Każdy stara się mieć jakiś sekret. Wywiad z Adamem Szabatem
Data: 2021-07-30 13:18:50– Prawdy należy szukać. To jednak, czy warto szukać prawdy za wszelką cenę, zależy od tego, w jakim celu szukamy prawdy. Czym innym jest poznanie prawdy, a czym innym – jej ujawnienie. Skąd możemy mieć pewność, że tym samym nie skrzywdzimy innych? – mówi Adam Szabat, autor książki Tajemnica Jareda Straya.
Nie boi się Pan udzielać wywiadów?
Nie, bo poza literaturą zajmuję się również muzyką. Piszę teksty, komponuję muzykę i wykonuję ją na scenie od ponad dwudziestu lat. Bardzo często zdarzało mi się wiec rozmawiać z dziennikarzami i udzielać wywiadów w każdych możliwych mediach.
Czyli jest Pan przeciwieństwem tytułowego Jareda Straya, o którym – jak przekonują się czytelnicy Pana książki – nie wiadomo zbyt wiele.
Rzeczywiście o Jaredzie Strayu niewiele można się dowiedzieć z prasy. I to z jego własnej woli, bo dbał o to, by pozostać anonimowym. Do pewnego momentu... Ja jednak cieszę się, gdy ktoś zauważa moją pracę i zadaje sobie trud, by wejść z nią w dialog. Myślę, że tak jest w przypadku wielu współczesnych twórców – cieszymy się, kiedy otrzymujemy pochwały, ale także konstruktywną krytykę, bo to oznacza, że ktoś spróbował zrozumieć nasze utwory.
Z drugiej strony nie ma Pan wrażenia, że im bardziej tajemniczy jest autor, tym większe wrażenie na czytelnikach wywiera jego twórczość?
Z pewnością coś w tym jest. Zwłaszcza teraz, w dobie portali społecznościowych, kiedy nie trzeba wiele pracy, by sporo się o pisarzu dowiedzieć. Czytelnikom pisarza, który milczy i pozostaje niedostępny, może się wydawać – słusznie zresztą – że wszystko, co chce powiedzieć o sobie, mówi w swoich książkach. Te utwory stają się więc jedynym źródłem wiedzy na jego temat. Tak jest w przypadku Jareda Straya.
Dziennikarz, Leon, zafascynowany jest twórczością Straya oraz samą postacią pisarza. Postanawia odnaleźć więcej informacji na jego temat. To niezdrowa ciekawość czy zawodowa przypadłość?
Ciekawość na pewno, chociaż nie jestem do końca pewien, czy niezdrowa. Leon ostatecznie toczy ze sobą walkę co do tego, jak daleko może posunąć się w poszukiwaniu wiadomości na temat pisarza i grzebaniu w historii rodziny Horoweckich.
Z drugiej strony – chęć drążenia do prawdy i poznania jak najszerszego kontekstu to specyficzna przypadłość dziennikarzy. Leon łączy w sobie rolę dziennikarza oraz pisarza. A może także i filozofa, bo choć, oczywiście, myśli o historii Straya w kategoriach literatury, to jednocześnie mocno przeżywa losy pisarza i utożsamia się z filozofią równoważni, którą znajduje w Gnieździe.
Poszukiwanie prawdy leży więc w naturze każdego człowieka?
Wydaje mi się, że bywa z tym różnie. Istnieją ludzie, którzy całe swoje życie – będąc tego świadomymi – karmią się kłamstwami i jest im z tym dobrze, ponieważ służy to ich interesom. Myślę, że kłamstwa były ważne w czasach PRL, kiedy wiele osób musiało ukrywać swoje prawdziwe intencje – z różnych przyczyn. Natomiast nie mam wątpliwości co do tego, że ostatecznie prawdy należy szukać.
Leon w końcu dociera do dworu rodziny Horoweckich. Takie miejsca zawsze mają za sobą burzliwą przeszłość?
W większości przypadków tak bywało. Czasy, o których piszę w Tajemnicy Jareda Straya, a więc czas wojny, prześladowań i niestabilność dziejowa spowodowana niepohamowaną zachłannością rządzących narodami, to wszystko pisało historie miejsc takich jak dwór Horoweckich. A przecież nawet w takich dworkach mieszkali normalni ludzie!
– Trzeba przyjąć, że każdy etap ma swój określony czas trwania i kiedy nadchodzi koniec, nie należy na siłę próbować go przedłużać – mówi w powieści Barbara. Może więc pielęgnowanie historii to tylko niepotrzebne rozdrapywanie starych ran?
Gdybyśmy nie godzili się na przemijanie pewnych rzeczy (co zresztą, dzięki Bogu, w ogóle od nas nie zależy), nie moglibyśmy mówić o historii. Jeśli coś nie przeminie, nie odejdzie bezpowrotnie, to nie staje się historią. Trwa.
Pielęgnowanie historii to nie tylko nasz przywilej, ale przede wszystkim obowiązek. Barbara, mówiąc te słowa, ma na myśli zdarzenie z jej życia, które spowodowało ogromne nieszczęście. Nie było dla niej dobre, więc postanowiła powiedzieć: dość.
Evžen Boček w Ostatniej arystokratce pisał, że w każdym szanującym się zamku powinien być duch… A w szanującym się dworze?
Zdecydowanie powinien być, a jeśli żadnego straszydła nigdy nie było, to przynajmniej powinna zostać wymyślona jakaś ciekawa legenda. Bez takiej historii jakikolwiek dwór czy majątek staje się po prostu zwyczajnym gospodarstwem z trochę większym areałem i rozbudowanym domem w centrum tego wszystkiego.
Powinniśmy oswoić się z myślą, że nie na wszystkie pytania jesteśmy w stanie odpowiedzieć racjonalnie?
Jestem o tym przekonany. Jako osoba wierząca nie mam z tym większego problemu. Myślę, że istnieją pytania, na które nigdy nie znajdziemy odpowiedzi. W tym kontekście myślę, że sprawdzą się słowa Sherlocka Holmesa: Jeśli wszystkie prawdopodobne odpowiedzi okażą się błędne, należy rozważyć te nieprawdopodobne.
Dwór rodziny Horoweckich w przewodnikach nazwany zostałby zatem domem znanego pisarza Jareda Straya, ewentualnie strasznym dworem. A przecież w murach dworku działo się znacznie więcej… Często bagatelizujemy to, co ważne?
To zapewne kwestia wiedzy i priorytetów. Dla wygody zwykliśmy nazywać coś skrótowo. Jeśli zależy nam na zwróceniu uwagi na jakąś rzecz czy zjawisko, wtedy faktycznie hasła takie jak straszny dwór działają. Myślę, że nie ma w tym nic złego, jeśli skłaniają one do działania, zaciekawiają – tak jak było to w przypadku Leona.
A w życiu... Cóż, owszem, zdarza nam się bagatelizować rzeczy ważne. Nie myślimy o własnym zdrowiu, nie dbamy o relacje rodzinne, bagatelizujemy zagrożenia ekologiczne. I zawsze znajdujemy odpowiednie wymówki. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w niektórych przypadkach z konsekwencjami tych zaniechań zmagać się będzie cała populacja, a nie jedynie my sami.
Cały czas mówimy o posiadłości Horoweckich, ale przecież to tylko mury. Najistotniejsi są chyba jednak ludzie, bo to oni tworzą historie…
Bezspornie, to ludzie są najważniejsi. Bez ludzi nie byłoby żadnej posiadłości, o której moglibyśmy rozmawiać! Dlatego też starałem się, by i w powieści historie ludzi, a nie jedynie dworu, wybrzmiały odpowiednio wyraźnie. Mam nadzieję, że mi się to udało.
Wierzy Pan w to, że jesteśmy kowalami własnego losu? A może to ktoś (lub coś) tak naprawdę nami kieruje?
Tak, bo mamy wolną wolę i sami podejmujemy decyzje. A przynajmniej możemy próbować lub też wybrać osobę, która nam w tym pomoże. Ja taką opcję wybieram.
Na pewno należy dążyć do tego, żeby czas dany nam na ziemi spożytkować jak najlepiej, przy okazji może przysłużyć się też komuś. Należy mieć cel, do którego się dąży, choć może nie za wszelką cenę. Cel musi pobudzać do działania, a nie nas zniewalać.
Jared Stray wiele trudu włożył w to, by pozostać anonimowym. Zastanawiam się więc, czy Leon faktycznie powinien dążyć do zdemaskowania cenionego pisarza. Zawsze i za wszelką cenę powinniśmy szukać prawdy?
Oczywiście, że prawdy należy szukać. To jednak, czy warto szukać prawdy za wszelką cenę, zależy od tego, w jakim celu szukamy prawdy. Czym innym jest poznanie prawdy, a czym innym – jej ujawnienie. Skąd możemy mieć pewność, że tym samym nie skrzywdzimy innych?
W przypadku sekretów Jareda Straya mogłem zadecydować, bo – całe szczęście – jest to fikcja literacka. Zdecydowanie miałbym pewne obawy, gdybym musiał roztrząsać kwestie filozoficzne i próbować dociekać, czy prawda może mieć różną wagę. Tak jak ustalenie, czy istnieje mniejsze oraz większe zło.
W powieści nie tyle chodziło o zdemaskowanie pisarza, ile o zrozumienie jego chęci pozostawania anonimowym.
Sekrety i tajemnice są częścią nas?
Małe i większe – jak najbardziej. Myślę, że każdy z nas ma swoją tajemnicę, bo człowiek bez tajemnic jest nudny. Przezroczysty. Bardziej ciekawi nas w człowieku to, czego o nim nie wiemy, niż to, co już w nim znamy. Dlatego każdy stara się mieć jakiś sekret.
Książkę Tajemnica Jareda Straya kupić można w popularnych księgarniach internetowych: