Tata tanczy za szyba. Podnosi rozmazane przez deszcz rece i kołysze rozmazana przez deszcz głowa, ma zamkniete oczy i ja w koncu też zamykam swoje, i spie, i budze sie rano, i znowu jestesmy razem.
Łucja wierzy, że przed wspomnieniami uratuje ją balet. Nastka obserwuje świat przez okno z taką uwagą, że zdarza jej się przenosić w innych ludzi. Ich ojciec coraz częściej ucieka do jedynego miejsca, w którym czuje, że żyje naprawdę.
Każde z nich po swojemu obłaskawia przeszłość.
Urodzinowe widokówki, które trzeba palić po kryjomu.
Wzrok sięgający tak daleko, że czasem lepiej jest nie patrzeć.
Pasja, która ocala albo niszczy.
Święto ognia to kameralna opowieść o przekraczaniu granic i cenie, jaką trzeba za to zapłacić. O zachłanności życia i konfrontacji z niemożliwym.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2021-09-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 256
Język oryginału: polski
I tak naprawdę to moje czekanie zaczyna się już wcześniej, bo kto wie, jak to jest z tymi listonoszami, czasami przyniosą za późno, a czasami za wcześnie, Poczta Polska jest jak te małe kropeczki w fizyce kwantowej, co to podobno za nic nie da się przewidzieć, co zrobią, więc może być tak, że kartka jednak dojdzie i że dojdzie na przykład już dziś.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
🌟Premiera: 27.09.2022
Święto ognia - Jakub Małecki
Dzień dobry. Macie potrzebę posiadania tej samej książki w kilku wydaniach? Albo wymieniacie je na najnowsze okładki?
Szczerze mówiąc, nie przykładam uwagi do tego czy książka jest w starym czy nowym wydaniu, więc jeśli już ją mam, to nie wymieniam jej na najnowsze wydanie.
⬇⬇⬇
ŚWIĘTO OGNIA to fenomenalna, słodko-gorzka opowieść budząca ogrom najróżniejszych emocji.
Powieść czyta się na jednym wydechu, choć z początku musiałam przyzwyczaić się do stylu w jakim opowiedziana jest historia. Bowiem Jakub Małecki przedstawił ją z perspektywy Nastki, dziewczyny z porażeniem mózgowym, ale również oddał głos siostrze oraz ojcu. Dzięki temu miałam możliwość zagłębić się i poznania ich ścieżki życiowe.
Książka zachwyca, bo opowiada nie tylko o codziennym życiu osoby niepełnosprawnej, ale rozprawia o uczuciach, tajemnicach i wielkich ambicjach. To powieść o oddaniu, miłości oraz śmierci.
Ta książka to światy.
Trzy światy.
Trzy życia zamknięte w trudnej prozie egzystencji.
Trzy jednostki, które gubią się w meandrach ludzkich wyborów i decyzji.
Dwie siostry i ojciec. Rodzina.
Naznaczona zmaganiem się i walką z losem, który doświadcza ich cierpieniem.
Ta książka to Nastka.
Jej widok z okna.
Jej podwórko.
Doświadczanie życia poprzez obserwację ludzi.
To myśli i uczucia, których wypowiedzieć nie może.
Trzy marzenia zamknięte w chorym ciele.
Jej niezwykła otwartość i zachwyt nad niuansami.
„ Drap-drap-drap, drapią małe nóżki gołębia o parapet ”.
Ta książka to Łucja.
Jej taniec.
Ucieczka w sztukę ukrywania swoich emocji.
To poczucie żalu.
Łaknienie ojcowskiej uwagi.
To miłość bezkresna do siostry.
Najmocniejsza, jaką można poczuć.
Szukanie siebie, determinacja, walka z bólem i chęć ukazania swojej wartości.
Ta książka to rozpacz ojca.
„ Skrojona pod takich jak on ”.
Z jednej strony bezbronność i kruchość chorej Nastki, zatracenie się w jej chorobie.
Z drugiej, odstawienie Łucji na bok wraz z jej marzeniami.
To tęsknota za żoną.
W nienawiść ucieczka.
W alkohol.
Bo kochali się „ za bardzo ”.
Bo kochali się „ nienormalnie ”.
Ta książka to ja.
Moje myśli, doznania, pragnienia.
Mój taniec emocji.
Próba zrozumienia swoich lęków.
Tańczę jak Łucja w swoim balecie życia.
Na podwórko moich doznań patrzę jak Nastka.
Rozpaczy czasem się oddaję jak ich ojciec.
By żyć, po prostu żyć. Jakkolwiek.
Często wracam do tej książki.
Za każdym razem odkrywam w niej coś mojego, a jej głębokość dotyka najczulszych zakamarków mojej wrażliwości.
Jest mi bliska jak żadna inna.
„ Święto ognia ” to najpiękniejsza, najbardziej smutna opowieść jaką przeczytałam w życiu. Ale też najbardziej nadzieją przepełniona.
Czasem wydaje mi się, że nic, co mogłabym o niej napisać, nie odda w pełni emocji, jakie czułam podczas tej lektury.
„Jak marzyć, to na całego”.
„Święto ognia”- historia rodziny składającej się z czterech osób: matki, ojca i dwóch ich córek – opowiedzianą z trzech punktów widzenia. Mądrą i wielowarstwową opowieść, która szczypie w oczy i chwyta za serce.
Anastazja ma 20 lat i ma swój własny świat. Urodziła się z porażeniem mózgowym, więc w schemat jej uporządkowanej rzeczywistości wtopione jest nieustanne siłowanie się z własnym ciałem i umysłem. I choć nie chodzi, nie mówi, nie jest samodzielna, wydaje się krucha i bezradna – potrafi patrzeć i widzieć więcej.. Jest „niebezpiecznie wrażliwa”, ma extra marzenia i cieszy się z życia tak, jak żaden zdrowy człowiek cieszyć się nie potrafi. I choć jej pojawienie się na świecie przyniosło ze sobą ból, łzy, rozczarowanie, cierpienie i ciszę – to ona nadaje blask i sens codzienności swoich bliskich.
Jej starsza siostra, pełna życia i pasji Łucja ucieka ciągle od wspomnień i wiecznie czeka na spełnienie, które nie wiadomo czy kiedykolwiek nadejdzie.. Solistka, która dzięki swojej ambicji i woli walki dzielnie tańczy na scenie życia wypełniając rolę kobiety, starszej siostry i córki.
No i tata. Tata, który opracował swój autorski sposób radzenia sobie z rzeczywistością. Od nienawiści do świata i ludzi, poprzez alkohol i rozpacz, dotarł do miejsca, gdzie może uciekać „bezpiecznie”.. i jednocześnie zawsze być blisko swoich córek.
„Święto ognia” to książka, która daje ogromną przestrzeń dla własnych myśli i odczuć. Jej odbiór w dużym stopniu zależy od osobistych doświadczeń czytelnika. Autor nie zarzuca nas „wydmuszkami”, stara się pokazać, że życie w ciągłym oczekiwaniu na to, że stanie się ono prostsze, albo przynajmniej mniej skomplikowane, może warto zamienić na łapanie tych krótkich, prostych, zwykłych chwil szczęścia, zanim skończy się czas..
Polecam.
#dobrywieczór #książkoholicy
Pytanie czy piszecie opinie , jak jest zupełnie inna niż wszystkich ? Może wręcz przeciwnie zachowujecie ja dla siebie ?
" Święto ognia " @jakmalecki
Jest to historia przedstawiona z trzech perspektyw . Nastka - dziewczynka z porażeniem mózgowym - Łucja - kochająca balet i pragnąca być najlepszą tancerką oraz ich ojciec .
W tej książce nie poczułam emocji , które autor pragnął przekazać . Nie wiem czy było to spowodowane tym , że miałam jakiś cięższy okres czy tak po prostu , że historia nie porwała mnie .
Przekonajcie się sami , jak autor wprowadzi was w świat , w którym znajdziecie też tajemnicę , którą jest zniknięcie matki dziewczynek .
Pamiętajcie , że wyrażam moje skromne zdanie . To nie była historia dla mnie , ale nie znaczy , że nie jest dla was ❤️
Książka przeczytana w #booktour u @kachna.books.quality
Sięgnę jeszcze po jakąś historię , która wyszła od autora . Chcę zobaczyć czy może inna książka mi się bardziej spodoba .
Jestem ciekawa waszych opinii - niektóre już znam .
Jakub Małecki „Święto ognia”
Dwudziestojednoletnia Anastazja urodziła się z porażeniem mózgowym. Przez okno ze swojego pokoju obserwuje świat i ludzi, a także kolegę Mateusza, którego darzy sympatią. Jej starsza siostra Łucja chodzi do szkoły baletowej. Obie dziewczyny próbują nauczyć się determinacji, zmagając się z własną fizycznością.
„(...) bo urodziłam się z porożem mózgowym. Specjalnie mówię źle, tata to wymyślił — porażenie to jest bardzo brzydkie słowo, okropne, takie słowo na zawsze, a poroże to przecież coś pięknego.”
Niezwykle ujmująca opowieść o walce z każdym dniem, kiedy do naszego życia wkracza słabość. Rozumiem zastosowanie opowiedzenia własnej historii przez bohaterów, lecz lepiej by mi się czytało, gdyby narratorem była jedna osoba - Anastazja.
Jestem bardzo ciekawa ekranizacji. Myślę, że niejednego widza wzruszy do łez.
„Z dorosłymi trzeba postępować ostrożnie, bo są trochę jak niedogotowane jajko i jak za szybko ich dotkniesz, to wszystko się nagle rozlewa na boki, nie da się tego cofnąć ani posprzątać, jest ogólnie nieprzyjemnie i zostają plamy.”
Czytaliście? Może znacie podobne książki?
"Święto ognia" Jakuba Małeckiego to bardzo poruszająca i pięknie przez niego opowiedziana historia rodziny Łabendowiczów. Tak niby proste, zwyczajne życie opisane w bardzo subtelny i wrażliwy sposób. Mnie skłoniło do refleksji i wspomnień, gdy wiele lat temu (byłam jeszcze w szkole podstawowej) mieszkałam w bloku, to piętro niżej mieszkała rodzina z nastoletnią dziewczynką, również, jak jedna z bohaterek tej książki, z porażeniem mózgowym. Z tamtych lat najbardziej pamiętam to, jak bardzo lubiła brać udział w naszych zabawach na podwórku, woziliśmy ją wózkiem w trakcie zabawy w berka i jej krzywy uśmiech był dla nas ogromna nagroda i niemal frajdą.
"Specjalnie mówię źle, tata to wymyślił - porażenie to jest bardzo brzydkie słowo, okropne, takie słowo na zawsze, a poroże to przecież coś pięknego."
Najbardziej mnie zaskoczyło to, że gdy po latach, gdy byłam w ciąży, to moja teściowa kazała mi odwracać głowę już na tym piętrze, gdzie mieszkała Monika, abym czasem się na nią nie "zapatrzyła" i żeby moje dziecko nie było takie jak ona. Nawet moja mama chociaż starsza od teściowej nie miała takich przesądów...
Dla mnie ta książka była dość trudna w odbiorze z uwagi na problemy w niej zawarte oraz to, że pokazuje nam jak życie może być trudne. Nie doceniamy tego co mamy, zawsze chcemy czegoś więcej, a przecież sprawność fizyczna i psychiczna są chyba najważniejsze. Sama obecnie zmagam się z wieloma chorobami, ale jeszcze potrafię sama o siebie zadbać i poradzić sobie chociaż może w ograniczonym zakresie, ale daję radę. A w rodzinie opisanej przez Małeckiego to te trzy osoby mają różne jednak głęboko ze sobą związane problemy.
Książka zaczyna się od narracji Anastazji, dwudziestoletniej dziewczyny z porażeniem mózgowym, opowiada nam o tym, co dzieje się w domu oraz za oknem, przez które często spogląda, opowiada swoim językiem, często z wymyślonymi przez siebie słowami, które dla niej brzmią być może naturalnie a dla nas są jakby oderwane od rzeczywistości, lecz właśnie w tym tkwi ich urok.
"Fikumiku inaczej nazywa się rehabilitacja, ale to każdy wie."
Nie zabrakło tu również narracji z punktu widzenia ojca Nastki oraz jej starszej siostry Łucji. Pozwala nam to na poznanie tych samych sytuacji opisanych przez trzy osoby, trzy punkty widzenia są oczywiście różne, autor znakomicie sobie z tym poradził.
Można pomyśleć po tej lekturze, że nawet gdy wydaje się, że jest tak beznadziejnie, to przecież świat i tak jest piękny, i nic i nikt tego nie zmieni.
Książka bardzo wymowna w swoim odbiorze, dla mnie piękna, chociaż bardzo smutna i pełna ogromnej ilości bólu, jednak każdy powinien ją sam przeczytać i przeżyć po swojemu to co jest w niej zawarte.
"Pomyślałam, że gdyby wszyscy ludzie po kolei na chwilę zamienili się z nią na życia, a potem wrócili bezpiecznie w swoje ciała, świat stałby się nieporównywalnie lepszy."
Czytałam, że wykupiono już prawa do ekranizacji tej książki, ale myślę, że film nie przekaże tego wszystkiego co jest spisane na kartkach tej powieści.
Jak wielka musi być samotność człowieka, który ucieka przed nią w ciszę obcego mieszkania, zrzucając w przedpokoju bagaż (niechcianej) codzienności zaczyna swój milczący taniec. W rytm muzyki umyka również starsza córka samotnego mężczyzny, w niej to wyobcowanie wydaje się być tak przejmująco głębokie, że próbuje przykryć je ambicjami, żelazną dyscypliną i wyczerpującą ciało pracą.
Najmniej obcość odczuwa najmłodsza Nastka, ona ma przynajmniej panią Józefinę i Mateusza..
Tylko, że akurat ona nie tylko nie może tańczyć, nie może nawet samodzielnie się poruszać. Jej światem jest widok z okna bądź ekran komputera. Jej najtrudniej byłoby o swojej stracie opowiedzieć, ale o niej nie mówią również ani Łucja ani ojciec…
Trzy osoby połączone wspólnym bólem, który wcale nie jednoczy. Trzy życiorysy naznaczone ciężarem czyjejś nieobecności. Przenikliwej, nieznośnie dotkliwej.
"Święto ognia" Jakuba Małeckiego jest nieco inne niż wcześniejsze znane mi utwory tego autora. Nie ma w nim tej pewnej metafizycznej atmosfery "Rdzy" czy "Dygotu". Przyznam, że początkowo drażniła mnie nieco ta dosłowność, szczególnie historia Łucji wydała mi się przewidywalna, pozbawiona głębszej symboliki. Potem naszła mnie jednak refleksja, że to przekonanie jest trochę nie w porządku bo czy na uwagę nie zasługuje również zwykły, codzienny los, pozbawiony uniesień, wieloznaczności, magii? Dlaczego prawdopodobieństwo losu jest mniej ważne niż jego wyjątkowość? Komu o tym decydować? Tym bardziej, że większości dany jest przecież ten żywot powszedni, pełny rutyny i domysłów graniczących z pewnością, mało spektakularny, banalny wręcz.
A życie Łucji dalekie jest od przeciętności! Kobieta zagłusza swój smutek pasją, balet staje się jej całym światem i tylko dla Nastki robi czasem wyjątek…
Leopold Łabendowicz też nie może skarżyć się na żywot standardowy- przecież realia rodziny borykającej się z niepełnosprawnością dziecka dalekie są od konwencjonalności. Tym bardziej, że jest on samotnie wychowującym ojcem a jego przeszłość pełna jest trudnych momentów.
No i Anastazja, jej opowieść jest zupełnie wyjątkowa- nie dlatego, że bohaterką jest dziewczyna z porażeniem mózgowym a dzięki temu, że jak mało kto potrafi delektować się życiem. Docenia każdą dobrą chwilę, stara się nie pamiętać zawodów i niepowodzeń. Nie skupia się na nich, docenia pozytywy, choć z pewnością znalazłaby powody do narzekań.
Nastka pokazuje, że każdy ma prawo do szczęścia, do tego by móc realizować swoje marzenia. Nie wolno się poddawać, trzeba tylko umieć dostosować je do okoliczności bo tylko wtedy naprawdę mogą się urzeczywistnić.
Paradoksalnie wydaje się, że to ona właśnie widzi i doświadcza najwięcej.
"Święto ognia" jest powieścią o rodzinie, która nie radzi sobie z bolesną przeszłością, z odejściem matki i żony, która nie potrafi zdefiniować się na nowo, jej wspólnym mianownikiem zdaje się być tylko ból, samotność i milczenie. Trzy osoby, trzy odbijające się od siebie historie, walczące ze sobą i swoimi indywidualnymi demonami - opisane przejmująco, skłaniające do refleksji.
Podziwiam pewną czułość z jaką J. Małecki kreśli najprostsze, najzwyklejsze sytuacje, pochylając się nad nimi, nadając im znaczenie. W twórczości tego autora jest sporo delikatności i wrażliwości, których nie brakuje również w opowieści o rodzinie Łabendowiczów.
Jeśli nawet tą lekturą nie zachłysnęłam się tak jak wspomnianymi wcześniej "Rdzą" czy "Dygotem" - jestem przekonana, że to wciąż jest niezły kawałek literatury. Polecam!
Powieść "Święto ognia" Jakuba Małeckiego to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Na jej temat pojawia się wiele opinii pełnych zachwytów, jak i tych delikatnie mówiąc niezbyt przychylnych. Choć narracja jest prowadzona przez trzy osoby, tak naprawdę główną bohaterką jest dwudziestoletnia Anastazja Łabendowicz z dziecięcym porażeniem mózgowym spastycznym.
Jak mówi sam autor: „Dobrze znałem ten świat, tych ludzi i to, jak bardzo ich obraz w naszych głowach różni się od tego, jacy są naprawdę” i to naprawdę czuć czytając tę książkę.
Kreując swą bohaterkę, przeciwstawia się stereotypom. Nastka cieszy się ze swojego życia, każdej drobnostki, swoich komiksów, audiobooków i internetu, chwil spędzonych z siostrą oraz ojcem. Choć nie potrafi wypowiedzieć swych myśli i uczuć, doskonale rozumie otaczający ją świat, dzielenie walczy o realizację swego postanawienia o zdaniu matury.
Narracja prowadzona przez jej siostrę Łucję - bardzo ambitną baletnicę i samotnie wychowującego ją ojca Leopolda, daje pełniejszy obraz tego, jak wygląda życie rodziny borykającej się z niepełnosprawnością jednego z dzieci. Rodziny dotkniętej także inną tragedią. Każdego z jej członków, borykających się z własnymi demonami.
Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale ta niewielka, licząca 256 stron powieść, okazała się być wielka emocjami, kontrastami, konfrontacją ze stereotypami i przekraczaniem granic.
Spodobał mi się ten niecodzienny styl, kameralność, świetnie zarysowani bohaterowie.
Wykupiono prawa do ekranizacji "Święta ognia", ale nawet najlepsza ekranizacja, nie przekaże tego, co zawierają słowa spisane na kartach powieści, zatem czytajcie, aby się przekonać czy Was zachwyci, czy zawiedzie.
Zdecydowanie jest to dla mnie najpiękniejsza książka Pana Jakuba Małeckiego jaką miałam przyjemność czytać. Mimo tego, że jest dość cienka, to ma ogromny przekaz i nie da się czytaj jej bez emocji.
W tej prozie znajdziecie znajdziecie codzienność. Jest tutaj ból, cierpienie, rozpacz i strata. Strata, której w pewnym etapie życia, na różnym poziomie rozumienia pozna każdy z nas. Każdy będzie musiał się z nią zmierzyć i pokazać, że potrafi. Tym samym ta powieść pokazuje nam jak wielka siła w nas drzemie. Dostaniemy tutaj obraz, wydawać by się mogło normalnej rodziny, jednak każda z osób mierzy się z wieloma problemami i smutkami. Mamy Nastkę, dwudziestolatkę, która ma porażenie mózgowe, Łucję, której pasją jest balet i ich ich ojca , który po stracie swojej żony nie potrafi się odnaleźć i wspierać dziewczynek. Czy odnajdą się w swoim świecie? Czy będą jednak wiedzieli jak pokazać uczucia i dać siłę drugiej osobie?
Uwielbiam jak w książkach mamy perspektywę kilku osób. Tutaj właśnie tak jest! Dzięki temu widzimy zupełnie inne postrzeganie i mamy szerszy obraz na całość. Genialna i ponadczasowa książka, która uczy.
Książki Pana Jakuba Małeckiego biorę w ciemno. Jak dotąd mnie nie zawiódł i po tej lekturze to się nie zmieniło. Autor ponownie daje dojść do głosu bohaterom nieco osobliwym – ojcu, który tańczy za szybą, Łucji, którą niszczą ambicje i pasja, oraz Anastazji – dziewczynce z porażeniem mózgowym. Uwielbiam postaci nietuzinkowe, momentami ekscentryczne i może dlatego mam słabość do książek autora, ponieważ uważam, że doskonale potrafi patrzeć oczami „odmieńców”, współodczuwać ich emocje i przekazywać je dalej…
Książka porusza takie tematy jak rozliczenie z własną przeszłością, przekraczaniu granic czy szukanie swojego miejsca nie tylko w świecie, ale bliżej… w rodzinie. Mnie to bardzo odpowiada!
Książkę gorąco polecam, jedna z lepszych przeczytanych w tym roku!
Nie dane mi było poznać wcześniej twórczość autora, choć już od pewnego czasu słyszałam wiele wspaniałych słów o jego pisarstwie. Wcześniejsze książki przykuwały moją uwagę, choć nie udało mi się ich dotąd poznać. Teraz jednak, przy premierze najnowszej pozycji pisarza stwierdziłam, że to idealny moment, żeby sięgnąć po "Święto ognia" i przekonać się, czy trafi ona w moje gusta. Autor zaskoczył mnie już na początku, bo nie spodziewałam się takiego poprowadzenia akcji. O czym jest ten tytuł?
W rodzinie Łabędowiczów każdy mierzy się z własnymi demonami. Nastka ogląda świat przez okno, Łucja za wszelką cenę chce odnieść sukces, wierząc że w ten sposób pokona przeszłość, a tata trwa w codzienności, choć wieczorami ucieka do miejsca, w którym może wrócić do wspomnień. Żyją razem, a jednak każdy z nich ma tajemnice, które burzą ich życie.
Książka opowiadająca o codzienności pewnej rodziny i demonach, z którymi się zmagają, może się wydawać, że jest jedną z wielu podobnych. A jednak autor już na samym początku sprawił, że wyraźnie się wyróżnia. Wszystko za sprawą narracji pierwszoosobowej, którą prowadzi Nastka. Młoda kobieta, która od urodzenia walczy z poważnym porażeniem mózgowym. Jej świat zamknięty jest w czterech ścianach domu i podwórku, które obserwuje przez okno. Świat wewnętrzny kobiety jest niezwykle barwny i ciekawy, a jednak niewiele może zrobić i przekazać innym. Jedynie Łucka ją rozumie i jest w stanie się z nią porozumieć. Autor przedstawił Nastę jako połączenie dziecka i młodej kobiety, która jest pogodzona ze swoim losem i cieszy się każdą chwilą.
Równie istotną postacią jest Łucja, która tańczy w balecie i marzy o pierwszoplanowej roli. Kobieta zrobi wszystko, żeby zrealizować swoje marzenia i pokazuje, że jest w stanie poświęcić się w całości. A jednocześnie jej dążenie do tej roli w dużej mierze wynika z przeszłości, wydarzeń które miały miejsce w jej dzieciństwie i które sprawiły, że stara się dać z siebie wszystko. Jej życie pokazuje, że niedopowiedzenia i błędne oceny ciągną się przez wiele lat. Brak szczerej rozmowy, przyznania do własnych lęków, przemykanie między niektórymi tematami, z tego pojawiają się wszystkie problemy.
Ojciec jest niezwykle wytrzymałą postacią. Od lat opiekuje się chorą córką, nie słychać z jego ust słowa skargi. A jednak i on potrzebuje wytchnienia, a właściwie ucieczki w przeszłość, do szczęśliwych chwil zakochania, do lat kiedy przyjemności było więcej niż obowiązków. Do czasów kiedy w tej rodzinie była żona i matka. Długo nie wiadomo, co się stało z tą kobietą. Nikt nie wspomina jej głośno. To temat tabu, który każda z postaci przeżywa w samotności.
Autor porusza w tej powieści bardzo wiele trudnych i delikatnych tematów. Wiele trzeba sobie dopowiedzieć, nie wszystko pokazane jest wprost. Jest to poruszająca lektura, zmuszająca do wielu refleksji. Mimo niewielkiej objętości nie czyta się jej jednym tchem. Trzeba się momentami zatrzymać i poukładać sobie wydarzenia i emocje.
"Święto ognia" to niezwykła pozycja, którą autor zdecydowanie mnie przekonał. Trudne tematy, bardzo ciekawy sposób narracji, niedopowiedzenia i prosty język, który jednak wiele przekazuje. Z tej książki płynie wiele bardzo różnych emocji. Warto zagłębić się w życie rodziny, spojrzeć na świat z innej perspektywy. Zdecydowanie nie będzie to ostatnie spotkanie z autorem i jego twórczością.
"Święto ognia" to kolejna pozycja Jakuba Małeckiego po którą zdecydowałam się sięgnąć i tym razem również nie zawiodłam się na twórczości autora. Jego książki nie są lekkie, dają do myślenia, poruszają, wzruszają i uczą, ale zdecydowanie warto po nie sięgać.
Łucja i Anastazja to siostry, mają tych samych rodziców, a jednak jakże inne życie. Łucja to już trzydziestoletnia kobieta, która rozpoczęła samodzielne życie, ma wielką pasję, którą jest balet i za wszelką cenę chce się w tej pasji realizować. Natomiast Anastazja ma dwadzieścia jeden lat, mieszka z tatą i zdana jest na jego ciągłą pomoc. W skutek niedotlenienia podczas porodu Nastka choruje na porażenie mózgowe, które nie pozwala dziewczynie na samodzielne funkcjonowanie.
Jej życie polega na spędzaniu czasu z ojcem, ciągłych rehabiliacjach, a patrzenie w okno jest jedną z jej największych rozrywek.
Ojciec dziewczynek nie ma łatwego zadania, gdyż sam wychowuje córki i stara się jak tylko może, ale dla samotnego mężczyzny dwie młode kobiety, w tym jedna wymagająca ciągłej opieki stanowią jednak ogromne wyzwanie.
Książka opowiedziana jest z kilku perspektyw, zarówno Anastazja, Łucja, jak również ich ojciec przedstawiają swoje odczucia i dzielą się z czytelnikiem najważniejszymi informacjami, które w całości dają pogląd na całościowe życie rodziny i wszelkie tajemnice, które są w niej skrywane.
To bardzo mądra, dająca do myślenia książka. Traktuje ona o trudach wychowywania chorego dziecka, poświęceniu oraz o pasji i o tym, jakie skutki może nieść za sobą nadmierne pokładanie wszystkich sił w realizację wyznaczonych sobie celów.
Książka, której warto poświęcić czas, ale najlepiej czytać ją w spokoju i pełnym skupieniu, gdyż nie jest to lektura obok której przejdziemy obojętnie.
Mimo trudniej i poruszającej tematyki książkę czyta się bardzo szybko i nawet na chwilę nie mamy ochoty odłożyć jej na później, gdyż historia w niej przedstawiona naprawdę wciąga.
Z całego serca polecam "Święto ognia" miłośnikom twórczości autora, ale zachęcam również tych, którzy nie mieli jeszcze okazji poznać twórczości autora.
Ach ten Małecki. Jak trafia on za każdym razem prosto w serce?
Po nowe książki ulubionych pisarzy zawsze sięgam z ogromną dawką entuzjazmu, ale gdzieś z tyłu głowy kryją się obawy. A co, jeśli tym razem nie trafi? W końcu każdemu może powinąć się noga.
Święto ognia to piękna i poruszająca historia o niezwykłej rzeczywistości. Anastazja, młoda kobieta uwięziona w ciele ograniczonym przez dziecięce porażenie mózgowe, snuje opowieść o swoim życiu oraz swoim ojcu i starszej siostrze. Ta bliska sobie rodzina zachowuje jednak pewien dystans, każdy ucieka... Ojciec ucieka w miejsce, o którym wie tylko on. Łucja ucieka w balet. Anastazja ucieka w życie ludzi obserwowanych za oknem.
To spokojna opowieść, której jednak nie określiłabym mianem nudnej. Autor wielokrotnie rozpisuje się na temat wewnętrznych przeżyć bohaterów, a ja nigdy nie mam ochoty ich omijać. Miałam tak do tej pory z każdą książką Małeckiego. Po prostu w nie wsiąkam za każdym razem. Tak samo rozdziały opisane z punktu widzenia Anastazji miały w sobie ogrom wrażliwości, której nie doświadczy człowiek pędzący w trybie dom-praca-dom. Anastazja, poza kilkoma wydarzeniami w roku, ma jedynie swoje obserwacje.
Ale każda z narracji w tej książce ma swój charakterystyczny styl. Narracja Anastazji jest nieco dziecięca i prosta, bez wyszukanych słów. Rozdziały ojca mają w sobie smutek i zmęczenie. A Łucja to determinacja w czystej postaci z miejscem na bezwarunkową miłość do siostry. Mimo tego zróżnicowania ta trójka znajduje wspólny język. I tak samo ja znalazłam wspólny język z Małeckim.
Twórczość Jakuba Małeckiego mogę z czystym sercem polecić, choć zdaję sobie sprawę, że to nie każdego bajka. Święto ognia to w szczególności książka dla miłośników ludzi i ich relacji. Nie ma tu dużo akcji, a fabuła skupia się na przeżyciach wewnętrznych bohaterów. Autor pisze jednak w taki sposób, że nawet ja, miłośniczka przede wszystkim kryminałów i thrillerów, za każdym razem wsiąkam na nowo w jego powieści.Ach ten Małecki. Jak trafia on za każdym razem prosto w serce?
Po nowe książki ulubionych pisarzy zawsze sięgam z ogromną dawką entuzjazmu, ale gdzieś z tyłu głowy kryją się obawy. A co, jeśli tym razem nie trafi? W końcu każdemu może powinąć się noga.
Święto ognia to piękna i poruszająca historia o niezwykłej rzeczywistości. Anastazja, młoda kobieta uwięziona w ciele ograniczonym przez dziecięce porażenie mózgowe, snuje opowieść o swoim życiu oraz swoim ojcu i starszej siostrze. Ta bliska sobie rodzina zachowuje jednak pewien dystans, każdy ucieka... Ojciec ucieka w miejsce, o którym wie tylko on. Łucja ucieka w balet. Anastazja ucieka w życie ludzi obserwowanych za oknem.
To spokojna opowieść, której jednak nie określiłabym mianem nudnej. Autor wielokrotnie rozpisuje się na temat wewnętrznych przeżyć bohaterów, a ja nigdy nie mam ochoty ich omijać. Miałam tak do tej pory z każdą książką Małeckiego. Po prostu w nie wsiąkam za każdym razem. Tak samo rozdziały opisane z punktu widzenia Anastazji miały w sobie ogrom wrażliwości, której nie doświadczy człowiek pędzący w trybie dom-praca-dom. Anastazja, poza kilkoma wydarzeniami w roku, ma jedynie swoje obserwacje.
Ale każda z narracji w tej książce ma swój charakterystyczny styl. Narracja Anastazji jest nieco dziecięca i prosta, bez wyszukanych słów. Rozdziały ojca mają w sobie smutek i zmęczenie. A Łucja to determinacja w czystej postaci z miejscem na bezwarunkową miłość do siostry. Mimo tego zróżnicowania ta trójka znajduje wspólny język. I tak samo ja znalazłam wspólny język z Małeckim.
Twórczość Jakuba Małeckiego mogę z czystym sercem polecić, choć zdaję sobie sprawę, że to nie każdego bajka. Święto ognia to w szczególności książka dla miłośników ludzi i ich relacji. Nie ma tu dużo akcji, a fabuła skupia się na przeżyciach wewnętrznych bohaterów. Autor pisze jednak w taki sposób, że nawet ja, miłośniczka przede wszystkim kryminałów i thrillerów, za każdym razem wsiąkam na nowo w jego powieści.
„Święto ognia” to kolejna książka Jakuba Małeckiego, którą miałam przyjemność przeczytać. To była uczta dla duszy. Dlaczego? Ponieważ autor ten, jak mało który, z wielką wrażliwością, w swojej prostocie i oszczędności formy, potrafi przedstawić ludzkie dramaty i ich codzienności, w sposób wyrazisty i niepowtarzalny.
Niejednokrotnie pisałam, że uwielbiam twórczość Małeckiego, a jego najnowsza powieść, kolejny raz utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Bohaterowie tej powieści są tak naturalni, nienachalni i nieprzerysowani, że czytając tę powieść, czułam, jakbym przyglądała się im z bliska. Autor opisując ich trudne, smutne i bolesne doświadczenia dnia codziennego, zwraca uwagę na takie niuanse i rzeczy, na które sami nie zwrócilibyśmy uwagi. Jego wnikliwość i subtelność dają nam zupełnie inne spojrzenie na ludzkie tragedie. Postać młodej Anastazji, która ma porażenie mózgowe, skradła moje serce. Dzięki niej całkowicie inaczej spojrzałam na tego typu niepełnosprawność. Byłam w szoku ile ta dziewczyna ma w sobie radości, empatii, pozytywnych myśli, lekkości rozumowania i braku zawiści wobec innych ludzi. Z kolei jej starsza siostra Łucja była ucieleśnieniem perfekcjonizmu, ale i głębokiego żalu do siebie i swoich rodziców. Natomiast ich ojciec to przykład mężczyzny kochającego całym sobą, cierpiącego i udręczonego utratą swojej największej i jedynej miłości życia. Łączą ich rodzinne nieszczęścia oraz wielka miłość do siebie nawzajem. Każdy z nich na swój własny sposób mierzy się ze smutkiem, różnymi przeciwnościami losu, przekraczając sobie tylko znane granice.
„Święto ognia” jest naprawdę piękną powieścią, pomimo pokazania rodzinnych dramatów Anastazji, Łucji i ich ojca. Jej kameralność, tkliwość, naturalność, wnikliwość, sprawiają, że jest powieścią niepowtarzalną i nietuzinkową, którą polecam z całego serca.
Anastazja urodziła się z porażeniem mózgowym. Obserwuje świat z wózka inwalidzkiego i zamkniętych ścian mieszkania. Jej siostra, Łucja, jest za to baletnicą w Polskim Balecie Narodowym i wciąż marzy o swojej wielkiej szansie. Ciąży nad nimi historia – dawne nadzieje, brak matki i rodzinne tragedie.
Święto ognia jest kolejną powieścią Małeckiego związaną z traumą i tajemnicami z przeszłości, które przez lata dręczą bohaterów. Po raz kolejny pojawia się problem ze wzajemnym zrozumieniem, wynikający z braku dostatecznych informacji, wyobrażenia o dawnych wydarzeniach a nie ich rzeczywistego poznania, a także prób ucieczki od problemów zamiast ich rozwiązywania. Małecki pod tym względem już naprawdę niewiele ma do powiedzenia, a jednak stale do tematu powraca, próbuje go ugryźć z innej perspektywy, ale ostatecznie same motywy oraz tok rozumowania bohaterów zmieniają się w tak niewielkim stopniu, że trudno tu mówić o konkretnej zmianie.
Interesująco w Święcie ognia wypada jeden wątek – pasji Łucji. Połączenie między tym, jak bardzo szkodliwa może być pasja, kiedy się doprowadzi ją do granic, kiedy staje się lekiem na traumy z dzieciństwa i lęki dotyczące niewystarczalności, a samą przyjemnością z jej realizowania może nie jest szczególnie oryginalne – wszak w wielu tekstach kultury pasja i samozniszczenie idą ze sobą w parze – ale Małecki przedstawił to w sposób bardzo dobry, świetnie zgrywający się z całą powieścią. Ciekawym problemem w tym przypadku jest motyw wspierania dziecka przez rodziców w rozwoju. Święto ognia przedstawia z jednej strony otwartość rodziców, radość ojca z talentu córki i bezwarunkowe wsparcie, które w głowie Łucji zostaje zdemonizowane, wyostrzone do wymagań i zawodu, który według niej musi nastąpić, jeśli dziewczyna nie odniesie spektakularnego sukcesu. Wynika to z zadawnionych traum, lęków i tajemnic, które w ogóle nie powinny zaistnieć, a przynajmniej zostać odkryte dawno temu, a tymczasem negatywnie wpływają na całą rodzinę. Tylko że to już się pojawiało w poprzednich książkach Małeckiego, choćby Saturninie.
Święto ognia nie jest ani wybitną, ani nowatorską książką. Na tle dotychczasowej twórczości Małeckiego wypada dosyć średnio – ma ciekawy wątek, ale w gruncie rzeczy niewiele wnosi nawet do twórczości samego autora. To kolejna typowa dla niego książka.
---
Także na Szarakawiarenka.pl
Książka była dostępna za punkty ISBN na portalu CzytamPierwszy.pl
„Święto ognia” to bardzo kameralna, spokojna i refleksyjna powieść. Dystans między bohaterami a czytelnikiem jest tak niewielki, że wydaje się nam, że nie obserwujemy ich z boku, a dzielimy z nimi życie, przyglądamy się im od wewnątrz. Tak samo odczuwa świat jedna z sióstr, ta niepełnosprawna, która całymi dniami siedzi i obserwuje wszystko przez szybę okna. Wydaje się, że Nastka widzi więcej niż inni. Jak to możliwe, skoro jest tak bardzo chora? Łucja z kolei ciągle dąży do perfekcji, nie potrafi odpuścić, nie chce się poddać. Jednocześnie stale przed czymś ucieka, gonią ją bolesne wspomnienia, dla których ratunkiem ma być taniec. Ojciec dziewcząt nadal bardzo przeżywa odejście kobiety, którą kochał nad życie. Tę stratę musi przepracować każda ze wspomnianych osób i każdy robi to na swój sposób. Każde z nich ucieka, jednak każde ucieka inaczej. Każde chce się schować przed prawdą i każde robi to na swój własny sposób.
Autor ma niezwykły dar opowiadania lekko o wyjątkowo ciężkich sprawach. Dzięki temu ta historia nie przytłacza. Uwielbiam z pozoru lekkie, niewielkie objętościowo opowieści, które niosą w sobie tak wiele treści. I chociaż wydawać by się mogło, że o tym, o czym pisze autor, napisano już naprawdę wiele, książka Małeckiego jest inna, świeża i nadal oryginalna. To opowieść o ludziach, ich problemach, nadludzkiej czasem determinacji, o ich dylematach i ograniczeniach, o walce z własnymi słabościami i dążeniu do realizacji marzeń. A także o stracie i różnych sposobach radzenia sobie z nią, o odnajdywaniu siebie, o zachłanności życia, o przekraczaniu granic i oczywistej cenie, którą kiedyś będzie trzeba za to zapłacić. Autor jest doskonałym obserwatorem rzeczywistości, a człowiek ukazany w jego powieści jest przede wszystkim prawdziwy. Dlatego tak łatwo jest nam się odnaleźć w świecie, jaki razem z bohaterami zastajemy. Jest w tej książce jakaś magia, magia w miejscach, w których nie spodziewamy się jej znaleźć, magia w najprostszych gestach, w szarej codzienności i w innych ludziach. I chociaż nie ma w tej książce niespodziewanych zwrotów akcji, intryg czy tajemnic do odkrycia, jest interesująca i przykuwa uwagę. Płynie z niej prawda. Prawda, z którą nie wiemy, co mamy zrobić, która solidnie daje po kościach i która ostatecznie daje wolność. Oj zmusza ta książka do myślenia.
Co tu dużo mówić, to wspaniała książka, obok której nie można przejść obojętnie. Autor nie tylko potrafi napisać dobrą powieść, on dobrze zna się na ludziach, na targających nimi emocjach i potrafi to genialnie ująć w słowa. „Święto ognia” to kolejna jego niezwykle frapująca, nietuzinkowa, dogłębnie poruszająca i wyjątkowa powieść. Gorąco polecam!
Moje pierwsze spotkanie z prozą Małeckiego. Mam na półce dość sporo jego książek i na pewno za dużo nawet jeśli chce się dać kredyt zaufania jakiemuś autorowi. Kurczę, intuicja mnie nie zawiodła. Słyszałam, że proza Małeckiego może się przejeść i że jego książki bywają bardzo podobne pod pewnymi względami. Cóż, to będę w stanie ocenić za jakiś czas. "Święto ognia", cóż to była za literacka uczta! Już sam opis zachwyca, a kiedy przewróci się pierwszą stronę... Jedną z trzech głównych bohaterów i zarazem narratorów jest cierpiąca na porażenie mózgowe Anastazja. Narrację dzieli ze swoim ojcem i starszą siostrą. Jakub Małecki zaprasza nas do dość hermetycznego świata. Anastazja obserwuje świat przez okno, Łucja (starsza siostra) jest baletnicą, a Leopold (ojciec) łączy opiekę nad niepełnosprawną córką z własną działalnością. Małecki opisuje bardzo dość zwyczajne życie swoich bohaterów, ale robi to w taki sposób, że nie można się oderwać od lektury. Ta opowieść trąciła strunę mojej duszy i złamała serce.
Jeśli znacie już twórczość Jakuba Małeckiego wiecie, że pisze emocjami. Niełatwymi, przenikającymi na wskroś, zachodzącymi za skórę. Emocjami zwykłych ludzi, doświadczonych przez życie, zmagających się ze swoimi traumami i demonami przeszłości.
Tak jest i tym razem. Wraz z Anastazją, młodą dziewczyną z porażeniem mózgowym, oglądamy świat przez okno. Obserwujemy ludzi i skrawki ich codzienności. Nastka, w swej głębokiej wrażliwości i umiejętności wnikania w ludzki umysł, wychodzi poza cztery ściany pokoju podążając za swoją starszą siostrą, która poświęca życie baletowi i ojcu walczącemu samotnie o każdy kolejny trudny dzień.
Każde z nich na swój sposób próbuje radzić sobie z bolesną przeszłością. Każde z nich inaczej wyraża swój gniew, sprzeciw, tęsknotę. W końcu każde nich musi przepracować swoje emocje, by nie dać się pochłonąć nicości.
To opowieść o życiu, w którym chwile szczęścia przeplatają ciosy trudne do udźwignięcia. Z których trudno się podnieść. O mocy miłości, marzeń, sile woli i umiejętności radowania się z drobiazgów. Tych, których na co dzień nie dostrzegamy.
Uczy nas doceniać to, co mamy. Co wydaje nam się tak oczywiste, a dla innych może być nieosiągalnym marzeniem.
Mimo, że "Święto ognia" rozbudziło moje emocje i skłoniło do refleksji, to nie zdetronizowało mojej ulubionej książki autora "Rdzy". Jednak jak każda z jego opowieści i ta urzekła mnie niesamowitą wrażliwością, wyczuciem ludzkich emocji i pięknem języka.
Twórczość autora pokochałam, niemniej jednak w tej książce nieco zabrakło mi jego nostalgii i piękna.
Łucja nie ma lekkiego życia, cały wolny czas poświęca na balet, który kocha. Jej ojciec został sam z dwójką dzieci, w tym Anastazja, która jest schorowaną i przez to wymagającą opieki dziewczynką. Niemniej jednak ojciec świetnie sobie radzi, aby życie dziewczynek było piękne.
Ksiązka, którą warto przeczytać, choć nie do końca odnalazłam w niej twórczość autora, do której mnie przyzwyczaił.
Jakub Małecki to jeden z niewielu polskich pisarzy, który od zawsze kojarzy mi się z jednym hasłem, a mianowicie z realizmem magicznym. Jego najnowsza powieść została niestety tego realizmu pozbawiona, a bardzo szkoda... Jest tu pewna melancholia, jest liryzm, natomiast bohaterowie i ich historie wydają się jacyś mniej realni, mało przyziemni. Czyżby autor tworzył swoją opowieść w pośpiechu, bo na to wszystko wskazuje. Na pewno nie jest to styl, do którego przyzwyczaił nas Pan Małecki, cóż potknięcia czasem się zdarzają i to nawet tym najlepszym.
Zdecydowanie jest to lepsza książka niż "Saturnin", ale wciąż jedna z tych słabszych. Ostatnią, która mnie zachwyciła, był "Horyzont" i wciąż czekam na coś równie świetnego. I nie tracę nadziei, że to się wydarzy.
W literaturze Małeckiego podoba mi się to, że często porusza tematy, po które inni niechętnie sięgają. Tym razem jest to ponownie niepełnosprawność. W historię wprowadza nas dziewczyna na wózku z porażeniem mózgowym. Wychowuje się w rodzinie, która ją wspiera i dba o nią najlepiej jak potrafi. Spodobało mi się pokazanie, że można żyć pod jednym dachem z osobą poważnie niepełnosprawną i mieć uśmiech na twarzy.
Jak zawsze widać w książce typowy dla Małeckiego styl. Taki prosty, wchodzący czasem w szczegóły, a jednocześnie opowiadający całkiem sporo o bohaterach. Akcja nie toczy się szybko, ale jednocześnie się nie wlecze. Przyzwyczaiłam się też, że autor pozostawia otwarte zakończenia, jakby po prostu wycinał kawałek historii swoich postaci i chciał opowiedzieć ten fragment. Jednak tym razem pozostawił zbyt wiele otwartych wątków, jakby zabrakło mu czasu, by wszystko opowiedzieć.
Przeczytałam już parę książek Małeckiego i liczyłam na coś więcej. Choć nie jest to zbyt słaba książka, to jeszcze trochę jej brakuje do poziomu, jaki znałam.
"Święto ognia" to pierwsza pozycja, dzięki której spotykam się z twórczością Jakuba Małeckiego. Głównie dlatego, że jeszcze niedawno byłam zrażona do jakiejkolwiek polskiej powieści, jednak powoli zaczynam się przełamywać. Ale wracając do samej książki: jest ona dobra. Nie uważam, że jest wybitnie dobra, ale szybko można się w nią wciągnąć i nie odrzuca czytelnika. Ma ona zarówno swoje plusy, jak i minusy, lecz moim zdaniem są one zrównoważone. Zaletą na przykład jest sam sposób pisania pana Małeckiego, człowieka wyglądającego na bardzo wrażliwego, jak przystało na pisarzy oraz poetów. Nie czytałam poprzednich książek tego autora, więc nie mam porównania czy "Święto ognia" jest gorsze od pozostałych, niemniej jednak sądzę, że warto przeczytać tą pozycję
Polska literatura piękna od jakiegoś długiego czasu kojarzy mi się z Jakubem Małeckim, od ; Dygotu ; , ; Rdzy ; po ;Horyzont ; aż do tej powieści ; Święto ognia ; które stało się nowinką, co by nie powiedzieć wisienką na torcie. Poruszane tematy są trudne, stanowią nasze codzienne dylematy, lecz opisane oczami narratora, bohaterów, daje wiele do myślenia, można sobie dopowiedzieć to co stanowi epilog, ciąg dalszy historii staje się naszą opowieścią.
Anastazja, Nastka, młodsza siostra Łucji, dziewczynka cierpiąca na poroże mózgowe ( czyt. porażenie ), widzi świat własnym wyobrażeniem tego co ją otacza, a otacza ją siostra, ojciec który wychował je samotnie, ma przed blok, Mateusza, miłość platoniczną, ma przechodniów, gołębie, nieskoordynowane ciało, ruchy, ma Fikumiku, czyli rehabilitację, rutynę, monotonię, audiobooki, komiksy, widokówki...jest dzieckiem, dziewczyną która pomimo niepełnosprawności, jest inteligenta, pomysłowa, zabawna, myśląca i ucząca się na samych piątkach, czym zadziwia nauczycieli, resztę rodziny przystępując do matury, którą zdaje także na pięć.
Łucja, Łucka która jako pierworodna swoich rodziców, uczęszcza od dzieciństwa na balet, staje się to pasją, z czasem...możliwością bycia koryfejką, niż dotychczas trzydziesta śnieżynka, zawsze tak samo ubrana, umalowana, bez wyrazu, niby piękny łabędź, bez odróżnienia od reszty, dostała się do Polskiego Baletu Narodowego, stając się jeszcze większą dumą tatusia, siostry, ćwiczy, biega na próby, chudnie...aż, któregoś dnia, próbując przesadzić z łóżka na wózek Nastkę, nabawiła się kontuzji, która stała się utrapieniem, męką, bólem...mało tego, otrzymała w końcu i nareszcie rolę głównej baletnicy w Święto Ognia. Każdego dnia, pomimo niedogodności, fizycznego dyskomfortu, walcząc z ciałem i umysłem, pokonuje barierę chcąc udowodnić sobie i światu, że jest gotowa, by stanąć i zatańczyć rolę dla niej przeznaczoną, jak to się skończy? Dostanie szansę, kto będzie stał i dopingował, a kto stanie po drugiej stronie barykady? Warto tak poświęcać życie, rezygnując z dzieciństwa, z chwil młodości tak karkołomnej pracy, jaka będzie cena?
Tata, ojciec który po śmierci żony wychowuje córki, w tym jedno niepełnosprawne, praca plus czas spędzany w domu, odbija się popijaniem, odreagowaniem żalu, wyrzutów sumienia, bo świadomość ukrywania tajemnicy przed dziewczynkami, dlaczego ta mama znikła, przestała uczestniczyć w życiu i co było powodem, staje się udręką, ucieczką do mieszkania przyjaciela który wyjeżdżając za granicę zostawił klucze i kurz na meblach. To tam w ciszy i w spokoju próbuje odetchnąć, nabrać powietrza, zebrać myśli, składa w sobie wspomnienia, buduje przyszłość, po której przeszłości pali kolejne widokówki które dostaje Nastka, od mamy, ale czy na pewno od niej? Gdzie tkwi zagadka, kto ją rozwiąże, kto pociągnie za sznurki by córce przedstawić fakty...
Powieść napisana jednym tchem, nawołująca do problemów osób niepełnosprawnych, problemów związanych z fizyczną stroną, ucząc się każdego dnia na nowo tej umysłowej, tej niekontrolującej, tej której chciałoby się dać namiastkę normalności, odciążyć od bólu, dać wsparcie, takim kimś stał się ojciec który także stał się wojownikiem codzienności, borykającym się z demonami przeszłości, z tajemnicami, chcąc chronić, nie uchronił, bo prawda zawsze jak sprawiedliwa, znajdzie ujście, pozostanie ukłuciem kłamstwa, żalem, nieszczerością, za wszelką cenę pragniemy pozbawić błędów popełnianych przez dorosłych nasze dzieci, do tego stopnia że pozbawiamy je wyboru popełniania błędów. W przypadku Łucji była to praca ponad jej siły, za wszelką cenę, chcąc udowodnić czy w balecie, czy w domu i światu, że jest najlepsza, że zasługuje na brawa, bis, za poświęcenie , za swoje dzieciństwo, za wyrzeczenia, za to że nie bardzo była lubiana bo kujon, bo miała cel, przypłaciła zdrowiem...najbardziej dla mnie zdrowa była ta okaleczona przez ciało Nastka która myślała trzeźwo, cieszyła się chwilą, momentem, ulotnością zdarzeń, żyła każdego dnia czerpiąc radość z tych samych rzeczy, ze spaceru, ze słońca, z min ludzi, ich rozmów, pomimo barykad miała przyjaciół , ludzi którzy ją kochali taką jaką była...
Bardzo inteligentna powieść, którą czyta się z wielkim zaciekawieniem, rozłożona na wątki, płynna narracja która przedstawia te same zdarzenia oczami z różnej perspektywy bohaterów, pełna wrażliwości na słabości, z jajem, z humorem, zdystansowana i refleksyjna. Słowem? prosta w swojej prostocie, a jakże bogata w język i kunszt literacki jakim posługuje się autor. Dla mnie po ; Horyzoncie ; jest jedną z najlepiej napisanych, przedstawionych, tak ciepła, tak wrażliwa, tak empatyczna, tak trafiająca w samo serce, może nawet i niesprawiedliwa, czasem boląca, ale czy każdy z nas spostrzega tę samą realność z takim samym przekonaniem? Uczuciowa, a jednak pouczająca. Wszystkim Wam Polecam, na pogodę i smutę, do poduszki i na biwak, zamiast dobrego wina, jak gorącą czekoladę w deszczowe dni.
Premiera najnowszej powieści Jakuba Małeckiego odbędzie się 15.09. 21r. Nakładem wydawnictwa SQN.
Lubicie książki Jakuba Małeckiego? Ja osobiście nie czytałam żadnej pozycji tego autora, dlatego zastanawiam się nad zakupem najnowszej książki „Święto ognia”.
"Oczywiście wiem, że to są dość odważne marzenia, ale ja się w marzeniach nie zamierzam hamować nic a nic na to ja mam po prostu zbyt szalony charakter. Jak marzyć, to na całego."
Świat Nastki zamknięty jest w solidnych ramach okna, gdzie "zawsze mogę liczyć na coś ciekawego, co się wydarzy". Przykuta od wózka dwudziestolatka z mózgowym porażeniem dziecięcym wnikliwie obserwuje świat, bo jak sama twierdzi "najważniejsze jest dobrze patrzeć".
Łucja marzy o karierze w balecie. Ciężką pracą i niebywałą ambicją stara się otrzymać pierwszoplanową rolę w spektaklu na deskach Teatru Wielkiego.
Jakub Małecki oddaje głos tym, którzy na co dzień są niewidzialni dla świata. Portretując obraz rodziny naznaczonej niepełnosprawnością otwiera oczy na wiele spraw, wzruszając celnością spostrzeżeń. Historię Łabendowiczów poznajemy z perspektywy samotnego ojca oraz jego córek. Przepiękna relacja sióstr oparta na bezgranicznej miłości, oddania wyjątkowej więzi. "Jedna idzie przez życie jak burza, druga ma swój ciasny świat." Chodź bardzo się różnią to "Obie się siłujemy ze swoim ciałem", każda na swój własny sposób. Perspekrywa Nastki zaraża nas optymizmem i zwraca uwagę na to, co umyka w codziennym pędzie.
Autor z właściwą sobie wnikliwością przekazuje w nasze ręce historię, która nie daje o sobie zapomnieć i pozostaje w nas długo po zamknięciu. Niepełnosprawność dziecka, temat tak bardzo bliski mojemu sercu, poruszył we mnie te najwrażliwsze struny. Samotność, niepewność, nieustanna walka ze słabościami. Obawy targane skrajnymi emocjami i przeciwnościami.
To poruszająca historia, którą każdy z czytelników odbierze inaczej, w zależności od życiowych doświadczeń. Napisana z niesamowitą lekkością. Skłania do refleksji i chwili zadumy.
Jakub Małecki ma w swoim literackim dorobku kilkanaście powieści, udział w kilku antologiach oraz krótsze formy m.in. w Nowej Fantastyce.
Jeśli czytaliście już jego książki to zapewne wiecie, że jest to literatura mocno nieszablonowa, dla mnie w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tych słów, a jeśli jeszcze nie mieliście styczności z twórczością tego autora to zachęcam Was do zapoznania się z nią.
,,Święto ognia", o którym będzie mowa w tej notce jest drugą przeczytaną przeze mnie publikacją Jakuba. Pierwsza była powieść zatytułowana ,,Nikt nie idzie", którą również Wam polecam.
Wróćmy jednak do wspomnianego na początku ,,Święta Ognia". Jest to historia rodziny Łabendowiczów składającej się z trzech osób: Ojca i dwóch jego córek. Anastazja zwana Nastką ma 20 lat i zmaga się z porażeniem mózgowym, które w tej opowieści i swojej narracji nazywa porożem mózgowym - dlaczego? - odpowiedź znajdziecie w powieści.
Druga z sióstr to Łucja, która zatraca się coraz bardziej w swojej karierze baletowej... lecz czy ostatecznie przynosi jej to satysfakcję i wewnętrzne ukojenie? Dokąd zawiedzie ją droga, którą bezkompromisowo podąża? - rozwiązanie tej oraz wielu innych zagadek wynikających z opowiedzianej przez autora historii również znajdziecie na kartach ,,Święta ognia".
Jakub Małecki w charakterystycznym dla siebie, nieco zawoalowanym oraz subtelnym stylu ukazuje czytelnikowi świat nietuzinkowych bohaterów. Osób, które w bardzo różne sposoby niosą na swoich barkach głębokie traumy z przeszłości oraz niełatwą codzienność. Obserwujemy ich wzajemne relacje, mniej lub bardziej udolne próby radzenia sobie w różnych życiowych sytuacjach oraz mocno zarysowany indywidualizm każdej postaci.
Jest to refleksyjna opowieść o rodzinie, emocjach i uczuciach targających istotą ludzką. O zmaganiu się z chorobą nie tylko samej Nastki, ale również jej bliskich. O tym jak bagaż doświadczeń wpływa na nasze aktualne życie, choć nie zawsze jesteśmy tego faktu świadomi.
Proza Jakuba Małeckiego jest specyficzna, można się nią zachwycić lub niezbyt ją zrozumieć. Ja zaliczam się zdecydowanie do grona tych zauroczonych dlatego polecam Wam książki tego autora. Na moich półkach czekają kolejne jego publikacje, które na pewno przeczytam, a jesienią na ekrany kin wejdzie filmowa adaptacja ,,Święta ognia" w reżyserii Kingi Dębskiej i powiem Wam, że jestem ogromnie ciekawa przeniesienia tej powieści na kinowy ekran.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2023/06/zamyslenie-w-mikroswiecie.html
Tata tańczy za szybą. Podnosi rozmazane przez deszcz ręce i kołysze rozmazaną przez deszcz głową,ma zamknięte oczy i ja w końcu też zamykam swoje, i śpię , i budzę się rano,i znowu jesteśmy razem.
Łucja wierzy, że przed wspomnieniami uratuje ją balet. Nastka obserwuje świat przez okno z taką uwagą, że zdarza jej się przenosić w innych ludzi. Ich ojciec caraz częściej ucieka do jedynego miejsca3, w którym czuje, że żyje naprawdę.
Każde z nich po swojemu obłaskawia przeszłość.
Urodzinowe widokówki, które trzeba palić po kryjomu. Wzrok sięgający tak daleko, że czasem lepiej jest nie patrzeć.
Pasja, która ocala albo niszczy.
Święto ognia to kameralna opowieść o przekraczaniu granic i cenie3, jaką trzeba za to zapłacić. O zachłanności życia i konfrontacji 3niemożliwym.
Dobre, ale nie aż tak jak "Dygot" i oczywiście nie aż tak jak "Rdza".
E-book „Dżozef” - nowość wydawnicza 2011 r. od W.A.B. na e-czytniki. Realizm magiczny w mało magicznej polskiej rzeczywistości autorstwa Jakuba...
Jak długo można kłamać – zwłaszcza gdy kłamiesz przed samym sobą? Jak mocno można cierpieć – dla kogo mógłbyś przekroczyć granicę bólu? I za...
– Wiesz, czasami zazdroszczę mężczyznom. Tyle ich otacza piękna i mogą z niego korzystać, napawać się nim. No zobacz, choćby tutaj: słońce na chodniku, wspaniałe stare drzewa, obłędny zapach chleba z piekarni i dwie takie świetne dupy jak my.
Więcej