Ciemno, prawie noc

Ocena: 4.14 (7 głosów)

Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie.

Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego ,,syna", Jerzego Łabędzia.

Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji.

Informacje dodatkowe o Ciemno, prawie noc:

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2018-04-18
Kategoria:
ISBN: 9788328054356
Liczba stron: 528

więcej

Kup książkę Ciemno, prawie noc

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Ciemno, prawie noc - opinie o książce

Avatar użytkownika - Czytamduszkiem
Czytamduszkiem
Przeczytane:2022-05-25, Ocena: 4, Przeczytałem,

„Ciemno, prawie noc” Joanny Bator podsunęła mi bibliotekarka, ponieważ w ogóle nie miałam sprecyzowanych własnych życzeń co do najbliższej lektury. Chodziło mi po głowie coś niebanalnego, nieoczywistego, co zrobi na mnie wrażenie, ale nie potrafiłam z siebie wykrzesać żadnych konkretów. Mimo tak mocno niedookreślonych kryteriów biblioteka w Koninie sprostała moim mglistym zachciankom.

               Na okładce książki znajdziemy słowa autorki, która powiedziała, że ją samą przeraził mrok zalążków opowieści, rodzących się w jej głowie. Zaraz jednak dodała, „(…) że na tym świecie ciągle istnieje dobro i warto o nie walczyć. O tym jest ta książka.”*) I rzeczywiście w mnogości występującego tu zła znajdą się także pozytywne aspekty. Cóż, może i niewiele ich, ale nawet dla takiej odrobiny warto się wysilić w życiu.

               Reporterka, Alicja Tabor (zwana z powodu mocnego charakteru i odporności psychicznej Pancernikiem), powraca do rodzinnego miasta, Wałbrzycha, by wyjaśnić zagadkę zaginięć trójki dzieci. W jej opuszczonym lata temu domu niewiele się zmieniło, chyba tylko jeszcze bardziej się postarzał i zmurszał. Zniszczone meble i zakurzone kąty budzą niechciane wspomnienia. Miasto, w którym dziennikarka szuka punktów zaczepienia do rozwikłania tajemnicy, też jakby zastygło w kisnącej szarzyźnie listopada, jednak jest pewna „atrakcja”, która mocno rozgrzewa emocje wałbrzyszan, a mianowicie lokalny prorok, rozgłaszający nawiedzone tezy, że to Matka Boska upatrzyła sobie dzieci i z miłości zabrała je do siebie. W kotle absurdalnych teorii na temat zaginięcia kilkulatków wrze tak bardzo, że obfitość bzdur powoli zaczyna przerastać chyba nawet liczbę samych miejscowych.

               Do „Ciemno, prawie noc” Bator wprowadziła sporo wątków. Każdy z nich mógłby być z pozoru oddzielną historią, a jednak okażą się mieć wspólny mianownik. Są nitki prowadzące do historii zaginionych dzieci, przy czym w każdej jest coś niejasnego, budzącego wątpliwości. Jest proroczy epizod z niedorzecznymi przepowiedniami. Jest historia samej Alicji, jej zmarłej siostry, relacji rodziców, a także odkrywane perypetie sąsiada Alberta, naznaczonego zmianami tożsamości w dzieciństwie. Są wreszcie wątki historyczne prowadzące do zamku Książ i jego ostatniej przedwojennej właścicielki – księżnej Daisy, posiadaczki legendarnego sznura pereł. Już sama liczba nakładających się opowieści może przyprawić o ból głowy. Bator jednak wprawnie nimi żongluje i kluczy w ich meandrach. Właściwie w pewnym momencie zatapiamy się tak bardzo w klimat książki, że nawet nie jesteśmy w stanie spostrzec, na wyjaśnieniu której z zagadek najbardziej nam zależy.

Dodatkowo Bator bardzo sugestywnie buduje atmosferę wydarzeń, jakby była w zaufanej komitywie z wieloma tonacjami i rodzajami mroku. Taplający się w szarudze jesiennej Wałbrzych ustępuje miejsca majakom sennym, te z kolei płynnie przechodzą w przepełnione strachem wspomnienia z młodości, zza których wyłaniają się rozmyte sylwetki postaci przeistaczających się w bohaterów występujących w różnych wcieleniach, by zaraz potem przeobrazić się w narkotyczny obraz wieczornych eskapad po okolicy.

Paradoksalnie im dalej posuwa się fabuła, tym mniej prawdopodobne wydaje się logiczne wyjaśnienie zdarzeń. Zacieśnia się bowiem krąg niewytłumaczonych zjawisk, a my coraz bardziej jesteśmy skłonni ulec nieracjonalnej aurze i właściwie gotowi postawić własną hipotezę. Gdy natłok trudno wytłumaczalnych incydentów sięga zenitu, dochodzi do przesilenia, a wraz z nim wyjaśnia się niewyjaśnione. Jednak mrok urojony zostaje zastąpiony przez równie posępny mrok rzeczywisty. W takiej sytuacji trudno mówić o uczuciu ulgi, gdyż obawa i strach przeradzają się w przerażanie.

Odpowiednio do panującego w rozgrywającej się scenie odcienia nastroju Bator dostosowuje również język, który w „Ciemno, prawie noc” staje się paszportem identyfikującym nie tylko tożsamość bohaterów, lecz także wagę towarzyszących im okoliczności. I to zapewne dlatego narracja nie trzyma równego rytmu, wręcz przeciwnie autorka postawiła jej złożone zadanie nadążania i dostosowywania się do atmosfery. Gmatwanina komunikacyjna osiąga kulminację kilkukrotnie w rozmowach uczestników forum internetowego i muszę przyznać, że te fragmenty na mnie działały akurat drażniąco niczym rój brzęczących much.

W pamięci utkwił mi jeszcze jeden bardzo istotny aspekt z „Ciemno, prawie noc”, a mianowicie kwestia budowania poczucia zagrożenia wśród lokalnej społeczności i manipulowania faktami w celu osiągnięcia zamierzonych korzyści. W dobie fake newsów zjawisko bardzo na czasie.  Bator odsłoniła mechanizm ulegania fobiom, stwarzania pożywki dla podjudzania zbiorowej histerii oraz podsycania teorii spiskowych, które mutując z niemal piorunującą szybkością, znajdują ujście w postaci gwałtownych manifestacji gorliwych wyznawców tego typu rojeń.

„Ciemno, prawie noc” Joanny Bator początkowo zdradza pierwiastki stylistyki wywodzącej się z mrocznego horroru mającego wywołać u odbiorcy wrażenie niepokoju i napięcia w związku z niejasnymi okolicznościami zaginięcia dzieci, na co dodatkowo nakłada się tragiczna historia rodzinna głównej bohaterki, a z nią nieodłącznie powiązane odgałęzienia prowadzące do legendy o księżnej Daisy. Autorka, tworami gorączkowej wyobraźni bohaterów, roznieca pierwotne lęki, sprawiając, że niemal zaciera się granica między światem obecnym a stworzonym z destrukcyjnej iluzji. Próby objaśniania przez nastolatki zła świata i ochrony przed jego skutkami również doskonale wpisują się w ciąg wydarzeń o odrealnionym zabarwieniu. Tymczasem w zakończeniu Bator bezlitośnie rozprawia się z krążącymi mitami i plotkami, pokazując, że twarde fakty wynikają z równie twardych przyczyn. W efekcie rozwikłanie zagadki odziera je nie tylko z otoczki tajemnicy, lecz także pozbawia niedorzeczności fałszywych spekulacji.

„Ciemno, prawie noc” Joanny Bator okazało się nieoczywiste w strukturze, zaskakujące w wielości wątków, a także niebanalnie skonstruowane w sposobie prowadzenia fabuły. Czegoś takiego potrzebowałam i akurat to w tej lekturze znalazłam.

*) cytat z okładki książki Joanny Bator „Ciemno, prawie noc”

Link do opinii
Avatar użytkownika - joseheim
joseheim
Przeczytane:2020-01-16, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2020,

Książka, która wzbudziła we mnie wyjątkowo mieszane uczucia. Z jednej strony nie mogę jej odmówić zalet - ma dość wysoki poziom skomplikowania fabuły, skonstruowana jest zgrabnie, zawiera wiele fajnych smaczków, pomysłów i ciekawych elementów, domyka wszystkie poruszone wątki (bardzo mi się podobał wątek kociar i Daisy z jej zaginionym ciałem/perłami/skarbem).
Z drugiej strony ręce mi opadały podczas lektury kilkukrotnie, ponieważ zastanawiam się głęboko, czy naprawdę nie da się napisać dobrej książki obyczajowej, w której czytelnik nie będzie co rusz potykał się o biedę, zaniedbane i niekochane dzieci, nieszczęścia, morderstwa, psychozy, molestowania, homoseksualizm, trudy wojenne i eksterminację Żydów i Cyganów przez nazistów? Naprawdę się nie da? Ostatnio co sięgam po polską książkę, która cieszy się uznaniem i nagrodami, traktuje ona dokładnie o tym samym - o skrajnych, przesadzonych nieszczęściach, jakie spotykają ludzi. Tak jakby przepisem na bestseller było wrzucenie do jednego worka największych patologii, jakie autorowi akurat przyjdą do głowy, i zobaczenie, co też z tego wyjdzie. Pokazanie, jak bardzo ludzie są zezwierzęceni w biedzie i nieszczęściu. Czy obyczaj naprawdę musi być albo takim straszydłem, albo mdłym romansem? Nie ma nic pośrodku?
Zgrzytałam zębami przy szeregu nielogicznych zachowań i przemyśleń bohaterki, przewracałam oczami przy kolejnych opisach nieszczęść (w tej książce - SPOILER - mamy aż dwie rodziny molestujące dzieci, bo jedna to byłoby za mało!), wznosiłam te same oczy do nieba przy niemal histerycznych zachwytach nad bohaterem transpłciowym - nawet jak tenże bohater nafaszerował główną bohaterkę bez jej zgody i wiedzy ciasteczkami z marihuaną i alkoholem, tak że obudziła się kompletnie zamroczona, po spędzeniu nocy z chłopem, której to nocy nawet nie pamięta, nadal niemal ze łzami wzruszenia nazywa Czesława vel Czesławę w myślach najlepszym przyjacielem i ostoją. Świetne, naprawdę. Racjonalne i w pełni wytłumaczalne. Czy bohaterka, jak już wprowadziła kogoś, kto jest trans, nie miała odwagi napisać, że ten ktoś nie jest świętym niewiniątkiem? Nie chodzi o to, że mam coś do transwestytów, chodzi o to, jak bardzo w książce podkreślany jest przesadny entuzjazm głównej bohaterki do tej konkretnej postaci.
Ogólnie rzecz biorąc polecam, jeśli ktoś lubi przeładowane krzywdami i cierpieniem lektury, ewentualnie po prostu dobrze napisane powieści obyczajowe z wątkami kryminalnymi i lekkim muśnięciem realizmu magicznego. Ja jednak po spotkaniu z Joanną Bator nie mam ochoty więcej po nią sięgać, zrobię sobie też chyba dłuższą przerwę od polskich autorów w ogóle.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Stenka
Stenka
Przeczytane:2019-12-13, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2019,

Opisana historia mocno zagmatwana, cieżko się czyta. Początek nużący i przeładowany treścią, momentami nudny. Im dalej, tym historia bardziej wciągała, ale wydarzenia mało realne.

Link do opinii

A mnie nie zachwyciła... Ciekawe, jaki będzie film...

Link do opinii
Avatar użytkownika - NicoMinoru
NicoMinoru
Przeczytane:2020-12-13, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2020,
Avatar użytkownika - AnnaBook
AnnaBook
Przeczytane:2020-11-27, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Inne książki autora
Japoński wachlarz
Joanna Bator0
Okładka ksiązki - Japoński wachlarz

Jeden z cudownych i niespodziewanych kaprysów losu sprawił, że spędziłam dwa lata w Japonii, pracując na jednej z tokijskich uczelni. Podobnie jak poszukiwacz...

Rok królika
Joanna Bator0
Okładka ksiązki - Rok królika

Autorka bestsellerowych romansów historycznych Julia Mrok kieruje się dwoma pragnieniami: rozkoszy i opowieści. By je zaspokoić, z nikim się nie...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy