NIE BĘDZIE PRZEBACZONE TEMU, KTO NIE OKAŻE SKRUCHY. NIE MA SKRUCHY W TYM, W KTÓRYM NIE MA CZŁOWIEKA.
Wiosna dwa tysiące osiemnastego roku. Aspirant Dominik Przeworski, ,,kryminalny" ze szczecińskiej Komendy Miejskiej Policji trafia do niewielkiej miejscowości na samym końcu Polski. Od tej pory ma zaprowadzać porządek jako dzielnicowy w Nowym Warpnie.
Tymczasem w ogrodzie przy domu w jednej z urokliwych dzielnic miasteczka odkryte zostają ludzkie szczątki. Czy zwłoki mogą mieć coś wspólnego z tragedią sprzed ćwierćwiecza, kiedy na zalewie utonęło pięciu wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego?
CZY JEDNAK PRAWDY NALEŻY SZUKAĆ GDZIE INDZIEJ?
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2022-02-09
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 408
Człowiek ma tendencję do nadawania znaczeń wielu rzeczom albo właśnie doszukiwania się sensu w przypadkowych zjawiskach.
Bardzo lubię kryminały pana Marka Stelara, więc bez namysłu sięgnęłam po tę książkę. Jak zwykle nie zawiodłam się na niej, a właściwie na autorze. Jest to kolejny, świetny kryminał z ciekawą fabułą i wątkami historycznymi. Pan Marek moim zdaniem ma dobry styl i ciekawie prowadzi fabułę.
Tym razem mamy nowego bohatera, młody policjant Dominik Przeworski, pracujący w kryminalnym oddziale w Szczecinie, zostaje przeniesiony a właściwie można nawet powiedzieć, że zesłany do Nowego Warpna, gdzie ma przejąć obowiązki dzielnicowego, po odchodzącym na emeryturę poprzedniku. Nie jest z tego powodu zbytnio zachwycony, ale właściwie sam trochę przyczynił się do takiej decyzji szefostwa.
"Pierdolony koniec świata, takie wygwizdowo, że strach, ale zakocha się pan w tym miejscu, zapewniam pana. Jest tam pięknie, wprost bajecznie."
Już sam początek książki zapowiada nam się dość intrygująco. Okazuje się, że w takich małych, cichych i spokojnych nie zawsze wieje nudą, czasem i tutaj mogą zdarzyć się niewiarygodne wydarzenia, zwłaszcza że Nowe Warpno jest rejonem przygranicznym. Podczas rozmowy z dzielnicowym udającym się na emeryturę, Dominik poznaje trochę historii związanych z okolicą, którą ma za zadanie patrolować. Dowiedział się, że mieszkańcy będą go traktować jak obcego, gdyż nie pochodzi stąd, lecz żeby się tym zbytnio nie przejmował.
"Kiedy wyszedł na zalaną słońcem pustą uliczkę, rozejrzał się dookoła i naprawdę poczuł się jak szeryf w miasteczku położonym pośrodku niczego - pustyni albo stepu. Tylko tutaj zamiast kapelusza miał służbową czapkę z daszkiem, zamiast konia nissana na cywilnych numerach, zamiast winchestera glocka, i wreszcie zamiast piasku dookoła miasta miał wodę."
Pewnego dnia zgłasza się do niego małżeństwo z informacją, że odkopano w ich ogrodzie ludzki szkielet. Przeworski jako były kryminalny bierze się za dochodzenie, lecz bardzo szybko zostaje sprowadzony na swoje tory, lecz i tak próbuje swoimi znajomościami prowadzić prywatne śledztwo. Ma przeczucie, że ślady prowadzą do historii sprzed lat, kiedy to utonęło w zalewie pięciu wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego, nie znaleziono wszystkich chłopców w wodzie. Dominik próbuje dotrzeć do prawdy rozmawiając z mieszkańcami, lecz jakby nabrali wody w usta. To jakby zmowa milczenia, chociaż Przeworski wie, że niektórzy wiedzą dużo więcej niż chcą powiedzieć. W takich małych miejscowościach wszyscy wszystko wiedzą, lecz często trzymają w tajemnicy wiele spraw. Czy na pewno wiedzą jednak wszystko? Czy te dwie sprawy łączą się ze sobą?
Fabuła prowadzona jest dwutorowo, poznajemy wydarzenia w czasie rzeczywistym jak również te sprzed dwudziestu lat. Poznajemy wiele wątków, dużo bohaterów, fabuła świetnie rozbudowana. Bardzo dobrze autor oddaje tutaj atmosferę małego miasteczka oraz przepiękne opisy przyrody.
Bardzo dobrze pokazana jest tu zbrodnia, zacieranie i ukrywanie śladów, przemyt, handel ludźmi i narkotykami - to wszystko jest w tej książce.
Zakończenie mnie bardzo zaskoczyło, chociaż coś mi tam przychodziło do głowy, ale nie do końca tak myślałam, jak to pokazał autor.
Polecam, mam również nadzieję, że to początek nowej serii.
~2018
Dominik Przeworski, szczeciński policjant po ostatnich wydarzeniach z była żoną, musi stanąć na nogi by móc posklejać swoje życie nowo.I tak po wpływem niemiłych "splotów wydarzeń" zostaje przeniesiony służbowo do Polic, niewielkiej miejscowości na końcu Polski, gdzie ma pełnić funkcję dzielnicowego w Nowym Warpnie.
Nowe miejsce pracy, mała miejscowość, cisza spokój to z pozoru odpowiednie miejsce, które pozwoli chodź na chwilę zapomnieć o przeszłości...
I tak, pewnego dnia w jednym z urokliwych dzielnic miasteczka, w ogrodzie zostają znalezione ludzkie szczątki, które stają się spiralą kolejnych wydarzeń ściśle powiązanych z mieszkańcami małego miasteczka.
Dominik, za wszelką cenę próbuje dociec prawdy, która miała miejsce ponad 25 lat temu
Czy znalezione szczątki mogą mieć coś wspólnego z wielką tragedią gdzie utonęło pięciu wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego?
~"SKRUCHA" autorstwa Marka Stelara to pomimo waszych gorących poleceń, moje pierwsze spotkanie z autorem.
Co nie zmienia faktu, że będąc już jakiś czas po lekturze po dziś dzień pluje sobie w brodę i pytam: dlaczego aż tyle czekałam na tą chwilę.
Hipnotyzujący, mroczny przekaz, duszny klimat i zapierający dech w piersiach moment...kiedy poznajesz głównego bohatera i kolana po prostu ci miękną🙈🤫 Dlatego z tego miejsca autorowi należą się ogromne brawa, gdyż oprócz genialnego pomysłu na fabułę dopieszczonego w każdym calu, stworzył iście męska, doskonałą, logicznie myśląca, bystrą, a do prawdziwą, z krwi i kości postać obok której nie można tak po prostu przejść obojętnie.Nie chce zdradzać wam za dużo.Dlatego przekonajcie się sami czym Dominik zasłużył sobie na te wszystkie ochy i achy z mojej strony.
~"Skrucha" to przede wszystkim prawdziwy, rasowy kryminał z nutką sensacji i thrillera, który już od pierwszej strony porywa nas w swe macki do zatęchłego, klimatycznego małego miasteczka, gdzie wszyscy wszystkich znają i skrywają mroczne tajemnice owiane zdarzeniami z przed ćwierćwiecza.To właśnie tam akcja nabiera tempa w naturalny sposób, by móc rozpieszczać nas kolejnymi elementami zawiłego śledztwa, przeplatanego nowymi wątkami, tajemnicami jak również sekretami wyciągniętymi "zza grobu"
~Autor w doskonały sposób z wielką precyzją i niezwykła starannością, miesza przeszłość z teraźniejszością, wprowadzając nas w fikcję literacką, splątana z autentycznymi wydarzeniami, które miały miejsce w 1997 w zalewie w Podgrodziu.
Jako czytelnik uwielbiam takie manewry,gdzie niezwykle realistyczne retrospekcje wraz rzeczywistymi wydarzeniami nadają kunsztu całej opowieści!
~Dawno nie miałam przyjemność czytać tak dobrego kryminału, pełnego niesamowitego napięcia i ekscytacji. Myślę , że fani tego gatunku będą zachwyceni z zawartości.
Czytajcie.Polecam J.K
Marek Stelar w najnowszej powieści „Skrucha” zabiera nas na koniec świata. Jak mawiał pewien bliski mi człowiek o takich miejscach „z trzech stron morze a z czwartej WSW”. Ta przypowieść dotyczyła Helu a nie Nowego Warpna gdzie morza może i nie uświadczysz ale wody masz także w nadmiarze. Zaczyna się prozaicznie, jak to w służbach. Gliniarz nakrywa żonę z kolegą z pracy, wyjmuje gnata i w zasadzie nawet nie grożąc (biorąc pod uwagę okoliczności) ponosi tego konsekwencje. Aspirant Dominik Przeworski ląduje na zadupiu gdzie nic się nie dzieje a w dodatku na stołek dzielnicowego. Dobry kryminalny chyba już niżej upaść nie może. Ale trzeba przyznać, że aspirant dzielnie stawia czoła. Upiorny krzyk. Białaczka jednego z braci gdzie wtedy okazuje się, że nie można zrobić przeszczepu bo nie są braćmi, nie są w żaden sposób spokrewnieni. Szkielety w ogródku. Poprzedni właściciel tegoż ogródka jak i domu leży w zakładzie bez przytomności życia z choroby jak i starości. Jakaś tragedia dzieciaków sprzed lat. Do tego mistrzowsko autor prowadzi czytelnika po planach powieści wplatając zdarzenia sprzed lat mające nierozerwalny wpływ na teraźniejszość. To jest przepis na dobrą powieść nie tylko kryminalną bo znajdziemy tu trochę romansu czy wątków obyczajowych.
„Skrucha” to jedna z tych książek, których w tym roku wypatrywałam z niecierpliwością i pierwsza, w przypadku której moja ciekawość została zaspokojona i to przedpremierowo. Mój apetyt podsycała świadomość, że jest to pierwsza część nowej serii jednego z moich ulubionych autorów powieści kryminalnych. I zastanawiałam się, czy pisać Wam już na początku, że to najlepsza z przeczytanych przeze mnie książek autora, bo możecie już nie przeczytać ciągu dalszego mojej opinii . Ale tak właśnie jest! A dlaczego?
Może to zasługa bohatera, który, mimo że w pierwszym kontakcie dość niepozorny z czasem wzbudza ogromną sympatię? Bo aspirant Dominik Przeworski zaskakuje swą dociekliwością, prawością, ale i ludzkim podejściem. Nawet zesłany w wyniku niesprzyjających okoliczności ze Szczecina do Nowego Warpna i zdegradowany z kryminalnego do dzielnicowego stara się nie tracić rezonu i szukać pozytywów w nowej sytuacji.
A może intrygującej, sięgającej odległej przeszłości zagadki kryminalnej? Bo okazuje się, że na szczęście, lub pech zaraz na początku pracy na tym końcu świata, gdzie nic się nie dzieje na jednej z posesji zostają odkryte ludzkie kości. Dociekania Dominika prowadzą do tragedii sprzed lat, gdy na zalewie utonęło pięciu wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego.
Może na moją ocenę wpłynął też sposób poprowadzenia fabuły, w której bieżące śledztwo przeplatane jest retrospekcjami? Poznajemy stopniowo kilka niepowiązanych ze sobą wątków, prócz tragedii na zalewie, również rumuńskiej rodziny, poszukującej lepszej przyszłości dla siebie i synka oraz braci, pomiędzy którymi wykluczono jakiekolwiek pokrewieństwo. Czy zostali adoptowani, czy może jednego z nich podmieniono w szpitalu? I jak te historie mogą łączyć się ze sobą?
A może nieco i miejsce akcji, niewielka przygraniczna miejscowość z bujną historią przemytniczą zarówno towarów, jak i ludzi? Takie miejsca z pewnością skrywają wiele tajemnic, których nie odkrył upływ czasu, bo uczestnicy ówczesnych wydarzeń kryją się za murem milczenia. Czy Dominikowi uda się zrobić w nim wyrwę?
A może styl autora tak lekki, niestroniący od sarkazmu zaprawionego inteligentnym humorem? Lub wątek osobisty, który niesie konsekwencje bardziej dotkliwe, niż starcie z bezwzględnym mordercą?
Mogłabym wymieniać i wymieniać, ale myślę, że każdy z tych elementów pasując do pozostałych jak idealny puzzel, czyni tę powieść tak doskonałą. Jeśli nie mieliście okazji poznać twórczości autora, to zaczynając od "Skruchy" zaczniecie od razu z wysokiego C.
"To, co zdarza się w przeszłości, zawsze będzie mieć konsekwencje w przyszłości."
Wiosna rok 2018. Aspirant Dominik Przeworski, "kryminalny" ze szczescińskiej KMP, zostaje oddelegowany do małej miejscowości na końcu Polski, gdzie jako dzielnicowy ma zaprowadzić porządek. Na miejscu okazuje się, że Nowe Warpno to spokojna miejscowość, nic nadzwyczajnego się tutaj nie dzieje. Jednak pewnego dnia, na ogrodzie jednej z posesji zostają odkryte ludzkie szczątki. Dominik Przeworski na własną rękę zaczyna prowadzić śledztwo. Czy znalezione zwłoki mogą mieć coś wspólnego z tragedią, jaka wydarzyła się ćwierć wieku temu, kiedy na pobliskim zalewie zaginęło pięciu wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego?
"Skrucha" to już kolejny bardzo dobra książka autorstwa Marka Stelara, którą miałam okazję przeczytać. I chyba muszę przyznać, że najlepsza! Choć nie jest to krwisty i brutalny kryminał, to jednak zawiera intrygującą i niezwykle skomplikowaną zagadkę, która wciąga czytelnika już od pierwszych stron. Wspaniale nakreśleni bohaterowie i zawiłe śledztwo sprawiają, że książkę czyta się z zapartym tchem, do tego mnóstwo niewyjaśnionych spraw, które swoje początki mają w dalekiej przeszłości pogłębia ciekawość czytelnika. Choć udało mi się rozwiązać zagadkę na długo przed zakończeniem, to jednak nie zepsuło mi to przyjemności z czytania.
Z całego serca polecam Wam najnowszą książkę Marka Stelara. Ta książka z pewnością pozostawi po sobie ślad, skłoni do refleksji choćby nad tym, do czego jest zdolny człowiek w imię swoich priorytetów. Niech skusi Was również fakt, że Autor w swojej książce wykorzystał autentyczne wydarzenia, jakie miały miejsce w 1997 roku na zalewie w Podgrodziu.
"Skrucha" to prawdziwa uczta czytelnicza dla fanów gatunku. Czytajcie!
Każde miejsce ma swoje tragiczne i mroczne momenty. Czasami długo pozostają tajemnicą, kiedy indziej wychodzą na światło dzienne i wówczas wszystko składa się w spójną całość, staje się kompletne... Trzeba jednak pamiętać o tym, że wszystko ma swoją cenę...
Dominik Przeworski - wyjątkowo przystojny, lubiany funkcjonariusz policji żyje w poukładanym świecie, cieszy się szczęśliwymi chwilami ze świeżo poślubioną żoną. Okazuje się jednak, że przewrotny los funduje niemiłe niespodzianki, że istnieją takie bodźce, które nawet wyjątkowo opanowanego człowieka potrafią wyprowadzić z równowagi. Aspirant popełnia błąd, na który reaguje naczelnik wydziału i deleguje go do komendy powiatowej w Policach. Tam obejmuje stanowisko dzielnicowego w Nowym Warpnie.
Miejsce jest specyficzne, chociaż bajecznie piękne, otoczone z trzech stron wodą. Przede wszystkim bardzo spokojne, tak ciche, że komuś nawykłemu do nieustannego szumu miasta, może to przeszkadzać. Dominik powoli poznaje nowych mieszkańców, jednak tęskni za pionem kryminalnym. Pracę rozpoczyna niechętnie, z dużą dozą wątpliwości i goryczy. Mieszkańcy miasteczka są nieufni wobec obcego, a on musi być trochę szeryfem, trochę rozjemcą, trochę niańką...
W tym miejscu odciętym od świata, wydawałoby się oazie spokoju, zdarzają się też niewesołe rzeczy, niewyjaśnione sprawy, krążą legendy o klątwie. I chyba jest coś na rzeczy, bo nowy dzielnicowy szybko zostaje wezwany do szokującej sprawy - na tyłach domu w Podgrodziu, w zachwaszczonym ogrodzie, gospodarz, sadząc drzewko, odkrywa szkielet, a nawet dwa... Czy to ofiary czerwonoarmistów, czy może wypadek powiązany z dawnymi utonięciami wychowanków ośrodka wychowawczego, a może morderstwo? W każdym razie Przeworski ma okazję się wykazać....
Bardzo polubiłam Dominika, jest coś ujmującego w jego pedantyczności, uporządkowaniu, spokoju. Imponuje mi inteligencją i kodeksem moralnym, tym, że mu zależy - na ludziach, na pracy, na prawdzie...
Powieść czyta się niezwykle szybko i lekko, dzięki czemu można się głęboko zanurzyć w skomplikowanej historii i dać ponieść nurtowi smutnej, tragicznej opowieści.
Historia nie jest specjalnie ciekawa, za to do bólu przewidywalna. Na dodatek dialogi, szczególnie te pomiędzy dzielnicowym i Natalią momentami wręcz żenujące. Gdy Stelar sili się na humor budzi to raczej politowanie niż uśmiech. To taki kryminał, który niczym nie wyróżnia się na tle 156 innych książek tego gatunku, a pewnie 100 jest od niego lepszych. Jestem rozczarowana.
Policjant kryminalny Dominik Przeworski, w wyniku perturbacji w życiu osobistym, zostaje wysłany jako dzielnicowy do Nowego Warpna. Dominik powoli poznaje okolice i mieszkańców miasteczka. W jednym z ogrodów, zostają znalezione ludzkie szczątki. Dominik próbuje się dowiedzieć, czy mogą mieć związek z tragedią sprzed lat.
Dobry kryminał. Polecam.
Czytając książkę, byłam w niemałym szoku, że pojawia się w nim wspomnienie na temat Szczecina. Już wtedy zdobyła ode mnie sympatię. Zagłębiając się w historię coraz dalej i głębiej utwierdziłam się w przekonaniu, że książka jest naprawdę ciekawa.
Na początku autor daje trochę zbyt dużo opisów, ale chyba zabieg był troszkę zamierzony, bo w pewnym momencie akcja przyspiesza i ciągnie się z tą niepewnością i ciekawością do samego końca.
Główny bohater został przedstawiony bardzo dokładnie. Poznajemy go na wskroś, ale dzięki czemu rozumiemy jego podejście i wszystkie rozterki. To tak jakbyśmy się z nim dobrze znali. Może mógłby być jednym z naszych znajomych.
Największą strzałę autor zostawił na koniec. Zakończenie to miazga. Tak właśnie się poczułam, kiedy wszystko zaczęło się wyjaśniać i układać. Do samego końca nie jesteśmy pewni jak się to skończy co jest ogromnym plusem w takich powieściach. Nikt z nas nie lubi banałów.
Kolejnym rzepem trzymającym mnie w tej historii jest pióro autora. Skrupulatnie operuje słowami, opisami i dialogami. Podrzuca nam strzępy poszlak, mami nas, aby następnie pokazać, że zmierzamy z złym kierunku. Lekkość i obrazowość napisanych słów pozwala nam wyobrazić sobie wszystko o czym czytamy.
Książkę POLECAM z wielkim P. Za egzemplarz do recenzji dziękuję @wydawnictwofilia.
"Skrucha" Marka Stelara to nie tylko pierwszy tom nowej serii kryminalnej, ale także spotkanie z nowym bohaterem, trzydziestoletnim aspirantem Dominikiem Przeworskim. Bardzo byłam ciekawa, co tym razem wydarzy się w powieści, ponieważ fabuły wymyślane przez Marka Stelara są nietuzinkowe i wciągające. Po lekturze mogę stwierdzić, że było na co czekać i mam nadzieję, że kolejny tom pojawi się szybko.
Dominik Przeworski, funkcjonariusz pionu kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie, prowadzi ustabilizowane życie, pomagając ludziom w potrzebie. Spełnia się także jako świeżo upieczony mąż i widzi przyszłość w pięknych barwach. Sytuacja ulega diametralnej zmianie, kiedy po powrocie do domu zastaje swoją piękną żonę Karinę in flagranti z kumplem z pracy. Jedna zła decyzja, podjęta pod wpływem buzujących w nim emocji sprawiła, że ze szczecińskiego posterunku zostaje przeniesiony do niewielkiej miejscowości prawie na końcu świata i ląduje na miejscu przechodzącego na emeryturę dzielnicowego. Szczyt marzeń to to nie jest, ale w aktualnej sytuacji policjantowi jest chwilowo wszystko jedno. Poza tym mogło być gorzej... Z czasem nawet zaczyna lubić swoje nowe miejsce na ziemi. Odrobinę nudnawe, ale jednak spokojne i w pięknej okolicy.
Spokój w Nowym Warpnie zakłóca odnalezienie w ogrodzie przy jednym z domów ludzkich szczątków. Przeworski zdążył już trochę poznać historię tego miasteczka i wie, że ćwierć wieku wcześniej miała tu miejsce pewna tragedia. W zalewie utonęło wtedy pięciu wychowanków ośrodka wychowawczego dla trudnej młodzieży. Jeden z tamtejszych wychowawców w wyniku pewnych wypadków związanych z zupełnie innym tematem wylądował w więzieniu. Czy odkopane kości mogą mieć coś wspólnego z tamtymi sprawami?
"Skrucha" to moje ulubione połączenie wątku kryminalnego z warstwą społeczną. Na równi ze śledztwem interesują mnie bowiem przeżycia bohaterów, wewnętrzne dylematy i podejmowane przez nich decyzje. Myślę, że dzięki temu opisywana przez autora historia nabiera pełnowymiarowości.
Tempo akcji w powieści nie jest równomierne. Początkowo mamy trochę więcej opisów, ale myślę, że to było konieczne w przypadku pierwszego tomu nowej serii i swego rodzaju wprowadzenia do nieznanej nam historii. Dzięki wspomnianym opisom mogłam lepiej poznać Dominika i jego świat. Duży plus również za dodanie po zakończeniu powieści uzupełnienia, zawierającego wyjaśnienie, co jest prawdą, a co fikcją.
Jeśli lubisz kryminały z tłem społecznym, zdecydowanie polecam ten tom i niecierpliwie czekam na kolejny.
KIEDY JEST TEN MOMENT, W KTÓRYM TRACISZ KONTROLĘ NAD SWOIM ŻYCIEM I ZISZCZA SIĘ NAJCZARNIEJSZY SCENARIUSZ? Komisarz Iwona Banach jest szefem zespołu...
GDYBY MISIEK WIEDZIAŁ CO GO CZEKA W NADCHODZĄCE ŚWIĘTA, NAJPRAWDOPODOBNIEJ WŁAŚNIE WYJEŻDŻAŁBY ZE ŚWIERADOWA W DOWOLNIE OBRANYM KIERUNKU, BYLE NIE W...
Czasem lepiej żałować, że się coś powiedziało, niż tego, że się nie powiedziało, ale uznałam, że w tym wypadku nie ma to sensu.
Więcej