Lepiej w życiu nie mieć złudzeń. Chociaż z drugiej strony? Sama nie wiem. Może lepiej w coś mocno wierzyć, bo wiara ma czasem siłę sprawczą.
Kobiety pistolety. Tak, była nas cała czterdziestka. Młode dziewczyny pojęte do niewoli i wywiezione do obozu koncentracyjnego, który powstał w Sztutowie, czyli KL Stutthof.
O niektórych sprawach lepiej nie myśleć i nie skupiać na nich uwagi. Jeśli za bardzo coś analizujemy, przyglądamy się czemuś, rozmyślamy nad dana sprawą, to człowiek może się rozsypać na miliony kawałków i nigdy już nie poskładać w całość.
Nie mogłam zaakceptować tego, że stanęłam z innymi do walki o wolną Polskę i mimo że ta walka przyniosła dużo, to Polska dalej nie była wolna. Żyłam w paradoksie.
W życiu czasem trzeba kłamać, a ja nie umiem.
Książki. Filmy o nich. Za chwilę nie będzie już nikogo, kto może z pierwszej ręki opowiadać o koszmarze wojny.
Życie nie wróciło na normalne tory, bo droga skręcała w kierunku, który nie był tym, czego się chciało i pragnęło. Poza tym nie dał się zaprzestać myślenia o tym, co się przeżyło.
O wojnie powiedziano już chyba wszystko, mimo to każdego miesiąca wychodzą kolejne książki na temat okrutnych wydarzeń, jakie miały miejsce między 1939 a 1945 rokiem.
Napisałbym wierutne kłamstwo, gdybym stwierdził, że termin "kobiety pistolety" był mi znany od lat. Nie, tak nie było. Prawda jest inna. Taka mianowicie, że to określenie jeszcze do niedawna nic kompletnie mi nie mówiło.
To, że miałam na nogach własne buty, uratowało mnie. Widziałam kobiety idące w obozowych drewniakach po lodzie i śniegu. Ledwo dawały radę stawiać kolejne kroki. Często dochodziło do sytuacji, że ktoś upadł i już nie wstawał. Byliśmy przemarznięci, wycieńczeni i zestresowani do granic możliwości. Niemcy pędzili nas wszystkich i nie było szans, by wziąć nogi za pas i uciec. Gdy szłam, zauważyłam, że w rowach leży coraz więcej ludzi. Trup ścielił się gęsto, a my kroczyliśmy, licząc na to, że niebawem dojdziemy do celu. Nie byłam w stanie patrzeć na starsze kobiety, które upadały na śnieg. Nigdy, do końca swojego życia nie zapomnę błagalnego wyrazu ich twarzy. Wiedziały, że jeżeli nie wstaną, to Niemcy, którzy szli za nami, dobiją je strzałem z pistoletów. Nawet teraz, gdy sobie o tym przypomnę, skóra mi cierpnie.
Nie zastanawiałam się nad tym, czy zginę, czy nie zginę. A już tym bardziej, czy mam okazać się zdrajczynią, żeby tylko uniknąć śmierci. Nie spałabym spokojnie w nocy, gdybym dokonała takiego czynu. Wojna weryfikuje, kto jakim jest człowiekiem i jakimi wartościami się kieruje. W chwilach zagrożenia w głowie kołuje się wiele myśli i czasem można samego siebie zaskoczyć.
W naszym stowarzyszeniu byłych więźniów mieliśmy kolegę, z którym się spotykaliśmy, ale gdy tylko słyszał, że planujemy wyjazd do obozu, zawsze kategorycznie odmawiał. Po jego śmierci okazało się, że pracował przy piecu w krematorium.
Jednego w życiu możemy być pewni: nic nie jest pewne. Życie uwielbia płatać figle w najmniej oczekiwanym momencie, ale takie właśnie są jego uroki. Należy je doceniać i nie zapominać, że złe chwile są przejściowe. Jestem tego najlepszym dowodem. Wyszłam z prawdziwego piekła. Poturbowana, ale na własnych nogach. I żyłam, oddychałam, płakałam, ale też śmiałam się i przeżywałam miłe chwile. Bo taki jest ludzki los. Zbudowany z kontrastów.
Niektórych rzeczy nie da się wybaczyć. Ale każdy zasługuje na nowy początek.
Lepiej w życiu nie mieć złudzeń. Chociaż z drugiej strony? Sama nie wiem. Może lepiej w coś mocno wierzyć, bo wiara ma czasem siłę sprawczą.
Książka: Kobiety pistolety. Maria Kowalska w rozmowie z WIktorem Krajewskim