Z różnymi ludźmi rozmawiała, zarówno tymi ze społecznych nizin, wręcz dołów, jak i z tymi, z którymi była w zależności służbowej, zawsze dostosowując swój język i sposób bycia do sytuacji, ale z pewnością nie była przyzwyczajona do bezpardonowych poleceń wydawanych tonem panicza wiedzącego, że stoi za nim tatuś hrabia.
Rozejrzałam się po całej stołówce, szukając sobie jakiegoś wolnego stolika i naglę mój wzrok wypatrzył pana dyrektora. Siedział z jakimiś kierownikami na służbowym obiedzie. Zamurowało mnie. Ma coś w sobie hipnotyzującego. Stoję z tą tacą jak głupia i przyglądam się w jaki sposób rozmawia. Czas zwalnia, widzę w jego oczach bezkompromisowość podczas prowadzenia rozmowy. Światło padające z okna podkreśla jego bliznę na twarzy, która zarośnięta jest kilkudniowym zarostem. Kończy wypowiedź i nagle w naturalny sposób przeskakuje swoim wzrokiem na mnie. Patrzył mi w oczy, tak samo, jak wczoraj. Czas zaczął pomału przyspieszać, ale my wciąż patrzyliśmy na siebie do momentu, aż nie zaczepiła mnie jakaś kobieta. BASIA
– Na pewno? Aaa… – zapytał po chwili z jękiem w głosie i upadł z obydwiema walizkami na ziemię.
– Daj spokój już, miło z twojej… – odpowiedziałam szybko, chcąc zakończyć tą bezsensowną scenę.
Nagle zamurowało mnie na widok pana dyrektora podnoszącego mój bagaż i patrzącego mi głęboko w oczy.
– … strony – dokończyłam swoje zdanie, chociaż trochę mnie zamurowało. Ubrany był w dżinsy i czarną, skórzaną motorową kurtkę z grubymi rękawami i ochraniaczami na łokciach. Na ręce założył skórzane rękawiczki, również czarne. W jednej ręce trzymał kask motorowy, a w drugiej moją walizkę. Stał przy tym bardzo pewny siebie. Blizna na twarzy dużo bardziej pasowała mu do tego stroju niż do garnituru.
„Straszny z niego łobuz” – myślę sobie. " BASIA
– Idę po tę kawę. – Zamknęłam drzwi i podbiegłam po gotowy napój. „Tylko nie rozlej Baśka” – powtarzam do siebie. Dobra, wchodzę. Zauważyłam, że gdy otworzyłam drzwi, momentalnie rzucił koszulę na biurko. Wyglądało to tak, jakby trzymał ją w ręku przez cały ten czas. Zbliżam się pomału z drżącą filiżanką, a on wstał odebrać ją ode mnie. Gdy to zrobił, od razu zauważyłam jego krocze, a dokładnie jego wzwód. Wielki, gruby k**s odznaczał się na jego garniturowych spodniach, umożliwiając mu swobodny ruch. Cały widok trwał kilka sekund. Zagapiłam się, rozlewając przy tym troszkę kawy.BASIA
Marlena znała swojego aktualnego szefa na tyle dobrze, aby wiedzieć, że zdolny jest on wcielić w życie nawet najbardziej niedorzeczny pomysł, jeśli tylko jego efektem miałaby być choć jedna zarobiona złotówka więcej.
Z różnymi ludźmi rozmawiała, zarówno tymi ze społecznych nizin, wręcz dołów, jak i z tymi, z którymi była w zależności służbowej, zawsze dostosowując swój język i sposób bycia do sytuacji, ale z pewnością nie była przyzwyczajona do bezpardonowych poleceń wydawanych tonem panicza wiedzącego, że stoi za nim tatuś hrabia.
Książka: Wybrana
Tagi: arogancja, szef