Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego „syna", Jerzego Łabędzia. Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji. W swojej najnowszej książce Joanna Bator nawiązuje do konwencji powieści gotyckiej. Nie po to jednak, by bawić czytelnika: w tym, co niesamowite, często ukryta jest prawda o nas, której na co dzień nie chcemy pamiętać.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2012-10-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 528
'' Nigdy nie nauczyłam się strachu przed tym, kto może przyjść, i gdy ktoś puka do drzwi, po prostu otwieram, bo złe i tak wejdzie bez pukania. ''
Z twórczością pani Joanny Bator, miałam okazję zapoznać się przy okazji czytania '' Piaskowej Góry '' i '' Chmurdalii ''. Książki ocenione przeze mnie wysoko, ze świadomością iż mam do czynienia z pisarką prawdziwie nietuzinkową . Jednak powieść '' Ciemno, prawie noc '' jest zupełnie inna . Co nie znaczy że gorsza, jest bardzo dobra i Nike w 2013 roku, jest dla niej nagrodą w pełni zasłużoną . Autorka urodzona w Wałbrzychu, właśnie to miasto robi tłem i miejscem dla wydarzeń o których opowiada .
Jej bohaterka Alicja Tabor, zwana Alicją Pancernikiem wraca do rodzinnego miasta , by zbadać sprawę znikania dzieci . Dzieci znikają i już , nikt nie żąda żadnego okupu , nie odnajdują się żadne zwłoki , jak kamień w wodę...tak po prostu . Alicja Pancernik jest dziennikarką i jak chce od kogoś usłyszeć jego historię, zawsze dopina swego . Książka podzielona jest na niezbyt długie rozdziały w których przeplata się teraźniejszość , czyli czas kiedy Alicja jest w Wałbrzychu, w swoim rodzinnym domu z widokiem na zamek Książ . Czas kiedy dziennikarka była dzieckiem i mieszkała z rodzicami i swoją starszą siostrą Ewą. Ta historia wysnuwa się z opowiadań jedynego przyjaciela rodziny jaki pozostał przy życiu ,starszego pana w nieodłącznej pilotce. Jednak i to nie wszystko . Jednocześnie dowiemy się o ''cudzie'' jakiego doświadczył niejaki Jan Kołek, i jego następstwach . Mamy tutaj też wojenną historię Zamku Książ i jego ostatniej pani , pięknej i dobrej Mary Theresy Olivii hr. von Hochberg ks. von Pless zwanej po prostu Daisy i jej słynnych pereł . Mamy i kilka innych jeszcze historii, wszak Alicja Tabor po to właśnie przyjechała do Wałbrzycha, by wysłuchiwać historii.
Osobną '' historią '' w tej książce są rozdziały zatytułowane '' Bluzg '', jest to żywcem przepisany internetowy czat pełen pogardy i nienawiści. Przyznaję iż ja osobiście, dla własnej higieny psychicznej nie czytam takich '' bluzgów ''. Uważam że szkoda na te wątpliwej jakości wypociny, mojego czasu i wzroku. Pewnie dlatego te, akurat rozdziały bardzo mnie irytowały na początku. Uważałam że są zupełnie niepotrzebne, a na pewno nie w takiej ilości. Jednak z czasem kiedy zaczęłam je bardziej zauważać , nie przelatywać li tylko po nich oczami pobieżnie, kiedy nawet pokusiłam się o zajrzenie na prawdziwy internetowy czat poświęcony sprawom spornym, jakie bezmyślnie podzieliły nasz naród, osłupiałam . Pani Bator napisała swoją książkę w 2012 roku, ja przeczytałam ją teraz , osiem lat później i przyznaję że jest jeszcze gorzej. Obrzydliwy hejt uprawiany dzisiaj na internetowych forach słownictwem, złem, pogardą i nienawiścią zdecydowanie przewyższa to co pokazuje nam w swojej książce autorka. Hejterzy którym wydaje się że są absolutnie anonimowi poczynają sobie nad wyraz sprawnie i nie mają żadnych hamulców. Jestem przerażona, zniesmaczona i raczej szybko nie zajrzę na podobne strony. To,dla mnie jest bardziej niepokojące niż znikanie dzieci. Będąc czytelniczką której najbardziej smakuje literatura z kategorii kryminał, sensacja, thriller, nie o takich mrocznych rzeczach czytałam . Po drugie to już jest '' skutek '' . Natomiast to przyczyna prowadząca do skutku jest zatrważająca. Ten tłum na placu umiejętnie podsycany do nienawiści i ten tłum w sieci równie umiejętnie nakręcający się sam, tutaj jest się czego obawiać. Po przeczytaniu rozdziałów '' Bluzgów '' i poczytaniu współczesnych bluzgów na forach internetowych poczułam się jakby ktoś wylał na mnie gorący kubeł pełen śmierdzących fekaliów .
Spotkałam się z opiniami że pani Bator pokazuje Wałbrzych, czyli swoje rodzinne miasto i ogólnie ludzi w sposób tylko i wyłącznie brzydki. Cóż, nie przeczę że i ja poczułam duszną przesyconą złem atmosferę owego miasta i jego mieszkańców, jednak jest i światełko w tunelu w postaci magicznych Babcyjek,które próbują pomagać i chronić zagrożone zwierzęta i '' zagrożonych '' ludzi . Jest Babcia Hoka która by zrobiła wszystko dla swojego opuszczonego przez matkę wnuka, jest i stary pluszowy miś z NRD, który pomagał w trudnych chwilach i który w swoim brzuszku nosi niespodziankę . Taka już specyfika tej pisarki że widzi i opisuje ten brud, zło i nienawiść, całkiem zresztą sprawnie, w moim odczuciu. A od kolorowanych '' bajek '' w których to wszystko jest cacy i rodacy i czasy,sa inne autorki. Ja osobiście równie wysoko oceniam tę pozycję pani Bator jak i poprzednie dwie i polecam tym którzy potrafią widzieć trzeźwo.
Zdarzają się książki, które trudno zrecenzować. Rozmaite odczucia, które kłębią się w duszy w trakcie czytania, często ciężko oddać słowami. Są powieści, których nie da się ocenić inaczej, jak tylko bezładną pisaniną, zaprzeczając samemu sobie i pisząc, że się podobało, ale i odrzucało, że było poetycko, ale i odstręczająco, że polecam serdecznie, ale lepiej nie sięgajcie. Jedną z książek, która wywołała we mnie taką burzę emocji, jest ,,Ciemno, prawie noc" autorstwa Joanny Bator. Po ,,Piaskowej górze" i ,,Chmurdalii", które mnie zachwyciły, sięgnięcie po nagradzane ,,Ciemno, prawie noc", było dla mnie tylko kwestią czasu. Nie spodziewałam się tylko, że trafię do aż tak mrocznego świata, że poczuję się, jakby ktoś wepchnął mnie do wanny pełnej lodowatej wody. Spotkanie z tą poetycko makabryczną historią było interesującym literackim przeżyciem i pozwoliło mi zrozumieć, skąd tyle mieszanych opinii na temat ,,Ciemno, prawie noc". Ja ze swojej strony mogę teraz powiedzieć, że dawno nie czytałam powieści, która by pozostawiła w moim sercu tak duży ciężar.
Alicja w krzywym zwierciadle
Alicja Tabor trafia do świata koszmaru. Naszego świata. Dziennikarka wraca do rodzinnego Wałbrzycha by napisać artykuł o porwanych dzieciach. Jest to dla niej bolesny powrót - powrót do wielu niewiadomych, pod którymi pogrzebana jest jej przeszłość. Rodzinna tragedia, która nie miała przyczyn, zamieniła życie Alicji w swój skutek. Tropiąc opowieści dotyczące porwanych dzieci, Alicja odkrywa rodzinne sekrety: o ojcu, niestrudzonym poszukiwaczu skarbu, o matce, której jakby nigdy nie było i o starszej siostrze, fascynującej Szeherezadzie, której wyobraźnia na zawsze naznaczyła życie Alicji. Tymczasem Wałbrzych ogarnia mrok, a na ulicach zaczyna panoszyć się zło. Ktoś z okrucieństwem zabija zwierzęta, giną dzieci, wybuchają zamieszki. Pojawia się prorok, który twierdzi, że wie, co stało się z dziećmi i że przemówiła do niego Matka Boska. Czy rzeczywiście jego pojawienie się jest boskim działaniem, a może wręcz przeciwnie? Ciemne zakątki, szarość, cierpienie, niedopowiedzenia i tajemnice splatają się w jedno i oplatają czytelnika, łącząc go z upiornym i baśniowym Wałbrzychem. Od fantazji do szaleństwa jeszcze chyba nigdy nie było tak blisko... Po lekturze trzech powieści pióra Joanny Bator, zauważyłam, że bez względu na tematykę, mają one punkty wspólne - językowe pomieszanie poetyckości i codziennego slangu oraz celebrowanie ludzkich historii. Przy odkrywaniu jednej historii, poznajemy przy okazji początki bądź końce mnóstwa innych. Tak samo jest też w ,,Ciemno, prawie noc". Jak każda historia, tak i ta splata się z życiorysami innych osób, sięgając w przeszłość. Dawny przyjaciel rodziny, opiekunowie zaginionych, jeszcze nieznani przyjaciele z przeszłości i nowi sprzymierzeńcy - każdy ma swój głos.
Brud nasz powszedni
Z jednej strony odkładałam książkę, by choć na chwilę złapać oddech, ale z drugiej lepka mgła wypływająca ze stronic oblepiła mnie i nie pozwalała się wyrwać. Nie chciałam o niej myśleć, ale myślami wracałam. Chciałabym się tego wyprzeć, chciałabym powiedzieć, że przecież nie żyję w takiej rzeczywistości, ale to byłoby kłamstwo. Powiedzmy sobie szczerze - czy pamiętacie tydzień bez doniesień o tragedii? O porwaniach i molestowaniu dzieci? O bestialskim zabijaniu zwierząt? O przekrętach i nieuczciwości? O przekrzykiwaniu się i braku zgody? Chcemy wierzyć w istnienie dobrego świata i dobrze, że to robimy, bo taki świat naprawdę istnieje. Jednak nie możemy przymykać oczu na to, że rozprzestrzeniające się zło ociera się i o nas. Jeśli zignorujemy pierwsze zwiastuny, pierwsze okrucieństwa, możemy zapłacić za to najwyższą cenę. Kotojady tylko na to czekają. Nie wiecie, kim one są? To niedobrze. By móc z nimi walczyć, musicie wiedzieć, kim są. Czy cokolwiek w tej książce jest wyolbrzymione? Nie sądzę. Różnica między rzeczywistością a powieścią jest taka, że w powieści skumulowano nieszczęścia, o których gazety krzyczą miesiącami. Przyjmujemy w jednej dawce to, co w rzeczywistości sączy się do naszych oczu i uszu codziennie od kilku lat. Szczerze mówiąc, nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć o ,,Ciemno, prawie noc". Brnęłam przez nią - ale nie dlatego, że jest źle napisana, tylko dlatego, że nie da się przejść spacerkiem przez bagno zepsucia, jakim są dusze niektórych bohaterów. Nie mogę powiedzieć, że mi się podobała - bo jak może się podobać odzwierciedlenie okrucieństwa współczesnej rzeczywistości? Trudno rozpatrywać tą powieść w kategorii podobania się. Chociaż nie, jest coś, o czym mogę powiedzieć, że mi się podobało - mnogość historii, co sobie bardzo cenię w twórczości Bator. Również niezwykli bohaterowie bardzo mi się podobali. Ich niezwykłość można rozpatrywać na wiele sposobów - niezwykle źli, niezwykle dobrzy, niezwykle utalentowani... ,,Ciemno, prawie noc" to nie jest powieść dla każdego. Nie znajdziecie tutaj zabawy i rozrywki - wręcz przeciwnie, wasza psychika będzie uginać się i trzeszczeć pod naporem zła i nieszczęść, jakie w powieści zawarto. To trudna, ciężkostrawna, mroczna ale i przez ten mrok fascynująca książka. Upiorność miesza się w niej z fantazją, poetyckość z plugawością, a rzeczywistość z nierzeczywistością. Podsumowując krótko: sięgnijcie po ten tytuł, jeśli czujecie się na to gotowi. To nie jest powieść, która może umilić popołudnie.
Alicja Tabor jest reporterką. Właśnie dlatego wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Tam właśnie dzieją się dziwne rzeczy - zwierzęta są mordowane, ludzie gromadzą się przy jakimś samozwańczym wybrańcu Bożym, a dzieci są porywane. To o tych porwanych dzieciach Alicja ma napisać artykuł do gazety w której pracuje. Oprócz tych wszystkich wydarzeń bohaterka musi się zmagać z własnymi demonami. Strachem i wspomnieniami. Jej najbliżsi nie żyją, a ona jest niedobitkiem. I zdecydowanie komuś przeszkadza, bo ktoś ją prześladuje.
Jest to opowieść pełna zwrotów akcji i nieprzewidzianych zdarzeń. To tajemnice rządzą terenami przy zamku Książ. Doskonale napisana opowieść jest również analizą polskiego społeczeństwa. Pełno w niej ludzkiej zawiści i rasizmu. I choć czasami wydaje się, że autorka chciała poruszyć zbyt wiele wątków i można się zagubić, to jednak wszystko tam ma swoje znaczenie. Nie zaliczyłabym tego do "lekkiej" literatury, lecz zdecydowanie polecam.
Alicja Tabor jest reporterka gdy po kilku latach wraca do rodzinnego Wałbrzycha orientuje sie ,ze wszystko sie zmienilo.Znikaja dzieci i zwierzeta a ludzie zachowuja sie jak nawiedzeni.Reporterka probuje rozwiklac zagadke zaginiecia trojga dzieci.Ksiazka taka sobie.Troche przydluga i jak dla mnie nurzaca.
Demoniczna książka. Trudne sprawy dla mnie zbyt trudne .Nie mozna jej czytac gdy ma sie kiepski nastrój.
„Ciemno, prawie noc” Joanna Bator
Po wielu latach nieobecności Alicja wraca do Wałbrzycha, swojego rodzinnego miasta, aby napisać reportaż o zaginionych dzieciach. Miasto opanowują pielgrzymki ludzi, których przyciąga samozwańczy „prorok”. Bohaterka musi zmierzyć się z dramatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa. Poznaje wiele bolesnych tajemnic. Lektura trochę magiczna, pełna cierpienia, bólu, ale z nutką nadziei na lepsze jutro. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektóre sceny nawiązują do wydarzeń mających miejsce w naszym kraju. Polecam.
Gdyby nie zapowiedź filmu to nigdy bym nie wpadła na tę książke. Zwiastun ekranizacji wydawał się ciekawy więc chciałam najpierw przeczytać książkę. 2 miesiące czekania na nią w bibliotece zmusiły mnie do zakupu i tak zabrałam się za lekturę. Historia Alicji nie jest łatwa a nawet mogę powiedzieć, że jest strasznie pokręcona. Chyba nie tego się spodziewałam po tej książce i szczerze się zastanawiam jak przedstawią tę historie w filmie. Wiele razy musiałam czytać ten sam fragment po kilka razy bo nie rozumiałam co się dzieję. Było dużo nie domówień i często się gubiłam.
Wiele opisów było nie potrzebne ponieważ czytelnik zaczyna się nudzić i można było tego uniknąć. Historia poszła w całkiem innym kierunku niż podejrzewałam i zakończenie mnie zaskoczyło. Bohaterka miała napisać reportaż o zaginionych dzieciach a dowiedziała się o wielu bolesnych rzeczach z życia rodziny i swojego.
Teraz obejrze film by porównać.
Jeden z cudownych i niespodziewanych kaprysów losu sprawił, że spędziłam dwa lata w Japonii, pracując na jednej z tokijskich uczelni. Podobnie jak poszukiwacz...
Chmurdalia, nowa powieść Joanny Bator, to kontynuacja znakomitej Piaskowej Góry, jednej z najciekawszych książek polskich ostatnich lat.Po nieudanej ucieczce...