Światło odnaleźć można w drugim człowieku. Wywiad z Mateuszem Fogtem
Data: 2024-04-11 13:14:36 | artykuł sponsorowany– Fałszywa Królowa jest dla mnie otwartym pytaniem. To zbiór moich przemyśleń, w którym nie ma dobrych i złych odpowiedzi. Nawet, jeśli jako narrator przemycam potencjalne proste odpowiedzi na trudne pytania, to przez przedstawioną historię równocześnie sam te odpowiedzi staram się negować. Chciałem, by ta książka była czymś więcej niż zwykłą fantastyką o bohaterach walczących ze smokami. Uznałem, że jeśli już ktoś poświeci swój czas na lekturę Fałszywej Królowej, to byłoby dobrze, gdyby pojawiły się w nim pytania, których wcześniej sobie nie zadawał. Myślę, że regularne zadawanie sobie tych pytań pomogłoby każdemu. Można więc też powiedzieć, że książka ta jest dla mnie wstępem do rozważań o człowieczeństwie – mówi Mateusz Fogt, autor powieści.
Zaczynasz mocnym akcentem… A gdyby prawda o Mesjaszu była inna? Gdyby on wcale nie zmartwychwstał? Co taka informacja zmienia dla Twoich bohaterów? Zresztą, Ty w powieści Fałszywa Królowa zadajesz jeszcze inne pytanie: czy Jezus w ogóle istniał?
Pytanie o istnienie Jezusa fascynowało mnie od zawsze. O ile większość historyków zgadza się co do jego historyczności, to oczywiście potrzebujemy prawdziwej wiary, by uznać, że Jezus prawdziwie zmartwychwstał. Wielokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniem, że jeśli Jezus nie zmartwychwstał, to chrześcijaństwo nie miałoby sensu. W pewnym sensie jest w tym prawda, ale z drugiej strony: czy nawet, gdybyśmy mogli potwierdzić ze stuprocentową pewnością, że Jezus nie zmartwychwstał, to chrześcijańskie wartości (na których – chcąc nie chcąc – opiera się świat zachodni) moglibyśmy uznać za fałszywe? Oczywiście pytanie można zadać w różnych wariantach: Co, gdybyśmy mogli potwierdzić, że nie istnieje żadne bóstwo, żaden byt będący logosem wszechrzeczy – czy wtedy wartości, które uznawaliśmy do tej pory za oczywiste, stałyby się mniej prawdziwe? Czym w ogóle jest prawda? Czy nie jest to właśnie fałszywa królowa kłamstw, które sobie wmawiamy, by uciec przed chaosem? W mojej książce postanowiłem pochylić się nad tym pytaniem z różnych stron, równocześnie zostawiając czytelnikowi pole do własnej interpretacji tego problemu.
Tworzysz ciekawe uniwersum. Bardzo spójne i jednocześnie barwne. Czy Twoje doświadczenie w świecie gamingowym dało Ci oparcie? Poradziłeś sobie doskonale!
Bardzo dziękuję! Z pewnością moje doświadczenie z grami było tu pomocne. Przedstawiane w grach światy zawsze miały dla mnie coś wyjątkowego. To medium, w którym możemy prawdziwie „poczuć” historię, którą chcieli nam przekazać autorzy. Dzięki temu łatwiej jest zgłębiać świat przedstawiony. Często po ukończeniu jakieś gry byłem nią tak zafascynowany, że kreowałem własną wizję tego growego świata, „ulepszając go” na rysowanych przez siebie mapach. Czasem żałuję, że żadnej nie zachowałem.
Bohaterowie doświadczają globalnego oziębienia klimatu. I próbują dociec, co się dzieje. Jak rozumiem, jest to Twój komentarz do tego, z czym borykamy się my jako ludzkość?
Wieczna zima, jak nazywam ten kataklizm w książce, jest oczywiście nawiązaniem do naszych obecnych kłopotów, aczkolwiek postanowiłem podejść do tego tematu z trochę innej strony. Każdy wie, że globalny kataklizm trzeba zatrzymać, lecz bardzo rzadko mówimy o tym, co lub kogo będziemy musieli poświęcić, by to zrobić. Obecnie w mediach możemy usłyszeć, że każdy coś musi poświęcić dla dobra planety, na przykład każdy powinien z czasem zrezygnować z jakiegoś rodzaju auta itd. Czy jednak to, że każdy coś poświęca, rzeczywiście oznacza, że wszyscy ucierpimy tak samo? Oczywiście że nie. Wszyscy dobrze wiemy, że ktoś, koniec końców, będzie musiał przyjąć na siebie nieco więcej problemów, być może nawet całkowicie zrezygnować ze swego obecnego życia, niezależnie od tego, jak bardzo nie próbowalibyśmy mu w tym ulżyć. Pytanie, które staram się także przemycić w książce, brzmi: czy sama chęć naszego ratowania planety, a – co z tym idzie – przeżycia, daje nam moralne prawo, do zmuszania osób, które poświęcać się nie chcą, by się poświęcały? Jeżeli uznajemy, że mamy takie prawo, to dlaczego? Co jest jego podstawą? Co czyni ludzi tak ważnymi, że dla zabezpieczenia przyszłości tysięcy możemy usprawiedliwić poświęcenie jednostek?
Muszę przyznać, że świat, w którym żyją Twoi bohaterowie, a zwłaszcza Keeva, jest brutalny. Niewolnice pożerane przez orków zmroziły mi krew. Orki to tak podły gatunek? (śmiech)
Podobno orki potrafią atakować nawet rekiny! (śmiech). Co zaś do świata, zależało mi na przedstawieniu dzikości krain, w których przyszło żyć bohaterce, a także zademonstrowaniu, co byłoby możliwe, gdybyśmy rzeczywiście jako ludzkość uznali, że wszystko jest szare (jak szaroskórzy orkowie), a najważniejsze jest przetrwanie i to ono decyduje o tym, co na tę chwilę uznajemy za dobre. Gdy zagłębimy się w ich kulturę i tradycje przedstawione w książce, zauważymy że to, co orkowie robią, czynią aby przetrwać. Ich religia zakłada, że jeśli ktoś jest na tyle słaby, by stać się niewolnikiem, to równie dobrze może być pożywieniem dla silniejszych. Ich kultura w zasadzie pokazuje ten sam problem, co w przypadku wiecznej zimy, aczkolwiek czyni go bardziej brutalnym wizualnie. W końcu czy jeśli ktoś nie jest w stanie dokonać poświęcenia dla ratowania planety przed zmianami klimatycznymi, to czy powinniśmy o nich myśleć i się wstrzymać z działaniem, czy jednak kontynuować radykalne reformy mimo protestów? Być może protestujący się ociągali, być może nie byli wystarczająco bystrzy? To samo tyczy się sztucznej inteligencji w dzisiejszym świecie. Jak wielu „słabych”, nie posiadających przyszłościowych zawodów ludzi zostanie poświęconych dla rewolucji AI?
Masz wyczucie, jeżeli chodzi o tworzenie relacji między bohaterami. Na czym Ci zależało, gdy tworzyłeś więź Josepha, Cassimira i Keevy?
Chciałem pokazać, że nawet w obliczu końca świata i skrajnych przeżyć, światło odnaleźć można zawsze w drugim człowieku. Ich relacja oparta jest na szczerości – nawet jeśli czasem mają z nią problemy. Ze szczerością przychodzi zaufanie, a z zaufaniem – siła, cała reszta to już jej pochodna. To właśnie ta siła pozwala im podejmować decyzje, których normalnie nigdy by nie podjęli. Zależało mi na tym, by przedstawić jak najlepiej to, co wielokrotnie obserwowałem w prawdziwym świecie: nawet najbardziej zniszczeni przez zło ludzie potrafią odnaleźć iskierkę światła w drugim człowieku. Iskra zaś, przy odrobinie własnej determinacji, potrafi przerodzić się w gorący płomień, który – kto wie – być może stopi także śniegi wiecznej zimy.
Keeva jest postacią niezwykłą. Zbroisz ją nie tylko w cechy, które wzbudzają sympatię i przychylność. Bo nikt nie jest doskonały? Bo każdy może posunąć się czasem do czynów strasznych?
Tu znów trzeba by zadać pytanie: co decyduje o tym, że jakiś czyn jest straszny? To jednak już wymagałoby długiego wykładu filozoficznego lub…dokładnej lektury Fałszywej Królowej! (śmiech). Masz jednak rację: Keeva przedstawia po prostu nas, ludzi. W każdym z nas tkwi jakiś potwór, który potrafi ujawnić się w najmniej pożądanych momentach. Ci, którzy uważają, że nigdy nie zdołaliby zrobić umyślnie czegoś „potwornego”, w rzeczywistości nie znają prawdziwych siebie. Przyznanie przed sobą, że jest się prawdziwym potworem, który po prostu w tym momencie potrafi nad sobą panować, wymaga niezwykłej odwagi. Strach przed tym, kim naprawdę jesteśmy, jest często źródłem większości naszych problemów wewnętrznych. Równie złe jest fałszywe postrzeganie siebie. Ustawienie się na tronie fałszywych cnót, które wcale nie są trudne do podtrzymania. Niemal każdy może uważać się za dobrego człowieka, bo – dajmy na to – nigdy nic nikomu nie ukradł. Jaka to jednak cnota, jeśli równocześnie nigdy tak naprawdę nie głodował? Jaka to cnota, jeśli nigdy nie był tak zdesperowany, by włączyć swą najskrytszą wersję siebie? Nie musimy szukać daleko. W Polsce, jak w żadnym innym kraju, mamy dowody tego (w postaci obozów zagłady) do czego ludzie potrafią się posunąć, a nawet jak potrafią usprawiedliwiać swoje okropne czyny. Nikt z nas nie jest bez skazy, tak samo jak Keeva, ale każdy z nas powinien starać się takim być, przy równoczesnym pamiętaniu o tym, do czego jesteśmy zdolni, jakimi potworami możemy się stać, gdyby naszła taka potrzeba.
Fałszywa Królowa to dla mnie opowieść o silnych więziach, niesprawiedliwości i świecie, który ulega destrukcji. A czym dla Ciebie jest Twoja debiutancka powieść?
Otwartym pytaniem. To zbiór moich przemyśleń, w którym nie ma dobrych i złych odpowiedzi. Nawet, jeśli jako narrator przemycam potencjalne proste odpowiedzi na trudne pytania, to przez przedstawioną historię równocześnie sam te odpowiedzi staram się zwalczać. Chciałem, by ta książka była czymś więcej niż zwykłą fantastyką o bohaterach walczących ze smokami. Uznałem, że jeśli już ktoś poświeci swój czas na lekturę Fałszywej Królowej, to byłoby dobrze, gdyby pojawiły się w nim pytania, których wcześniej sobie nie zadawał. Myślę, że regularne zadawanie sobie tych pytań pomogłoby każdemu. Można więc też powiedzieć, że książka ta jest dla mnie wstępem do rozważań o człowieczeństwie.
W recenzjach wiele osób nawiązuje do tego, że w świecie gamingowym jesteś znanym Youtuberem. Opowiesz o tym coś więcej? A kim chciałbyś być teraz? Na ile pisanie w Ciebie wsiąkło?
Jakim tam zaraz znanym! Przez 10 lat wygłupiałem się na youtubie, nagrywałem, jak gram w gry, a także niekiedy recenzowałem jakieś filmy czy seriale, ale nigdy nie nazwałbym się szczególnie znanym. Nigdy też nie pragnąłem być popularnym. Od samego początku tworzyłem kanał na YouTube z myślą, by pewnego dnia z jego pomocą wydać książkę i pokazać ją światu. To było 10 lat wzlotów i upadków, a także konfrontowania się z wewnętrznym potworem i strachem przed upokorzeniem. Pisanie jednak zawsze było dla mnie czymś, co potrafiło zająć moje myśli jak nic innego. Nawet, gdy nie pisałem z myślą o wydawaniu, potrafiłem – i wciąż potrafię – zamknąć się w pokoju na 10 godzin i napisać 40 stron jakieś historii. Gdybym mógł pewnego dnia powiedzieć o sobie, że jestem pisarzem, to myślę, że poczułbym się prawdziwie spełniony. I właśnie to jest chyba odpowiedź na pytanie, kim chciałbym być: początkującym pisarzem, który być może będzie stawał się coraz lepszy.
Stworzyłeś unikalne uniwersum, ale korzystasz z tego, co kultura przyniosła. W Twojej książce pojawiają się elfy, orki i nie tylko. Co Ciebie, jako czytelnika i gracza inspirowało najmocniej?
Jeśli chodzi o to, co przyniosła kultura: uznałem, że nie ma sensu wymyślać koła na nowo. Fantastyka istnieje już tak długo, że gdy powie się o rasie dzikich istot, to większość ludzi i tak będzie miała przed oczami orków, tak samo jak każdy, słysząc o okrągłym obiekcie, zazwyczaj wyobraża sobie koło. Dlatego trudno wskazać mi pojedynczą inspirację jeśli chodzi o sam świat. To raczej zbitek wielu różnych światów z chrześcijańskimi mitami i moją własną koncepcją. Jest jednak gra… która w pewien sposób wpłynęła dość mocno na ostateczny kształt książki. Była to pierwsza gra, którą kupiłem jako dziecko za własne pieniądze (kosztowała całe 29 zł, które odkładałem przez prawie rok!). Gra nazywa się SpellForce. Nie jest szczególnie znana w kręgach graczy, nie należy też do wybitnych fabularnie. Towarzyszyła mi jednak od dziecka i nawet jako dorosły regularnie do niej wracam. Ścieżka dźwiękowa z tej gry tak bardzo mi się podobała, że to ona w dużej mierze towarzyszyła mi podczas tworzenia wielu opisów z książki.
Uważasz, że w fantastyce najbardziej liczy się fabuła, bohaterowie, czy jednak świat przedstawiony? U Ciebie wszystko wydaje się być równie mocno dopracowane i robi to wrażenie, serio.
Trudne pytanie. To zależy od tego, jaki cel chce się osiągnąć. Istnieją serie fantastyczne, które opierają się niemal w całości na swoim świecie, a ludzie rysują mapy tych uniwersów lub toczą w nich kampanię tabletopowych RPG. W tego typu fantastyce liczą się najdrobniejsze szczegóły, nawet to, z jakiego rodzaju widelców korzysta szlachta jakiegoś kraju. Ja osobiście wolę jednak historie, gdzie świat jest tłem, aczkolwiek dobrze zarysowanym tłem. Lubię mieć wrażenie, że autor świat wykreował, ale go po prostu nie pokazał w całości, równocześnie skupiając się na ciekawej fabule z jakąś głębią. Właśnie to starałem się zrobić przy okazji Fałszywej Królowej. Wpierw wykreowałem świat, który odpowiada na pytania związane z widelcami, ale celowo ukryłem go przed wzrokiem czytelnika, by skierować jego spojrzenie na fabułę i bohaterów właśnie.
A zatem – kiedy kolejna część? Czy to będzie trylogia?
Chciałbym wydać kontynuację jak najszybciej! Mam dużo historii i pomysłów, które chciałbym zrealizować. Czy będzie to trylogia? Jeśli wiatry zawieją w odpowiednie żagle, to myślę, że może to być nawet coś więcej. Na ten moment mogę tylko powiedzieć, że druga część jest w zasadzie niemal gotowa.
Książkę Fałszywa Królowa kupicie w popularnych księgarniach internetowych: