Przyjaźń polsko-niemiecka jest krucha, łatwo ją zniszczyć złym słowem, gestem, zachowaniem. Im łatwiej ją nadwyrężyć, tym trudniej potem odbudować. Dorota Shrammek w swojej powieści Tam, gdzie czekał anioł stara się pokazać, na czym polegają różnice, by obie strony mogły się lepiej rozumieć i budować mimo wszystko pojednanie.
Beata jest już po czterdziestce, ma dorosłe dzieci, męża, pracę, i nie spodziewa się wiele od życia. Nagła utrata pracy i zawód spowodowany zdradą męża dają jej impuls do dokonania zmian w życiu. Kobieta przyjmuje posadę opiekunki starszego niemieckiego małżeństwa. Zawsze lubiła język niemiecki, teraz ma szansę go podszlifować, a przy okazji uciec na jakiś czas od dotychczasowego życia, w którym zajmowała się odgrywaniem ról matki, żony, synowej, zapominając tak naprawdę o sobie.
Szok wywołany życiem w innej kulturze pozwala jej spojrzeć na swoje problemy z koniecznego dystansu. Beata poznaje ludzi, którzy stają się jej aniołami, a niecodzienne sploty wydarzeń spowodują pozytywne zmiany nie tylko w jej życiu.
Jak to zwykle bywa w takich opowieściach, wkrótce okaże się, że na miłość nigdy nie jest za późno i że warto doceniać to, co mamy. Na bohaterce wielkie wrażenie robi znaleziony wśród starych rzeczy w likwidowanym mieszkaniu pamiętnik Loli, więźniarki pobliskiego obozu pracy z czasów drugiej wojny światowej. Opisy codziennego cierpienia i tęsknoty za synkiem pozostawionym w Warszawie pozwalają Beacie docenić własne szczęście. Z jednej strony tamte zdarzenia mogą stać się przyczynkiem do siania nienawiści między narodami, a z drugiej – powinny być impulsem do wybaczenia. Bohaterka mocno angażuje się w lokalne życie małej, polsko-niemieckiej społeczności, odkrywa źródła wzajemnej niechęci, starając się jej przeciwdziałać.
Nie byłoby tej opowieści bez aniołów, które pełnią w niej ogromną, choć nie do końca przekonującą, rolę. Są wszędzie – stanowią elementy kolekcji starszej pani, którą opiekuje się Beata, pojawiają się jako pomniki, znajdowane przypadkiem figurki, ale - przede wszystkim - jako dobrzy ludzie, bezinteresownie niosący pomoc innym.
Autorka za wszelką cenę starała się przybliżyć historię regionu, co przejawia się w przydługich, niestety, opisach i przemowach postaci drugiego- i trzeciego planu. Nie wnoszą one wiele do fabuły, a tylko opóźniają jej rozwój. Przez historyczne dygresje pewne wątki zostają porzucone, nie są wyjaśnione do końca, powieść Doroty Schrammek pozwala jednak uwierzyć na nowo w siłę miłości i wybaczania, co jest cenną lekcją. Niesie też nadzieję - bohaterowie odnajdują bowiem swoje połówki. Czy raczej – prywatne anioły.
Troszeczkę magii, szczypta humoru, druga szczypta wzruszenia i realny świat, z jakim wszystkie dzieci stykają się na co dzień, to doskonała recepta na...
Pobierowo latem tętni życiem. Do poznanych już wcześniej bohaterów pobierowskiej trylogii dołączają nowi. Jakie skrywają sekrety? Czy przeszłość...