Stworzyliśmy chorą cywilizację. Wywiad z Dominikiem Rettingerem
Data: 2018-03-13 23:29:44Ludzie nie są źli, mam wielką nadzieję. Są otumanieni, manipulowani, wystraszeni, nie mają dość wiedzy ani wyobraźni, aby powiedzieć STOP, DOŚĆ! Jak na przykład żołnierze pod koniec pierwszej wojny światowej, którzy przestali słuchać oficerów, wychodzili z okopów i bratali się z przeciwnikami. Moim marzeniem jest, aby pewnego dnia, na całym świecie tak się wydarzyło. Nagle nie byłoby konfliktów, wojen, ani nędzy. Wysłalibyśmy do domów wariatów polityków, generałów i miliarderów, którzy istnieją i bogacą się na wojnach i nieszczęściu, np. Afryki. To zapewne mrzonka, mocno jednak wierzę, że w moim którymś następnym życiu ją zobaczę - mówi w rozmowie z Adrianną Michalewską Dominik W. Rettinger, autor książki Kommando Puff.
Kommando Puff nie jest zapewne najbardziej znanym epizodem z czasów II wojny światowej…
To potoczna nazwa - używana przez esesmanów i więźniów - komanda, w którym pracowały kobiety świadczące usługi seksualne uprzywilejowanym więźniom Auschwitz. To znaczy robotnikom fabryk, np. IG Farben, więźniom funkcyjnych, kapo itd. Kommando Puff powstało jesienią 1943 roku, działało do końca istnienia obozu, czyli do stycznia 1945 roku.
SS przeprowadzało nabór wśród więźniarek tzw. aryjskiego pochodzenia. Wybrane więźniarki szły do tej pracy dobrowolnie.
Jak dziś świat widzi ich decyzję o pracy w Kommando Puff?
Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której co chwila grozi Pani gwałtowna śmierć i brutalna przemoc. Poza tym przymiera Pani głodem, wokół panują zakaźne, śmiertelne choroby, na które nikt nie podad Pani lekarstwa. I może Pani wyjść z tego piekła, decydując się na coś, z czym nie zgadza się Pani system wartości. Nie jest to zdrada, donosicielstwo ani zabójstwo. Nie musi Pani zostać kapo, bić i zabijać ludzi. Trzeba tylko dostarczyć seksualnej przyjemności pewnej liczbie więźniów. Celowo nie nazywam tego prostytucją, bo prostytucja często jest dobrowolnym wyborem. Choć w dzisiejszym świecie bywa też wynikiem handlu kobietami, przemocy i okrucieństwa sprawców, w moim odczuciu niczym nie różniących się od esesmanów.
Wracając do pytania: czy ktokolwiek może być dziś pewien, że nie chciałby ratować życia za cenę pracy w Kommando Puff? Jeśli są dziś ludzie, którzy z całym przekonaniem twierdzą, że nie sprzedaliby swojego ciała ani duszy w zamian za prawo do życia, ja im zazdroszczę. I śmiem wątpić, czy istnieje taka samowiedza.
Antony Beevor w książce Druga wojna światowa pisze: Hoss zorganizował dla strażników płci męskiej obozowy burdel. Był to w istocie barak, gdzie żydowskie więźniarki trzymano dla sadystycznych uciech, zanim i je posłano do komór gazowych. Czy była to część Puffu, czy raczej inna forma zniewolenia? Pisze Pan przecież, że w Puffie nie dopuszczano do dewiacji.
Tak, w Puff dozwolony był tylko seks uznawany przez esesmanów za „poprawny”. Jedna pozycja, żadnych urozmaiceń, żadnych zboczeń. Esesmani podglądali przez specjalne otwory w drzwiach, czy ten regulamin jest przestrzegany.
Dotąd zawsze słyszałem, że stosunki Niemców, zwłaszcza esesmanów, z kobietami żydowskiego pochodzenia były zakazane i surowo karane. Przyznam, że po raz pierwszy dowiedziałem się o horrorze, który Pani przytacza. To koszmar, niewyobrażalny. Nie był ten barak częścią Puff.
Co się stało z seksualnymi niewolnicami po wojnie?
Jeszcze w obozie traktowane były przez większość więźniów jako odstępczynie od niepisanego kodu, który zabraniał kolaboracji z SS. Oni ginęli, a one były dobrze odżywiane, ubrane, miały dużą swobodę poruszania się. Tak, jak nie wolno z dzisiejszej perspektywy oceniać tych kobiet, tak też trudno dziwić się reakcjom więźniów. Po wojnie te oceny przekute zostały, niestety, w powszechne przekonanie oraz decyzję, że kobiety z Puff nie były ofiarami nazizmu. Kompletnie pominięto fakty okaleczania lub nawet zabijania tych kobiet wymuszonymi aborcjami czy wypalaniem jajników aparatem Roentgena. Nikt nie wystąpił w ich obronie, a one same milczały, ze wstydu i lęku. W czasie likwidacji Auschwitz esesmani pozwolili odejść wolno kobietom z Puff. Zniknęły i zamilkły. Aż do ostatnich lat, kiedy nieliczne z pozostałych przy życiu złożyły świadectwo prawdzie.
Czy zachowały się jakieś świadectwa, wypowiedzi mężczyzn, którzy korzystali z puffu? Czy traktowali to jako naturalną potrzebę, a może nie rozumieli, że nie każda kobieta w puffie była tam z wyboru?
Pisał o Puff Tadeusz Borowski w Opowiadaniach Oświęcimskich - o długich kolejkach więźniów oraz o postrzeganiu w obozie kobiet z Puff. Sam nie był ich klientem. Nie znam innych relacji mężczyzn. Z niewielu relacji kobiet wynika, że klienci Puff nie zastanawiali się nad ich losem czy motywacjami. Choć wielu było też więźniów, którzy pragnęli tylko chwili psychicznej bliskości z kobietą, być może złudzenia miłości, bez seksualnego zaspokojenia. Pisze też o tym Borowski.
Dodany: 2018-03-14 21:55:23
"Dopóki kobiety nie przejmą kierowania naszymi losami" - powiadają, że inteligencję dziedziczy sie po matce... Mądry człowiek. Chciałabym przeczytać jego książkę.
Dodany: 2018-03-14 08:11:21
Nie do wiary...