Recenzja książki: Wiedźma naczelna

Recenzuje: Damian Kopeć

Nie ucz wiedźmy naczelnej, jak się czaruje

Na dobry początek powinna wystarczyć wiosna: szczebiotanie ptaków, dywany z kwiatów i wredna wiedźma na czarnej kobyle. Nie ma co wybrzydzać. Mogłaby być jesienna szaruga, dywany z błota, skrzeczenie poirytowanych gawronów i bezzębna, niemodnie odziana Baba Jaga na zdezelowanej miotle z demobilu. Jednak, prawdę powiedziawszy, wiosna wcale nie wystarczy. Przynajmniej nie w dzisiejszych czasach, w czasach taniej i dobrej literatury. Przydałaby się jeszcze jakaś intryga, akcja solidnie zakręcona, liczne czarne charaktery (a nie tylko uparta czarna kobyłka) i trochę negatywnego myślenia, tak lubianego przez sytych, zadowolonych, szczęśliwych mieszkańców współczesnej "globalnej wiochy". Realistycznie radosna wiosna, naturalistyczne opisy kwiecistych łąk - to już było, a liczy się przede wszystkim zapach nowości. Wolha Redna na swojej kobyłce, Smołce, w sumie żadną nowością nie jest, ale jeśli chodzi o przygody, to nie każe nam długo na nie czekać. I dobrze. Fantazja Olgi Gromyko, autorki Wiedźmy naczelnej i wcześniejszych opowieści o przygodach rudowłosej W.Rednej, nie zawodzi, oczarowuje i nie rozczarowuje.

Trafiamy zatem do Mael-ine-kioren czyli Krwawych Szponów - do największego zamku w Belorii. Zamku nawiedzonego podobno przez upiora. Nie, żeby upiór był w ówczesnych (i obecnych) czasach czymś nadzwyczajnym. Straszą nas w telewizji każdego dnia chociażby chude upiory demokracji ludowej czy mściwe upiory sprawiedliwości społecznej. Upiór zamkowy jednak nie tylko straszy, ale i honorowo pozbawia życia, zatrutą klingę wbijając prosto w serce, ale "rycerskim inaczej" ciosem - prosto w plecy. I to w plecy głównie unikających jakoby magii mistrzów i rycerzy Zakonu Białego Kruka, giermków i czeladź wszelaką dobrotliwie oszczędziwszy. Wolha bada nawiedzony zamek, a nie znajdując fizycznych śladów upiora, szuka magicznych. Tych zaś mamy w murach prawdziwe zatrzęsienie: od pozostawionych przez budowniczych twierdzy złośliwych krasnoludów (nie mylić z krasnoludkami i krasnoarmijcami), po drobne, osobiste zaklęcia ochronne. Cóż, zamek i jego mieszkańcy to dopiero zapowiedź serii niezwykłych przypadków rudowłosej wiedźmy.

Wciągają nas przygody Wrednej, jak zwykle zresztą, i to od samego początku. Olga Gromyko stosuje sprawdzoną receptę na boleści czytelnicze, nie dbając o to, czy jakiś oddział NFZ łaskawie nie zechce jej nie refundować z przyczyn formalnych lub w ramach stałego poszerzania oferty dla chorych na słowo pisane. Mamy więc od groma (i jeszcze trochę) ironii, często podszytej wesołą, życzliwą złośliwością. Mamy postaci grubymi mazakami wymalowane, w jaskrawych kolorach, jednoznaczne tak, jak żaden doświadczony polityk. Trudno się pomylić, kto tu dobry, a kto - zły, kto nudny, a kto - wart ciekawości. Mamy również wierność sprawdzonym schematom, semper fidelis opatentowanym i wielokrotnie nagradzanym rozwiązaniom fabularnym. Olga zdecydowanie stawia na solidną rozrywkę.

Ważne jest nie tylko to, że w Wiedźmie naczelnej kontynuowane są stare, dobre wątki (wszak najbardziej z nowości lubimy to, co już dobrze znamy), ale i to, że pojawiają się nowe, urozmaicające magiczny krajobraz. Na przykład wątek pracy naukowej: Wolha pisze pracę w celu uzyskania tytułu bakałarza trzeciego już stopnia. Wątek miłości wiedźmy i wampira rozkwita niebywale, zwłaszcza w kontekście szybko zbliżającego się ślubu zainteresowanych i dziwnej nerwowości towarzyszącej niedawno zaręczonym.

Literatura stricte rozrywkowa, do której należy powieść, jest drugim znaczącym nurtem wyjątkowo popularnym wśród współczesnych czytelników. Jest naturalnym uzupełnieniem literatury pesymistycznej, poszukującej ciemnej strony rzeczywistości, z radością pełną smutku odkrywającej wszechobecne zło, nieszczęścia, pozory. Z zadowoleniem wsłuchującej się w jakże mrocznie pogodne i pełne optymizmu słowa: homo homini lupus est (w wersji niekanonicznej: homo homini kawał świni). Mówiąc szczerze, zdecydowanie preferuję literaturę rozrywkową podobną powieściom Olgi Gromyko. Zabawną, z inteligentnym humorem, ironiczną, pozbawioną wulgarności i torturowania czytelnika bólami egzystencjalnymi rodem z telenoweli. Wiedźmę naczelną czyta się szybko i z przyjemnością, z uśmiechem na twarzy lub przynajmniej z pogodnym obliczem. Jest znakomitą, prawie darmową (poniżej cytat dotyczący darmowości) odtrutką na codzienną porcję faktów i wiadomości z życia wziętych.

(...) nieodpłatne dobre uczynki szkodzą zdrowiu! (...) Ludzie nie cenią darmowych przysług.

Kup książkę Wiedźma naczelna

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Wiedźma naczelna
Autor
Książka
Wiedźma naczelna
Olga Gromyko
Inne książki autora
Wiedźma opiekunka
Olga Gromyko0
Okładka ksiązki - Wiedźma opiekunka

Wolha Redna, której niezwykłe przygody poznaliśmy w powieści Zawód: Wiedźma, powraca w drugim tomie bestsellerowych Kronik Belorskich autorstwa...

Rok Szczura. Świeca
Olga Gromyko0
Okładka ksiązki - Rok Szczura. Świeca

Rok Szczura. Świeca to ostatni tom trylogii Rok Szczura – bestsellerowej sagi, która opowiada losy Ryski – wiejskiej dziewczyny wykazującej...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy