Kuchnia, flirt i telewizja. Wywiad z Nathalie Roy
Data: 2014-02-10 16:00:55Podobno po raz pierwszy zobaczyła pani Charlotte Lavigne o czwartej nad ranem…
Pewnej nocy nie mogłam spać. Walcząc z bezsennością, pomyślałam o dziewczynie, która uwielbia gotować i jest gotowa na wszystko, byle tylko zauroczyć, a czasem nawet uwieść swoich gości. Natychmiast wyskoczyłam z łóżka i postanowiłam to zapisać. Tak napisałam pierwszą stronę powieści i wróciłam do sypialni. Nazajutrz sporządziłam plan. Już w tym momencie obejmował trzy powieści!
Dlaczego scenarzyści dziś tak chętnie piszą i wydają powieści?
Kiedy piszesz scenariusz, masz mnóstwo zobowiązań i wiele ograniczeń. Musisz dopasować się do budżetu produkcyjnego i oczekiwań reżysera. Gdy piszesz książkę, oczywiście musisz liczyć się ze swoim wydawcą, ale masz więcej swobody, większą możliwość ekspresji, powiedzenia dokładnie tego, co chcesz powiedzieć.
Pani czytelniczki piszą, że Charlotte Lavigne nauczyła je walczyć o siebie i swoje marzenia, a przy tym zachęciła do gotowania. A pani życie? Coś w nim się zmieniło?
Wszystko. Charlotte przestawiła je zupełnie na inne tory. Dzięki temu projektowi bardziej sobie zaufałam i uwierzyłam w siebie. Teraz pracuję w domu i sama prowadzę małe przedsiębiorstwo, ponieważ zajmuję się również promocją i marketingiem moich książek. A poza tym dzięki czytelniczkom i czytelnikom, którzy okazali mi wiele miłości i sympatii, jestem teraz szczęśliwszą osobą. Dzięki nim rozkwitam.
Jest pani prawdziwą ambasadorką kuchni Quebecu...
Nasza kuchnia bardzo się zmieniła przez ostatnie lata. Mamy renesans tradycyjnej domowej kuchni. Te dania powstają w oparciu o nasze lokalne produkty: mięso, sery, dziko rosnące zioła, a teraz nawet wino. Nasze zimy są surowe więc gotujemy wiele potraw typowo zimowych, rozgrzewających: rozmaite gulasze, także na bazie dziczyzny, pieczenie wieprzowe, zupy, zapiekanki... A kiedy nadchodzą cieplejsze dni, gotujemy dania oparte na świeżych, sezonowych produktach. Wiosną na przykład uwielbiamy jeść kraby, homary z Quebecu i szparagi. Homary są najlepsze, jeśli przyrządza się je w jak najprostszy sposób, z odrobiną masła czosnkowego. Przepyszne! Jedna z postaci występujących w książce, Pierre-Olivier Gagnon, jest typowym szefem kuchni z Quebecu. Mamy świetnych kucharzy. To super faceci, pełni wigoru, seksowni. Robią wspaniałe jedzenie. Niektórzy sięgają po azjatyckie inspiracje i wzbogacają nimi nasze regionalne dania.
Ogląda pani kulinarne reality shows?
Tak, bardzo lubię "Top Chef", "Boy’s weekend", "Restaurant Takeover" oraz "Ricardo i przyjaciele". Ricardo Larrivée jest przesympatycznym facetem. No i pochodzi z Quebecu! Jeśli chodzi o zagranicznych szefów kuchni, uwielbiam Jamie’go Olivera – za jego zwyczajność, a Anne-Sophie Pic – za jej wyrafinowaną kuchnię. A tu, w Quebecu, przepadam za Martinem Picardem. Nikt nie potrafi mu dorównać jeśli chodzi o przyrządzanie kaczej wątroby. Jeśli przyjedzie pani kiedyś do Montrealu, radzę zarezerwować stolik w jego restauracji Le pied de cochon i spróbować poutine au foie gras. To przekąska, na którą składa się mięso z kanadyjskich hodowli, poutine (frytki, ser i ciemny sos) oraz wątróbka z kaczki… Tego smaku nie da się zapomnieć!
Czy gotuje pani według przepisów Charlotte?
Naprawdę się staram! Ale muszę być szczera, nie mam tyle czasu co ona, żeby codziennie go spędzać w kuchni. Myślę, że przetestowałam jakieś 2/3 z tego, co moja bohaterka ugotowała dla swoich przyjaciół. Resztę testuję w restauracjach. Staram się, by kuchnia Charlotte była autentyczna, a proponowane wina pasowały do jedzenia. Dlatego przy każdej książce robię drobiazgowy research kulinarny.
A jakie jest pani ulubione danie?
Tarte au sucre à la crème. To typowy deser w kuchni Quebecu.
Podobno zobaczymy Charlotte w serialu telewizyjnym.
Mam nadzieję! Wielu moich fanów na to czeka, a ja bardzo się staram, aby tak się stało. Może uda się w 2015. Może pojawi się też w polskiej wersji?