Amerykanka w stolicy Francji. Recenzja serialu „Emily w Paryżu"
Data: 2020-10-02 22:12:58Serial „Emily w Paryżu” stanowiłby sympatyczną streamingową ramotkę do obejrzenia i natychmiastowego zapomnienia, gdyby nie fakt, że – celowo lub nie – przekazuje zaskakująco dużo smutnej prawdy o świecie, w którym żyjemy.
Emily w Paryżu – o czym jest serial?
Emily to młoda dziewczyna pracująca w agencji marketingowej Savoir w Chicago. Zaangażowana, życzliwa, pomysłowa i zawsze chętna do pomocy, braki w doświadczeniu nadrabia pozytywnym nastawieniem. Nic więc dziwnego, że kiedy jej szefowa odkrywa, że jest w ciąży, rezygnując z przeprowadzki do Paryża, Emily gładko wskakuje na jej miejsce. Nic to, że dziewczyna nigdy nie zajmowała się marketingiem mody, nic to, że nie ma żadnego doświadczenia, nic to, że nie zna francuskiego, skoro będzie mogła pokazać „amerykańskie spojrzenie” Francuzom z Savoir.
Emily w Paryżu – lekko, łatwo i... absurdalnie
I choć w tym momencie stężenie scenariuszowego absurdu wydaje się sięgać zenitu, tak właśnie robi. Emily szturmem zdobywa Paryż, nawet jeśli momentami zamiast gładko wjechać windą na szczyt świata mody musi mozolnie piąć się po stromych schodach kariery. Metafora ta zresztą jest wprost wzięta z nowego serialu Netflixa.
Czytaj także: Co nowego na Netflixie? Październik 2020
Emily w Paryżu – poczucie humoru
Sprawności realizacyjnej nie da się twórcom serialu „Emily w Paryżu” odmówić. Są tu piękne zdjęcia, cudowne stroje i aktorzy o nieprzeciętnej urodzie. Jest też sporo poczucia humoru, choć nieprzesadnie wysublimowanego. Darren Starr wyciąga chyba wszystkie serialowe klisze i stereotypy, jakie znał Holywood. Śmieje się i z amerykańskiego stylu bycia oraz nastawienia, i z Francuzów, nienawidzących, gdy ktoś kaleczy ich język i jeszcze bardziej cierpiących, gdy ktoś zmusza ich do mówienia po angielsku. Sucharów jest tu mnóstwo, ale łatwo je przełknąć, gdy podlane zostają hektolitrami dobrego francuskiego wina. Nawet, jeśli Lily Collins aktorką wybitną nie jest, to nie brak jej uroku, łatwo więc uwierzyć, gdy jej bohaterka ostatecznie cało wychodzi z niemal wszystkich kłopotów. Zresztą, czegóż innego można by było się spodziewać się po podobnej produkcji?
Czytaj także: Co nowego na HBO? Październik 2020
Emily w Paryżu – cała prawda o nas samych?
Cóż, raczej pewno nie tego, że w tej lekkiej formie opowie o tym, że w gruncie rzeczy wielu młodych ludzi zabrnęło nieco zbyt daleko w pogoni za karierą. Emily w Stanach pozostawia swojego faceta, a całe jej życie w Paryżu obraca się wokół pracy. Tu nie ma spotkań z przyjaciółmi – jest nawiązywanie kontaktów, które mogą się przydać podczas robienia kariery. Odwiedzanie najpiękniejszych miejsc Paryża jest tylko pretekstem, by zrobić sobie zdjęcie, które zbierze kolejne „lajki” na Instagramie. A wszystko tylko po to, by jeszcze lepiej i skuteczniej „sprzedawać” wielką modę.
Emily w Paryżu – czy warto zobaczyć?
Pierwszy sezon „Emily w Paryżu” to produkcja idealna do tak modnego dzisiaj binge-watchingu. Lekka, łatwa, przyjemna i... miałka – powiedzielibyśmy pewnie, gdyby nie fakt, że wnioski płynące z jej obejrzenia są dla nas w istocie raczej bolesne.