Duchy wychodzą po zmroku. Recenzja serialu „Lockwood i spółka”
Data: 2023-01-29 17:04:43Bycie nastoletnim czarodziejem nie jest już w modzie. Teraz nastolatkowie rozprawiają się z duchami. A przynajmniej taką propozycję ma dla swoich widzów Netflix, na którym pod koniec stycznia zadebiutowała nowa produkcja skierowana do młodzieży – serial Lockwood i spółka. Brytyjska produkcja to adaptacja popularnych powieści, które dostępne są także i w Polsce.
Lockwood i spółka – o czym jest serial?
Przed wieloma laty na świecie zapanował chaos spowodowany uaktywnieniem duchów. Pozamaterialne zjawy zaczęły panoszyć się po ziemi tuż po zapadnięciu zmroku, stanowiąc tym samym śmiertelne niebezpieczeństwo dla ludzi. Wkrótce odkryto, jak z nimi walczyć – za sprawą dzieci posiadających nadnaturalne zdolności.
Czytaj także: It Ends With Us – znamy obsadę ekranizacji książki Colleen Hoover
Pięćdziesiąt lat później świat przywyknął do obecności duchów i konieczności ich eliminacji za sprawą nastolatków pracujących na rzecz wielkich korporacji zarządzanych przez dorosłych. Do kilku z nich próbuje dostać się Lucy, która po tragicznym w skutkach zleceniu, postanawia zacząć od nowa. Ucieka więc z domu i przenosi się do wielkiego Londynu. Sęk w tym, że żadna z agencji nie chce jej zatrudnić – nie tylko nie ma wymaganej zgody swojej matki, ale także i referencji poprzedniego pracodawcy. Wkrótce okazuje się, że jedyną agencją, która daje jej szansę, jest „Lockwood i spółka” – firma zarządzana przez… innego nastolatka i niemalże pozbawiona kontroli ze strony dorosłych. Tym samym rozpoczyna się przygoda Lucy u boku nieco zadufanego w sobie Anthony’ego oraz ekscentrycznego George’a.
Lockwood i spółka – recenzja serialu
Lockwood i spółka to interesująca propozycja popularnego giganta, która – choć pozornie skierowana dla nastolatków – może okazać się atrakcyjna także dla dorosłych widzów – zwłaszcza szukających serialu pełnego zwrotów akcji. Na przestrzeni kolejnych odcinków główni bohaterowie muszą podejmować nowe zawiłe sprawy, jednocześnie zmagając się z własnymi problemami, stanowiącymi wątki przewodnie całej serii.
Dlaczego Lockwood i spółka może się podobać? Niekoniecznie za sprawą gry aktorskiej czy obsady – na uwagę zasługuje odtwórczyni głównej roli, Ruby Stokes, oraz Aliego Hadjia-Heshmatiego, wcielającego się w postać George’a – która, co do zasady, bywa jednak dość sztywna. Nowa produkcja Netfliksa jest jednak przyjemną odmianą na tle seriali nurtu komedii romantycznych, opowieści obyczajowych o przygodach współczesnych trzydziestolatków czy słabych amerykańskich kryminałów. Serial osiąga efekt podobny do filmów o Enoli Holmes, młodszej siostrze Sherlocka (swoją drogą, filmy z udziałem Millie Bobby Brown również powstają na podstawie książek): sama produkcja, choć może nie powala na kolana, to z całą pewnością pozwala się dobrze bawić.
Twórcy Lockwooda i spółki wykorzystują znane klisze fabularne z seriali młodzieżowych. Oprócz wątków paranormalnych, pojawia się więc także i wątek romantyczny. Główni bohaterowie muszą mierzyć się także z dzieciakami z konkurencyjnej agencji i licznymi problemami – najczęściej związanymi ze światem dorosłych. I to akurat wydaje się bardzo ciekawe – w serialu bowiem to dorośli często stanowią dla nastolatków większy problem niż duchy i ponadnaturalne siły.
Lockwood i spółka, czyli krytyka świata dorosłych
Trudno zresztą nie odnieść wrażenia, że poza zabawą zjawami i spięciami między nastolatkami, twórcy postanawiają przemycić także kilka ważnych kwestii społecznych, takich jak chociażby klasizm czy wyzysk stosowany przez wielkie korporacje. Anthony Lockwood, prowadzący niezależną nastoletnią agencję na skraju bankructwa, nieco użalając się nad sobą, przyznaje:
Jestem chłopem pańszczyźnianym.
Postać Lockwooda, choć czasem irytująca, przypomina tak znaną w literaturze opowieść o chęci awansu społecznego i marzeniach o wielkiej karierze.
Czytaj także: TOP 10 seriali młodzieżowych na Netflixie
Społeczne wątki ujawniają się także w dalszej części serialu. Dzieciaki parające się zajęciami na cmentarzu buntują się przeciwko pracy przy otwartych grobach bez zabezpieczeń. Odpowiedzią pracodawcy na żądania młodocianych pracowników nie jest zapewnienie odpowiednich warunków, a cynicznych komentarz:
Wasze pokolenie to mięczaki.
Scena ta wydaje świetnie wpisywać się w aktualną debatę na temat tzw. pokolenia płatków śniegu i działań aktywistów-sygnalistów pracujących na rzecz praw pracowniczych.
Lockwood i spółka czy współczesna odpowiedź na Harry’ego Pottera?
Interpretacja poszczególnych elementów tej produkcji to, co oczywiste, jedna ze stron medalu. Druga strona to fakt, że najważniejszy z wątków – ten związany z główną bohaterką – opiera się na dość prostym schemacie. Produkcja opowiada wszak o losach dziewczyny z biednego domu, która wysłana zostaje przez bezduszną matkę do pracy zarobkowej, której dziewczyna podejmować wcale nie chce. Ta sama dziewczyna po latach nieustannie mierzy się ze swoją przeszłością, nagrywając własne przemyślenia na kasety magnetowidowe i oglądając stare programy na wideo. Lockwood i spółka to zatem serial, który bazuje na sentymentach mających nadawać mu „klimat”. Problem w tym, że wpędza go tym samym w minioną epokę.
Cokolwiek by jednak nie mówić, nie wolno zapomnieć o tym, że nowa produkcja Netfliksa jest także opowieścią o duchach. I to opowieścią nie byle jaką, wszakże duchy w serialu mogą zabijać, mogą pochodzić z rytualnych morderstw, a za sprawą konkretnych przedmiotów – można je również przywoływać. Wątków, które niektórzy określić mogliby je jako co najmniej okultystyczne, jest więc kilka. Lockwood i spółka wydaje się więc opowieścią znacznie mroczniejszą niż popularny Harry Potter.
Co więc ci, którzy powieści Rowling do dziś określają mianem „niebezpiecznych”, powiedzieliby na temat serialu opartego na książkach Jonathana Strouda? Chociaż niektóre sceny serialu mogą przyprawić co niektórych wrażliwych widzów o ciarki, to jednocześnie zdaję sobie sprawę, że to produkcja skierowana do widowni w wieku trzynaście plus. Czy więc naprawdę historia o Harrym, Ronie i Hermionie jakkolwiek może dotknąć dzisiejszych nastolatków? Szczerze w to wątpię.
Lockwood i spółka – czy warto zobaczyć?
Lockwood i spółka to serial, któremu – wydaje mi się – bliżej jednak do skrzyżowania Stranger Things oraz Alexa Ridera niż do Harry’ego Pottera. Nie znaczy to jednak, że nie warto po niego sięgnąć. Wręcz przeciwnie – wydaje się, że produkcja może okazać się całkiem niezłą propozycją dla fanów binge-watchingu.
Nowa produkcja Netflixa to ekranizacja powieści dla młodzieży Jonathana Strouda. Pierwsze odcinki związane są z wydanymi już w Polsce książkami: Krzyczące schody oraz Szepcząca czaszka. Pierwszy tom z serii można kupić w popularnych księgarniach poniżej: