Czasy nie sprzyjają marzeniom. Wywiad z Martą H. Milewską
Data: 2019-05-16 10:05:30- Obserwując dziś maluchy, trochę się boję, że otaczająca je elektronika, ale i styl życia - w pełni zaplanowany czas pomiędzy lekcjami, treningami, nauką pływania, tańca czy angielskiego, nie sprzyjają marzeniom. Maluchy po prostu mają coraz mniej czasu na pobycie z własnymi myślami, z własnymi marzeniami - mówi Marta H. Milewska, autorka Małych historii o wielkich marzeniach.
Największe marzenia mają najmniejsi?
Myślę, że marzenia rosną i starzeją się razem z nami. Im człowiek starszy, tym bardziej się racjonalizują, później przekuwają w plany, aż w pewnym momencie po prostu przestają być marzeniami. U małego człowieka marzenia żyją własnym, swobodnym życiem. Nie krępuje ich konieczność twardego stąpania po ziemi czy rady typu „nie miej głowy w chmurach”. Dzieci powinny marzyć. To nie tylko rozwija wyobraźnię, ale też uczy odczytywania własnych potrzeb, rozumienia siebie. Obserwując dziś maluchy, trochę się boję, że otaczająca je elektronika, ale i styl życia - w pełni zaplanowany czas pomiędzy lekcjami, treningami, nauką pływania, tańca czy angielskiego, nie sprzyjają marzeniom. Maluchy po prostu mają coraz mniej czasu na pobycie z własnymi myślami, z własnymi marzeniami.
Czy nasze pragnienia i dążenia czasami nas nie przerastają?
A niech przerastają! Kto nie marzył, aby polecieć w kosmos, zostać gwiazdą piłki nożnej, latać jak ptak czy śpiewać jak Madonna? Powiedzmy sobie szczerze – mało to wszystko racjonalne, prawda? Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że to naturalny i bardzo ważny etap. Intuicyjnie czuję też, że jego brak mógłby być czymś bardzo smutnym dla młodego człowieka.
Liść, bohater pierwszego opowiadania z książki Małe historie o wielkich marzeniach, wśród setek innych liści porastających drzewo czuje się przeciętny, zwyczajny. Do tego stopnia, że chciałby być kimś innym, bardziej wyjątkowym. To trochę jak u dzieci, które zabiegają o uwagę swoich rodziców. Czy u maluchów możemy już mówić o świadomym indywidualizmie?
Historia o liściu to rzeczywiście historia o poczuciu inności, trochę o samotności i trochę o rodzącym się indywidualizmie. Myślę, że każdy z nas, dorosłych, czuł się kiedyś, jako dziecko, wyobcowany, nie na miejscu. To ważne doświadczenia, bo uczą, że nie musimy być zawsze tacy jak inni i nie wszędzie musimy się czuć dobrze. Mamy prawo do bycia sobą, szukania siebie i wybierania miejsc, w których nam dobrze.
Pragnienie liścia spełnia się - w końcu frunie niczym ptak. Wiemy jednak, że to szczęście jest chwilowe. Czy za realizację marzeń zawsze przychodzi nam płacić wysoką, czasami najwyższą cenę?
To nie tak. Wcale nie zawsze, ale czasami pewnie i tak się może zdarzyć. Historia liścia to historia o sile przyjaźni, o prawie do bycia sobą i może jeszcze o tym, że nigdy nie wiadomo, kiedy spełnią się nasze marzenia i dokąd nas doprowadzą. Oczywiście, my dorośli, myślimy racjonalnie, że lot liścia jest ostatnią chwilą jego życia. Możemy interpretować to jako pewien fatalizm, ale dzieci wcale nie muszą tego tak rozumieć. To dość poetycka historia. Nic tu nie jest dosłowne, rozpoczynając od przyjaźni pomiędzy ptakiem i liściem, a kończąc na locie w nieznane. Ale oczywiście można wykorzystać tę opowieść do poruszenia z dzieckiem tematu przemijania. Myślę, że ta opowieść otwiera furtki, które można otworzyć lub nie.
Każdy ma swój środek wszechświata? Czy możemy licytować się i mówić, że czyjeś "centrum" jest lepsze, ważniejsze, bardziej interesujące?
Mowa o musze, która odkrywa, że pociąg, którym jedzie nie jest wcale centrum świata? Ona nie odkrywa wcale lepszego centrum, ale swoje własne - swój środek świata. I to jest wartością. Ma odwagę podjąć decyzję.
To, co znane, daje nam poczucie przynależności i bezpieczeństwa. W tym samym opowiadaniu tłumaczy Pani młodym czytelnikom, że czasami warto wyjść poza strefę komfortu i otworzyć się na szeroki świat...
Ładnie powiedziane. Tak, to historia właśnie o niezależności i przyjemności płynącej z podejmowania decyzji.
Odwaga pcha nas do działania?
Pewnie tak, ale nasza mała mucha wcale nie jest odważna. Jak większość z nas odczuwa lęk, boi się, a do działania pcha ją trochę przypadek, a trochę ciekawość. No i w końcu trafia do świata, który wcześniej znała tylko z pocztówki.
Zdarza się, że rady przyjaciół, dyktowane ich troską, odciągają nas od wyznaczonych planów. Jednak ostatecznie zawsze możemy liczyć na najbliższych, którzy ugoszczą nas, pozwolą odpocząć, dadzą schronienie. Gdyby nie pomoc przyjaciół, nie osiągnęlibyśmy upragnionego celu? Ślimak, bohater trzeciego opowiadania ze zbioru Małe historie o wielkich marzeniach postanowił wspiąć się na wysoką górę. Wytrwałość i upór sprawiają, że nie ma rzeczy niemożliwych?
To moja ulubiona historia, od której zaczęłam ten cykl. Mały ślimak kontra wielki świat i wielka góra do zdobycia. Wielka – oczywiście z perspektywy ślimaka. Ale to bez znaczenia. Każdy ma przecież swoją perspektywę. No i przyjaciele, którzy dla jego dobra chcą go bronić przed nieznanym. I nieznajomi, którzy oceniają cel podróży ślimaka z perspektywy swoich potrzeb i doświadczeń. Myślę, że warto uczyć dzieci samodzielności i tego, że inni mogą być wsparciem, podporą, ale każdą radę powinniśmy oceniać przez pryzmat swoich własnych potrzeb. Nasz ślimak wie swoje, dziękuje za rady, wsparcie i opiekę, i idzie dalej. Taki mały, wielki ślimak.
Co teraz przygotowuje Pani dla swoich czytelników?
Zbieram historie do drugiej części Małych historii o wielkich marzeniach. Opowiadam moim dzieciom przygody kolejnych bohaterów. Rozwijamy je. Dzieci podsuwają nowe wątki. O niektórych zapominamy. A kiedy już opowieść nabierze kształtu, spisuję ją. Pracuję też nad kolejnymi książkami – dalszymi przygodami Mietka i serii Leon Pyta.
Małe historie o wielkich marzeniach możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2019-05-31 12:10:47
Podoba mi się, że książeczki pani Matry powstają niejako we współpracy z dziećmi. To w końcu historie specjalnie dla nich.
Dodany: 2019-05-19 06:55:48
Dzieci też mają coraz więcej zajęć.
Dodany: 2019-05-16 15:37:57
Czasy w biegu.... nawet dzieciaki gdzieś zawsze się spieszą....
Dodany: 2019-05-16 12:47:04
Czasy faktycznie mamy dziwne :/