Inka, młoda graficzka, pracująca w warszawskiej galerii, dostaje telegram od dawno niewidzianej ciotki Berty. Kobieta jest umierająca. Chce się pożegnać i opowiedzieć o czymś bardzo ważnym… Inka przyjeżdża do Jantarni, nadmorskiej miejscowości, w której dorastała, jednak tam nikt oprócz ciotki na nią nie czeka. Wręcz przeciwnie – Inkę wita chłód, a nawet wrogość. Dlaczego? Co takiego stało się w przeszłości, że jedna z krewnych Berty potrafi splunąć dziewczynie w twarz? Dlaczego Inka od lat nie odbiera telefonów od przybranego brata Zbyszka i unika rodzinnych stron? Dlaczego jej przyjaciele z młodości nie ułożyli sobie życia, są samotni lub w nieudanych związkach?
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2015-04-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 450
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Z twórczością autorstwa Pani Hanny Kowalewskiej miałam okazję zapoznać się już we wcześniejszych przeczytanych przeze mnie książkach, które podobają mi się ze względu na podjętą przez nią tematykę, którą opisuje z dokonanych własnych obserwacji życia.
W tej niezwykle napisanej powieści pt. ''Tam, gdzie nie sięga już cień'' dla mnie głównym występującym słowem kluczowym jest cień, który tworzy bliskość, w drodze prowadzącej spełnionego ideału, jakim jest życie przepełnione niepewnością oraz niepewnym losem.
Wyjątkowo rozpoczęłam czytanie drugiej części powieści pt. '' Zanim odfrunę'', w której z łatwością domyślałam się, odkrywałam tajemnice.
Analizowałam strona po stronie sytuację, w której aktualnie znaleźli się bohaterowie i czy umieją sobie z nią poradzić.
Gdy poznajemy, Inkę to na początku prowadzi sama ze sobą wewnętrzny dialog.
Pozostali mieszkańcy Jantarni żyją własnymi problemami oraz tajemnicami związanymi z przeszłością.
Dialogi są skonstruowane pomysłowo, aby każdy z Czytelników mógł, zrozumieć to, co chciała nam przekazać sama autorka.
Nie zabraknie w I części powieści opisów uczuć, chwil nostalgii, ciszy wypełnionych niepewnością co do występujących bohaterów drugoplanowych, którzy potrafią skomplikować plany życiowe.
Książka ta składa się z siedmiu rozdziałów wnikliwie i dokładnie opracowanych pod każdym względem.
Dodatkowym elementem na, który zwróciłam, w sposób szczególnym moją uwagę były słowa od autorki zamieszczone na samym początku z przodu okładki.
Chciałabym wybrać się z Inką i Tomkiem na spacer, podczas którego wędrowalibyśmy, szlakiem nadmorskiej miejscowości Jantarni podziwiając jej urocze i wędrowne szlaki. Polecam przeczytać tę książkę.
Wydawnictwu Literackiemu dziękuje za podarowanie mi egzemplarza książki do zrecenzowania autorstwa Hanny Kowalewskiej pt. ''Tam, gdzie nie sięga już cień''.
Polecam przeczytać tę książkę.
„Czas. Jak szybko biegnie! I wszystko ze sobą zabiera!”
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Hanny Kowalewskiej i jakże udane! Cudownie skonstruowana powieść. Nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić, jakie wrażenie wywarła na mnie ta książka. Od samego początku byłam nastawiona na niebanalną i poruszającą lekturę, a to co otrzymałam przekroczyło moje oczekiwania.
„(…) Nie, przecież to niemożliwe. Ona tu nie wróci! Nikt by na jej miejscu nie wrócił.”
Jesień – koniec października. Jantarnia poza sezonem, dookoła pusto i nudno, brak wczasowiczów oraz jakichkolwiek atrakcji. Jednakże w te zimne dni pojawia się jedna „atrakcja” - Inka, która przyjeżdża do miasteczka po otrzymaniu telegramu od umierającej ciotki. Od dziesięciu lat Inka mieszka i pracuje w Warszawie, tam starała się zapomnieć o wszystkim co spotkało ją w Jntarni, o miejscu w którym przeżyła pierwszą miłość (która nie powinna się zdarzyć) i zawód, gdzie była potępiana, znienawidzona i odtrącona. Przyjeżdżając do miasta, w którym się wychowała zaczyna w niej wszystko odżywać – wspomnienia i ból wracają. Dookoła słychać plotki i domysły na jej temat, na każdym kroku odczuwa wrogość ze strony mieszkańców.
„(…) Wszystko w jednym małym miasteczku. Tyle upokorzenia, wstydu, plotek. Tyle bólu.”
Pierwsze strony książki doskonale przedstawiają mieszkańców miasteczka, są to sąsiedzi zza płotu, a także osoby które są w mniejszym bądź większym stopniu powiązane z Bertą – ciotką Inki. Cała historia naświetlana jest właśnie z ich perspektyw, słyszymy ich myśli, jesteśmy świadkami ich rozmów, widzimy to co oni widzą, dostrzegamy to co w danej chwili robią, przez co lepiej poznajemy każdego z osobna oraz wyrabiamy sobie o nim opinię. Mało tego przez plotki i szepty tych ludzi stopniowo poznajemy Inkę, ponieważ każdy z bohaterów ukrywa fragment układanki, której cały obraz zostaje utworzony na końcu powieści.
„Honoru też nie masz! - Dominikowa ruszyła ku Ince. - Plują ci w twarz, a ty udajesz, że deszcz pada. Nic dziwnego, jesteś taka sama jak twoja matka. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.”
Polubiłam Inkę za jej mądrość, wytrwałość oraz za jej „spokój”, bowiem nie tak łatwo jest ją wyprowadzić z równowagi, wszystko najpierw musi przemyśleć, dopiero później mówi bądź czyni.
Co takiego wydarzyło się w przeszłości, że Inka na siłę chciała zapomnieć o Jantarni i ludziach tam mieszkających?
„(…) Przyjechała, pojedzie. A tamto… Nie… Kto by do tego wracał! Zwłaszcza w takich okolicznościach. Nie, to się nie wyda. Nikt nawet nie pomyśli.”
Jest to niezwykle barwna, piękna, poruszająca i bolesna historia o powrotach do przeszłości, odkrywaniu tajemnic i prawdy o samym sobie, o wybaczaniu, stracie bliskich i cierpieniu. Książka jest o tym jak zmienne potrafią być koleje losu, o tym jak bliski nam człowiek staje się zupełnie obcą osobą, której tak naprawdę nigdy nie znaliśmy. Jakie przesłania można znaleźć w tej książce? Dobro zawsze zwycięża, a prawda prędzej czy później wychodzi na jak.
Książka jest bardzo poruszająca po brzegi wypełniona ludzkimi emocjami. Autorka posiada lekkie pióro. Bohaterowie i cała otoczka są bardzo dobrze wykreowane. Fabuła nietuzinkowa starannie dopracowana w każdym calu, pochłonęła moją uwagę od pierwszych stron i trzymała w swych mackach do końca. Treść w żadnym wypadku nie zawodzi, bowiem autorka stopniowo przedstawiała zdarzenia z przeszłości. Pod względem literackim powieść jest naprawdę wspaniała. Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że posiadamy naprawdę doskonałe pisarki.
Mogę długo rozpływać się w zachwytach nad tą książką. Jeśli chcecie się przekonać jaka piękna historia została zapisana na kartach „Tam, gdzie nie sięga już cień”, to koniecznie musicie po nią sięgnąć. Z pewnością trafi do grona moich ulubionych książek. Jeżeli przeglądając półki w księgarniach trafisz na „Tam, gdzie nie sięga już cień” nie wahaj się nawet sekundy i kup ją, z pewnością się nie zawiedziesz.
Pewne jest to, że ta książka pozostawia w sercu ślad i na długo zapadnie w mej pamięci. Mogę dodać, że do mojego egzemplarza ustawiła się już kolejka czytelniczek. Polecam
Inka ukochała sztukę – jest graficzką, pracuje w galerii sztuki, wiedzie niemal dobre życie. Niemal, bo nad jej codziennością wisi cień, którego nie potrafi się pozbyć. Żyje z nim, prawie do niego przywykła. Tak przynajmniej myśli, ale los udowadnia Ince, że ten spokój jest pozorny i łatwo go zburzyć. Krótka wiadomość porusza w niej czułą strunę i domaga się konfrontacji. Zgodnie z zawartą w telegramie prośbą umierającej ciotki, musi wrócić do rodzinnego domu. Inka wyprowadziła się, gdy była jeszcze nastolatką i od tamtego czasu trzymała bliskich i znajomych na dystans. Powrót jest niełatwy i na dodatek wita ją powszechna niechęć. Dlaczego otacza ją wrogość? Dlaczego jest nazywana znajdą? Choć nikt nie ma odwagi mówić o tym głośno, to pod pozornym spokojem sennego miasteczka wrze. Zniknięcie Inki uczyniło wyrwę w barwnej historii rodziny – jej powrót może być kluczem do zapomnianych i od dawna nieodwiedzanych pokoi, w których ukrywa się opowieść z przeszłości.
Czas w „Tam, gdzie nie sięga już cień” jest rozbity na sekrety i niewiadome. Czytelnik poznaje perspektywy kolejnych postaci, które są związane z Inką. Razem z nimi odwraca głowę, razem z nimi odsuwa firankę i wygląda przez okno, razem z nimi szepcze i próbuje zrozumieć: kim jest Inka i dlaczego budzi tyle niezdrowych emocji? Początkowo poznajemy bohaterkę poprzez to, co myślą o niej inni. Szybko powracają plotki i doniesienia, zadziwiająco zgodne w niektórych punktach. Czy to znaczy, że w każdej plotce jest ziarno prawdy? Ogólnikowe sugestie wystarczają, by zasiać niepewność w sercach bohaterów, zmuszając ich do konfrontacji z własnymi podejrzeniami. Nie każdy jest w stanie pogodzić się ze swoimi odkryciami.
Nikt nie jest samotną wyspą – mieszkańcy Jantarni wiedzą o tym najlepiej. Nawet samotnicy trzymający się na uboczu cudzych spojrzeń, mają swoje stałe miejsce w siatce ludzkich powiązań. Spotkanie Inki z ciotką Bertą otwiera korowód fascynujących sylwetek – ciotek, wujków, dawnych znajomych i przyjaciół, kochanków i osób, o których główna bohaterka nie miała pojęcia, że jest z nimi związana. Każdy ma swoją, często zaskakująca historię, którą autorka powoli odsłania na kartach powieści. Ponacinane tajemnicami wątki uzupełniają się, tworząc obraz, na którym widnieje delikatna smuga – być może ślad po nadprzyrodzonej działalności...
Motyw zjazdu rodzinnego i powrotu do rodzinnego miasta zawarty w powieści obudził małe skojarzenia z obejrzanym niedawno filmem „Powiedzmy sobie wszystko”. Choć znacznie się różnią, w tym atmosferą i podejściem do tematu, to ich rdzeń jest podobny – zetknięcie grupy krewnych staje się pretekstem do opowiedzenia historii o tajemnicach, które zaczynają żyć własnym życiem i łączą mocniej niż więzi krwi. Ponadto pojawiają się również pytania o zastanawiającą obcość, której siła bierze się z niegdysiejszej bliskości. Kiedy miłość staje się odtrąceniem? Czy można przestać znać kogoś, o kim wiedziało się wszystko? Inka na własnej skórze pozna odpowiedzi na te pytania, po drodze przyglądając się kolejnym związkom. Wśród relacji opisanych w „Tam, gdzie nie sięga już cień”, wiele z nich jest nietypowych, ale to nie znaczy, że nie są one wiarygodne. Jak powszechnie wiadomo, życie pisze różne scenariusze, dlatego naprawdę jestem w stanie uwierzyć w związki opisane w powieści.
Książkę cechuje cudowna, spokojna i odrobinę nostalgiczna atmosfera. Jesienna Jantarnia budzi pewną tęsknotę, chęć powrotu do własnych wspomnień, choć przecież dla bohaterów są one źródłem niepokoju i goryczy – to dla czytelnika klimat powieści stanowi ukojenie. Z łatwością można sobie wyobrazić miasteczko po sezonie, wyludnione w porównaniu do letniego zamieszania, gdy po tętniących życiem chwilach przychodzi senność. To ciekawie, że sceny nadmorskie, związane z przyrodą, żyją własnym życiem, podczas gdy burzliwe emocje aż kipią pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Dawne krzywdy, zauroczenia, miłość i nienawiść nasycone taką samą pasją, niewyjaśnione sprzeczki łączyły i łączą kolejne imiona. Miejsce i ludzie budzą sprzeczne odczucia, które autorka świetnie pogodziła. Na pochwałę zasługuje również uwaga, jaką pisarka poświęca detalom – czy to chodzi o wygląd codziennych przedmiotów czy o kolory, którymi nasączona jest książka: szarości, ciepłe beże, błękity, biel, żółć, zieleń.
Napisać dobrą powieść obyczajową to również sztuka – sztuka, która bez wątpienia udała się Hannie Kowalewskiej. „Tam, gdzie nie sięga już cień” to interesująca, niesamowicie klimatyczna i poruszająca opowieść, która jednocześnie jest pełna, ale i budzi apetyt na ewentualną kontynuację. Ostrożnie rozplątujcie zawarte w niej tajemnice, bo może się zdarzyć, że sami wplączecie się w jedną z nich.
'' Takie to czasy pełne płotów . I pełne zamkniętych podwórek ''
Z przykrością stwierdzam iż tym razem pani Kowalewska nie zachwyciła mnie swoją powieścią . To chyba moja wina . Po wspaniałym cyklu o Zawrociu , który trzymał poziom (mam nadzieję) do samego końca . Mam nadzieję , ponieważ ostatnia szósta część jeszcze przede mną . Liczyłam chyba na coś lepszego . Nie potrafię powiedzieć , sprecyzować do końca na co liczyłam . Jednak nie na to co dostałam . To też raczej moja wina , jeszcze z innego powodu . Ja po prostu mam awersję do dziwnie zachowujących się kobiet które pozwalają facetom wodzić się za nos . Robią maślane oczy i dla takiego pięknisia w ogień skoczą , chociaż wiedzą że każda z nich jest tylko jedną z wielu . Takie kobiety mnie zwyczajnie irytują , nie mają za grosz godności . Właśnie takimi kobietami , w rolach niemal głównych autorka uparła się tym razem zasiedlić swoją opowieść . Jednak doczytałam książkę do końca , bo sytuację ratowała najgłówniejsza bohaterka , czyli Inka . Inka ma 27 lat , na co dzień mieszka w Warszawie i pracuje w galerii sztuki , jednak przywołana naglącym telegramem (kto dziś jeszcze wysyła telegramy) ? przyjeżdża do Jantarni , do swojej umierającej , przybranej matki , Berty . Inka wyjechała stąd w wielkim pośpiechu dziesięć lat wcześniej . I tu pojawia się w końcu tajemnica , dlaczego wyjechała i dlaczego przez dziesięć lat nie pokazała się w rodzinnej miejscowości , aż dopiero zjawiła się na wezwanie śmierci ? Właśnie tego bardzo chciałam się dowiedzieć , dlatego doczytałam tę książkę do końca . Pewne sprawy się wyjaśniły , pewne pytania doczekały się odpowiedzi , jednak nie wszystko zostało rozwiązane , nie wszystko ujawnione . Okazało się że autorka postanowiła nagrodzić cierpliwość oczekujących na wyjaśnienia tajemnic , czytelników i napisała drugą część , która właściwie już za kilka dni będzie miała swoją premierę . Jednak ja nie wiem czy ją przeczytam , jak trafię gdzieś , może w bibliotece , to pewnie przeczytam , ale nie będę się jakoś bardzo starała jej '' upolować '' . Wszystkie postacie w tej książce są jakoś mało wyraziste jak na mój gust . Jedyna postać którą od razu polubiłam , to Weronika z jej jaskrawo żółtą chustą na głowie , z kotami znajdami z nie do końca wysprzątaną chałupą i listami do Pana Boga . Nawet postać Inki jakaś taka '' niedorobiona '' . To nie jest zła książka , bo pani Kowalewska jest dobrą pisarką . Jednak w mojej ocenie zdecydowanie słabsza od tych wcześniejszych . Ale to tylko moja bardzo subiektywna ocena .
Wydawało się, że trzy powieści z cyklu o Zawrociu wystarczą, by Matylda zgłębiła wszystkie rodzinne sekrety. Nic bardziej złudnego. Gdy do Matyldy trafia...
"Letnia akademia uczuć 2" zaczyna się parę dni po powrocie z obozu, w skąpanej w deszczu Warszawie, w chwili, gdy bohaterowie wypełnieni są jeszcze wspomnieniami...