Jestem narratorem, który tworzy historię i znęca się nad bohaterami. Wywiad z Piotrem Kościelnym
Data: 2023-09-29 14:37:17 | artykuł sponsorowany– U mnie nie ma happy endu. Staram się pokazać świat taki, jaki jest: pełen brudu, szarości i problemów. Prawdziwe życie często potrafi dać człowiekowi kopa i nieźle go sponiewierać – mówi Piotr Kościelny, autor książki Szymek.
Muszę przyznać, że potrafisz stworzyć klimat ciężkiej i dusznej atmosfery. Zacznę może od lat 90., w których rozgrywa się akcja Twojej nowej powieści Szymek. I od jawnej kultury picia. Na komendzie u policjanta Piotra Żmigrodzkiego jeszcze chwilę wcześniej picie na służbie nie było niczym dziwnym. Teraz Żmigrodzki dalej pije, choć musi się trochę maskować. No właśnie, trochę.
Alkohol w czasach PRL-u i tuż po zmianie systemu był powszechny. Ludzie pili, żeby zapomnieć, w jakiej rzeczywistości funkcjonują. Milicja, a później policja, także nie były wolne od wódki. Spożywało się „na żywca”: pili zwykli funkcjonariusze, pili ich przełożeni. Teraz już tego nie ma.
Myślisz, że do dziś zmagamy się z tego następstwami? Jako Polacy wciąż chyba często zaglądamy do kieliszka, a przecież alkoholizm to choroba podstępna, lecz często wciąż lekceważona. Stygmatyzujemy alkoholików?
Teraz picie wygląda inaczej niż w latach PRL-u. Dawniej na imprezach królowała wódka, dzisiaj więcej spożywa się piwa i zagranicznych alkoholi. Czy jesteśmy rozpitym narodem? Według statystyk Polska znajduje się na dziewiętnastym miejscu w Europie pod względem ilości spożytego alkoholu. Nie jest więc najgorzej, chociaż też nie ma powodu do dumy. Wychodząc w weekend na spacer z psem, widuję osoby siedzące na ławkach i pijące alkohol. Kiedyś też tak było, z tą różnicą, że teraz sporo młodych kobiet pije. I wydaje mi się, że do tego widoku się powoli przyzwyczajamy.
Zaczynamy od tematów trudnych, nie uciekasz od nich także w swojej powieści: w powieści główni bohaterowie, Szymek i Tomek, to młodzi chłopcy, którzy decydują się popełnić samobójstwo. I choć umiejscawiasz akcję w latach 90., to problem ten jest aktualny także i teraz.
Niestety młodzi ludzie coraz częściej podejmują decyzję o samobójstwie. Każda taka śmierć związana jest z tragedią ich rodzin i znajomych. Młodzież nie radzi sobie z problemami dnia codziennego, z brakiem akceptacji i hejtem. To problemy, z którymi borykamy się jednak od lat – z własnej młodości pamiętam, jak często widywało się rówieśników ze śladami cięcia na przedramionach. Dwóch moich znajomych popełniło samobójstwo. Nikt nie wiedział, co ich trapiło. Nikt nie zauważył, że nie radzą sobie z problemami.
Dlatego postanowiłeś zabrać głos, pisząc Szymka? Bo o takich sprawach należy mówić więcej, głośniej?
W latach 90., gdzie umiejscawiam akcję powieści, w szkołach średnich była fala podobna do tej w wojsku. Pierwszoklasiści byli „koceni” przez starszych kolegów. Była to próba, po której musieli odnaleźć się w nowej, trudnej rzeczywistości. Niektórzy nie radzili sobie z tym dobrze, co często mogło prowadzić do pojawienia się myśli samobójczych.
W „Szymku” dwójka młodych ludzi podjęła tragiczną w skutkach decyzję. Jeden z nich nie poradził sobie z tym, co działo się w jego życiu. Nie radził sobie z dotykającą go przemocą i nietolerancją. Drugi z nich podjął tę decyzję jednak z zupełnie innego powodu. Nie pisałem Szymka, by zwrócić uwagę ludzi na ogromny problem dotykający młodzież. Pokazałem tylko, czym może skutkować przemoc wobec innych ludzi i jakie mogą być jej konsekwencje.
W powieści oscylujesz wokół tematu samoakceptacji. Bo jak akceptować swoją inność, skoro zostajemy wystawieni pod ostrzał krytyki, hejtu, okrutnych żartów? W twojej powieści to właśnie ten brak akceptacji staje się generatorem dla tragedii?
Młodzi ludzie w okresie dojrzewania często szukają siebie. Czasem mają problem z tym kim są, kim się czują. Niestety takie rzeczy wykorzystywane są przez innych – wówczas pojawia się hejt, żarty, wyśmiewanie i przemoc fizyczna. To często jeszcze bardziej pogłębia problem związany z brakiem samoakceptacji. W skrajnych przypadkach osoby poniżane wybierają najgorsze z możliwych rozwiązań. Tak było z Szymkiem.
Podkreślasz, że akcja powieści dzieje się w latach 90. Myślisz, że idziemy w dobrym kierunku, jeśli chodzi o społeczną akceptację? W sieci często można natknąć się na informacje o tym, że Polska jest jednym z najbardziej homofobicznych krajów w Europie…
Nie znam szczegółowych danych dotyczących homofobii, więc trudno mi się do tego odnieść. Uważam, że sporo się w tej materii zmieniło na korzyść. Dziś ludzie nie używają powszechnie bardzo obraźliwych określeń, które jeszcze w latach osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych były na porządku dziennym. Myślę, że to już jest jakaś poprawa.
Zastanawiam się też, skąd w ludziach tyle jadu. Dzieciaki szykanujące się nawzajem, dręczące się po kątach to temat tabu? I skąd w nich ta złość, chęć upokarzania?
Przemoc wśród młodzieży istniała zawsze: starsi znęcali się nad młodszymi, silniejsi nad słabszymi. Sposoby dręczenia były tylko trochę inne. W czasach Internetu łatwiej kogoś zniszczyć, choćby w sieci. Co jakiś czas słyszymy w mediach o młodzieży bijącej słabszych, by nagrać to na komórkę. Skąd w nich ta złość? Wydaje mi się, że wynoszą to z domu. Często ludzie zazdroszczą innym, życząc im przy tym jak najgorzej. Przy dzieciach oceniamy innych, co nie pozostaje na nie bez wpływu. Dzieci widzą zazdrość i zawiść u rodziców, więc traktują to jako coś normalnego. Może to także wynikać z kompleksów, które sami mają. Za pomocą przemocy i upokorzenia innych sami chcą się w pewien sposób dowartościować.
Z zawodu jesteś prywatnym detektywem. Udaje ci się łączyć tę pracę z pisaniem?
Już nie pracuję jako detektyw. Skupiłem się na tym co sprawia mi przyjemność, czyli wymyślaniu historii. Pracując jako detektyw, stykałem się z różnymi sprawami, ale nie chcę się wdawać w szczegóły.
Żmigrodzki dźwiga na barkach brzemię własnych błędów. A właściwie jednego wielkiego błędu, który popełnił w policyjnej robocie. Piętno odpowiedzialności sprawia, że przegrywa się życie?
Wielu policjantów nie radzi sobie z tym, z czym stykają się podczas służby. W życiu prywatnym także nie zawsze im się układa, a to wszystko skumulowane często prowadzi do prywatnych dramatów funkcjonariuszy, którzy wpadają w nałogi, zaczynają myśleć o samobójstwie. Zresztą tak jest nie tylko w policji. Popełniony błąd trzeba przepracować, czasem korzystając z pomocy specjalisty. W przeciwnym wypadku – można przegrać życie.
Nikogo w swojej powieści nie oszczędzasz. Pod koniec wycinasz czytelnikom niezły numer… W świecie, który stworzyłeś, nie ma miejsca na wiarę w lepsze jutro?
U mnie nie ma happy endu. Staram się pokazać świat taki, jaki jest: pełen brudu, szarości i problemów. Prawdziwe życie często potrafi dać człowiekowi kopa i nieźle go sponiewierać. Moi bohaterowie często dostają od losu nokautujące ciosy. Szymek i Tomek, niestety, się po nich nie podnieśli. W życiu też tak bywa.
Końcowy twist pozwala jednak sądzić, że jest szansa na kontynuację książki. Myślisz o tym?
Zawsze zostawiam sobie otwartą furtkę na potencjalną kontynuację. Jednak w przypadku Szymka jej nie będzie. To książka, która nakreśliła problem z przemocą wobec młodego człowieka. Kontynuacja rozmyłaby to, co ważne.
Szymek to kawał trudnej, mrocznej, ale też szalenie wciągającej i angażującej historii. Jak ty odnajdujesz się w tym emocjonalnie? Dramat tytułowego bohatera dotykał cię osobiście? Czy musiałeś się jakoś od tego separować?
Pisząc książkę, nie wiążę się z bohaterami emocjonalnie. Na chłodno opisuję ich losy. Jestem narratorem, który tworzy historię i znęca się nad bohaterami. Po żadnej powieści nie musiałem się odseparowywać, bo nie dotykają mnie osobiście. Tak przynajmniej było dotąd… Niedawno pracowałem nad redakcją powieści, która ukaże się w przyszłym roku i – muszę przyznać – że miałem ciarki podczas lektury. To będzie moja najmocniejsza książka i, mam nadzieję, najlepsza. Ale więcej nic nie zdradzę.
Książka Szymek ukaże się w księgarniach 11 października, jednak już teraz książkę Piotra Kościelnego kupić można w przedsprzedaży w popularnych księgarniach internetowych: