Stworzenie pozytywnego i wzbudzającego sympatię czytelników protagonisty nie wymaga wielkiego wysiłku ze strony autora. Po pewnym czasie bajki o dobrych i szczęśliwych nużą. Na szczęście literatura pełna jest "czarnych charakterów" w roli kluczowych postaci. Ale czy kompletnego nieudacznika, postać tak bezbarwną, że ledwie zauważalną, można uczynić głównym bohaterem?
Śpik, tytułowy "on" u Zośki Papużanki, to rodzicielskie rozczarowanie, szkolny błazen i życiowy nieudacznik. Nie potrafi znaleźć swojego miejsca w tłumie, swoim wyglądem nieporadnego, przerośniętego pająka wyróżnia się w klasie, ludzi na ulicy wprawia w konsternację, gapiąc się na tramwaje. Ze szkoły przynosi same jedynki i dwóje, obrywa za szkolne wygłupy prowokowany przez kolegów. Matka martwi się o niego, żałuje go - lub może tego, że go urodziła? Wini siebie za to, że jej dziecko jest odmieńcem, ale mimo to czuje do niego niechęć. Pani Kowalska nie jest lojalna względem syna, a przez społeczeństwo postrzegana jest jako współodpowiedzialna za dziwactwo głównego bohatera.
Autorka z powodzeniem wcieliła w życie pomysł stworzenia protagonisty, który nie ma w sobie absolutnie niczego interesującego. Nie znaczy to jednak, że jej powieść nie jest interesująca. Intryguje już sama forma powieści. Śpik jest bohaterem pasywnym, zatem nie potrzebował wszechwiedzącego narratora, który anonimowo opowiedziałby o jego bezbarwnym życiu; sam był wystarczająco nieciekawy, niewystarczająco charakterystyczny. Opowiadają o nim matka, sąsiedzi, szkolno-podwórkowi koledzy i koleżanki. Z jednej strony - dziwi, jak można mieć tyle do powiedzenia o tak szarej i płaskiej postaci, stanowiącej wręcz literackie ucieleśnienie nudy. Z drugiej - ludzie mają sadystyczną skłonność do pastwienia się nad osobami, którym w życiu ewidentnie nic nie wychodzi. A Śpik jest takim właśnie "kozłem ofiarnym", postacią, która równocześnie irytuje i fascynuje.
Obawy wobec tego literackiego eksperymentu okazują się zupełnie bezpodstawne. Tak dziwnie interesujące - mimo niespieszności narracji - opowieści zdarzają się niezwykle rzadko. Osadzenie akcji w szarej rzeczywistości przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku okazało się świetnym pomysłem. Atmosfera wszechobecnej szarości i beznadziei prekona nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Tej powieści i jej nudnego bohatera nie da się szybko zapomnieć. Najnowsza książka Zośki Papużanki pod wieloma względami przypomina przygnębiającą Jolantę Sylwii Chutnik i depresyjny Szum Magdaleny Tulli. On świetnie dopełnia serię Proza PL. Polecam.
Autorka bloguje na: www.book-loaf.blogspot.com
Powrót do wakacji spędzanych na wsi, do przyrody, dzieciństwa - trudnego, naznaczonego niewyjaśnionym międzypokoleniowym konfliktem ludzi przymuszonych...
Na pewno nie zasnę, pomyślał, łóżko jest oczywiście za d uże, jak można zasnąć , mając tyle wolnego miejsca z każdej strony. Powinnaś b yła ze mną...