Kolejną chwilę grozy przeżył wtedy, gdy pchnął pomarańczę. Z przejęcia zadrżała mu ręka. Owoc potoczył się po łuku i jedynie otarł się o cel, jakim była książka z twarzą kobiety i różańcem na okładce.
On nie jest już "człowiekiem", tylko mścicielem. Pazurami uchwycił się wolności, ponieważ miał tutaj do wykonania zadanie. Cel. Swoją misję: zemstę.
Warunkowe przedterminowe zwolnienie spadło na niego jak manna z nieba. Nie liczył na to. Myślał, że "pogaruje do spodu:, czyli całą ćwiarę. Gdy więc zaprowadzili go do więziennego psychologa, wcale się nie wysilał. A jednak wyszedł wcześniej.
Ala miała nadzieję, że jej mąż się wystraszy i zniknie z podwiniętym ogonem, ale on tylko się wyszczerzył uśmiechem ubogiej wersji Brada Pitta, który kiedyś ją tak bardzo jarał, a teraz tylko wkurwiał, i to na maksa.
- Kurwagównodupachuj! - zaklął, bo ogarnęły go złe przeczucia, a one zawsze mu się sprawdzały. Nigdy dobre, zawsze tylko złe.
Pamięć szwankowała mu zresztą od zawsze. Ponoć urodził się owinięty pępowiną - był siny i niedotleniony. Nie miał pojęcia, jakim cudem udało mu się skończyć prawo.
Wyjęła niewielką pomarańczę. Kupiła ją dwa dni temu i ukryła pod materacem razem z innymi rzeczami. Przez te dwie noce leżała w łóżku nieruchomo niczym w trumnie. Owoc pachniał słońcem, ciepłym morzem i szczęściem - aż pragnęło się go zjeść.
Przeraziła się, że pani Zosia ją przejrzała i teraz chce jej - jak żartowali wychowawcy - patriotycznie przywalić. Po takim uderzeniu twarz przypominała polską flagę: jeden policzek biały, drugi płonący jak rozgrzana do czerwoności blacha.
Kto wykazuje większą odwagę - czy ten, co się bije, czy ten, co walczyć nie chce?
Jeśli to prawda, że wystarczy tylko chcieć, to czemu mamy tylu sfrustrowanych ludzi wokół? Doprawdy, z tymi optymistycznymi przesłaniami to już gruba przesada!
Podobno jesteśmy mistrzami w spychaniu w zakamarki duszy tego, co najbardziej boli. Bo zmierzenie się z prawdziwymi uczuciami to operacja na żywym organizmie. Tylu ludzi obywa się bez operacji! Po co zaglądać sobie w kiszki?! Poboli, poboli... i przestanie.
Cierpienie... Nie łudź się, że jesteś na nie za stary, zbyt chory, mało odporny. Nie ma limitu! Ale są tacy, którzy twardo mówią: biorę, co dają!
Każdy ma swój plan na życie. Niektórzy mają plany także na życie innych. Boże, chroń nas przed planistami!
Nie żyjemy na pustyni. Co dzień mijamy tysiące ludzi, nie znając ich, nie zapamiętując twarzy. Nie mamy czułego instrumentu, który by rejestrował, ile właśnie przeszło obok nas smutku, radości, cierpienia, miłości... To dobrze. Świat innych ludzi zawsze będzie dla nas zagadką. No, chyba że ktoś sam otworzy do tej krainy drzwi.
Istniała szansa, że mógł się od tego wszystkiego uwolnić. Miał szansę być wolny na tyle, na ile mógł być wolny uciekający człowiek.
Kolejną chwilę grozy przeżył wtedy, gdy pchnął pomarańczę. Z przejęcia zadrżała mu ręka. Owoc potoczył się po łuku i jedynie otarł się o cel, jakim była książka z twarzą kobiety i różańcem na okładce.
Książka: Maszyna losu
Tagi: rzut, owoc, pomarańcza, książka