Dobre kino familijne. Recenzja filmu „Złoty kompas"

Data: 2021-02-16 10:46:52 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Komentarze, jakie watykańscy publicyści zamieszczają na łamach „L’osservatore romano” na temat „Złotego kompasu”, są raczej irytujące i niesmaczne niż przekonujące. Bo choć film Chrisa Weitza to raczej słaba ekranizacja i po prostu przyzwoite kino familijne, trudno raczej uznać go za atak na kościół katolicki czy religię w ogóle, lub też za nawoływanie do uprawiania czarów czy promowanie okultyzmu.

Złoty kompas – o czym jest film?

W Oxfordzie, istniejącym jednak w świecie równoległym do naszego, żyje osierocona dziewczyna – Lyra (Dakota Blue Richards). W świecie tym rządzi demoniczna Magistratura – instytucja, które przedstawiciele pragną pozbawić ludzkość wolnej woli i magii uosabianej przez towarzysza każdego człowieka – dajmona, będącego czymś w rodzaju emanacji duszy. „Grobale” bo tak nazywa się funkcjonariuszy Magistratury – porywają ubogie dzieci i przeprowadzają na nich okrutne eksperymenty mające na celu zniszczenie ich więzi z dajmonami. Pewnego dnia znika także przyjaciel Lyry – chłopiec kuchenny imieniem Roger. Dziewczynka obiecała kiedyś, że wybawi go z każdej opresji, wyrusza więc na poszukiwania. W drodze napotka wiele niebezpieczeństw i przeżyje niesamowite przygody. Będzie musiała pomóc następcy tronu wielkich białych niedźwiedzi bojowych odzyskać władzę i stoczyć walkę z demoniczną współpracowniczką Magistratury – Marisą Coulter (Nicole Kidman). Odkryje też własną przeszłość, dowie się, że spoczywa na niej samej odpowiedzialność za losy całego świata. Z opresji wybawią ją przyjaciele, ogromną pomocą będzie również tytułowy złoty kompas – urządzenie, które osobie potrafiącej go używać pozwala uzyskać odpowiedź na niemal każde pytanie.

Złoty kompas – filmowa baśń

W tym filmie niemal wszystko jest jak w klasycznej baśni. Bohaterka musi wyruszyć w podróż i choć piętrzą się przed nią trudności, to zawsze dzięki własnemu sprytowi, dobremu sercu czy pomocy ze strony osób, które kiedyś sama wsparła, Lyrze udaje się wyjść z nich cało. Złoty kompas wpisuje się w tzw. „schemat Proppa” ilustrujący pierwotnie schemat fabularny rosyjskich baśni ludowych, a dziś znajdujący odzwierciedlenie w scenariuszach większości produkcji zachodniego kina familijnego. Sprawiedliwość zwycięży, dobro zostanie nagrodzone, a zło – ukarane. Wartości – jak przyjaźń, wierność czy więzi rodzinne – jasno nazwane i gloryfikowane.

Złoty kompas – realizacja

Całość podana zostaje w lekkiej i strawnej formie – akcja toczy się wartko w świetle wybuchów „fajerwerków” – są tu i pojedynki wielkich niedźwiedzi bojowych, i malownicze przestrzenie podbiegunowe, i loty sterowcem. Dla dorosłych, których irytować może łatwy do odczytania schemat, „smaczkiem” będzie udział w filmie wielkich gwiazd – Nicole Kidman w roli zimnej do bólu Marisy Coulter oraz najnowszego Bonda – Daniela Craiga w roli opiekuna Lyry. Rzecz w tym, że przed obojgiem zadanie stało dość łatwe, nie mogli więc stworzyć szczególnie wyrazistych kreacji. Dakota Blue Richards w roli małej Lyry jest całkiem poprawna i wypada tylko żałować, że w Polsce brakuje aktorów dziecięcych, którzy graliby choć po części tak poprawnie.

Złoty kompas – książka Philipa Pullmana

I wszystko byłoby dobrze, gdyby film nie został oparty na pierwszej części powieściowego cyklu Pullmana Mroczne materie. Bo miłośników fantasy rozczarowuje, a ze strony kościoła budzi protesty. Cykl Pullmana miał być swoistą anty-Narnią. W jego powieściach Magistratura miała być figurą kościoła, pragnącego swoich wyznawców pozbawić „magii” – wyobraźni, prawa do decydowania o samym sobie, wolności, woli, własnego zdania. Z wizją pisarza można było się nie zgadzać, ale nie istniała możliwość, aby zanegować literacką wartość jego twórczości. Tymczasem w filmie akcenty kontrowersyjne zostały mocno „ocenzurowane” i „ugrzecznione”. Pozytywni bohaterowie walczą więc o wolność, ale Magistratury w najmniejszym stopniu nie można utożsamić z kościołem. Problem jednak leży w tym, że przez takie „ugrzecznienie” motywy niektórych bohaterów stają się nie do końca jasne. P

Złoty kompas – czy warto zobaczyć?

Na razie „Złoty kompas” wypada ocenić jako ekranizację kiepską – mocno „spłycającą” książkę, sprowadzającą ją niemal wyłącznie do poziomu fabularnego, poziomu przygód małej dziewczynki walczącej ze złem tego świata, ale również z drugiej strony trzeba podkreślić, że jest to całkiem niezłe kino familijne. Pozbawiony aluzji do religii „Złoty kompas” zagwarantuje dobrą, rodzinną rozrywkę także katolikom. O ile ci nie przestraszą się rewelacji watykańskich publicystów. Serdecznie polecam „Złoty kompas” wszystkim osobom, które lubią kino familijne na dobrym poziomie. Dzieci łatwo utożsamią się z najmłodszymi bohaterami opowieści i zapewne zauroczą je niezwykłe przygody ukazane na ekranie, natomiast dorosłych z pewnością zadowoli spory zestaw postmodernistycznych aluzji, gier konwencjami, sprawna realizacja i doborowa obsada. Słowem: dla każdego coś miłego.

Książkę Złoty kompas kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Złoty kompas
Philip Pullman

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje