Po przeczytaniu Potomstwa porównałam moje wrażenia z tym, co na temat tej książki powiedział Edward Lee: A jeśli ta książka nie dostarczy wam sennych koszmarów, to... chyba jesteście martwi.. Cóż, najwidoczniej nie żyję.
Koszmar opisany w powieści Poza sezonem rozpoczyna się na nowo. George Peters, który od dawna jest już na emeryturze, zostaje wciągnięty w śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa kobiety i niani, która opiekowała się jej dzieckiem. Deja vu? Ależ skąd. Urocza rodzina kanibali powróciła, aby po raz kolejny zebrać śmiertelne plony w miasteczku Dead River. Czy ukrycie się w ciepłym domu, zamknięcie drzwi i okien wystarczy, by uratować mieszkańców przed niebezpieczeństwem? To byłoby chyba zbyt proste, nie sądzicie?
Muszę przyznać, że mam dużo zastrzeżeń do nowej powieści Ketchuma, ale najważniejszym i najbardziej dotkliwym jest... objętość. Potomstwo to książka na jeden wieczór, którą pochłonąć można w kilka godzin nie tylko dlatego, że czyta się ją błyskawicznie, ale głównie przez to, że jest zatrważająco krótka. 278 stron tekstu zapisanego sporą czcionką to stanowczo za mało, by pozwolić się wciągnąć w chore gierki autora. Powieść pozostawia niedosyt i przekonanie, że wiele sytuacji zostało całkowicie niewykorzystanych, potraktowanych nieco „po macoszemu”. Byłoby bardzo lekkomyślnym zarzucanie autorowi tej miary, co Ketchum braku umiejętności, ale z całą pewnością można zarzucić mu lenistwo. Otrzymujemy bowiem dość długie opowiadanie, które "udaje" powieść.
Pierwszy i najważniejszy brak, niestety, w znacznym stopniu implikuje kolejne braki – mało szczegółów, mało akcji i mało napięcia, a za to spora przewidywalność. Największe grzechy Ketchuma można więc sprowadzić do czterech „mało”, które sprawiają, że na Potomstwo trzeba spojrzeć krytycznym okiem.
Brak szczegółów w oczywisty sposób utrudnia czytelnikowi zrozumienie wszystkiego, co otacza bohaterów. Solidne uproszczenia niestety nie wychodzą powieści na dobre. Niedopracowanie detali dotyczy zarówno świata przedstawionego, jak i bohaterów. Niewiele dowiadujemy się o scenerii – mrocznych lasach i jaskiniach – a opisy są bardzo ubogie, przez co opada również napięcie. Atmosfery Potomstwo jest praktycznie pozbawione. Bazuje ona tylko i wyłącznie na krwawych i obrzydliwych scenach (które skądinąd tworzyć potrafi Ketchum po mistrzowsku). Ohyda jednak w którymś momencie powszednieje, a czytelnik pozostaje z wielkim zawodem, że nie czuje żadnego dreszczyku emocji, choć czyta powieść grozy. To samo dotyczy bohaterów. Wiemy o nich bardzo niewiele, chociaż momentami autor umieszcza w tekście ciekawe odwołania do przeszłości niektórych spośród nich. To dodatkowe urozmaicenie, a przy okazji zgrabne umotywowanie niektórych działań. Szkoda jednak, że występuje ono tak rzadko i niekonsekwentnie. Równie mało dowiadujemy się o samym klanie kanibali, co automatycznie utrudnia chociażby próbę zrozumienia przyczyn ich działania czy sposobu myślenia tych odczłowieczonych istot.
„Mało akcji” - to kolejny karygodny występek Ketchuma, który jednak można mu wybaczyć. Początkowo akcja rozwija się bardzo powoli, co jest wielką stratą dla książki ze względu na jej gabaryty. Gdyby powieść liczyła chociażby sto stron więcej nie byłoby w tym żadnego problemu. Jednak gdy czytamy tak krótką książkę, marzymy o tym, aby jak największa jej część była wypełniona akcją, czystym obrzydlistwem i samą grozą. A tu otrzymujemy powolne, przydługie wstępy i próby zapoznania się z ofiarami. I wszystko byłoby znakomicie, gdyby poszczególne elementy pozostawały z sobą w odpowiednich proporcjach. Niestety, tak nie jest. Wnętrzności, rozrywanie ciał, gryzienie i spływająca ślina – to wszystko znaleźć można w Potomstwie w dawce tak silnej, że niejednokrotnie na twarzach czytelników pojawi się wyraz obrzydzenia. I, niestety, znaleźć można w powieści niewiele więcej.
Nie znaczy to, oczywiście, że powieść Ketchuma nie ma żadnych zalet. Pisarz tej klasy potrafi przykuć uwagę czytelników i sprawić, że czasu spędzonego przy lekturze nie uznają oni za całkowicie stracony. Niemniej jednak na tle innych książek autora Potomstwo to powieść co najwyżej przeciętna. Boleśnie przeciętna.
Być może, gdyby Jennifer i Tim wiedzieli, że kilka piw i dobry skręt nie wystarczą ich kumplowi, by w pełni cieszyć się latem, nigdy nie pojechaliby na...
Jack Ketchum mrozi krew w żyłach! Zamienia w kłębek nerwów! Przyśpiesza puls! Chwyta czytelnika za gardło od pierwszego zdania i nie puszcza, dopóki ten...