Zdarzają się książki, które trudno zrecenzować. Rozmaite odczucia, które kłębią się w duszy w trakcie czytania, często ciężko oddać słowami. Są powieści, których nie da się ocenić inaczej, jak tylko bezładną pisaniną, zaprzeczając samemu sobie i pisząc, że się podobało, ale i odrzucało, że było poetycko, ale i odstręczająco, że polecam serdecznie, ale lepiej nie sięgajcie. Jedną z książek, która wywołała we mnie taką burzę emocji, jest ,,Ciemno, prawie noc" autorstwa Joanny Bator. Po ,,Piaskowej górze" i ,,Chmurdalii", które mnie zachwyciły, sięgnięcie po nagradzane ,,Ciemno, prawie noc", było dla mnie tylko kwestią czasu. Nie spodziewałam się tylko, że trafię do aż tak mrocznego świata, że poczuję się, jakby ktoś wepchnął mnie do wanny pełnej lodowatej wody. Spotkanie z tą poetycko makabryczną historią było interesującym literackim przeżyciem i pozwoliło mi zrozumieć, skąd tyle mieszanych opinii na temat ,,Ciemno, prawie noc". Ja ze swojej strony mogę teraz powiedzieć, że dawno nie czytałam powieści, która by pozostawiła w moim sercu tak duży ciężar.
Alicja w krzywym zwierciadle
Alicja Tabor trafia do świata koszmaru. Naszego świata. Dziennikarka wraca do rodzinnego Wałbrzycha by napisać artykuł o porwanych dzieciach. Jest to dla niej bolesny powrót - powrót do wielu niewiadomych, pod którymi pogrzebana jest jej przeszłość. Rodzinna tragedia, która nie miała przyczyn, zamieniła życie Alicji w swój skutek. Tropiąc opowieści dotyczące porwanych dzieci, Alicja odkrywa rodzinne sekrety: o ojcu, niestrudzonym poszukiwaczu skarbu, o matce, której jakby nigdy nie było i o starszej siostrze, fascynującej Szeherezadzie, której wyobraźnia na zawsze naznaczyła życie Alicji. Tymczasem Wałbrzych ogarnia mrok, a na ulicach zaczyna panoszyć się zło. Ktoś z okrucieństwem zabija zwierzęta, giną dzieci, wybuchają zamieszki. Pojawia się prorok, który twierdzi, że wie, co stało się z dziećmi i że przemówiła do niego Matka Boska. Czy rzeczywiście jego pojawienie się jest boskim działaniem, a może wręcz przeciwnie? Ciemne zakątki, szarość, cierpienie, niedopowiedzenia i tajemnice splatają się w jedno i oplatają czytelnika, łącząc go z upiornym i baśniowym Wałbrzychem. Od fantazji do szaleństwa jeszcze chyba nigdy nie było tak blisko... Po lekturze trzech powieści pióra Joanny Bator, zauważyłam, że bez względu na tematykę, mają one punkty wspólne - językowe pomieszanie poetyckości i codziennego slangu oraz celebrowanie ludzkich historii. Przy odkrywaniu jednej historii, poznajemy przy okazji początki bądź końce mnóstwa innych. Tak samo jest też w ,,Ciemno, prawie noc". Jak każda historia, tak i ta splata się z życiorysami innych osób, sięgając w przeszłość. Dawny przyjaciel rodziny, opiekunowie zaginionych, jeszcze nieznani przyjaciele z przeszłości i nowi sprzymierzeńcy - każdy ma swój głos.
Brud nasz powszedni
Z jednej strony odkładałam książkę, by choć na chwilę złapać oddech, ale z drugiej lepka mgła wypływająca ze stronic oblepiła mnie i nie pozwalała się wyrwać. Nie chciałam o niej myśleć, ale myślami wracałam. Chciałabym się tego wyprzeć, chciałabym powiedzieć, że przecież nie żyję w takiej rzeczywistości, ale to byłoby kłamstwo. Powiedzmy sobie szczerze - czy pamiętacie tydzień bez doniesień o tragedii? O porwaniach i molestowaniu dzieci? O bestialskim zabijaniu zwierząt? O przekrętach i nieuczciwości? O przekrzykiwaniu się i braku zgody? Chcemy wierzyć w istnienie dobrego świata i dobrze, że to robimy, bo taki świat naprawdę istnieje. Jednak nie możemy przymykać oczu na to, że rozprzestrzeniające się zło ociera się i o nas. Jeśli zignorujemy pierwsze zwiastuny, pierwsze okrucieństwa, możemy zapłacić za to najwyższą cenę. Kotojady tylko na to czekają. Nie wiecie, kim one są? To niedobrze. By móc z nimi walczyć, musicie wiedzieć, kim są. Czy cokolwiek w tej książce jest wyolbrzymione? Nie sądzę. Różnica między rzeczywistością a powieścią jest taka, że w powieści skumulowano nieszczęścia, o których gazety krzyczą miesiącami. Przyjmujemy w jednej dawce to, co w rzeczywistości sączy się do naszych oczu i uszu codziennie od kilku lat. Szczerze mówiąc, nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć o ,,Ciemno, prawie noc". Brnęłam przez nią - ale nie dlatego, że jest źle napisana, tylko dlatego, że nie da się przejść spacerkiem przez bagno zepsucia, jakim są dusze niektórych bohaterów. Nie mogę powiedzieć, że mi się podobała - bo jak może się podobać odzwierciedlenie okrucieństwa współczesnej rzeczywistości? Trudno rozpatrywać tą powieść w kategorii podobania się. Chociaż nie, jest coś, o czym mogę powiedzieć, że mi się podobało - mnogość historii, co sobie bardzo cenię w twórczości Bator. Również niezwykli bohaterowie bardzo mi się podobali. Ich niezwykłość można rozpatrywać na wiele sposobów - niezwykle źli, niezwykle dobrzy, niezwykle utalentowani... ,,Ciemno, prawie noc" to nie jest powieść dla każdego. Nie znajdziecie tutaj zabawy i rozrywki - wręcz przeciwnie, wasza psychika będzie uginać się i trzeszczeć pod naporem zła i nieszczęść, jakie w powieści zawarto. To trudna, ciężkostrawna, mroczna ale i przez ten mrok fascynująca książka. Upiorność miesza się w niej z fantazją, poetyckość z plugawością, a rzeczywistość z nierzeczywistością. Podsumowując krótko: sięgnijcie po ten tytuł, jeśli czujecie się na to gotowi. To nie jest powieść, która może umilić popołudnie.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2012-10-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 528
Dodał/a opinię:
Joanna Bator wraca w swoim pisarstwie do Japonii, której poświęciła swój debiutancki zbiór esejów Japoński wachlarz. Choć jest...
Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje...