- Literatura wciąż może ubogacać. Rozmowa z Pawłem Sajewiczem
Data: 2017-09-06 09:56:29W powieści dość mocno piętnuje Pan absurdy współczesności, pokazując chociażby, jakie zmiany zaszły w mediach, które dziś nie próbują w żaden sposób kształcić / kształtować swojego czytelnika, a jedynie dotykają haseł, które najczęściej czytelnicy wpisują w wyszukiwarki internetowe…
Ja tego nie traktuję na zasadzie absurdu, bo absurd można obśmiać, ometkować i schować do szufladki. To są po prostu realia i mam do nich całkiem poważny stosunek: one określają, czym się w życiu zajmujemy, jak zarabiamy, jakie decyzje moralne i praktyczne musimy na co dzień podejmować. Staram się szukać w nich potencjału dramatycznego. Mam w powieści bohatera, dziennikarza, który z naiwną ufnością stara się robić swoje pomimo zmiennych uwarunkowań. Takiego tekstu już nie opublikuję? Żaden problem, to spróbujmy inaczej. Ale w końcu zaczyna brakować mu kasy, szefostwo ma jakieś pretensje i szykują się zwolnienia. No i on musi dokonać wyboru, ustawić sobie priorytety. Szukanie w tej sytuacji wyłącznie absurdu to byłoby sprowadzanie problemu do takiego tendencyjnego utyskiwania: „Hurr, durr, zły internet, upadek mediów papierowych”.
Są i absurdy w skali zdecydowanie większej: dziś piraci mają rzeczników prasowych, a najlepszą reklamę może książce zrobić podrzędna aktorka. To drugie nie jest czasem strzałem w stronę wydawców, dla których Pan przecież pracuje?
Ci rzecznicy prasowi piratów to akurat, moim zdaniem, bardzo liryczny symbol czasów. A aktorka nie taka znowu podrzędna…
Obraz tego wycinka społeczeństwa, jaki widzimy na stronach Republiki świecidełek, raczej nie nastraja optymistycznie… Mamy pisarza, który ani nie stara kształtować własnej kariery, ani nie próbuje wpływać na kształt własnego życia prywatnego, bezrefleksyjnie godząc się na to, co przyniesie mu kolejny dzień. Mamy młodą kobietę, która dostrzega swojego syna niemal wyłącznie w momentach, w których ten jakoś ją ogranicza lub irytuje, godząc się zarazem na rolę opiekunki ciężko chorej żony mężczyzny, z którym żyje w związku. Tu nawet nie chodzi o to, że chyba nikt w Pańskiej powieści nie jest szczęśliwy - tu chodzi o to, że wszyscy właściwie są tu doszczętnie przegrani i pozbawieni jakichkolwiek perspektyw lub po prostu tak postrzegają samych siebie. Czy rzeczywiście dzisiejsi trzydziestolatkowie są ludźmi tak bardzo przegranymi, jakimi ich Pan pokazuje?
Na początku tej historii jej główni bohaterowie mają dość stabilną sytuację materialną i mieszkaniową, ale albo czują się niewysłuchani, albo zaczynają spostrzegać, że życie im stężało. Cała powieść mówi o próbie buntu, wywołania jakichś tektonicznych zmian – i w małej rodzinie, która się znajduje na pierwszym planie, i w stanowiącym tło społeczeństwie. To jednocześnie nie jest historia o tym, jak rzucić pracę w korporacji i wyjechać w Bieszczady, choć najbardziej uprzywilejowany bohater snuje i takie fantazje. Żeby to stężałe życie rozwalić, trzeba się raczej zradykalizować, co rodzi oczywiście konflikt i moralny, i praktyczny.
Problemem Pańskich bohaterów jest też to, że tak naprawdę nie potrafią sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało ich późniejsze życie. Są przekonani, że nie mają dość siły, by jakąś zmianę w życiu wprowadzić…
To prawda: są pogubieni, bardzo trudno im się zdecydować na zmiany, ale ostatecznie chyba każde z nich próbuje. Jedni z lepszym, inni - z gorszym skutkiem. Pamiętam wywiad dosłownie sprzed lat, opublikowany jeszcze w starym „Przekroju” – wywiad z Zadie Smith, w którym ona stwierdziła, że jedynym problemem moralnym, jaki zdaje się dzisiaj dotykać człowieka – chyba miała na myśli człowieka z klasy średniej – jest problem zdrady małżeńskiej. Co, oczywiście, nie znaczy, że innych problemów nie ma, ale często ich po prostu nie dostrzegamy. Można utyskiwać, że taki punkt widzenia jest banalniejszy niż na przykład Raskolnikowa, ale jak się go odpowiednio literacko opracuje, to i stąd wyniknie jakaś prawda.
W liście z pogróżkami do biznesmena, który odniósł sukces, terrorysta pisze: Teraz noszę przy sobie broń. Nawet nie wiesz, jak łatwo przemycić ją w różne miejsca. Ma Pan autentyczne przekonanie, że we współczesnym społeczeństwie nikt nie może czuć się bezpieczny? Zagrażają nam nie tylko „prawdziwi” terroryści, ale też sfrustrowani intelektualiści, pozerzy, pragnący zwrócić na siebie uwagę i znudzeni pracownicy, który w imię realizacji własnego artystycznego projektu mogą w każdej chwili naruszyć naszą prywatność? Ten pozorny ład - może niezbyt piękny, ale w jakimś sensie akceptowalny - może w każdej chwili i z byle powodu spłonąć?
Nie wiem, czy dosłownie nikt nie może się czuć bezpieczny, nie lubię generalizować. Pewnie są tacy, co mogą, ale w spychaniu realnych zagrożeń poza naszą świadomość jesteśmy naprawdę nieźli, a rzeczywistość jeszcze nam to ułatwia. Parę lat temu byliśmy „zieloną wyspą”, więc ówczesny mainstream mógł ignorować ekonomicznie wykluczonych, bo przecież kraj rozwijał się „tak dobrze w tak trudnych warunkach”. Z kolei dzisiaj na szczęście jesteśmy „krajem bez zamachów”. Jak to ogrywa aktualny, prawicowy mainstream? No, może sobie snuć narrację, że polityka zamkniętych granic chroni Polskę przed terrorem. A tymczasem oczywisty fakt, że ciągniemy w stronę rozpadu albo przynajmniej osłabienia największego gwaranta naszego geopolitycznego bezpieczeństwa – Unii Europejskiej – pozostaje poza świadomością wyborców rządzącej partii. O podłych postawach antyuchodźczych nawet nie wspomnę - to jeszcze inna strona tego problemu.
Wydaje się, że to wszystko nie może się dobrze skończyć. Czy z tej rewolucji - bolesnej, niełatwej - może wyniknąć coś dobrego - dla Pańskich bohaterów lub po prostu dla nas? Innymi słowy: czy jest szansa, że ten świat się zmieni - ale na lepsze?
Jeśli zmiana przychodzi dopiero pod postacią rewolucji, to wychodzimy z niej przynajmniej trochę potłuczeni. W tym cały problem moich bohaterów: chcą zbyt wiele i zbyt późno. Ale od zakończeń jednoznacznie dołujących wolę te słodko-gorzkie…
fot. Zuzanna Szamocka
Dodany: 2017-09-08 19:49:32
Wierzę, że literatura nie zostanie wyparta przez Social Media.
Dodany: 2017-09-06 17:42:11
Profesor Bralczyk ma dobry pomysł, który mi sie BARDZO podoba.
Dodany: 2017-09-06 10:32:23
Dodany: 2017-09-06 10:19:29