Nie każda szafa, to drzwi do Narnii, gdzie w baśniowej scenerii zło nigdy nie wygra z dobrem, przyjaźń i miłość są niepokonane, a szlachetność zostaje należycie doceniona.
Nie każda szafa to świat pełen skarbów, zwiewnych maminych sukienek, w których dziewczynka przeobraża się w kobietę czy pudełek skrywających wywołujące uśmiech pamiątki.
Szafa, w której chowa się Dorotka-Idiotka, jest jej azylem, schronem, gwarancją bezpieczeństwa. Od najmłodszych lat byłam zbędnym przedmiotem, więc wchodziłam do szafy i siadałam, biorąc odkurzacz na kolana.
Dorotka powinna być chłopcem, synem zawiedzionych jej obecną płcią rodziców, bratem dla Krzysia, jego dumą, kumplem, powiernikiem. Jest jednak dziewczynką. Rozczarowaniem, zawadą, raczej pomocą domową niż częścią rodziny. Gnębiona, upokarzana, wykorzystywana na wiele różnych sposobów, karana za błędy popełnione, możliwe, cudze - nie broni się. Z cichym przyzwoleniem znosi swój los. Dorotka-Idiotka, z której uczuciami nikt się nie liczy, której obecność zauważana jest tylko wtedy, gdy może się komuś przysłużyć. Dorotka-Cień.
Dziewczynka obsesyjnie przywiązuje się do tej myśli. Po latach mówi: t
o proste, nie chcę czynić dobra, jednak muszę to robić. Tak jestem zaprogramowana. Dorotka zakłada zeszyt, w którym spisuje dobre uczynki. Rozpoczyna pracę nad sobą. Okazuje się mistrzynią kreowania wizerunku. I manipulacji. Każdy jej gest jest wystudiowany. Wie, co mówić, jakich błędów nie popełniać. Chce mieć pełną kontrolę nad sobą. "Programuje się" więc od najmłodszych lat, a wszystko po to, by być dobrym człowiekiem. Ojciec daje jej mnóstwo cennych lekcji, brat staje się jej największym nauczycielem. O pięć lat straszy od dziewczyny Krzyś nauczył ją widzieć słuchem, węchem i dotykiem. Dla jej dobra. Gdy za karę wydłubie jej oczy, musi być sprawna. Musi mieć refleks. "Na trzy" przynosić mu to, czego sobie zażyczy. Spełniać jego zachcianki. Nie dyskutować. Być uległą kobietą, pół-człowiekiem, który zna swoje miejsce wśród mężczyzn. T
rzeba się dużo uczyć, żeby być dobrą - powtarza Krzyś. Zasłania jej oczy, tresuje jak psa, wydaje rozkazy, wymaga, egzekwuje, karze, szkoli, by reagowała "na trzy". Dorotka się uczy, uczy wytrwale. Szczęście zdaje się jej sprzyjać, niekiedy bardzo pokrętna interpretacja dobra temu szczęściu dodatkowo pomaga. Dorotka-Idiotka przeobraża się w Dorotę - pewną siebie, zorganizowaną, doskonale się kontrolującą, dążącą do jasno wytyczonego celu. Powoli, krok po kroku, staje się ona panią własnego życia.
Już wiedziałam, że dobro i zło to syjamskie rodzeństwo. Teraz muszę się tylko dowiedzieć, które w danym momencie wybrać. Które pogłaskać, a które uszczypnąć, żeby osiągnąć coś dobrego dla siebie. Muszę być szczęśliwa. Dla dobra innych. Szczęśliwemu łatwiej jest być dobrym. Jeśli jest się tylko dobrym, mało kiedy podąża za tym szczęście...Dorota interpretuje dobro po swojemu, naginając rzeczywistość do samodzielnie wypracowanej jego definicji. Jej decyzje trudno ocenić jednoznacznie. Podwójna moralność, podwójne dno, podwójna osobowość. Dorota, która krzywdzi, ale jednocześnie Dorota, którą się kocha, której się ufa, która potrafi wyrządzać zło, jednocześnie czyniąc dobro. Kobieta manipuluje ludźmi, sprawia, że tańczą oni w takt wybijanego przez nią rytmu, dokładając kolejną cegiełkę do budowli, którą bohaterka wznosi wytrwale, dzień po dniu. Budowli monumentalnej, świadectwa czynionego dobra, pałacu, w którym dokona się ostateczna koronacja królowej, mistrzyni.
Trzeba znać siłę słów. Wypowiadać je we właściwym momencie i z odpowiednią intonacją.
Nic w życiu Doroty nie ma prawa wydarzyć się przypadkiem. Każdy gest, każde słowo, spojrzenie - wszystko jest częścią gry.
Najważniejsze: odpowiedni czas, miejsce i okoliczności.
Spotykani ludzie są środkami do celu - traktowani instrumentalnie mężczyźni, wykorzystywane kobiety, ofiary intryg, manipulacji. Gdzie w tym wszystkim miejsce na szczęście?
Historię Doroty opowiada Jolanta Kwiatkowska w powieści
Przewrotność dobra. Tytuł jak mało który trafia w sedno historii, doskonale ją podsumowując. Na nim się jednak kończą wskazówki autorki. Pisarka nie interpretuje swojej opowieści, nie podaje odpowiedzi na pytania, tak licznie rodzące się w głowach czytelników. Rzuca nas w świat niejednoznaczny, wymykający się definicjom i wszelkim porządkom, po czym pozostawia zszokowanych, pełnych wątpliwości, z mętlikiem w głowie. Mozolne dążenie Doroty do koronacji na królową dobra to pozostawienie po sobie całej masy trudnych do zinterpretowania scen. Ona chce wygrać, z każdej sytuacji wyciągnąć korzyść, ale czy to jej nadrzędny cel? Może uszczęśliwianie innych ma tu pierwszorzędne znaczenie, a kobieta jedynie przy okazji coś na tym zyskuje? A może faktycznie dąży ona do zwycięstwa, nie licząc się z innymi, pokrętnie interpretując definicję dobra, kreując ją na własny użytek, tłumacząc nią wyrachowanie i własną bezwzględność?
Wierzycie w altruizm? Ja niekoniecznie. Za każdym działaniem na korzyść innych kryje się choćby niewielka korzyść własna. Co najmniej satysfakcja ze spełnienia dobrego uczynku, która sprawia, że czujemy się lepsi, bardziej wartościowi. Dorota altruistką z pewnością nie jest, ale czy można zarzucić jej skrajny egoizm? Czy jej dobro było jednocześnie cudzym złem? Kim jest dorosła Dorota? Wyrachowaną suką czy skrzywdzoną Dorotką-Idiotką, która w przewrotności dobra szuka ratunku? Jak ocenić postępowanie drugiego człowieka, gdy - spoglądając na nie spod różnych kątów - mnożą się pytania i interpretacje, lecz żadna z odpowiedzi nie kończy się mocno postawioną kropką, a jedynie przecinkiem, po którym pojawia się wyrażające wątpliwość "ale"?
Przyznaję, że sięgając po
Przewrotność dobra Jolanty Kwiatkowskiej nie spodziewałam się tak emocjonującej, tak wciągającej i poruszającej powieści. Tu nic nie jest jednoznaczne, niepodważalne, oczywiste. Autorka nie tylko zmusza do snucia refleksji, odnoszących się do postępowania Doroty, ale także do zastanowienia się nad własnym życiem, konsekwencjami podejmowanych decyzji, skutkami takich a nie innych słów, czynów, a przede wszystkim codziennie prowadzonej gry, w której niekiedy więcej bywa aktorstwa niż nas samych. Nie ma co ukrywać, w każdym z nas drzemie skrzywdzona Dorotka-Idiotka, w każdym z nas siedzi Dorota-Manipulatorka, która pragnie dla nas jak najlepiej. Czy możesz z czystym sumieniem powiedzieć, że nie zdarza Ci się wykorzystać innych do własnych celów, że pomagając komuś, nie liczysz na płynące z tego profity? Chciałabym móc dwukrotnie powiedzieć "nie". Ale - nie mogę.
Jeśli ktoś ma wątpliwości co do tego, że w polskiej literaturze można trafić na prawdziwe perły, a powieści pisane przez kobiety kojarzą mu się jedynie z przeciętnymi babskimi czytadłami, powinien on sięgnąć po
Przewrotność dobra. To powieść dojrzała, zmuszająca do myślenia, bardzo emocjonalna, kontrowersyjna. Na jej wydanie Jolanta Kwiatkowska
czekała wiele lat. Musiała przy tym walczyć o to, by wydawcy nie zmienili historii Doroty w cukierkową bajkę, niewymagającą myślenia opowiastkę. Wspaniale, że autorka tę bitwę wygrała, a historia ma takie, a nie inne zakończenie.
O swojej książce pisarka mówi niewiele. Zwykle używa dwóch słów - mówi: "Kocham Dorotkę". I ja ją pokochałam.
Przypomnij sobie, że jutro jest ściśle powiązane z wczoraj. Co zrobisz dziś, wpłynie na to, co zdarzy się jutro. To, co dla jednego dobre, dla innego może być złe. I odwrotnie. Musisz się nauczyć wybierać pomiędzy dużym złem i małym dobrem, Jeśli chcesz nauczyć się kierować swoim życiem, masz tylko taki wybór.