Chcę nieść w świat nadzieję. Wywiad z Beatą Agopsowicz
Data: 2024-03-01 14:32:47 | artykuł sponsorowany– Nadzieja pomaga nam przetrwać najtrudniejsze momenty w życiu. Sprawia, że w ogóle wstajemy z łóżka i podejmujemy kolejne wysiłki. Kiedy zaczynałam pisać, chciałam nieść ją w świat, wnosić choć jej odrobinę do ludzkich serc. Cieszę się, gdy odbieram sygnały od Czytelników, że tak właśnie się dzieje – mówi Beata Agopsowicz, autorka książki Herbaciane róże.
Małżeństwo bez miłości. Katarzyna w ciągu kilkudziesięciu lat nie potrafiła się zakochać w mężu. A jednak za niego wyszła. Presja była aż tak duża?
Może Katarzyna miała nadzieję, że jednak się zakocha? A na pewno bała się samotności. Przeżywała swoją młodość w latach, gdy wychodzenie za mąż było jednak podstawowym celem kobiety. Tak została wychowana. Ona bała się, że nie znajdzie tej drugiej połówki.
Życie Katarzyny wydaje się bardzo przewidywalne i monotonne. Kobiety, Twoim zdaniem, często dają się zagonić w rutynę?
Rutyna w naszym życiu jest czymś nieodzownym. Nasze codzienne czynności są powtarzalne i musimy postępować według utartych schematów. To ułatwia nam życie. Natomiast już od każdego z nas zależy, czy w tej codziennej monotonii będziemy potrafili zachować świeżość, szukać nowych sposobów na przeżywanie kolejnych dni. Niezależnie od płci.
Krzysztof, mąż Kasi, nie jest ideałem, ale też ma sporo dobrych cech. Można go polubić. Czy można odebrać go jako tragiczną postać? Mężczyzna, który nie zasłużył na miłość?
Nie myślałam tak o nim, budując tę postać. Osobiście mam nadzieję, że w tej nowej fazie ich związku będzie czuł się kochany, doceniony i szczęśliwy.
Katarzyna jest wykształcona, Krzysztof określa siebie mianem „zwykłego robola". Czy ta różnica jest przepaścią, czy tylko przeszkodą w głowie?
Nie zawsze wykształcenie idzie w parze z mądrością, ogładą, oczytaniem itd. Nieumiejętność docenienia walorów drugiej osoby też nie jest z tym związana. A Katarzyna męża docenić nie potrafiła. Gdyby umiała, być może on miałby motywację, by nad sobą pracować, a nie tylko siedzieć na kanapie z pilotem w dłoni. W ich przypadku to nie różnice w poziomie edukacji były największym problemem.
Pola musi zmierzyć się z rodzinnym sekretem. Twoim zdaniem skrywanie tajemnic w rodzinie to coś, co zawsze się zdarza, czy jednak lepiej mówić sobie szczerze wszystko?
Zdecydowanie jestem za szczerością, przynajmniej w tak bliskich relacjach. Oczywiście, nie zawsze wszystko wszystkim należy mówić. To trzeba wyważyć i zastanowić się, co wniesie poruszenie danych kwestii. W przypadku Poli i jej rodziny prawda była potrzebna.
Piszesz o przebaczeniu, miłości, szczęściu i wdzięczności. Te wartości nadają sens Twoim bohaterom. Sama właśnie tym kierujesz się w życiu?
Chciałabym, ale nie zawsze się udaje. Na pewno te wartości są dla mnie ważne. Problem z wdzięcznością na przykład polega na tym, iż wydaje nam się, że inni mają lepiej, więcej... Uczę się każdego dnia wdzięczności, dostrzegania dobra, które mnie otacza i którym zostałam obdarowana. Nieraz łatwiej widzieć braki niż bogactwo, które mamy.
Gdybyś mogła spotkać Katarzynę i Krzysztofa jeszcze zanim się pobrali, to jaką dałabyś im radę? Potrafiłabyś zrobić coś, by wybrali inaczej? A może lepiej niczego nie zmieniać…?
Na pewno namawiałabym każdego z nich do szczerej rozmowy z tą drugą osobą. Wyborów musieliby dokonać sami, ale opartych na prawdzie. W ich związku od początku zabrakło szczerości.
Miłość w Twojej powieści jest skomplikowana. Bo nie zawsze głębokie uczucie jest pełne uniesień i namiętności. Uniesienia są przereklamowane?
Uniesienia są przede wszystkim krótkotrwałe. A ja piszę o związkach wieloletnich albo takich, które chcą takie być. Nie na chwilę, ale na zawsze. Póki śmierć nas nie rozłączy... I takie wspólne życie nie zawsze jest pełne uniesień. Choć oczywiście porywy namiętności w każdym związku są też ważne.
Pięknie piszesz o tym, jak trudne doświadczenia potrafią umacniać związek. Jak cienka granica dzieli je od tego, by ten związek zniszczyć?
Wierzę że wszystko jesteśmy w stanie naprawić, nawet to, co legło w gruzach, zostało zdeptane i zniszczone. Nie sami, ale z Bogiem! Oczywiście musi być dobra wola obu stron, by walczyć o związek. Czasem zaczyna się od jednej osoby, która chce, walczy i czeka. Współmałżonek dołącza w trakcie. To nie jest łatwe. Czasem ogromnie trudne, bolesne. Związki po głębokim kryzysie, nawet rozejściu się, potem stają się o wiele silniejsze.
Dajesz poprzez swoją powieść nadzieję. Na miłość, na przebaczenie. Bez nadziei daleko nie zajdziemy?
Nadzieja pomaga nam przetrwać najtrudniejsze momenty w życiu. Sprawia, że w ogóle wstajemy z łóżka i podejmujemy kolejne wysiłki. Kiedy zaczynałam pisać, chciałam nieść ją w świat, wnosić choć jej odrobinę do ludzkich serc. Cieszę się, gdy odbieram sygnały od Czytelników, że tak właśnie się dzieje.
Czy masz w planach kolejną powieść? Czego możemy się spodziewać?
Najnowsza książka powinna się pojawić w trzecim kwartale bieżącego roku. Będzie to kolejna powieść z historią w tle. A następna też już się tworzy...
Powieść Herbaciane róże kupicie w popularnych księgarniach internetowych: