Na pograniczu historii i współczesności, fantazji i realizmu. W klimacie budowanym słowami i obrazami. W postaciach, które tęsknią za światem bardziej ludzkim, a mniej zdominowanym przez technologię, bardziej ciepłym i lokalnym niż wyobcowanym i globalnym. W zgrabnej mieszance faktów i fikcji, zanurzonej w gęstym sosie nostalgii. W zaskoczeniu. W tym wszystkim tkwi siła opowiadań Andrzeja Pilipiuka. Niekoniecznie może tych bardziej prześmiewczych (wampiry i bimbrownicy), zdecydowanie tych związanych z postaciami takimi jak Robert Storm czy Paweł Skórzewski. Nie inaczej jest i tym razem, w zbiorze Zły las, złożonym z czterech opowiadań.
Rozczochrana kochanka i Zemsta śmieciarzy należą do perełek tego tomu. Widać, że postać Roberta Storma jest dla Pilipiuka solidnym motorem napędowym wyobraźni. Opowiadania są odpowiednio dynamiczne i zaskakujące. Wyważone pod względem opisów i akcji. Tłem wydarzeń jest Warszawa, zawieszona między przeszłością i teraźniejszością. Warszawa pełna tajemnic, tajnych bractw, śladów przeszłości, które wpływają na przyszłość. Tytułowy Zły las to wyprawa w okres drugiej wojny światowej. Opowiadanie to jest rozbudowane, wydaje się nawet, że zbytnio rozbudowane. Tajemnica (fantastyczna) wydaje się być tu tylko dodatkiem do pokazania mroków okupacji. Wszystko zmierza do krótkiego finału, ale nie jest to przyjemna wędrówka leśnymi ścieżkami, a przedzieranie się przez zarośla słów, opisów, myśli. Tu element fantastyczny jest tylko skromnym dodatkiem do warstwy historycznej. Podobnie jest z przenoszącą nas w czasy przedwojenne Tajemnicą zielonej teczki. Wątek neandertalczyków żyjących gdzieś obok homo sapiens jest interesujący, ale wydarzenia toczą się zbyt ślamazarnie, a zakończenie zdecydowanie nie zaspakaja apetytu czytelnika na efektowne podsumowanie opowieści. Cała historia jest okazją do popularnonaukowej wycieczki w świat przedwojenny, do którego autor tęskni.
Zło ma to do siebie, że jest jak smoła, wszystko przenika, do wszystkiego się lepi i trudno się go pozbyć raz na zawsze.
Można odnieść wrażenie, że krótsze, bardziej zwarte opowieści Pilipiuka, są na ogół ciekawsze. Autor nie pozwala sobie w nich na wielostronicowe budowanie atmosfery i rozwlekłe dygresje. Bardziej koncentruje się na tym, co niezbędne. Pomysły są na ogół zaskakujące, świeże, ale ich przeniesienie w świat opowiadań zróżnicowane. To nie tak, że opowiadania są słabe, po prostu czasami brakuje im dynamiki, zwartości, „pazura". Czas oczekiwania na sedno jest zbyt długi.
Jakub Wędrowycz polską odpowiedzią na Conana Barbarzyńcę. (Andriej Bielanin) Że bimbrownik, degenerat i społeczny pasożyt? A kto ochronił ludzkość przed...
Komuna ustępuje miejsca krwiożerczemu kapitalizmowi, co jednak wcale nie oznacza, że wszystko nagle układa się świetnie. To był taki dobry plan, co mogło...