Próbuję znaleźć receptę na szczęśliwy związek. Wywiad z Ewą Bauer
Data: 2018-09-24 12:26:31– Według mnie nie ma czegoś takiego jak „łatwe” małżeństwo, ale są takie, które są szczęśliwe. Tyle, że to ogrom pracy obojga małżonków, trochę wyrzeczeń i dużo cierpliwości. No i dobra komunikacja w związku to podstawa – mówi Ewa Bauer, autorka powieści obyczajowych.
Właśnie wróciłaś z wakacji. Oczywiście w Barcelonie?
Nie, w tym roku jeszcze tam nie byłam i, muszę przyznać, bardzo tęsknię za tym miastem. Tym razem wypoczywałam w Chorwacji. Tam też lubię jeździć.
A jednak to od Barcelony rozpoczęła się Twoja trylogia Kolory uczuć… Nie mogę nie zapytać: za co pokochałaś to miasto?
To prawda, Barcelona występuje w każdej z części Kolorów uczuć, a najwięcej jest jej w Słonecznym jutrze. Pokochałam to miasto, bo dobrze mi się kojarzy. Przeżyłam tam wiele dobrych chwil w towarzystwie bliskich mi osób. Poznałam Barcelonę w różnych porach roku, znam zarówno uroki, jak i problemy związane z życiem w takim mieście. Ma dla mnie wielki czar, coś, co mnie tam ciągnie. Nie wiem, czy byłoby tak samo, gdyby nie bliscy mi ludzie, którzy tam mieszkają. Barcelona to dla mnie nie tylko miejsca, ale też – a może: przede wszystkim – oni.
Co warto by było zobaczyć, podróżując – na przykład – śladami bohaterów Twoich powieści?
Uwielbiam barcelońskie parki, bo można tam znaleźć trochę cienia, a także dlatego, że tak bardzo różnią się od naszych. Bardzo lubię Parque de la Ciutadella, Parque del Centro de Poblenou i zielony labirynt La Horta, gdzie kręcono Pachnidło. Z zasady staram się unikać miejsc, gdzie jest dużo turystów, ale jako że jestem fanką Gaudiego, zawsze też odwiedzam Parque Guell. „Moja” jest też plaża Mar Bella, lubię spacerować po dzielnicy Raval i Born, które nie są aż tak popularne jak Barrio Gótico. Miejsca natomiast, których unikam, to Las Ramblas i plaża Barcelonetta.
W Kruchości jutra, ale też Kurhanku Maryli wiele pisałaś o małżeństwie. Ale rozważania te były raczej gorzkie… Nie ma czegoś takiego, jak „łatwe” małżeństwa?
Taką już mam naturę, że więcej wagi przywiązuję do tych gorszych chwil w relacjach międzyludzkich, analizuję je, próbuję znaleźć przyczyny, dla których stało się w związku tak, a nie inaczej. W ten sposób próbuję znaleźć receptę na szczęśliwy związek. Według mnie nie ma czegoś takiego jak „łatwe” małżeństwo, ale są takie, które są szczęśliwe. Tyle, że to ogrom pracy obojga małżonków, trochę wyrzeczeń i dużo cierpliwości. No i dobra komunikacja w związku to podstawa.
Bohaterowie Twoich powieści z komunikacją zdecydowanie mają problem…
Bo to częsty przypadek w relacjach międzyludzkich, niekoniecznie wyłącznie w małżeństwie. Dlatego warto zwracać uwagę na to, że brak woli w zrozumieniu drugiej osoby często prowadzi do konfliktów, których można byłoby uniknąć. Nierzadko ludziom chodzi o to samo, tylko źle się komunikują i pozostają w przeświadczeniu, że ta druga strona się z nimi nie zgadza.
Kruchość… skłaniała także do zastanowienia się nad tym, czy istnieje „życie po zdradzie”. Jaka byłaby Twoja odpowiedź na to pytanie?
Życie po zdradzie istnieje, ale jakość tego życia to bardzo indywidualna sprawa. Jedna osoba szybko się pozbiera, inna bardzo długo będzie przeżywać i analizować powody zdrady. Najgorsze, co może się zdarzyć w takiej sytuacji, to obwiniać siebie za to, co się stało. Oczywiście mówię o przypadku osoby zdradzonej. Zdrada to nie tylko fizyczne oddalenie się do kogoś innego, ale przede wszystkim utrata zaufania, a to nas boli najbardziej.
Twoja bohaterka na stronach trzech kolejnych powieści przeszła naprawdę długą drogę.
Anna na początku postrzegana jest przez Czytelników jako naiwna dziewczyna, która nie doczytała maila i wywróciła swoje życie do góry nogami, potem jednak coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że w emocjach robi rzeczy, których nie byłaby taka pewna, gdyby spokojnie przeanalizowała sytuację. Sytuacje, jakie ją spotykają, sprawiają, że staje się coraz twardsza, bardziej samodzielna i pewna siebie. Zdaje sobie sprawę z tego, co w życiu jest ważne i o co warto walczyć. Wie, że czasu nie cofnie, ale to w dużej mierze od niej zależy czy będzie jeszcze szczęśliwa.
Słoneczne jutro to już finał historii Anny?
Tak, nie zamierzam tworzyć z tej historii „tasiemca". Anna tak wiele w życiu przeszła, że najwyższy czas dać jej trochę wytchnienia.
Anna otrzymała swoje „szczęśliwe zakończenie”. Ale czy nie jest tak, że w życiu zdecydowanie rzadziej się one zdarzają? Inaczej mówiąc: czy uważasz, że literatura powinna dawać czytelnikom przede wszystkim nadzieję, czy opisywać rzeczywistość taką, jaką jest.
W Słonecznym jutrze pokazuję, że każdy zasługuje na szczęście. Do jednych przychodzi wcześniej, do innych później, ale warto na nie czekać. Wierzę w to i dlatego również Annę to spotkało. Jednocześnie nie piszę lukrowanych historyjek, tylko pokazuję w swoich książkach różne sytuacje, w jakich możemy się znaleźć. Opisuję rzeczywistość, nawet tę brutalną, jednocześnie chcę nieść nadzieję, bo – jak mówiłam – gorąco wierzę, że nawet z najgorszego koszmaru można się wyrwać. Tylko do tego, nieraz, potrzeba dużo sił i determinacji i ludzi dobrej woli, którzy nie zawahają się, by nam pomóc.
Tematem Twojej nowej książki – Ucieczki przed życiem – są trudne relacje matki i córki.
Na początku poznajemy Cecylię, główną bohaterkę, w pierwszym dniu szkoły, oraz jej matkę, bizneswoman o nienagannych manierach, która cały czas strofuje córkę. Pojawia się też Bożenka, roześmiana dziewczynka, której rączki lepią się od cukierków. Między koleżankami zachodzi jakaś „chemia”, która trwać będzie do ostatnich stron powieści. Różni je wszystko – od środowiska, w którym żyją, wyglądu, po cechy charakteru, a jednak to ważna przyjaźń dla obu. Na pierwszy plan powieści wysuwa się jednak relacja Cecylii i jej toksycznej matki, która sprawia, że dziewczynka coraz bardziej wycofuje się z życia.
Miłość może uskrzydlać, ale może też mieć działanie naprawdę niszczycielskie – zdajesz się podkreślać. Przestrzegasz swoich czytelników?
Tak, tych, którzy dopiero zaczynają lub planują przygodę z rodzicielstwem. Moim zdaniem mądre rodzicielstwo stawia na szacunek wobec dziecka, akceptuje jego odmienność w stosunku do wyobrażeń rodziców, słucha go i mądrze wychowuje. Nie ma nic złego w tym, by rodzic wymagał, dopingował i umożliwiał realizację różnych zadań przez dziecko, nie mat eż nic złego w tym, że jest dumny z pociechy, która osiąga sukcesy. Ważne jednak jest to, by dziecko nie musiało realizować niespełnionych ambicji rodziców, co do których samo nie czuje powołania. Ważne, by rodzice nie projektowali na nie swoich frustracji z powodu porażek, które sami ponieśli.
W Ucieczce… również poruszasz problemy bardzo bliskie codzienności wielu ludzi. Bliskie życia – mówiąc najprościej. Najciekawsze historie pisze życie?
Życie pisze różne scenariusze, także takie, które w książkach wydałyby się nam nieprawdopodobne.
A bohaterowie Twoich książek? Ludzi podobnych do nich chyba codziennie spotykamy w korytarzach czy na ulicach?
Staram się tak kreować postaci, żeby były bliskie czytelnikom, żeby myśleli o nich jak o swoich sąsiadach, przyjaciołach czy członkach rodziny. To właśnie często mówią mi czytelnicy. Każdy zna kogoś, czyja historia jest choć trochę podobna do którejś przeze mnie opisanej. Niezmiennie mnie to zaskakuje, bo nie znam tych ludzi, a z drugiej strony cieszy, bo osiągnęłam swój cel. Moi bohaterowie z założenia mają niewiele wspólnego z ludźmi, których znam, a jednocześnie poprzez tę ich zwyczajność każdy może się w nich odnaleźć.
Jak to się stało, że prawniczka zajęła się pisaniem powieści?
Zanim zostałam prawniczką, pisałam. Raczej więc zadaję sobie pytanie, jak to się stało, że osoba, której pasją jest pisanie, została prawniczką.
I jak na nie odpowiadasz?
Świadomie wybrałam taki zawód, planując, że pisać powieści będę na emeryturze. Ale życie bywa przewrotne i często pokazuje nam, gdzie ma nasze plany. Przyszedł dzień, gdy uznałam, że to ten właśnie moment, by napisać i wydać pierwszą powieść, a kilka lat temu inny dzień, w którym postanowiłam zmienić także swoje życie zawodowe. Dziś nie wybrałabym studiów prawniczych. Jest tyle nowych, ciekawych kierunków, które brałabym pod uwagę. Jednak staram się nie patrzeć w tył, nie żałować swoich wyborów, bo każda podjęta decyzja coś wniosła w moje życie. Ale moja historia pokazuje, że na realizację marzeń nigdy nie jest za późno.
Język literatury i – powiedzmy – pism procesowych zupełnie się od siebie różnią. Miałaś problem z tym, by przerzucić się na zupełnie inny sposób pisania?
Najpierw nie zwracałam na to uwagi, nie miałam z tym problemu, ale czytelnicy dostrzegli, że gdy byłam na początku mojej drogi pisarskiej, mój styl był inny niż jest teraz. Rozwijam się – i to dobrze, szlifuję warsztat. Dziś swoją debiutancką powieść napisałabym inaczej. Kiedy planowaliśmy wznowienie W nadziei na lepsze jutro, zastanawiałam się nad tym, jak bardzo mogę ingerować w tę powieść, jaki styl przyjąć w kontynuacji. Wybrałam rozwiązanie pośrednie: odrobinę poprawiłam tekst, wygładziłam fragmenty, które moim zdaniem były zbyt toporne, poprawiłam błędy, jakie się wkradły, jednak nie chciałam zmieniać stylu. On mówi o mnie wiele, pokazuje, czy osiągnęłam progres, czy się rozwijam, a na tym bardzo mi zależy.
Z poprzedniego zawodu pozostało Ci z pewnością zamiłowanie do konkretu.
To chyba wynika raczej z charakteru. Jestem konkretna – i konkret widać w moich książkach. Nie umiem „lać wody", wprowadzać wielostronicowych opisów, które w sumie nie wnoszą nic do treści. Wolę koncentrować się, jak wspomniałeś, na emocjach, które mam nadzieję, da się w powieściach wyczuć.
Można odnieść wrażenie, że po wznowieniu Kolorów uczuć, które w tym roku doczekały się finału, bardzo mocno przyspieszyłaś. Słoneczne jutro ukazało się w marcu, Ucieczka przed życiem trafia na półki księgarskie we wrześniu…
Tak, to był dobry rok. Przede wszystkim wróciłam na rynek czytelniczy, a kilkuletnia przerwa trochę mi doskwierała. We wrześniu zeszłego roku, kiedy ukazało się wznowienie pierwsszej części Kolorów uczuć, poczułam się, jakbym ponownie debiutowała. Mam nadzieję, że na dobre zagoszczę w świadomości czytelników, którzy będą dopingować mnie w pisaniu kolejnych powieści.
Nie mogę więc nie zapytać: kiedy pojawi się kolejna książka? I o czym będzie opowiadała?
Z uwagi na szereg obowiązków i nieregularną pracę nad książką trudno mi wskazać konkretny termin. Myślę, że będzie to wrzesień przyszłego roku. Pracuję nad kolejną historią, oczywiście opartą na emocjach. Tym razem młodzi ludzie będą poddani próbie, która ujawni ich prawdziwe intencje, słabości, ale też moce, o które nawet siebie nie podejrzewali. Fabuła dopiero nabiera kształtów.
Dodany: 2018-10-30 11:34:17
Chcę i ja!
Dodany: 2018-09-24 18:07:32
Ja też poproszę.
Dodany: 2018-09-24 14:10:18
Jedną taką receptę poproszę ;)