– Literatura nie jest w stanie naprawić świata. Wywiad z Krzysztofem Kochańskim

Data: 2020-03-20 11:39:19 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

– Literatura może zapewnić nam chwilę rozrywki, stwarzać pretekst do przemyśleń, do rozważań na temat tego, jak świat mógłby wyglądać. Dlatego najważniejsza jest dla mnie zawsze ciekawa i angażująca historia – mówi Krzysztof Kochański, autor powieści i opowiadań fantasy. Jego książka Selfie ze stolemem otrzymała nagrodę w V Jubileuszowym Konkursie im. Astrid Lindgren na współczesną książkę dla dzieci i młodzieży, zorganizowanym przez Fundację „ABCXXI-Cała Polska czyta dzieciom”.

Gdzie można spotkać stolemy?

Niestety, obecnie już tylko w mojej książce. Są to potężne istoty z kaszubskich wierzeń, które według legendy dawno wyginęły. Postanowiłem o nich niektórym czytelnikom przypomnieć – a innym po raz pierwszy o nich opowiedzieć.

Jak Pan na nie trafił?

Prawdę mówiąc, nie pamiętam. Mieszkam w Słupsku na Pomorzu, to już krańce Kaszub, i od czasu do czasu słyszy się o nich w muzeach regionalnych. Usłyszałem kiedyś o stolemach w ośrodku wokół domu do góry nogami w Szymbarku, ale na pewno nie było to moje pierwsze zetknięcie z tą opowieścią.

Stolemy to takie kaszubskie olbrzymy?

Ni to olbrzymy, ni to trolle – sam przychylam się ku wersji, że przypominały olbrzymy z baśni o czarodziejskiej fasoli. W dawnych wiekach zamieszkiwały one Kaszuby, żyjąc obok ludzi, jednak tocząc z nimi nieustanne boje. Ludzie obawiali się stolemów z uwagi na ich wielkość i siłę.

Legendy o nich zrodziły się ze strachu? A może były próbą wytłumaczenia czegoś, czego nie rozumiemy?

Legendy bardzo często powstawały, gdy ludzie nie potrafili sobie wytłumaczyć jakiegoś zjawiska, gdy chcieli nadać sens czemuś, co widzieli. I tak na przykład wielkie głazy polodowcowe miały być pozostałością po stolemach, które lubiły rzucać skałami – czy to w celach rozrywkowych, czy podczas wojen. Mówi się, że tworzyli niektóre wzgórza, mierzeje, półwyspy, a nawet wielkie kamienne kręgi. W krajobrazie Kaszub uważny obserwator znajdzie więc wiele śladów, które zdaniem naszych przodków mogły świadczyć o istnieniu stolemów.

Ale Pańska książka z legend czerpie bardzo luźno.

Oczywiście. W żadnym razie nie jest to na nowo opowiedziana kaszubska legenda. Rzecz dzieje się współcześnie, choć w fantastycznej scenerii. Po prostu pojawiają się w niej stolemy, przede wszystkim mały Stolko, dziecko stolemie. Legenda o stolemach była dla mnie jedynie inspiracją, choć chęć przypomnienia zapomnianych nawet na samych Kaszubach stolemów odegrała tu niemałą rolę.

W swojej książce jednak zmienia Pan porządek, który uznajemy za naturalny. Tu to ludzie uchodzą za istoty mityczne, a miejskie legendy zmieniają się w leśne legendy.

Tak, postanowiłem opowiedzieć tę historię z punktu widzenia małego stolema, jednego z ostatnich żyjących na ziemi. Stolemy nie wiedzą nic o ludziach, uznają ich za legendy, są tylko przekonani, że ludzie są dla nich groźni – bo babcia babci babci znała kiedyś złych i brzydkich ludzi. W pierwotnej wersji napisałem nawet, że stolemy bały się ludzi tak bardzo, że same stworzyły historię o przerażających i groźnych stolemach, po czym rozpuściły tę plotkę wśród ludzi, byśmy unikali ich jak ognia.

Ale i ludzie boją się stolemów. Dlaczego właściwie do dziś jeszcze straszymy dzieci – czarownicami, diabłem, stolemami?

Myślę, że strach może być jedną z podstaw każdej opowieści, która ma czytelnika zainteresować. Bezpieczny strach – taki, który odczuwamy pod wpływem literatury, gdy w istocie jesteśmy absolutnie bezpieczni – sprawia, że dana historia budzi w nas emocje, jest emocjonująca.

Pana książka to także opowieść o stereotypach i uprzedzeniach. Wiele ich jeszcze jest w naszym świecie?

Myślę,że dzieci w ogóle nie dostrzegają stereotypów, nabywają ich coraz więcej z upływem lat, funkcjonując w społeczeństwie. Ale Selfie ze stolemem to opowieść o bardzo konkretnym stereotypie: o bojaźni przed obcym, przed nieznanym. Tak jakoś wpisane jest w naszą naturę, że boimy się tego, czego nie znamy. Gdy usłyszeliśmy od kogoś bliskiego, że coś jest niedobre czy złe, nie wnikamy w zasadność tego sądu, wierzymy w tę historię, dopóki rzeczywistość nie pokaże nam, że jest inaczej. Tak stało się w przypadku ludzkiej dziewczynki, Zosi, i Stolka – strach zniknął, gdy się spotkali i zorientowali się, że wcale nie są tacy straszni czy groźni. Wtedy stereotyp zastąpiła przyjaźń.

Literatura pomaga w otwieraniu się na innych?

Może zabrzmi to pesymistycznie, ale nie sądzę, by tak było. W Selfie ze stolemem chciałem po prostu pokazać, że rzeczywistość nie zawsze musi odpowiadać naszym wyobrażeniom. Że zawsze trzeba być gotowym do zmiany własnego zdania, swojej opinii. Że czasem coś, o czego prawdziwości jesteśmy przekonani, może okazać się fikcją. Przede wszystkim chciałem jednak stworzyć interesującą przygodową historię dla dzieci.

Bez dydaktyzmu?

Wierzę w rozrywkową funkcję literatury. I w jej różnorodność. Gdyby wszystkie książki dla dzieci podkreślały, że ktoś obcy czy inny zawsze jest – załóżmy – dobry, też byłoby to niebezpieczne – bo przecież trafiają się także źli obcy.

Nie wierzę, że literatura może diametralnie zmienić czyjś światopogląd. Literatura nie jest w stanie naprawić świata.

A co jest w stanie zrobić?

Może zapewnić nam chwilę rozrywki, stwarzać pretekst do przemyśleń, do rozważań na temat tego, jak świat mógłby wyglądać. Dlatego najważniejsza jest dla mnie zawsze ciekawa i angażująca historia. Wiele książek opowiada nam o naszych lękach, literatura dziecięca czy młodzieżowa to często literatura problemowa, opisująca stresy, zmagania z rówieśnikami, rodzicami czy szkołą. Moja książka ma pozwolić o tym wszystkim choć na chwilę zapomnieć, oderwać się, przenieść czytelnika do świata choć na poły fantastycznego.

W świecie nauki, wiedzy, komputerów i smartfonów jest jeszcze miejsce na legendy i fantastykę?

Jest. I myślę, że zawsze będzie. Moim zdaniem dowodzi tego właśnie współczesna literatura fantastyczna. Do lat 80. i 90. XX wieku dominowało science fiction – pisano o podróżach w czasie, zdobywaniu kosmosu, gdy tradycyjne fantasy stanowiło rozrywkę dla koneserów. Potem zaczął się powrót do traktowania fantastyki jako przestrzeni baśniowej, popularność fantasy wybuchła i dziś wyraźnie to ten właśnie nurt dominuje.

To dlatego, że technologia rozwija się tak szybko?

Być może rzeczywiście świat poszedł tak bardzo do przodu, że literackie wizje przyszłości nie są już w stanie nikogo zaskoczyć. Z kolei fascynacja kosmosem zanikła na skutek tego, że nie ludzie nie latają już na Księżyc, o podróży na Marsa wciąż się mówi, ale nic się w tej kwestii wymiernego nie dzieje. Kiedy jakiś nurt literacki nie ma napędu w rzeczywistości, stopniowo zanika.

Literatura ma zaczyn w tym, co widzimy wokół siebie. Kiedy wokół nas zanikają pewne trendy, znajduje to też odbicie w literaturze. Nawet tej fantastycznej.

Ale nawet klasyczne w duchu opowieści fantasy trzeba dziś opowiadać nieco inaczej. Stąd tytułowe „selfie”?

Przede wszystkim dlatego. Pierwotnie ta opowieść miała nosić zupełnie inny tytuł. Dopiero w trakcie pisania wpadłem na to, że skoro wśród młodzieży robienie sobie selfie jest tak popularne mogę to wykorzystać, by zachęcić młodych ludzi do lektury. Kiedy kogoś poznajemy, zaczynamy od przejrzenia jego profilu na Facebooku. A kiedy lubimy go naprawdę, robimy sobie z nim selfie i wrzucamy je do sieci. Pomyślałem że to doskonały tytuł dla tej historii, metaforycznie oddający jej przesłanie. Z bandytami nie robimy sobie zdjęcia. Z istotą uznawaną przez wszystkich za potwora, która jednak stała się naszym przyjacielem – jak najbardziej.

Książkę Selfie ze stolemem kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

 
1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2020-03-20 17:25:38
0 +-

Chętnie zrobię sobie selfie ze stolemem