Praca mamy to katorga! Wywiad z Jodi Picoult i Samanthą Van Leer

Data: 2013-04-04 10:18:14 Autor: granice_pl
udostępnij Tweet

Skąd wziął się pomysł na książkę?

Sammy: Na francuskim myślałam o niebieskich migdałach (wiem, to bardzo nieładnie) i nagle zaczęłam się zastanawiać nad tym, co się dzieje, gdy książka jest zamknięta. Jakie to uczucie dla bohaterów? Czy nas widzą? Jak się czują, gdy czytamy? I coś zaczęło mi się wykluwać w głowie. Po powrocie do domu zadzwoniłam do mamy, że mam pomysł na książkę. Zaciekawiło ją to, dorzuciła swoje trzy grosze – i zaproponowała, żebyśmy napisały razem.

 

Na czym polegała wasza współpraca? Obie pisałyście i redagowałyście, czy podzieliłyście się zadaniami?

Jodi: Wiem, że niektórym będzie trudno w to uwierzyć, ale napisałyśmy razem każdą linijkę. KAŻDĄ. Zapytajcie Sammy – kiedy jej nie było, mówiłam, że nie kiwnę palcem. Dosłownie siedziałyśmy razem przy komputerze, patrzyłyśmy na monitor i wypowiadałyśmy głośno każde zdanie. Pisałyśmy na zmianę, ale częściej ja, bo jestem szybsza.

Sammy: Redagowałyśmy też razem, sprawdzałyśmy każde zdanie i wprowadzałyśmy poprawki. Trochę się przy tym nagłówkowałyśmy, bo musiałyśmy dodać kilka nowych postaci i zmienić dotychczasowe, co wymagało wprowadzenia zmian również na późniejszym etapie fabuły.

 Jodi: Zadawałyśmy sobie pytania w rodzaju: “Co oni jedzą, skoro nie ma o tym mowy w książce?” albo “Jeśli książka wraca do punktu wyjścia, ilekroć ją otwieramy, to czy nie wciągnie z powrotem Olivera, jeśli ten spróbuje uciec?” Chodziło nam o zachowanie logiki.


Trzymałyście się określonego harmonogramu? Na przykład zasady, że piszecie codziennie o tej samej porze?

Jodi: Wszystko zależało od planu Sammy. Czyli na początku pracowałyśmy po parę godzin w weekendy, a latem czasem całymi dniami.

 

Ile czasu trwała praca nad książką?

Jodi: Dwa lata.


Jaka była wasza ulubiona książka z dzieciństwa? Czy lubiłyście bajki – i czy to one stały się inspiracją do napisania waszej powieści?

Jodi: Kiedy byłam nastolatką, moją ulubioną powieścią było Przeminęło z wiatrem – porywająca i romantyczna historia, której autorka wykreowała słowami cały świat. Na studiach z kolei czytałam bajki i dekonstruowałam je pod kątem psychologii. Moją ulubioną jest chyba Kopciuszek – kto nie chce być księżniczką? – więc bardzo lubię sceny, kiedy Delilah uświadamia sobie, że bycie bajkowym bohaterem niekoniecznie bywa takie fajne.

Sammy: Kiedy byłam naprawdę mała, jedną z moich ulubionych książek była Tam, gdzie żyją dzikie stwory. Uwielbiałam słuchać o tym, jak Max ucieka w świat wyobraźni! Bajek nie czytałam. Moje ulubione książki młodzieżowe to Igrzyska śmierci, Gdzie indziej oraz wszystkie powieści Sarah Dessen. Ale Z innej bajki to zupełnie coś innego.

 
Czytacie te same książki? Polecacie sobie to, co wam się spodobało?

Jodi: Sammy czyta mnóstwo literatury młodzieżowej, ale czasem prosi mnie o radę w kwestii książek dla dorosłych. To ja poleciłam jej Nostalgię anioła oraz Jane Eyre, które bardzo jej się spodobały.


Co było pierwsze w przypadku Z innej bajki: fabuła baśni, czy pomysł na bohatera żyjącego własnym życiem?

Sammy: Najpierw przyszło mi do głowy to drugie. To mama wpadła na pomysł dopisania bajki, w której jest uwięziony Oliver.

 

Miałyście próbnych czytelników, czy maszynopis poszedł prosto do agenta i wydawcy?

Jodi: Moja mama (babcia Sammy) czyta wszystkie moje książki dla dorosłych w trakcie ich powstawania, tak też się stało i w tym przypadku. Była zachwycona!


Jodi, jak ci się udało pracować nad Z innej bajki w trakcie pisania powieści dla dorosłych? Czy zdarzało się, że praca/zbieranie materiałów nakładały się w czasie?

Jodi: Uhm, czy możecie mi przypomnieć, abym NIE pisała dwu książek na raz?! Znalezienie na to czasu było naprawdę trudne, zwłaszcza że moja kolejna powieść jest bardzo mroczna i smutna, w przeciwieństwie do Z innej bajki – musiałam się kompletnie przestawiać.


Czy pisanie książki dla młodzieży różniło się od pisania powieści dla dorosłych? Na czym polegało podobieństwo?

Jodi: Właściwie to nie bardzo się różniło. Bohaterowie też muszą być autentyczni – nawet jeśli jeden z nich jest księciem z bajki. Poza tym tematyka Z innej bajki – na przykład kwestia tego, do kogo tak naprawdę należy opowieść – jest z gruntu bardzo dorosła. Dołóżmy do tego poczucie alienacji, będące udziałem obojga głównych bohaterów i w zasadzie mamy to samo, co w moich pozostałych książkach. Największą różnicę stanowił humor. Staram się, aby moje książki dla dorosłych też nie były śmiertelnie poważne, ale na mniejszą skalę niż w tym przypadku – poza tym rzadko miewam takich bohaterów jak Strzała, którego głównym zadaniem jest rozładowywanie atmosfery.


Sammy, na czym polegała frajda pisania z mamą? I co mniej ci się podobało?

Sammy: Bardzo ciężko było usiąść przy komputerze i po prostu PISAĆ. Czasem miałam ochotę wstać i wyskoczyć przez okno – i nie wątpię, że zdarzały się chwile, gdy mama miała ochotę mnie zabić, bo nie mogłam się skupić. Lecz na ogół było fantastycznie. Czasem zaczynałyśmy się przekrzykiwać – miałyśmy identyczne pomysły, jakby łączyła nas telepatia.

Czy wzorowałaś któregoś z bohaterów na kimś ze swojego otoczenia?

Sammy: Parę postaci nosi imiona moich zwierząt – i nic poza tym!

 

Wiemy, że lubicie ze sobą pisać – co jeszcze lubicie robić razem?

Jodi: Pieczemy fantastyczne kruche ciasteczka… nie, żebym się chwaliła. No i zakupy, rzecz jasna!

 

Sammy, jakie masz inne zainteresowania?

Sammy: Lubię taniec współczesny, gram w softball, występuję w musicalach i jestem ochotniczką w przytułku dla bezdomnych.

 

Czy dowiedziałyście się czegoś w trakcie pisania książki?

Jodi: Ja dowiedziałam się tego, co od dawna podejrzewałam: że Sammy jest nieprawdopodobnie twórcza. A do tego pisze lepiej niż ja, kiedy miałam szesnaście lat.

Sammy: A ja tego, jak trudna jest praca mamy. To katorga! Dowiedziałam się też, jakie bywamy podobne, gdy piszemy.

 
Kto zagrałby księcia w filmowej adaptacji Z innej bajki?

Sammy: Dobra, zacznijmy od tego, że według mnie Oliver miał być blondynem. Więc tak: Zac Efron, Chace Crawford, Alex Pettyfer albo Joseph Gordon-Levitt.

Jodi: Jeremy Irvine z „Czasu wojny”. Akcent ma dopracowany do perfekcji…

 
Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia?

Jodi: Ja tak, ale uważam też, że od pierwszego wejrzenia można się zakochać więcej niż raz.

Sammy:  Nie wiem – jeszcze nie mam zdania na ten temat.


Skąd pomysły na imiona bohaterów?

Sammy:  Wiele z nich to imiona moich zwierząt. A pozostałe same się pojawiły, gdy zaszła taka potrzeba.


Czerpałyście z własnych doświadczeń?

Sammy:  Gdzie tam – nigdy czegoś podobnego nie przeżyłyśmy!


Czy któreś sceny sprawiły wam trudność?

Sammy: Początkowo nie miałyśmy pomysłu, jak wydostać Olivera z książki, żeby zaraz go nie wciągnęła, ilekroć ktoś ją otworzy. Narzuciłyśmy tyle ograniczeń, że zawęziłyśmy sobie pole manewru w kwestii zakończenia – ale w końcu się udało.


Źródło: www.jodipicoult.com

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje