- W każdej rzeczywistości istnieje miłość. Wywiad z Joanną Jax
Data: 2017-03-16 17:32:43- Myślę, że w każdej rzeczywistości istnieje miłość. Rodzi się, jest narażona na rozmaite perturbacje i musi się obronić. Uważam także, że właśnie trudne czasy powodują, gdy każdy dzień jest wielką niewiadomą, sprawia, że chcielibyśmy intensywniej przeżyć swoje życie - mówi Joanna Jax, autorka sagi Zemsta i przebaczenie.
Stworzyła Pani interesujący model wojennego romansu. To wyrazisty świat, od którego może się zakręcić w głowie. Mamy tu fascynujących, pełnokrwistych bohaterów, pomiędzy którymi aż buzują emocje. Ten świat to miłość, pieniądze, zemsta i seks. Skąd pomysł na taką sagę?
Nie nazwałabym tego modelem. Po prostu myślę, że w każdej rzeczywistości istnieje miłość. Rodzi się, jest narażona na rozmaite perturbacje i musi się obronić. Uważam także, że właśnie trudne czasy, gdy każdy dzień jest wielką niewiadomą, sprawiają, że chcielibyśmy intensywniej przeżyć swoje życie.
Prawdziwe historie, chociażby z Powstania Warszawskiego czy z obozów koncentracyjnych, często mówią o rodzących się uczuciach w różnych konfiguracjach. Być może w skrajnych sytuacjach ludzie szukają ucieczki w tym, co piękne i dobre. II wojna światowa jest niejako w kręgu moich zainteresowań od dawna, zatem postanowiłam umieścić akcję swoich opowieści między innymi w tych czasach. Poza tym, chciałam pokazać wojnę od nieco innej strony. Życie toczyło się swoim rytmem, kwitł szmugiel, pojawiły się zakamuflowane knajpy, niektórzy dorabiali się kroci na nielegalnym handlu, prostytucja nadal istniała. Przecież ludzie tak naprawdę nie wiedzieli, ile to wszystko potrwa. Gdy nadzieja na pomoc aliantów zgasła, każdy próbował jakoś sobie radzić i starał się żyć na tyle normalnie, na ile mógł.
Wojna jest dla bohaterów sagi tłem, nie pierwszym planem. Ona determinuje ich działania, ale motywacje postaci wykraczają daleko poza wojnę. Jest straszna, ale bohaterowie ją oswajają. Wojna nie przeraża bardziej niż otoczenie w powieściach o Jamesie Bondzie. Ma Pani dosyć martyrologii? Czy może ukazuje Pani świat oczami młodych ludzi, dla których miłość i zemsta są ważniejsze niż sprawy niepodległości?
Pewna więźniarka z Pawiaka opowiadała po latach, że gdy dziewczyny dostawały czasami paczki, zastanawiały się, czy znajdą w nich puder czy szminkę. Nie przestawały być kobietami mimo koszmarnych warunków. My wciąż oglądamy filmy poświęcone bohaterom walczącym o wolną Polskę, ale byli i tacy, którzy uważali, że jest to działanie skazane na porażkę, więc chcieli się po prostu ustawić by przetrwać. Trudno się dziwić, że nie wszyscy byli odważni i gotowi do utraty życia. Inni przechodzili pewną ewolucję i dopiero po czasie dojrzewali do tego, by stawić opór wrogowi. Ale każdy chciał żyć. Kochać, lubić czy nienawidzić. To ludzkie, a oni wszyscy wciąż pozostawali ludźmi, nie herosami. Człowiek potrafi przyzwyczaić się do wielu rzeczy, bo instynkt przetrwania jest ponad wszystko.
Nasi wrogowie także nie byli oprawcami, którzy wyłonili się niczym potwory z morskiej piany. To też byli ludzie. Lepsi, gorsi, ale ludzie. Mieli rodziny, często przeżywali rozterki miłosne, a potem strzelali komuś w potylicę.
A jednak pokazuje Pani wojnę z perspektywy kobiet. Hanka i Alicja to osoby, bez których nic by się w tej historii nie wydarzyło. Jest jeszcze Adrianna, postać, która najwięcej straciła w wojennym zamęcie. Która z tych kobiet jest Pani najbliższa?
Myślę, że Alicja. Niepokorna i z wadami - tak nam bliskimi, do których jednak boimy się przyznać. Życie i przykre sytuację uczą pokory i tępią nasze ostre charakterki. O kobietach w czasie okupacji należy pamiętać - były bardzo dzielne, czasami zmuszone przez różne sytuacje życiowe, by takimi się stać. Może mniej myślące o wzniosłych ideałach, a bardziej o najbliższych. Ale to były prawdziwe bohaterki, chociaż nikną wśród tych wszystkich spektakularnych wyczynów. Jednak i na tym polu mają swoje ogromne zasługi. Warto wspomnieć chociażby o Irenie Sendlerowej i jej koleżankach czy o generał Zawackiej.
A teraz wrócimy do początku. Jak się narodził pomysł na tę sagę? Wydawałoby się, że po Czasie honoru nie będzie łatwo zyskać uwagę czytelnika. Pani się udało.
To pytanie pojawia się niemal w każdym wywiadzie i zawsze mam problem z odpowiedzią. Być może to był wpływ mojego ulubionego pisarza, Kena Folleta, chęć stworzenia czegoś podobnego, lecz osadzonego w polskich realiach? Cieszę się, że udało się zainteresować cyklem - zwłaszcza kobiety. Wojna bowiem dotyczyła także ich.
W pierwszej części kluczowa była czwórka bohaterów, w drugiej mocniej zarysowała Pani postaci Adrianny i Igora Łyszkina. Pojawiają się też sympatyczni Niemcy, z którymi przykro się rozstać. Lubi Pani swoich bohaterów?
Nie myślałam, żeby mocniej uwypuklać rolę którejś z postaci. Tak po prostu wyszło z opowieści. W kolejnych tomach pewnie te proporcje ponownie ulegną zmianie.
Niektórych swoich bohaterów lubię bardziej, innych mniej. Są tacy, którzy mnie irytują okrutnie i już wiem, że się ich pozbędę. Albo w subtelny sposób ukarzę. To taka moc sprawcza autora. Oczywiście nie zdradzę, o kogo chodzi. Zapewne też pojawią się nowi bohaterowie. Muszę trochę namieszać, żeby nie znudzić czytelników.
Dodany: 2018-03-19 08:11:16
Znakomita saga! Pochłonęłam prawie bez przerw ;)
Dodany: 2017-03-17 10:07:52
Dodany: 2017-03-17 01:04:46
Dodany: 2017-03-16 19:01:41