Nie podejmuję się opisać przeżyć, odczuć, majaków i zwidów, jakie ma człowiek goniony o głodzie, w strachu przed śmiercią, człowiek, który nie śpi normalnie, nie może położyć się i zapomnieć o wszystkim.
Ale pierwsza miłość to jest... no, to jest naprawdę coś. coś, co się już zawsze pamięta. To jakby taki kamień milowy, jeden z kilku.
Matmo! Klątwo ty moja! Ty odbierasz zdrowie.
Ile cię trzeba wkuwać, ten tylko się dowie,
Kto cię oblał. Dziś trudność twą w całej ozdobie
Widzę i opłakuję, bo cierpię po tobie...
Drogi ludzi przecinają się i rozchodzą, by pozostawić żal i niedosyt. Ocieramy się o siebie na ułamek sekundy, przesiąkamy swoim zapachem, który potem ciągnie się ledwo wyczuwalną wonią przez całe życie. Nikt nie ma władzy nad czasem. A on zsyła nam szczęście zaledwie na chwilę.
Miałem za sobą cztery lata okupacji hitlerowskiej, Pawiak, aresztowanie powtórne, dziwny obóz przejściowy w Bliżynie, stajnie dla koni w Starachowicach, gdzie przykuto nas na noc łańcuchami za szyje do żłobów zmuszając do poziomej, zwierzęcej pozycji. Miałem za sobą czternaście miesięcy Oświęcimia, dozgonne, choć krótkie przyjaźnie z ludźmi, których złamano, zamordowano tak szybko, zostaną tam na zawsze jako popiół niesiony z wiatrem, chociaż pamiętam kolor ich oczu, ich rysy, nasze rozmowy prowadzone ukradkiem, ich wyznania czynione w obliczu rzeczy ostatecznych, podczas bezsennych nocy, kiedy narzucały nam się pytania, ogarniał bunt, gniew i bezsilność.
Książka: Wiosenne porządki