OPOWIEŚĆ O UTRACONEJ MIŁOŚCI ODKRYTEJ W ROMANTYCZNEJ SCENERII ŚNIEŻNEGO EDYNBURGA
Bea nie wierzy w tak zwane drugie szanse. Jest 53-letnią wdową, która musi zmierzyć się z faktem, że już na zawsze pozostanie samotna. Nie mogąc sobie poradzić z nieukojonym żalem i ogromnym poczuciem lęku, ucieka w ciężką, tytaniczną pracę, poświęcając się bez reszty prowadzeniu własnej kawiarni. W krótkim czasie zyskuje ona miano miejsca, w którym można zjeść najlepsze w Sydney ciasto marchewkowe.
Pewnego dnia kobieta otrzymuje wiadomość mailową od poznanej na forum właścicielki kafejki z Edynburga. Nowa znajoma namawia Beę do przyjazdu do Szkocji na Boże Narodzenie. Bohaterka zgadza się i wraz z ukochaną wnuczką Florą wyruszają w podróż, która już na zawsze odmieni ich życie.
W magicznej scenerii romantycznego Edynburga, wśród urokliwych, pokrytych śnieżnym puchem zakątków, Bea odkryje sekrety przeszłości, o których od dawna próbowała zapomnieć...
WZRUSZAJĄCA HISTORIA O MIŁOŚCI - W SAM RAZ NA NADCHODZĄCE ŚWIĘTA
"Wprawdzie książek z tytułem święta nie brakuje na naszym rynku wydawniczym, jednak ta opowieść - wyjątkowo ciepła, rodzinna i chwytająca za serce - ujęła mnie już od pierwszych stron"
- Closer.
---------------
Amanda Prowse - brytyjska pisarka specjalizująca się w opisywaniu współczesnych historii miłosnych. Głównymi bohaterkami jej prozy są kobiety stojące w obliczu trudnych sytuacji życiowych. W Polsce zasłynęła jako autorka Złej kobiety, dramatycznej powieści o przemocy rodzinnej.
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2016-11-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: The Christmas Cafe
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Anna Sauvignon
Amanda Prowse przez dziesięć lat pracowała jako konsultantka biznesowa, aż uzmysłowiła sobie, że jej prawdziwym powołaniem jest pisanie. I dobrze, bo okazało się, że jej powieści trafiły do serc wielu czytelniczek, które nie przestają wierzyć w ludzkie dobro i prawdziwą miłość.
Bea ma za sobą wiele trudnych doświadczeń. Od śmierci męża próbuje oswoić się z samotnością, jednak wspomnień cudownych chwil nie da się wyprzeć z pamięci. Co gorsza, kobieta z niepokojem obserwuje rozpad jej wyjątkowej więzi z synem. Tylko wnuczka, Flora, zdaje się nadal darzyć babcię szczerym uczuciem. Niestety i ona nie ma łatwego życia. Cierpi na brak prawdziwych przyjaciół i coraz częściej pakuje się w kłopoty. W końcu zdesperowani rodzice wysyłają ją do Bei, a ta, w przypływie impulsu, postanawia zabrać ją do Szkocji, gdzie mieszka zapoznana na forum dla właścicieli kafejek, internetowa przyjaciółka. Flora jeszcze nie wie, że Edynburg jest dla jej babci szczególnym miejscem i wiąże się z bardzo ważną osobą. Czas, by wspomnienia odżyły z niebywałą intensywnością.
Spoglądając na okładkę książki, można odnieść wrażenie, że będziemy mieli do czynienia z klimatyczną opowieścią o urokach prowadzenia małej kawiarni. Tymczasem ten aspekt książki nie jest szczególnie rozbudowany. Na pierwszy plan wysuwa się za to burzliwe życie Bei i trudy wchodzenia w dorosłość Flory. Nie oznacza to jednak, że książka nie jest warta uwagi. Autorka stworzyła ciekawą, nieco pogmatwaną historię miłosną, dodała nieco zwariowanych zbiegów okoliczności i życiowej mądrości, i tak oto powstała lekka, przyjemna, ale nie naiwna historia, która skutecznie może umilić wieczór.
Choć losy Bei są nieco skomplikowane, łatwo ją zrozumieć i zapałać do niej szczerą sympatią. Podobnie ma się rzecz z Florą. Obie zdają się idealnie uzupełniać i doskonale się rozumieć. Gdy jednej brakuje odwagi, by zrobić kolejny krok, druga skutecznie ją motywuje. W ten sposób obie mają szansę wyrwać się z codziennych smutków i odzyskać radość życia.
Szkoda, że autorka nie pokusiła się na rozbudowanie wątku kawiarnianego, bo jest to coś, co lubi większość fanek powieści obyczajowych. Skoro Boże Narodzenie, to i gorąca harbata z konfiturą i aromatyczne wypieki. Tym razem niestety tego zabrakło, i nie nachodzi nas ochota by zajrzeć do tego miejsca i spóbować podobno fantastycznego ciasta. Chyba pozostaje nam zachwycić się okładką, a potem skupić na innych wątkach.
Co prawda w "Świątecznej kafejce" ani święta, ani kafejka nie są zbyt ważne, mimo to powieść czyta się szybko i przyjemnie. Myślę, że to zasługa dobrze dobranych głównych bohaterek, to właśnie dla nich warto skusić się na lekturę. Zachęcam.
Recenzja również na: http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Utrata bliskiej osoby.
Nieoczekiwany wyjazd.
Przeszłość, która wróciła.
Tajemnice, które wychodzą na jaw.
Świąteczny klimat i ciepło, które bije ze stron.
Czyli wszystko o "Świątecznej Kafejce"
Kiedy zobaczyłam okładkę "Świątecznej kafejki" wiedziałam, że ta książka może być dobra, a nawet bardzo dobra. A więc postanowiłam sprawdzić opis i... byłam zachwycona. W dodatku ten klimat, który przybliża nas do zbliżających się świąt. Jedyne, co mi nie pasowało to porównywanie twórczości Amandy Prowse do Jojo Moyes, której niestety nie lubię, jej twórczość do mnie nie przemawia, ale mam sentyment do jej książek. Pomyślałam sobie mimo wszystko, że nie warto się tym sugerować. Tak więc postanowiłam dać szansę tej książce.
" - Powtarzam panu, to nie jest żadne barachło, tylko najprawdziwsze skarby pamięci, a poza tym to nie ja je znajduję, tylko one znajdują mnie. Muszę je jakoś przyciągać. I wydaje mi się, że dzięki nim jest tu o wiele przytulnie. "
Bea jest 53-letnią wdową. Niedawno odszedł jej mąż, z którym było jej dobrze, traktowała go jak przyjaciela, ale nie była to jej miłość. Prawdziwą miłość poznała wiele lat temu, ale nie było jej dane z nią pozostać.
W trudnych chwilach żałoby, samotności i smutku postanawia poświęcić czas na prowadzenie swojej kafejki. Odwiedza ją wiele osób, są zachwyceni klimatem, wykonaniem wnętrza. Uważają to miejsce za jedno z najlepszych, które serwuje przepyszne ciasto marchewkowe.
Do cudownego wykonania wnętrza przyczyniło się zbieractwo wdowy. Od zawsze uwielbiała zbierać różnego rodzaju figurki, które uważała za wspaniałe i twierdziła, że samem do niej przychodzą.
Pewnego dnia otrzymuje wiadomość od właścicielki kafejki z Edynburga z zaproszeniem na Boże Narodzenie.
Bea zgadza się i zabiera ze sobą swoją ukochaną wnuczkę. Nie wie jednak, że czeka ją tam wiele niespodzianek, a przeszłość niespodziewanie da o sobie znać.
Zapowiadało się genialnie, a wyszło tak średnio.
Styl autorki jest fajny, ciekawie pisze, jednak nie do końca do mnie przemówiła. Momentami było zbyt dużo opisów, które mnie nużyły, ale za chwile nadrabiały to dialogi i wydarzenia. Opisy nie są z tych niepotrzebnych, są koniecznie, ale jak wiecie, książki które mają ich mnóstwo rzadko kiedy wpasowują się w mój gust. Jednak plusem jest to, że mimo opisów przeczytałam całą książkę.
Fabuła... i tutaj mam mieszane uczucia. Czułam się trochę, jakbym czytała Harlequina, gdzie było zbyt idealnie.
Wiecie, jak to jest często z książkami, toczą się wydarzenia i zmierzają do idealnego punktu, wszystko dzieje się jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki. I tutaj tak było.
Spodziewałam się tego, bo jednak jest to świąteczna historia, lekka, taka do przeczytania na raz.
Ale dla urozmaicenia pojawiają się wątki z przeszłości głównej bohaterki. Dowiadujemy się, dlaczego wyjechała do Australii, co działo się w jej życiu, dlaczego Flora z nią pojechała. I to nadaje "Świątecznej kafejce" uroku.
Książka jest ciepłą, świąteczną historią, którą z pewnością warto przeczytać. Ja nie odczułam ogromnej gamy emocji podczas lektury, ale spędziłam z nią całkiem przyjemnie czas. I chociaż trochę negatywnie się nastawiłam przez porównanie do Jojo Muyes, to wyszło dość dobrze. Nie sądziłam, że książka opisana z perspektywy 53-latki może okazać się chociaż trochę ciekawa i się zdziwiłam.
Z pewnością lepiej by mi się ją czytało z lampkami choinkowymi i śniegiem, poczułabym bardziej ten cały klimat, niemniej jednak nie było źle.
Okazało się, że jest podobna do Jojo Moyes, ale odrobinę lepsza, bo nawet ją polubiłam i pozostanie we mnie sentyment do niej.
Bardzo fajna, sympatyczna książka o Świętach, miłości, odwadze i szukaniu szczęścia. Wraz z bohaterkami podróżujemy aż od gorącego Sydney po mroźny Edynburg, bo szczęście niekoniecznie czeka za rogiem, czasem trzeba szukać nieco dalej, ale zawsze warto za nim podążać :) 4,5/6
Dopiero teraz, aczkolwiek zimą, przeczytałam powieść Amandy Prowse Świąteczna kafejka. Powieść upalno-mroźną. I takie połączenie bardzo mi się spodobało!
Starzenie się jest jeszcze trudniejsze w pojedynkę. (s. 194)
Beatrice Greenstock, główna bohaterka, została sama po śmierci męża. Ale ma jeszcze rodzinę, przyjaciół w Kuchni Reservoir Street, Kim i Taita. A po okresie żałoby zawsze można poszukać partnera. Nikt tego nie zabrania, a są i tacy, którzy zachęcają do tego. Można też zajrzeć w głąb swojego serca i odnaleźć drzemiące tam uczucie… A można odpowiedzieć na list z Edynburga i zacząć e-mailować z kobietą, która stanie się bratnią duszą w trudnym okresie.
Starsi ludzie są jak książka napisana w dwóch trzecich. Coraz bardziej zawęża się wybór możliwych zakończeń. (s. 143)
Jednak to nie do końca jest chyba tak. Nie chodzi o to, by podążać drogą, którą ktoś dla nas wyznaczył. Chodzi o to, aby samemu podejmować decyzje, racjonalne lub pod wpływem chwili, lecz aby samemu decydować. Bea tak właśnie w pewnym momencie postępuje i postanawia lecieć na drugą półkulę, do Europy, w krainę zimna i śniegu.
Nigdy nie zapominaj, że życie jest wyłącznie dla odważnych. (s. 112)
To słowa zmarłego męża Bei z listu do niej. I te słowa coraz częściej towarzyszą bohaterce. Zaczynają ją mobilizować, motywować do podejmowania śmielszych decyzji, do rozpoczęcia życia na nowo, do otworzenia się na świat. Bo ma się tylko jedną, jedyną szansę, a ona do tej pory wszystko robiła dla syna. W tym wszystkim pomaga Bei jej wnuczka, czternastoletnia Flora. Dziewczynka jest w wieku dojrzewania i stąd jej problemy. W jej życiu dużo złego się ostatnio dzieje, nawet została zawieszona w szkole. Dziewczynka jest skonfliktowana ze swoimi rodzicami. Ratunkiem wydaje się być babcia i pobyt u niej.
Świąteczna kawiarenka powstała, bo w moim odczuciu święta to jedyny czas w roku, kiedy ludzie zbierają się razem. To okres dzielenia się z innymi i gościnności dla wszystkich. (s. 71)
Autorka miała doskonały pomysł pokazać Boże Narodzenie w Australii i zestawić je ze świętami w mroźnym Edynburgu. Ten kontrast to nie tylko różnica temperatur i ilości ubrań, to też inny wystrój, inne potrawy, inna atmosfera, choć równie radosna.
Trzeba dbać o rodzinę, którą się ma. (s. 218)
Muszę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Autorka postawiła w powieści na rodzinę z jej miłością, problemami, skomplikowanymi relacjami i tajemnicami. Ale wszystko jest po coś – problemy można rozwiązać, a relacje naprawić, a przynajmniej próbować je naprawić. Na pewno trzeba chęci i cierpliwości, a także odwagi. Efekt może zaskoczyć wszystkich. Zwłaszcza w Boże Narodzenie! Szczególnie w Szkocji! Tym bardziej w Australii!
Nie uciekaj od szczęścia. (s. 112)
Powieść generalnie dobrze mi się czytało, jednak nie od początku. Początek to tragiczne wydarzenia, a potem przez jakiś czas jest smutno. Nostalgicznie, wspomnieniowo i jakoś tak „po nic”. Moim zdaniem pierwszy rozdział można by było pominąć i tylko wspomnieć o tym wydarzeniu przy innej okazji. W ogóle przeredagować początek. W książce zaczyna się coś dziać, gdy pojawia się Flora ze swoimi problemami. Babcia robi, co może, lecz i ona stwierdza, że czasami potrzebny tłumacz miedzy dzieckiem a dorosłym lub miedzy dorosłymi. Za to Bea pięknie opowiada, jak żyło się dawniej. Czytelnik da się zauroczyć tymi opowieściami. Da się też uwikłać w niejeden romans. Podchody, reakcje bohaterów, ich starania bawią, zwłaszcza w Kuchni, lokalu Bei. Z kolei relacje rodzinne skłaniają do refleksji nad własnymi.
Życie jest wyłącznie dla odważnych, Kim. Musisz je sobie urządzić tak, jak chcesz i sama dla siebie je zdobyć.
Świąteczna kafejka to powieść, której bohaterka stoi w obliczu trudnej sytuacji życiowej i która nabiera odwagi do życia. Może i Wy nabierzecie jej także? Na pewno książka wprowadzi Was w upalno-mroźny bożonarodzeniowy klimat, więc można ją czytać także latem!
Kolejna urzekająca opowieść mistrzyni literatury kobiecej, która pokazuje, że na pogoń za szczęściem nigdy nie jest za późno Pru Plum jest...
Ciepła i poruszająca opowieść o miłości osadzona w świątecznym klimacie Nowego Jorku W dzieciństwie Meg zawsze marzyła o idealnym Bożym Narodzeniu. W...