Wyprawa po Złote Runo z Percym Jacksonem
Znany nam już dobrze z pierwszego tomu (Złodziej pioruna) Percy Jackson kończy właśnie siódmą klasę. Niecierpliwie czeka na upragnione wakacje i zaplanowany od dawna letni wyjazd do Obozu Herosów. Ostatnie dni szkoły przynoszą mu jednak coś więcej niż zwykłą ulgę, że koszmar kolejnego roku nauki właśnie się kończy.
„Mam ADHD i jestem dyslektykiem, podobnie jak większość dzieci półkrwi, więc słabo mi szło w zwykłych szkołach, z których zresztą w końcu mnie wywalano.”
Szkoła Meriwether, do której uczęszcza, to „postępowa” szkoła w centrum Manhattanu. Miejsce, do którego trafiają przeróżne słabo społecznie przystosowane jednostki, a nauczyciele niezmiernie cieszą się z wszelkich form aktywności swoich wychowanków - no, może poza dewastacją budynku szkoły. A to właśnie przydarza się pechowemu Percy'emu, kiedy staje w obronie swojego klasowego kolegi, Tysona - dwumetrowego cieniasa i płaczliwego wrażliwca wykazującego się różnymi, dość zaskakującymi cechami. Cóż, jak się jest cyklopem, o czym szybko dowiaduje się Percy, takie połączenie cech psychicznych i fizycznych nikogo nie powinno dziwić. Odjazdowy mecz koszykówki z groźnymi demonami kończy rok nauki szkolnej pożarem i zdemolowaniem pomieszczeń szkoły, w przewrotny sposób jak zwykle przypisanych Percy'emu. Rusza on zatem w towarzystwie Annabeth i Tysona na Wzgórze Herosów. Miejsce gwałtownie atakowane przez potwory i coraz mocniej osłabione. Po raz kolejny Percy musi postawić wszystko na jedną kartę. Znienawidzony przez jednych bogów, a wspomagany przez innych, musi podjąć próbę ratowania Obozu Herosów, chociaż niektórzy chcą mu w tym przeszkodzić. Próbę, która wiedzie naszego bohatera na mityczne, najeżone śmiertelnymi pułapkami Morze Potworów.
Ten tom jest lepszy niż poprzedni. Pisarz bardzo pomysłowo wykorzystuje motywy znane nam z mitologii greckiej, racząc czytelników pełnymi fantazji przygodami okraszonymi sporą dawką humoru (choć nie jest to humor dla każdego). Ironia zapewnia nam zdrowy dystans wobec wydarzeń oraz solidną porcję rozrywki. Akcja jest dynamiczna jak sportowiec na płynach bogatych w sole fizjologiczne. Autor wyciska z motywów mitologicznych co tylko się da, tworząc z kilku oklepanych tematów kilkaset stron świeżej, wciągającej przygody. Mnie, osobę jakby nie było dorosłą, bawi naturalna młodzieńcza naiwność bohatera, która jest zarazem jego słabością i siłą. Zbytnio zaś nie irytuje lekka przesada i przerysowanie czy spora schematyczność wydarzeń - wszystko zostaje tu podane tak zgrabnie, że nie wywołuje zniecierpliwienia i zgryzów. Klimat powieści jest świetny.
Nie jest to tylko, wbrew pozorom, kawałek czystej, pozbawionej dodatkowych walorów rozrywki. Mamy tu poruszone istotne, ważne dla każdego tematy: problem przyjaźni, jej znaczenia i wartości dla każdego człowieka, problem odpowiedzialności za siebie i innych, panowania nad sobą, nad instynktami czy nawykami. Jest pokazana zdrada i konsekwencje, jakie ta ze sobą niesie. Jest poruszony temat pokus, pragnień i marzeń, które są siłą napędową człowieka, ale mogą też prowadzić do jego samozniszczenia - nierealne marzenia realnie szkodzą, a pycha potrafi śmiertelnie ugodzić nawet herosa. Autor poważniejsze sprawy wplata umiejętnie w ciekawą fabułę tak, że stykamy się z nimi w sposób naturalny, bez bezpośredniego, dosłownego moralizatorstwa.
W tej książce (prawie) wszystko może się zdarzyć. Zwykła logika i prawa fizyki obowiązują w dość ograniczonym zakresie. Wiele pomysłów autora jest po prostu świetnych, a wszystko, co dobre sprawia, że powieść się dosłownie pochłania.
Wiecie co, wcale nie chciałem być herosem półkrwi. Nie prosiłem się o to, żeby być synem greckiego boga. Byłem zwyczajnym dzieckiem: chodzącym do...
Annabeth jest przerażona. Właśnie gdy ma znowu spotkać się z Percym po sześciu miesiącach rozłąki, na którą skazała ich Hera, Obóz Jupiter...
- Morał? - spytał Hermes. - Na bogów, traktujesz to jak bajkę. A to najprawdziwsza prawda. Czy z prawdziwej historii ma płynąć morał?
Nie wolno przekreślać nikogo z rodziny, niezależnie od tego, jak ten ktoś się o to stara. Nie ważne,jak bardzo cię nienawidzą, jak cię zawstydzają albo po prostu nie doceniają twojego geniuszu, mimo że wynalazłeś Internet...
Więcej