Ona, ona i on. Dwie siostry, świeżo poślubiony mąż (ten stary pozostaje tylko gdzieś w tle), miłość i śmierć. Agata wyrusza w podróż znad morza na Śląsk, do oczekującej na operację siostry. U Agaty, podobnie jak u ich matki, wykryto raka. Agacie zostanie odjęta pierś, ale będzie żyła. Tymczasem Joanna ulega urokowi swojego szwagra, z którym spędza sporo czasu, doglądając siostry. Poznajemy losy obu kobiet, które musiały zmierzyć się z powolną śmiercią matki, a wydarzenie to odcisnęło na nich bolesne piętno. Co dalej? Joanna po rekonwalescencji Agaty wróci do siebie, do prowadzenia wraz z mężem pensjonatu, ale nie będzie mogła zapomnieć o Piotrze, mężu Agaty. A on? On najpewniej odwzajemnia uczucia kobiety. Wszyscy wiemy, do czego ta historia zmierza.
Ciekawie przedstawiono różnice dzielące siostry. Wiedzą, że winny się kochać i wspierać, ale obu chyba wcale na sobie nawzajem nie zależy, tak bardzo się różnią. Jedna marzy o dziecku, choć nie powinna go mieć, druga odkłada macierzyństwo, a najchętniej całkiem by go uniknęła, choć ma warunki, by mu sprostać. Jedna jest chaotyczna, druga pedantycznie poukładana, jedna nie ma planu na życie i decyzje podejmuje spontanicznie, druga natomiast działa według ściśle ustalonego harmonogramu. Do tego dochodzi miłość do tego samego człowieka, co nie ułatwi relacji między siostrami.
Czym zatem wyróżnia się ta powieść spośród innych, omawiających temat trójkąta małżeńskiego (choć w tym przypadku chyba raczej czworokąta)? Otóż sprawnie poprowadzoną fabułą, dobrymi dialogami i „otoczką”, która pozwala wyobrazić sobie miejsca akcji. Poza tym poruszono trudny temat umierania, metod leczenia raka, nadziei na wyzdrowienie i okresów załamania postępami choroby. Autorka zwraca uwagę na potrzebę kontrolowania stanu swojego zdrowia, by nie dopuścić do rozwoju nowotworu, jeśli tylko da się go wcześnie wykryć. Zacna to idea, z pewnością słuszna. Agata chce się leczyć alternatywnymi metodami (dostajemy zatem ich przegląd), skoro tradycyjnie nie pomogły ich matce.
Poza tym powieść czyta się wyjątkowo lekko i przyjemnie, nie wymaga głębszej refleksji, choć poruszony temat powinien do tego skłaniać. Ot, kolejny romans obyczajowy z dramatem w tle, pokazujący, czy warto ulegać porywom serca, czy też lepiej pozostać w „swoim ogródku” i tęsknić za niespełnioną miłością. Joanna podjęła własną decyzję, choć z pewnością nie przyszło jej to łatwo. Ale czy mogła uczynić inaczej? Na to pytanie powinny już odpowiedzieć czytelniczki, które uległy prozie Hanny Dikty i dały się przekonać opowiedzianej przez nią historii.
Przeszłość, która miała pozostać zamkniętym rozdziałem. Spotkanie, które zmienia wszystko. Małgorzata jest kobietą szczęśliwą. Ma pracę, którą...
- Ja nie czuję się wolna - powiedziała. - Może dlatego, że nie przeżyłaś tego co ja. - Przeżyłam. Przeżyłam dokładnie to samo co ty. Sierpień, Trogir...
"Skoro nie dane mi jest żyć w miarę szczęśliwie, postaram się teraz żyć prawdziwie".
"Może na tym właśnie polega właśnie bycie dobrą matką - zastanawiała się, przemierzając Słonecznikową. Na otwartości, dostępności, ciągłej gotowości do rozmowy z dzieckiem. Przekazywaniu mu komunikatu: jesteś dla mnie ważne".
Więcej