Damska przyjaźń i solidarność są kluczowe, by przetrwać. Wywiad z Agnieszką Gładzik

Data: 2023-10-16 14:27:27 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Damska przyjaźń i solidarność są kluczowe, by przetrwać. Wywiad z Agnieszką Gładzik z kategorii Wywiad

– Moim zdaniem XIX wiek był niesamowicie ciekawym stuleciem. Patrząc na przykładzie Gdańska, zaczął się od katastrofalnych dla miasta wojen napoleońskich, a skończył na burzeniu fortyfikacji. To jest też pierwsze stulecie, w którym zmiany zachodzą tak dynamicznie (po to, żeby w XX wieku jeszcze mocniej przyspieszyć). Rodzą się również ruchy emancypacyjne, socjalne. Nie było potrzeby niczego ubarwiać, sama historia pokazuje, jak ciekawe i barwne były życiorysy ludzi tamtej epoki – mówi Agnieszka Gładzik, autorka książki Buntowniczki.

XIX-wieczny Gdańsk jest niesamowicie ciekawy, ale jednak często pomijany, także w literaturze. To dlatego wykorzystałaś tę lukę? Skąd czerpałaś materiały źródłowe? 

Tak, jednym z powodów, dla których osadziłam Buntowniczki w XIX-wiecznym Gdańsku, było to, że tamta epoka jest mało „wyeksploatowana” w literaturze. Jednocześnie mówimy tutaj o bardzo ciekawym stuleciu, w trakcie którego wspaniałe niegdyś miasto niejako dusi się w obręczy swoich nowożytnych fortyfikacji, nie rozwija się jak porównywalne ośrodki. Z tego też względu Gdańsk stanowi idealne tło dla historii opowiedzianej w Buntowniczkach, które w dużej mierze opowiadają o przekraczaniu ograniczeń, o zmęczeniu ciasnym gorsetem oczekiwań. Odnośnie do źródeł, poza opracowaniami naukowymi (niedawno wyszła ciekawa pozycja Między prowincjonalizmem a nowoczesnością) korzystałam również z pamiętników z tamtego okresu: mówimy tutaj o wspomnieniach kupców z XIX wieku, ale również wydany został pamiętnik służącej z nieco późniejszego okresu oraz z fotografii.

Piszesz o kobietach (choć nie tylko). Stwarzasz wielowymiarowe postacie, które już od pierwszych akapitów podbijają serce czytelnika. Chciałaś pokazać, że mocnym charakterem i ciężką pracą można osiągnąć wiele? Twoje bohaterki muszą pokonać ogrom przeciwności losu…

Przede wszystkim zależało mi na pokazaniu losów kobiet pochodzących z różnych sfer i posiadających odmienne doświadczenia oraz zasoby. Nie chciałam popaść w schemat i tworzyć iluzji, ograniczając się wyłącznie do wyższych warstw społeczeństwa. Moje bohaterki mierzą się z przeciwnościami losu, a raczej z losem, jaki został im przypisany, ale nie robią tego same. Mają wsparcie swoich przyjaciółek i starszych kobiet – mentorek, a niekiedy również i mężczyzn. One ciężko pracują, by osiągnąć swoje cele, ale ich wysiłek nie jest zawieszony w próżni. W Buntowniczkach kluczowa okazuje się wspólnota oraz wsparcie przychodzące z różnych, nawet zaskakujących stron.    

Piękne suknie i przyjęcia mogą zamydlić oczy, ale kobiety w XIX wieku łatwo nie miały: na przykład obowiązkowa talia osy, udawanie, że nie trzeba chodzić do toalety… A co Tobie wydało się w tym społecznym, ciasnym gorsecie najtrudniejsze?

Pewna banalność wpisana w los kobiet z tamtej epoki. Zależnie od warstwy społecznej, z której się wywodziły, ich przyszłość w zasadzie od samego początku była ustalona, a sprowadzała się do małżeństwa i ślubu albo do ciężkiej pracy w bardzo złych warunkach. Ewentualnie, w wypadku staropanieństwa, było to egzystowanie na garnuszku rodziny. Poza nielicznymi jednostkami wyrwanie się z tych schematów było niezwykle trudne, zresztą raczej mało kto o tym w ogóle myślał. To też stanowiło wyzwanie przy pracy nad Buntowniczkami, ponieważ lubimy zachwycać się pięknem strojów czy przedmiotów pochodzących z XIX wieku, ale za tą fasadą kryją się ludzie o mentalności zupełnie innej niż współczesna. I tutaj pojawia się pokusa, by potraktować epokę jako kostium, w który można wpisać postaci podobne nam. Starałam się nie wpaść przesadnie w tę pułapkę w Buntowniczkach i trzymać się realiów historycznych, także z ich ograniczeniami.   

Twoje bohaterki są tytułowymi buntowniczkami. A to ma swoją cenę… Nie mogę odegnać myśli, że czasy niewiele się zmieniły. Kobiety wciąż muszą walczyć o swoje i ponosić karę. Też tak uważasz, czy jednak masz inny ogląd na czasy dawne i współczesne?

Czasy się zmieniły i jesteśmy w nieporównywalnie lepszej sytuacji, niż bohaterki Buntowniczek, choć – jak pokazały ostatnie lata – raz wywalczone prawa nie są dane na zawsze i trzeba się o nie upominać. Ponadto, przekroczenie norm społecznych nadal pozostaje dla kobiet bolesne, wystarczy tylko wspomnieć o dyskusji na temat bezdzietności z wyboru, a to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Myślę, że pewne obserwacje poczynione w Buntowniczkach są nadal jak najbardziej aktualne także i w XXI wieku, jak chociażby to, że powodzenie naszej walki pozostaje zależne od tego, gdzie i w jakiej rodzinie się urodziłyśmy, w jakiej części globu. Inne perspektywy miała przed sobą Katinka, która była służącą, a inne Eliza jako córka bogatego armatora. Tak samo współcześnie: w teorii mamy możliwość wybicia się ze swojej klasy społecznej, ale w praktyce często nie jest to wcale takie proste.

Eliza, Katinka, Lizystrata. Każda z nich dźwiga swoje dylematy. Za Katinką ciągnie się przeszłość, choć dziewczyna jest niezłomna. Eliza chce się mścić, a jednocześnie jest skąpana w konwenansach. Lizystrata musi sporo znieść… Która z bohaterek stała Ci się szczególnie bliska? Ja najbardziej pokochałam właśnie Katinkę!

Moją ulubioną bohaterką jest Eliza, ponieważ jest postacią zupełnie odmienną od poprzednich protagonistek moich powieści. To taki wulkan nieokiełznanej energii, z początku mocno osadzony w konwenansach i sztywnych rolach, narzuconych kobietom przez XIX-wieczne społeczeństwo. W trakcie powieści jednak to właśnie Eliza przechodzi największą przemianę, ale jednocześnie nie zatraca swojej witalności. Jest to zupełnie inny typ postaci niż przeze mnie typowo opisywany, natomiast ja czułam, jak Eliza „niesie” mnie przez cały czas trwania prac nad powieścią. Można powiedzieć, że udzielił mi się trochę jej duch walki.

Twoje bohaterki różni pochodzenie. Na przykład Katinka jest służącą Elizy. A jednak kobiety łączy przyjaźń, nazywają się nawet bratnimi duszami. Czy damska przyjaźń pozwala przetrwać w świecie intryg i plotek?

Damska przyjaźń i solidarność są wręcz kluczowe, by przetrwać. Buntowniczki mogą się buntować, ponieważ mają wsparcie swoich rówieśniczek (Katinka, Lizystrata, Eliza), ale także dlatego, że dysponują mądrością poprzednich pokoleń (Adela, pani Prudencja). W powieści przyjaźń przekracza ograniczenia wieku, co jest kluczowe dla powodzenia buntu bohaterek. Ostatecznie, żeby się on udał, potrzeba również zasobów, którymi młode kobiety nie dysponują w nadmiarze: pozycji społecznej oraz pieniędzy.

Trzeba przyznać, że kiedy idzie się pod prąd, jak Twoje bohaterki, potrzebny jest nie lada spryt. I podejmowanie ryzyka. Czy nie wygodniej byłoby jednak pozostać w roli szanownej małżonki i się nie wychylać?

Byłoby wygodniej i niektóre z postaci początkowo próbują się dopasować, grać przeznaczone im role. Nawet główna bohaterka, Eliza, waha się przed podjęciem radykalnych kroków i jest zaskoczona spadającymi na nią konsekwencjami. Właściwie gdyby nie jej bunt, to pozostałe panie prawdopodobnie nie miałyby odwagi kwestionować swojego losu. W Buntowniczkach, ale i w życiu bywa tak, że potrzebna jest iskra zapalna, ta pierwsza osoba przecierająca szlaki. Tu trafia na Elizę, która początkowo zwyczajnie chce się zemścić na niewiernym narzeczonym, a przez przypadek zapoczątkowuje poważniejszą przemianę.

Stworzyłaś ciekawe kreacje męskie. Karl i Ferdynand dają się lubić. Zależało ci, by w tym skomplikowanym świecie nie oceniać wszystkich mężczyzn jednakowo?

Chciałam żeby bohaterowie Buntowniczek nie byli tylko tłem dla powieści o silnych kobietach ani chodzącym ucieleśnieniem stereotypów o mężczyznach. Dlatego moi bohaterowie są równie istotni i na swój sposób również zmagają się z systemem, który i przed nimi stawia konkretne oczekiwania. A te potrafiły być przytłaczające nawet dla jednostek wybitnych – chociażby podtrzymanie tudzież rozbudowanie rodzinnej fortuny, zapewnienie utrzymania rodzinie i tak dalej. Ponadto chodziło mi również o pokazanie, jak istotni są męscy sojusznicy i ich wsparcie.

Buntowniczki wciągają wartką akcją, ale też mnogością emocji. Uważasz, że XIX wiek był sam w sobie aż tak ciekawy, czy jednak musiałaś go ubarwiać?

Moim zdaniem XIX wiek był niesamowicie ciekawym stuleciem. Patrząc na przykładzie Gdańska, zaczął się od katastrofalnych dla miasta wojen napoleońskich, a skończył na burzeniu fortyfikacji. To jest też pierwsze stulecie, w którym zmiany zachodzą tak dynamicznie (po to, żeby w XX wieku jeszcze mocniej przyspieszyć). Rodzą się również ruchy emancypacyjne, socjalne. Nie było potrzeby niczego ubarwiać, sama historia pokazuje, jak ciekawe i barwne były życiorysy ludzi tamtej epoki.

Jakie są Twoje dalsze plany literackie? Nie mogę się ich doczekać!

Obecnie w przygotowaniu mam dwa projekty literackie: jeden, związany ze Szczecinem w latach bezpośrednio po II wojnie światowej, opisuje losy grupki młodych ludzi, usiłujących odnaleźć swoje miejsce w nowej Polsce. Akcja w większości rozgrywa się na Niebuszewie, dzielnicy, w której się urodziłam i gdzie spędziłam pierwsze dwadzieścia pięć lat swojego życia. Ma ona ciekawą, wielokulturową przeszłość. Drugi projekt dotyczy Gdańska na przełomie XVII/XVIII wieku i opisuje dzieje pewnej kupieckiej rodziny. Na razie opowiadam o obu ogólnikowo, ale mam nadzieję, że na początku przyszłego roku będę mogła zdradzić więcej szczegółów.

Książkę Buntowniczki kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.