Tytułowe ostre przedmioty służą do tego, by zadawać sobie upajający ból. Jeśli nie można kontrolować rzeczywistości poza sobą, pozostaje sprawowanie absolutnej władzy nad swoją skórą – tą delikatną barierą oddzielającą „Ja" od świata.
Camille Preaker jest zdolną reporterką, specjalizującą się w zbrodniach, morderstwach i wszelkiego kalibru patologiach. Sama zresztą do „normalnych” nie należy, choć w tej historii jest to pojęcie nad wyraz względne. Nikt tu nie jest normalny w politycznie poprawnym sensie. Bardziej chorych bohaterów próżno szukać w literaturze, przy czym nie jest to powieść fantasy ani nawet horror.
Camille uciekła z rodzinnego miasteczka o wdzięcznej nazwie Wind Gap do dużego miasta, by tam leczyć swoje traumy. Gdy więc dostaje od naczelnego zlecenie zbadania sprawy zaginionych i zamordowanych dziewczynek, nie pała entuzjazmem – musi w tym celu wrócić do domu swojej matki.
Nie czułam się szczególnie oddana temu miastu. Było to miejsce, gdzie umarła moja siostra, miejsce, gdzie zaczęłam się ciąć. Tak mała i duszna mieścina, że codziennie spotykałam na ulicy ludzi, których nie znosiłam. Ludzi, którzy coś o mnie wiedzieli. To tego rodzaju miejsce, które odciska piętno. Na Camille miasto (czy raczej ona sama w destrukcyjnych odruchach) odcisnęło piętno jak najbardziej dosłownie – dziewczyna pisze ostrymi narzędziami na swojej skórze słowa, które w jakiś chory sposób wywarły na niej wrażenie. To taka krwawa wersja The Pillow Book. Bohaterka oszczędziła tylko twarz, kawałek szyi, dłonie i mały fragment skóry na plecach, gdzie chyba nie mogła sięgnąć. Blizny tworzą wybrzuszenia, których już jako dorosła kobieta nie chce pokazywać.
Przybywając do rodzinnego domu, nie jest mile widziana. Powitanie jest chłodne, by nie rzec – lodowate. Cała uwaga matki jest skoncentrowana na młodszej, przyrodniej siostrze Camille – Ammie. W dzieciństwie zmarła też w tym domu druga przyrodnia siostra kobiety – Marian. To ona była oczkiem w głowie matki, ukochaną córunią, o której pamięć wciąż w tym domu jest żywa. Camille została odstawiona na boczny tor, nie chciała być uległa, buntowała się, a to nie było widziane w rodzinie, która od pokoleń stanowiła elitę lokalnego społeczeństwa. Matka dziewczynek odziedziczyła fortunę – jest właścicielką farmy trzody chlewnej, zatrudniającą pół miasteczka.
Ale wróćmy do kryminału – giną dwie dziewczynki w odstępie roku. Obie zostają uduszone i znalezione z wyrwanymi zębami. Makabryczne. Tym bardziej, że nie ma żadnych śladów. Lokalny policjant nie radzi sobie ze sprawą, a przydzielony pomocnik z zewnątrz także niewiele wnosi do wyjaśnienia tajemnicy. Dopiero przybycie Camille, która wprawnym okiem reportera widzi więcej niż oni, doprowadzi do rozwiązania zagadki. W połowie powieści już wiemy, kto za tym stoi. Pozostaje udowodnić winę. Ale by to uczynić, trzeba dotrzeć do przerażającej prawdy. A nawet ona nie jest taka pewna.
Rodzinna patologia sięga tu najgłębszego dna. Okropna, przerażająca powieść, pełna chorej przemocy i brzydoty. Ale nie sposób się od tej lektury oderwać. Narracja jest prowadzona w taki sposób, że pochłania czytelnika bez reszty.
Matka i dwie siostry Libby Day padają ofiarami brutalnego mordu we własnym domu na farmie w Kansas. Libby udaje się uciec. Siedmiolatka obciąża zeznaniami...
Reporterka Camille Preaker po krótkim pobycie w szpitalu psychiatrycznym wraca do pracy w podrzędnym dzienniku. Wkrótce dostaje pierwsze...