Herosi w swoich własnych światach. Wywiad z Kubą Wojtaszczykiem
Data: 2018-03-21 23:42:16- Interesuje mnie to, jak Wielka Historia wpływa na życie jednostki - wyjaśnia w rozmowie z Adrianną Michalewską Kuba Wojtaszczyk, autor powieści Słońce narodu.
Zamyśliłam się nad bohaterami powieści Słońce narodu. Czy wszyscy jesteśmy tak naznaczeni? Nie potrafimy się cieszyć, żyjemy przeszłością, celebrujemy porażki, węszymy podstęp? Czy radość z życia jest infantylna?
Trudno przez pryzmat kilku bohaterów patrzeć na całe społeczeństwo. Jestem daleki od takich uogólnień. Każdy z członków rodziny Małeckich przeze mnie opisywanych w powieści jest w przełomowym punkcie swojego życia. Jedni celebrują porażki, inni dostrzegają kłamstwo, czy podważają rzeczywistość, tudzież własne wspomnienia. Nie jest to diagnoza Polaków ani żyjących w tamtych czasach, ani tym bardziej niezależnie od czasów, w którym przyszło im żyć.
Renata, po pierwsze, wytyka niepowodzenia swojemu synowi, Pawłowi, ale, jakkolwiek niedorzecznie to brzmi, robi to, aby go chronić; po drugie staje się nieufna, gdy Wojtyła zostaje wybrany papieżem, wręcz myśli, że to Rosjanie wsadzili na watykański tron swoją wtykę. Z kolei wspominany Paweł być może chciałby odczuwać radość z życia, jednak jest ono dla niego pasmem porażek, które odczuwa tym mocniej, im częściej się mu o tym przypomina. Tego bohatera cechuje również wręcz chorobliwa zazdrość, powiększająca się tak naprawdę za sprawą jego własnej wyobraźni, pewności, że inni – a może głównie jego (była) dziewczyna Elka – mają lepiej niż on. Gustaw, czyli mąż Renaty i ojciec Pawła, znajduje się w takim momencie swojego życia, w którym zmuszony jest spojrzeć w przeszłość i ją zweryfikować. Był inny dziesięć lat temu i pewnie będzie inny za dziesięć lat. Po prostu przyglądamy się mu akurat w tym momencie.
W Słońcu narodu Polacy są pogubieni, zjawia się mistrz, przewodnik duchowy z prawdziwego zdarzenia, ale nic się nie zmienia. A może się zmienia?
Polacy? Tak, jak wspomniałem, pod lupę biorę konkretną rodzinę. Nie wiem, czy Polacy byli w latach 70. pogubieni, ale na pewno wybór Wojtyły na papieża był wielkim wydarzeniem. Tak naprawdę jednak Pawła i Gustawa ten fakt zajmuje tylko na chwilę. Z kolei dla Renaty Jan Paweł II staje się centralnym punktem jej życia.
Sięgnął Pan po trudny czas. Z jednej strony wciąż żyje i działa pokolenie urodzone tuż przed wojną, z drugiej jest to z lat sześćdziesiątych XX wieku, które już się nie załapało na powojenny entuzjazm, a wpadło w pułapkę rozczarowania systemem. Jak Pan poznaje tamte czasy?
Urodziłem się niemal dziesięć lat później niż czasy, które opisuję w powieści. Dlatego też istotnym etapem tworzenia akcji był gruntowny research. Z kolei główna inspiracja do umieszczenia historii pod koniec lat 70. leży w anonimowym dzienniku, znalezionym przeze mnie na pchlim targu. To w nim wyczytałem wspomnienia kobiety, na których oparłem postać Renaty. Lata 70. to z dzisiejszego punktu widzenia ciekawy czas – z jednej strony Gierkowski postulat bogacenia się, dobra kupowane za zachodnie kredyty, coca-cola na półkach, luksusowe hotele... Wszystko to tak naprawdę było tylko pozłotkiem dobrobytu, a dla Polaków miało być substytutem Zachodu. Szybko jednak uległo to zmianie, pieniądze się skończyły, a obietnice Gierka okazały się ułudą. Dlatego też niektórzy na wybór papieża reagowali nadzieją, że Gierek będzie mógł zaciągnąć kolejny kredyt, tym razem w Watykanie. Jednak w Słońcu narodu elementy ekonomiczne nie odgrywają istotnej roli, są tylko tłem. Bardziej skupiłem się na tym, jak Wielka Historia wpływa na życie jednostki. To w latach 78/79. umarło dwóch papieży, Wojtyła został wyniesiony na tron watykański, zdarzyła się zima stulecia, a w Warszawie, gdzie toczy się akcja książki, wyleciała w powietrze Rotunda.
Jaka jest ta Polska? Z jednej strony beznadzieja świata układów, a z drugiej wrażliwa na miernotę. Paweł nie ma talentu i nie chce tego zaakceptować. Elka jest zdolna, ale to staje się jej wadą. Lepiej być wybitnym i naznaczonym czy miernym i spokojnie robić chałturę w hucie?
Talent Elki jest wadą tylko z punktu widzenia Pawła, który zwyczajnie zazdrości jej umiejętności śpiewania i zaczątku kariery. Chłopak desperacko próbuje Elę przy sobie zatrzymać, tym samym krzywdząc ją i samego siebie. Chałtura w hucie nie jest potulną zgodą Pawła na brak kariery muzycznej, a jedynie tymczasowym rozwiązaniem. Oczywiście praca ta została chłopakowi załatwiona; układy zdarzały się w tamtych czasach, jak i zdarzają się teraz, jednak one nie są kluczowym elementem mojej powieści.
Zdaje się, że pisał Pan też o problemie naszych czasów. Analizuje pan zjawisko prekariatu. Ale pisze Pan o nim w kontekście młodych, a tymczasem to chyba staje się problemem coraz starszych ludzi.
Tak, poruszałem ten temat w mojej drugiej powieści, „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć”. Moimi bohaterami byli studenci i absolwenci kierunków humanistycznych, więc jakiś mały wycinek społeczeństwa. Znów – nie miałem ambicji, aby mówić o wszystkich, nawet nie o wszystkich prekariuszach.
Dodany: 2018-03-22 18:45:02
Mam mieszane uczucia co do książki...
Dodany: 2018-03-22 11:02:47
Interesująca rozmowa.
Dodany: 2018-03-22 10:59:54
Ciekawy człowiek