W pisaniu nie powinno być przypadkowości. Wywiad z Ewą Sobieniewską
Data: 2022-12-13 11:46:38– Aranżowane małżeństwa w tamtych czasach były normą. Miłość była jedynie miłym dodatkiem. Związek nie miał być mariażem dwóch serc tylko na przykład dwóch majątków – opowiada o XIX wieku Ewa Sobieniewska, autorka powieści Srebrne wrzeciono.
Muszę przyznać, że masz wspaniały rozmach. Stworzyłaś wielką (także objętościowo) powieść historyczną gdzie splatają się dzieje oskarżanej o czary Vaivy oraz córki powstańca listopadowego – Wiktorii. Powiedz najpierw, skąd pomysł?
Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa. Pomysł na powieść narodził się, gdy byłam jeszcze na studiach i czekałam na wiadomość, czy zakwalifikowałam się na stypendium w Wilnie. To była cudowna, radosna wiosna.
Przygotowywałam się do egzaminów z gramatyki historycznej oraz historii literatury i wtedy przyszedł mi do głowy pomysł na opowieść o dziewczynie, panience z dworku, która aby uratować się przed niechcianym małżeństwem, musi założyć maskę, odegrać niełatwą rolę, wiele się nauczyć i wiele zyskać. Tak narodziła się historia rozgrywająca się w wieku XIX. Wątek Vaivy pojawił się rok później, gdy czytałam książkę Obyczaje w Polsce od średniowiecza do czasów współczesnych wydawnictwa PWN. Gdyby nie jedno zdanie dotyczące pewnej mało chlubnej w XVII wieku profesji, nie byłoby w tej powieści legendy o czarownicy.
Stworzenie powieści, której akcja toczy się w połowie XIX wieku (ale też o wiele, wiele wcześniej!) musiało kosztować Cię ogrom pracy. Jak zbierałaś materiały i czy ktoś Ci pomagał?
Wiekiem XIX pasjonowałam się od zawsze. W moim rodzinnym domu było mnóstwo książek o dworach, pałacach, kulturze ziemiańskiej, obyczajach i zwyczajach szlachty. Podstawowy repertuar filmowy u nas to Nad Niemnem, Noce i dnie, Chłopi oraz Ania z Zielonego Wzgórza, toteż nasiąkałam tym od dziecka. Potem sama zaczęłam kupować książki dotyczące życia w XIX wieku i czytałam je po prostu dla przyjemności. Gdy już na poważnie wzięłam się za pisanie powieści, czytałam je raz jeszcze, zaznaczając fragmenty, które mogłyby mi się przydać. Wyszukiwałam pamiętniki z tamtych czasów, poradniki dla XIX wiecznych gospodyń we dworach, liczne opracowania dot. XVII i XIX wieku. Konsultowałam się także z lituanistką i historyczką, choć oczywiście nie uniknęłam drobnych wpadek.
Skupię się na chwilę na postaci samej Vaivy. Jak to było wtedy z oskarżaniem kobiet o czary. Co najczęściej za tym stało? Czy właśnie takie dziewczyny, jak Vaiva – piękne, niepokorne, nie poddające się mężczyznom, najczęściej musiały w taki sposób płacić za swoją odwagę?
Oskarżenie mogło spaść na każdą kobietę. Młodą i starą. Piękną i brzydką. Zamożną i biedną. Największą winą kobiet było to, że… były kobietami. Ich cudowna kobieca moc, wcale nie magiczna, pozwalająca tworzyć wspaniałe rzeczy, rozumieć więcej, czuć bardziej, nieustannie podlegała opresji. Kobiety przez wieki uczono, że nie mają prawa mówić „nie”, że ich obowiązkiem i kobiecym powołaniem jest służyć (w każdym znaczeniu tego słowa) mężczyznom, że są jak dzieci, które trzeba prowadzić przez życie. Nie daj, Boże, żeby któraś chciała konkurować z mężczyzną. Tak się nie godzi, tak nie wypada, to wbrew naturze. A jeśli któraś się buntowała? Można ją było przywołać do porządku pięścią, groźbą, niesprawiedliwym oskarżeniem. Warto zwrócić uwagę, że Vaiva cierpi nie tylko z powodu toksycznego oblicza męskości, ale także z powodu braku kobiecej solidarności. To przede wszystkim nienawiść i zazdrość innych mieszkanek wioski sprowadziła na dziewczynę dramatyczne kłopoty.
Losy Vaivy są naprawdę dramatyczne. Nie mogłaś jej tego oszczędzić, prawda? Bo piękne i niezależne kobiety były chyba skazane na trudny los?
Na przykładzie Vaivy chciałam pokazać trudny los kobiet, które musiały wykazywać się wielkim hartem ducha, aby przetrwać w czasach, gdy nawet słowo „kobieta” było obelgą. To historia naszych babek i prababek, przodkiń, które nieraz walczyły o lepszy los. Czasem wygrywały, czasem przegrywały, kochały, nienawidziły i cierpiały, ale potrafiły podnosić się nawet po najgorszych doświadczeniach.
Młodziutka Wiktoria nie ma łatwego życia. Szczęśliwe dzieciństwo przerywa śmierć ojca i później już nic nie jest takie samo, a ona sama musi mierzyć się z nieprzychylnością wielu osób. Jak ci się pisało o czasach, gdy kobiety miały naprawdę pod górkę?
To zagadnienie fascynuje mnie od lat. Trudnej doli kobiet w wieku XIX poświęciłam nawet pracę magisterską. Ciekawiło mnie, skąd się brały kobiece histerie i „globusy”, jak radziły sobie ambitne i utalentowane kobiety w czasach, gdy karierę robiło się jedynie przez odpowiednie zamążpójście. Myślę o tym, ile pasji nie miało szansy się rozwinąć, ile talentów zmarnowało się i przepadło z powodu obowiązujących norm społecznych. O dramacie wybitnych kobiet, które nazywano czarownicami, wariatkami i bezwstydnicami, zamiast je szanować, podziwiać i kształcić pisała Wirginia Woolf, która w bardzo gorzki sposób zrekonstruowała losy fikcyjnej siostry Szekspira. Ja, pisząc historię Wiktorii i Vaivy, myślałam także o tych wszystkich współczesnych kobietach z różnych zakątków świata, które dziś tracą życie, zdrowie i szansę na lepszy los, tylko dlatego, że są kobietami, że chcą decydować o sobie, o swoim ciele.
Niechciane zamążpójście. Największy koszmar? Wiktoria przed nim ucieka, ale nie każda kobieta miała na tyle odwagi i sprytu…
Aranżowane małżeństwa w tamtych czasach były normą. Miłość była jedynie miłym dodatkiem. Związek nie miał być mariażem dwóch serc tylko na przykład dwóch majątków. Warto zwrócić uwagę, że dla kobiety w tamtych czasach największą hańbą i powodem do wstydu dla całej rodziny był status starej panny. Taka nieszczęśnica żyła potem na łasce rodziny – lekceważona i wyśmiewana. Dlatego pewnie część kobiet uważała małżeństwo z mężczyzną, którego nie cierpiały i którym się brzydziły, za mniejsze zło niż staropanieństwo. Były takie, które szły do ołtarza przymuszane, nieszczęśliwe i osamotnione oraz takie, które nie godziły się na niechciane małżeństwo. Ciekawe jest to, że niektóre kobiety potrafiły znaleźć w sobie siłę i determinację (w czym bardzo pomocne były pieniądze), aby odejść od niekochanego człowieka, jak to zrobiły na przykład Eliza Orzeszkowa, Maria Konopnicka czy Aurora Dudevant, czyli słynna kochanka Chopina o pseudonimie George Sand.
Wiktoria jest wykształcona, odważna, ma charakter. Nie znosi nudy, ma ambicję, nie boi się żadnej pracy. Budujesz złożoną postać. Z drugiej strony – ma, dziewczyna, porywy serca… Jak nad nią pracowałaś? Miałaś w głowie jakiś wzór, ktoś cię zainspirował?
Chciałam stworzyć bohaterkę, z którą będzie można się łatwo utożsamić i której będzie można kibicować. Lubię Wiktorię, bo nie wahała się porzucić dostatku, żeby żyć na własnych warunkach. Jest rozczulająca, gdy zakochuje się po raz pierwszy w życiu niewinną i zdecydowanie niedorosłą miłością, by potem odkryć piękno miłości zmysłowej. Sny bohaterki o wężach pokazują, że choć chciałaby cofnąć się do czasów dzieciństwa, gdy uczucia obejmowały jedynie sferę ducha, jest to już niemożliwe. Pora dorosnąć. To bohaterka, która jeśli nie kocha, to nie potrafi grać słodkiej kokietki, żeby spełnić oczekiwania innych, a jeśli kocha, to dla tej miłości jest gotowa na wszystko.
Są w twojej powieści takie sceny, które niezwykle wiernie oddają klimat dawnych czasów. To takie obrazki z codzienności, jak gotowanie głowy świni. Jak bardzo pracuje wtedy pisarska wyobraźnia? I skąd w ogóle przychodzą te pomysły? Ze źródeł?
Zdecydowanie czytanie opracowań, pamiętników i powieści z epoki działa na wyobraźnię. Opisywane przeze mnie dania, stroje, meble – to wszystko zostało zaczerpnięte z książek, ale również z wizyt w muzeach sztuki, rzemiosła, kultury materialnej, z licznych wystaw poświęconych na przykład modzie. Świńska głowa pochodzi z przepisu kulinarnego z pierwszej połowy XIX wieku. Uwielbiam takie ciekawostki wplatać w tekst.
Tworzysz powieść, która zachwyca rozmachem, ale też nie daje nawet sekundy na nudę. Objętościowo to taka mała cegiełka, a tobie udało się mistrzowsko utrzymać tempo i przykuć uwagę od pierwszej strony. Czy twoje doświadczenie jako tłumaczki i wykształcenie pomogły ci tak pięknie zadebiutować?
Dziękuję pięknie za takie motywujące słowa. Myślę, że sprawą kluczową był czas. Ta powieść rosła we mnie od wielu lat. Nieustannie się frustrowałam tym, że nie jestem w stanie jej napisać tak jak czuję, że mam bohaterów, mam fabułę, a wciąż nie przelewam tego na papier. Teraz już wiem, że gdybym tę powieść spisała na studiach czy zaraz po studiach, byłaby zdecydowanie gorsza – taka lekka opowiastka o małej buntowniczce. Studia filologiczne, oczywiście, bardzo pomagają, bo rozwijają język, szkolą warsztat, pokazują na przykładzie wybitnych dzieł, czym jest dobra literatura, ale oczywiście nie uczą, jak napisać powieść (śmiech). Natomiast praca tłumaczki jest genialną literacką gimnastyką dla umysłu. Praca z tekstem to praca ze słowem, które tworzy bohaterów i fabułę, musi być więc odpowiednie. To uczy dyscypliny i odpowiedzialności. W pisaniu nie powinno być przypadkowości, każdy bohater, sytuacja, dialog mają czemuś służyć. Powinny popychać akcję lub coś istotnego mówić nam o bohaterach.
Świetnym doświadczeniem był Kurs Kreatywnego Pisania w IBL Polskiej Akademii Nauk oraz kurs Pisanie Powieści w Pasji Pisania, gdzie nie tylko mogłam pracować pod skrzydłami doświadczonego pisarza, ale także poznałam innych twórców, z którymi zawarłam piękne przyjaźnie. Bardzo pomocne okazały się też zajęcia z aktorstwa na teatrologii, bo pomagały wczuć się w emocje przedstawianych postaci, rozumieć ich motywacje i wybory. Aktor, przygotowując się do roli, „rozgryza” swoją postać, żeby jak najlepiej ją przedstawić. Ja to samo starałam się robić z moimi bohaterami, żeby byli wiarygodni i ciekawi. Jeśli choć trochę mi się udało, to jestem szczęśliwa.
Piszesz dalej? Idziesz za ciosem? Czego możemy się spodziewać?
Możemy spodziewać się kolejnych tomów. Pracuję teraz nad następną częścią, bo choć Srebrne wrzeciono jest zamkniętą całością, zostawiłam pewne poboczne sekrety do wyjaśnienia w kolejnych książkach. Za każdym razem będziemy mieć do czynienia z opowieścią o dwóch kobietach z dwóch płaszczyzn czasowych, których losy splatają się ze sobą. Mam nadzieję, że czytelnicy chętnie się będą przenosić do dawnych epok, które – choć niełaskawe dla kobiet – są niezwykle fascynujące.
Książkę Srebrne wrzeciono kupicie w popularnych księgarniach internetowych: