Nie chcieli mnie święcić. Cały czas był problem z tym moim wzrokiem. (...) Tak więc dyskutują, święcić czy nie święcić (...). No i on [ksiądz Kownacki] mówi (a mówił bardzo brzydko): ,,Kurrrrde, święcić kaczkę, święcić, kaczka w porządku, święcić". Na co arcybiskup pyta drugiego profesora, księdza Jana: ,,A ksiądz profesor jakie ma zdanie na ten temat?". A ten, stary kpiarz, mówi: ,,A pieniądze widzi?". Wszyscy: ,,Hehehe, widzi". ,,To święcić". No i tym sposobem mnie wyświęcili.
Fragment książki
Minęło 7 lat od spotkania, w czasie którego ks. Jan podzielił się z nami swoim spojrzeniem na Kościół i drugiego człowieka, a jego słowa nic a nic nie straciły na aktualności! Jest to spojrzenie człowieka, który bez grama wątpliwości kocha Kościół i chce jego przemiany. I właśnie dlatego nie boi się poruszać kontrowersyjnych tematów. Gorzkie słowa krytyki pod adresem ,,katolipy" w Kościele łączą się z ciekawymi historiami spotkań z różnymi ludźmi, bo ks. Jan zawsze i w każdym WIDZIAŁ CZŁOWIEKA. Raz jeszcze popatrzmy na siebie i Kościół oczami ,,Johnny'ego" - jak wołali na ks. Jana przyjaciele - bo może się okazać, że czasami tylko patrząc oczami osób ,,idących na przekór", zobaczymy prawdę. A prawda połączona z miłością wyzwala. Zawsze.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022-09-15
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 184
Język oryginału: polski
Chory ma nie jeść, żeby zagłodzić nowotwór. Można zagłodzić nowotwór, ale przy okazji także pacjenta, więc jest to dieta skuteczna.
Uwielbiam wszystkie książki ze słowami Jana Kaczkowskiego. Tym razem nie mogło być inaczej.
Ksiądz, który miał w sobie ogromne pokłady człowieczeństwa. Nie bał się wyrażać swojej opinii, krytykować kiedy było trzeba, popierać, kiedy tego wymagała sytuacja. Wielu duchownym z kościoła się to nie podobało. To on dzięki książkom, które po nim pozostały przywraca wiarę w Boga, człowieka i to, że jeszcze będzie dobrze. Nie będę obiektywna, jeśli powiem, że książka warta przeczytania. Ja w każdej z nich znajduję coś dla siebie...
"Przyzwyczaiłam się do jego obrazu z ekranu telewizora, gdzie pojawiając się w różnych programach publicystycznych i rozrywkowych, o sobie i swojej chorobie mówił z dużym dystansem. Na żywo, jak się okazało, rozbraja otwartością i humorem. Jest pełen "staromodnej" szarmancji."
Gdy jakiś czas temu przeczytałam książkę "Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim", wpadłam po uszy jako i zostałam jego można nawet tak powiedzieć fanką. Niekoniecznie jako księdza, chociaż jego rozumowanie jest mi bardziej bliskie niż wielu znacznie wyżej stojących hierarchów kościelnych, lecz jako autora książek, wywiadów, rozmów a także jako twórcę hospicjum dla osób potrzebujących. Wiem, że tak naprawdę może dzięki swojej chorobie udało mu się zebrać dość znaczne fundusze na ten cel, ale przede wszystkim dlatego, że był bardzo dobrym i wrażliwym człowiekiem.
"A człowieka widzi?" to zebrane w całość wywiady z księdzem Janem, które odzwierciedlają jego poglądy na wiele tematów. Tak właściwie to nawet można zacytować by było niemal całą książkę, tak wiele jest w niej mądrych przemyśleń, wzruszających niekiedy, często przedstawionych w humorystyczny i cudowny sposób, pokazując nam, że ksiądz katolicki nie musi być złym człowiekiem, mającym władzę nad wiernymi, wykorzystującym swoją "wyższość"...
"Muszę powiedzieć, że w pomaganiu i w ogóle w jakimkolwiek działaniu nie znoszę lipy, zwłaszcza katolickiej lipy."
Nie można powiedzieć, że ksiądz Kaczkowski był przeciwko Kościołowi, on przecież przede wszystkim był księdzem i nie został nim przypadkowo, sam chciał nim zostać, sam zdecydował. Chociaż jego wyświęcenie zawisło niemal na włosku. Sam opisuje to w dowcipny sposób.
Ksiądz Jan to bardzo ciekawa, niesamowita osobowość, podzielił się z nami swoim spojrzeniem na Kościół, ale nie tylko, bo przede wszystkim spojrzeniem na drugiego człowieka. I chociaż nie ma go już od kilku lat wśród nas, to jego słowa ciągle są aktualne. Chociaż sam był śmiertelnie chory, nie uskarżał się nad sobą, ciągle pomagał innym i starał się za wszelką cenę zostawić po sobie ślad w postaci hospicjum.
"Zawsze mówię: "Katolicy, więcej luzu!", bo my często mamy zaciśnięte zęby, jesteśmy wiecznie obrażeni, wiecznie wściekli. Tu nas atakują, tam nas szczypią, znowu wszędzie spiski... Szukajmy po tej drugiej stronie dobra."
Podziwiam księdza Jana za jego podejście do życia i tak właściwie to właśnie jemu zawdzięczam swój stosunek do choroby nowotworowej. Dzięki jego książkom zweryfikowałam własne życie z rakiem. Wiem, że nie zawsze rak to wyrok, ale gdy taka wiadomość dociera do nas, to zawsze jest to jak grom z jasnego nieba. Nie ma na to przepisu, nie ma bożej kary za coś co zrobiliśmy. Po prostu tak jest, albo chorujemy albo nie.
"Nie można mówić, że Pan Bóg zsyła choroby. Choroba jest zawsze złem, choroba jest zawsze porażką. (...)
Choroba to jest zawsze błąd systemu, błąd komórki przy podziale."
O tej książce mogę powiedzieć, że na mnie zrobiła niesamowite wrażenie, a właściwie to sam ksiądz Jan Kaczkowski będąc na życiowej petardzie, jak sam o sobie mówił robi tak niesamowicie dobrą robotę. Potrafi swoim słowem zmienić nastawienie do życia. Potrafił pomóc tak wielu ludziom, o których nawet nie wiemy, gdyż nie chwalił się tym, nie robił tego na pokaz, nie robił tego dla sławy, chociaż zarzucano mu właśnie to, że wypromował się na glejaku.
Myślę, że każdy powinien przeczytać te jego przemyślenia, bo naprawdę warto.
"Zapewne nie wydawalibyśmy tej książki, w której pada niejedno gorzkie słowo krytyki względem przestrzeni kościelnej, gdyby nie nasze pełne przekonanie, że ks. Jan mówił o tym tylko dlatego, że kochał Kościół całym sercem i chciał jego przemiany."
Ostatnia rozmowa z księdzem Janem Kaczkowskim Był inspiracją dla milionów ludzi - wierzących i niewierzących. Każdy, kto go słuchał, czuł: on mnie rozumie...
Miliony Polaków pokochały go za wyrozumiałość dla słabości drugiego człowieka, wierność sobie, błyskotliwe poczucie humoru i determinację w walce ze śmiertelną...
Gdyby od mojego aktu woli zależało, czy wyzdrowieję, to publicznie zeżarłbym swój zegarek. Już teraz zacząłbym go chrupać.
Więcej