Od piłki nożnej do literatury. Wywiad z Michałem Piedziewiczem
Data: 2018-05-22 23:38:08- Mimo upływu lat piłka nożna jest tą formą sportu, która może odciągnąć dzieciaki od ekranów telewizorów, smartfonów czy tabletów. Widziałem, jak dużo czasu poświęcają jej moi siostrzeńcy, jak pod moim blokiem w Krakowie chłopcy zatracają się w rozgrywkach, ale też jak wielkimi bohaterami są dla nich piłkarze. Zorientowałem się, że mogę w pewien sposób na zainteresowanie współczesnych chłopców piłką nożną odpowiedzieć. Że mogę napisać książkę, która być może przekona do czytania choć część z nich - mówi Michał Piedziewicz, autor książek Ćwierćfinał to już coś oraz To nie tak miało być. Przy okazji premiery drugiej książki o przygodach Krzyśka, Mikiego i Żaby, postanowiliśmy naszą rozmowę sprzed roku uzupełnić o kilka nowych pytań.
Zacznijmy od tego, że takich książek już się dzisiaj raczej nie pisze…
Kiedy wracałem już jako dorosły człowiek do powieści Adama Bahdaja czy Edmunda Niziurskiego, myślałem, że nie byłbym w stanie napisać takich książek - są tak wspaniałe, uniwersalne i do dziś czyta się je z przyjemnością. Pewnego dnia jednak wpadł mi pomysł na taką właście „chłopacką” książkę przygodową w duchu klasyków powieści młodzieżowej. I zacząłem ją pisać - z myślą o moich siostrzeńcach, którzy mocno zaangażowali się w futbol. Marzyłem przy tym, by przy okazji oddać swoisty hołd bohaterom mojego dzieciństwa.
Bohaterowie Pańskich książek dla młodych czytelników też wydają się być żywcem przeniesieni z literatury, która królowała w Polsce w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, a która ukształtowała także wielu mężczyzn urodzonych już znacznie później - z książek autorstwa wspomnianych przez Pana Bahdaja czy Niziurskiego. Są jakby niedzisiejsi.
Moim zdaniem literatura polega również na stylizacji. Pisząc, cały czas myślałem o Niziurskim. Jego bohaterowie również nie mówili naturalnym językiem ulicy czy podwórka, byli trochę bardziej dojrzali niż ich rówieśnicy, a jeśli bywali postrzeleni, to również nieco bardziej niż rzeczywiste dzieci. Ale nie znaczy to, że takich chłopców współcześnie nie ma. Mówiąc szczerze, miałem też odrobinę nadziei, że podczas lektury równie dobrze co dzieci będą się bawić ich ojcowie. I z sentymentem przypomną sobie, że oni również podobne powieści czytywali w dzieciństwie.
Nie powiem, żebym rozumiał fenomen futbolu…
Chyba nikt tak do końca go nie rozumie. W piłce nożnej chodzi przede wszystkim o emocje – pisząc tę książkę, bazowałem częściowo na własnych doświadczeniach, pamiętałem, jak sam grałem, jak bardzo byłem zaangażowany w sport. Widziałem, że mimo upływu lat, piłka jest tą formą sportu, która może odciągnąć dzieciaki od ekranów telewizorów, smartfonów czy tabletów. Widziałem, jak dużo czasu poświęcają jej moi siostrzeńcy, jak pod moim blokiem w Krakowie dzieciaki zatracają się w rozgrywkach, ale też jak wielkimi bohaterami są dla nich piłkarze - szkoda tylko, że przede wszystkim mówimy tu o graczach Realu Madryt, Barcelony czy o Brazylijczykach, mniej – o Polakach. Zorientowałem się, że mogę w pewien sposób na zainteresowanie współczesnych chłopców piłką nożną odpowiedzieć. Że mogę napisać książkę, która być może przekona do czytania choć część z nich.
Literatura i futbol nie wydają się najbardziej oczywistym połączeniem.
Jerzy Pilch powiedziałby pewnie, że piłka nożna jest bardzo literacka. Są i inni pisarze, który twierdzą, że każdy mecz to inna historia. Większość z tych opowieści jest, oczywiście, strasznie nudna, ale zdarzają się i historie epickie, takie, które kibice pamiętają przez całe życie.
Drużyna, którą Pan opisuje w książce, nie jest drużyną zwycięzców.
Rzeczywiście – i nie przypadkiem tak się dzieje. W książce drużynę zakładają chłopcy, którzy już nie grają w klubach. Pewnie trochę bałem się, że również synowie mojej siostry zostaną odrzuceni i będą musieli jakoś sobie z taką porażką poradzić. Może chciałem pomóc im – ale też pomóc setkom dzieci z całej Polski, które znalazły się w podobnej sytuacji?
Mamy więc Mikiego, Żabę i narratora powieści, Krzyśka, którzy zgłaszają się do turnieju piłkarskich klubów podwórkowych, całkowicie amatorskich…
…i w tym momencie zaczynają się prawdziwe problemy. Nie wszyscy chcą z nimi grać, trochę im w sporcie przeszkadza szkoła i zbliżający się koniec roku. Rodzice nie są zachwyceni, trener – kuzyn jednego z nich – nie bardzo potrafi i chce zaangażować się w to przedsięwzięcie, nie zawsze wygrywają… Krótko mówiąc: muszą pokonać bardzo wiele przeszkód, by zacząć grać arcyważne mecze. By dojść chociażby do ćwierćfinału.
Na domiar złego dziewczyny traktują ich jak istoty z innej planety…
…z wzajemnością, oczywiście. Ja chyba zresztą stoję po stronie tych dziewcząt – mają sporo racji, gdy oceniają swoich kolegów. Szokiem dla naszych bohaterów musi być też to, że pewnego dnia na boisku spotykają dziewczynę, która w dodatku jest świetna. I to jest początkiem przyjaźni, nowego spojrzenia na siebie nawzajem.
Najważniejsze to być konsekwentnym i otwartym na drugiego człowieka?
Tak, można się spotkać z drwiną, można napotykać rozmaite przeciwności, ale konsekwentne realizowanie własnych planów zawsze ostatecznie procentuje. Podobnie jak przyjaźń i wspieranie się nawzajem. Tak jak w prawdziwych drużynach piłkarskich, nie wszyscy muszą tu być od razu najlepszymi przyjaciółmi. Mogą mieć miejsce różne tarcia, scysje, nie wszyscy muszą natychmiast lubić się nawzajem, ale jeśli pozostanie się otwartym na drugiego człowieka, można zyskać wsparcie, przyjaźń, coś cennego na całe życie.
Ważne są również zasady fair play…
Cóż, jest w książce Półfinał to już coś pewna scena, nierealna w świecie sportu zawodowego, w której jeden z bohaterów zachowuje się po prostu przyzwoicie ľ i to pomimo wszystko. Marzyłbym, by takie rzeczy zdarzały się na prawdziwych stadionach, choć tam nawet pojedyncze gesty fair play są coraz rzadziej spotykane. Może także by wyrazić tę nadzieję chciałem napisać tę książkę?
Nadzieje jednak mają to do siebie, że nie zawsze się spełniają – podobnie jak w przypadku Pańskich bohaterów. Tytuł drugiej książki brzmi: To nie tak miało być. A więc właściwie jak?
Miało być zgodnie z planem, oczekiwaniami, a wszystko toczy się inaczej, co przecież często się zdarza. Wyczekiwane przez jednego z bohaterów spotkanie poprzedza kompromitująca katastrofa. Wspaniale się zapowiadająca kariera medialna kończy się jeszcze zanim się... Ale może nie będę tego zdradzał? Wreszcie: tego dnia dla bohaterów najważniejsze miały być mecze z ich udziałem, a tymczasem...
„Inaczej" przy tym niekoniecznie oznacza, że gorzej, że miało być pięknie, a jest źle... „Inaczej" to niekiedy po prostu inaczej: niespodziewanie, ale bardzo ciekawie.
Krzysiek, Żaba i Miki dopiero co zaczęli swoją przygodę w podwórkowym klubie piłkarskim. To nie za wcześnie na medale, zwycięstwo i sławę w telewizji i internecie?
Owszem, za wcześnie. Ale to nie moi bohaterowie wymyślili, żeby finał amatorskiego turnieju odbywał się przy okazji rozkrzyczanego do granic wytrzymałości festynu. To pomysł organizatorów! A wielka impreza przyciąga media, które z kolei potrzebują przeżuwać wciąż coś nowego – choćby w postaci młodych piłkarzy (zresztą: przeżuwając na papkę). W ten sposób niewinnym jeszcze dzień wcześniej piłkarzom zaczyna grozić sława... I jakoś muszą się z tą groźbą zmierzyć.
Wywiad z youtuberem prowadzącym kanał o piłce nożnej wydaje się dla chłopaków spełnieniem marzeń. Zdawać by się nawet mogło, że to nawet ważniejsze niż same sportowe osiągnięcia...
Przy czym rzecz nie tylko w tym, że wywiad uczyni chłopców sławnymi. Gorzej: oni są po prostu w tego youtubera zapatrzeni. Rozmowa z nim, to, że zostali przez niego zauważeni, to dla nich wielkie szczęście. Strach pomyśleć, prawda, jak takie zapatrzenie mogliby próbować wykorzystywać przeróżni hochsztaplerzy?
W tym kierunku zmierza współczesny świat? Popularność jest dzisiaj ważniejsza niż dobre wyniki w nauce czy sporcie?
Bywa. Na pewno. Ale najpierw groźne jest to, o czym mówiliśmy przed chwilą. Zapatrzenie w przeróżnych internetowych cyrkowców. A wielu z nich, jak wiemy, niewiele ma do zaoferowania, ale może służyć najgorszym przykładem. Dlatego dobrze by było, gdyby młodzi widzowie tych wszystkich kanałów (choć i starzy, niestety, też!) uczeni byli do nich dystansu.
Druga część cyklu o przygodach Krzyśka, Żaby i Mikiego wydaje się – także przez ten wątek internetowy – bardziej współczesna niż pierwsza – a przecież nie upłynęło tak wiele czasu, świat się aż tak bardzo nie zmienił.
Owszem, wydarzenia drugiej części dzieli od tych z pierwszej, tylko jedna noc... Ale czy nie można jednego dnia beztrosko się bawić, a następnego spotkać cwaniaków, którzy zaczną nam mącić w głowach? To nie świat się zmienił, on się tego dnia odsłonił z innej strony. Nam wszystkim się to zdarzyło i zdarza. Nieszczęsne dojrzewanie.
A jednak chłopcy nie siedzą tu przez cały czas z nosami w telefonach, co jednak częste na dzisiejszych boiskach...
Bałem się i boję, że właśnie z tego powodu moja opowieść zostanie uznana za całkowicie nierealistyczną, a nawet, nie bójmy się tego słowa, zmyśloną. Napisać książkę o pannach i młodzieńcach nieustannie wpatrzonych w ekrany byłoby mi jednak trudno. Podejrzewam, że nie byłaby to opowieść dla dzieci. Byłaby za to ponura...
Jest też w książce To nie tak miało być... wyraźny wątek detektywistyczny…
Nie tak miało być, ale jest. Bo co mogą na to poradzić bohaterowie, że przypadkiem zdarza im się trafić na ślad wielkiego oszustwa? Piłka piłką, medale medalami, ale kłamstwa i oszustwa budzą w nas sprzeciw, a niektórych skłaniają do działania. No tak – i wtedy zupełnie nie myślą o telefonach.
Przy okazji wspomnijmy o Weronice i Kasi, które dołączają do chłopaków, by wspólnie przeżywać kolejne wydarzenia. Co więcej: zawstydzają chłopaków.
Podczas festynu chłopcy rozgrywają ważne mecze. I tutaj również można zauważyć, że piłkarze – w porównaniu z innymi sportowcami, chociażby kolarzami – są bardziej hołubieni. To właśnie dla nich przygotowano też najlepsze nagrody. Czy przeświadczenie o tym, że piłka nożna to nasz „sport narodowy" uda się kiedyś wyplenić? A może wcale nie trzeba tego robić – wystarczy tylko w tym samym stopniu doceniać reprezentantów innych dziedzin sportu?
Nie wiem, czy trzeba wypleniać. A czy doceniać innych? Jak najbardziej! Sam wolę oglądać kolarzy czy lekkoatletów, jestem im wdzięczny za frajdę jaką mi dają i życzę im wielkich sukcesów – również finansowych. Coś w piłce musi jednak być, że tak łatwo się nią zaczarować. To często, zwłaszcza dla chłopaków, pierwsza miłość. W To nie tak... Krzysiek i Miki z pewną, mimo wszystko, przykrością zaczynają dostrzegać, że świat się na niej nie kończy. A ja się tylko domyśliłem, co w tych chwilach czuli.
Książkę To nie tak miało być... kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2019-09-12 14:00:06
Ja tam lubię piłkę :)
Dodany: 2019-09-06 15:42:22
Skoro dziewczyny zawstydzają chłopaków, to i im można polecić te książki.
Dodany: 2019-09-05 23:02:46
W sam raz dla mojego syna, ale już wyrósł z bajek :(
Dodany: 2019-09-05 19:20:52
Piłka to nie moja bajka...
Dodany: 2019-09-05 16:08:26
Ciekawa propozycja, choć ja akurat za piłką nie przepadam.
Dodany: 2019-09-05 14:15:11
Zapowiada się ciekawa lektura. Super okładki!
Dodany: 2019-09-05 13:36:58
Może i ja się skuszę....
Dodany: 2018-10-30 12:07:02
Super!
Dodany: 2018-06-01 22:20:21
Zapowiada się ciekawie ?
Dodany: 2018-05-28 22:37:08
Wydawnictwa Bis nie znam, ale z tego co widzę mają też przyjemne ksiażki do przeczytania.
Dodany: 2018-05-23 13:16:57
Ja chętnie sie skuszę na lekturę.
Dodany: 2018-05-23 09:14:48
Aczkolwiek można się skusić, czemu nie
Dodany: 2018-05-23 09:14:09
Coś dla męskich przedstawicieli mani czytania ;)
Dodany: 2018-05-23 08:14:54
Piłka to nie moje klimaty ;)
Dodany: 2018-05-23 00:31:39
Moim zdaniem będzie co czytać, ale trzeba potrafić zaciekawić swiat piłki nożnej za pomocą własnego doświadczenia z branzy.