niedługo wcześniej. Nietrafione prezenty przepełniają czarę goryczy – Sloane postanawia je zwrócić. W sklepie zaś spotyka Jacksona (Luke Bracey), instruktora golfa, który nie potrafi się zaangażować i ma dość kobiet, które oczekują od związku czegoś więcej. Oboje zostaną „parą od święta", spędzając razem Walentynki, Wielkanoc, Dzień Świętego Patryka, a nawet… Dzień Matki. Zasada – inaczej niż w przypadku seksprzyjaciół (friends with benefits) – jest prosta: żadnego seksu, żadnego zaangażowania. Jest tylko dobra zabawa.

Czytaj także: Netflix - premiery listopada 2020

Randki od święta – „Friends with benefits" na odwrót

No właśnie – „Randki od święta” to film odwracający konwencję charakterystyczną dla filmów takich jak „To tylko seks”. Zwykle w tego typu produkcjach najlepsi przyjaciele sypiają ze sobą, jednocześnie wyśmiewając cały romantyzm i skrywając własne uczucia. Tu – z założenia – nie ma oczekiwań, ale nie ma też seksu. – Więc po co Ci ten facet? – pyta w pewnym momencie matka głównej bohaterki, wskazując na bezsens utrzymywania tego typu kontaktów. Wkrótce jednak godzi się z tym, licząc, że pewnego dnia pomiędzy jej córką i Jacksonem narodzi się prawdziwe uczucie. A że „Randki od święta” to świąteczna komedia romantyczna, finału możemy się łatwo domyślić. W efekcie próba ucieczki od schematu przeradza się we wpadanie w koleiny najbardziej utartych schematów charakterystycznych dla tego gatunku. Nie to jednak w przypadku filmu Johna Whitesella jest najgorsze.

Czytaj także: Gambit królowej - recenzja serialu

Randki od święta - nie ma się z czego śmiać

Niestety,  „Randki od święta” to film po prostu niezbyt śmieszny. Mnóstwo tu raczej prymitywnych żartów związanych ze sferą seksu, które rozbawić mogłyby najwyżej gimnazjalistę, inne gagi opierają się na niezbyt odkrywczym wykorzystaniu wulgaryzmów. Szczytem wszystkiego jest zaś moment, gdy palec Jacksona zostaje oderwany podczas odpalania fajerwerków z okazji 4 lipca. Nie wspomnę już o tym, co wydarzy się w Halloween. Niestety, nie ma się z czego śmiać.

Randki od święta czyli szczęśliwi single nie istnieją

Na domiar złego „Randki od święta” utrwalają jeden z najbardziej opresyjnych wzorców występujących często w komediach romantycznych. Otóż według twórców scenariusza, nie istnieją szczęśliwe singielki. Każda z nich wmawia sobie, że wiedzie spełnione życie, w rzeczywistości czekając tylko, by wpaść w ramiona „tego jedynego”.

Randki od święta – czy warto zobaczyć? 

W zasadzie jedyną jaśniejszą stroną produkcji są Emma Roberts i Luke Bracey w rolach głównych – uroczy, grający całkiem poprawnie. Poza tym, „Randki od święta" wypadają bardzo blado – szczególnie na tle uroczego i lekkiego serialu „Dash i Lily". Nowa produkcja w reżyserii Johna Whitesella to film, który raczej należy omijać. Na co dzień – i od święta.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy