Co wiemy o bólu? Potrafi nas otumanić i zniewolić, albo wznieść organizm na zazwyczaj niedostępne poziomy świadomości. Czy to wszystko? Nie, ponieważ cierpienie sprawia, że zrzucamy maski, zaczynamy być prawdziwi, obnażamy siebie na każdym z możliwych poziomów, a co najważniejsze, gdy już raz go zaznamy w ilościach krytycznych, nigdy nie będziemy mogli wrócić do stanu poprzedniego. Ból ukazuje zwierzęcą naturę homo sapiens, przewartościowuje i sprowadza życie do jednej zasadniczej kwestii – przetrwania. Wówczas dają znać o sobie najpierwotniejsze instynkty ewolucyjne, przestaje się liczyć doczesność, a głównym celem jest uniknięcie zagrożenia. Co ludziom w tym pomaga? Mechanizmów posiadamy wiele i nie trzeba zgłębiać podręczników psychiatrii i psychologii, aby je poznać, wystarczy przeczytać Poza sezonem – ostatnio opublikowaną w Polsce książkę Jacka Ketchuma.
Autor otrzymał od Stephena Kinga przydomek „najstraszniejszego faceta w Ameryce” i po przeczytaniu dwóch jego książek, zgadzam się z tym określeniem. Poza sezonem to bowiem kolejny dowód na to, jak bezkompromisowym, odważnym pisarzem jest Ketchum. To literacki debiut, opublikowany w wersji ocenzurowanej w 1981 roku. Wzbudził wówczas falę ostrej krytyki względem wydawnictwa, a prozaikowi nadano stygmat „twórcy pornografii”. W wyniku wymuszonych poprawek, stłumiono przesłanie powieści, przez co widziano w niej wyłącznie brutalność, epatowanie obrzydlistwem, przemocą. Na szczęście, w kilka lat później, Jack Ketchum postanowił, nakładem własnych sił, opublikować wersję pierwotną, która jawi się jeszcze bardziej okrutnie, ale (co najważniejsze) pozwala uważnemu czytelnikowi wyłapać mocne przesłanie, bliższe prozie Goldinga, niż współczesnym pisarzom horrorów.
Poza sezonem to pozornie opowieść o grupce znajomych, którzy wpadają w ręce kanibali, gdzieś w leśnych ostępach stanu Maine. Nic więcej na temat fabuły dodawać nie trzeba, ponieważ sprowadza się głównie do powolnych przygotowań do polowania, imprezy w wynajętym przez jedną z bohaterek domku, przerywników z miejscowym szeryfem oraz (przede wszystkim) ze scen ucieczki, morderstw, okaleczeń, przyrządzania ludzkiego mięsa etc. Konstrukcyjnie to odpowiednik kina typu survival – jeśli więc zna się takie filmy jak Eden Lake, czy Funny Games, to mniej więcej wiadomo czego się spodziewać. Mniej więcej, ponieważ Jack Ketchum napisał książkę, która mimo trzydziestki na karku, wydaję się być mocniejsza niż większość dzieł tego typu (chyba jedynie kino eksploatacji może dorównać Poza sezonem w tej kwestii). Istnieje jednak zasadnicza różnica między tą powieścią, a filmami: w przypadku tych drugich konwencja sprowadza się do zagrożenia, ucieczki, śmierci wielu postaci lub ewentualnego uratowanie jednej-dwóch osób. Liczy się, aby było szybko, widowiskowo i z dużą ilością szkarłatu na ekranie. Pozornie opowieść serwowana przez Ketchuma wydaję się być podobna, ale w tym przypadku brutalność ma swoje umotywowanie.
Poza sezonem to (podobnie jak Dziewczyna z sąsiedztwa) manifest autora odnośnie „kondycji” człowieka oraz chęć obnażenia przekonania o wyższości nad innymi gatunkami. To także zmuszenie czytelnika do spojrzenia w lustro, do poszukania odpowiedzi na pytanie, co zrobiłbym w podobnej sytuacji? Widok jaki przychodzi „podziwiać” podczas takiego autooglądania nie jest przyjemny, ale otwiera oczy, pokazuje, jak niewiele dzieli nas od naszych pierwotnych przodków, jak cienka jest granica między człowieczeństwem, a zezwierzęceniem. Grupa kanibali z Poza sezonem stanowi doskonały przykład, kim (czym?) stać się może homo sapiens z dala od miasta, w leśnej głuszy, gdy zmuszony jest żyć jak drapieżnik. Z kolei ofiary, wraz z szeryfem i jego podwładnymi, to ilustracja tego, jak wyglądać może kontakt z czymś, co obecnie wydaję się obce, a jeszcze kilka tysięcy lat temu było codziennością. To równocześnie próba sił, ostateczny test na człowieczeństwo, pokaz tego, jak niewiele mamy do powiedzenia, gdy zawładną nami instynkty. Osoby, które przeżyją takie doświadczenie, rodzą się na nowo, wzrastają w bólu i krwi. Ketchum wydaję się być świadomy tego faktu i to właśnie pokazuje. Niczym Golding w swej twórczości, próbuje uświadomić czytelnikom (wszelkimi dosadnymi sposobami), że w odpowiednich sytuacjach nie jesteśmy niczym więcej, niż bestiami, których drugie imię to cierpienie.
Czas zamykania to historie zrodzone przez mistrza grozy, którego sam Stephen King określił mianem prawdopodobnie najstraszniejszego faceta w Ameryce....
Jack Ketchum mrozi krew w żyłach! Zamienia w kłębek nerwów! Przyśpiesza puls! Chwyta czytelnika za gardło od pierwszego zdania i nie puszcza, dopóki ten...