To zdarza się w życiu każdej z nas. Prędzej czy później. Mniej lub bardziej boleśnie.
Przychodzi taki dzień, w którym musimy opuścić świat długowłosych księżniczek w balowych sukniach, odważnych i wiernych rycerzy, romantycznych rozmów i powłóczystych spojrzeń. Okazuje się, że to wymarzone żyli długo i szczęśliwie ma nieco inny wymiar, niż oczekiwałyśmy. Bardziej codzienny, prozaiczny, zwyczajny.
Tak, jakby zamiast oczekiwanego tortu ktoś zaserwował nam ziemniaki. Z kefirem.
Kulinarne porównanie jest tu w pełni uzasadnione. Bo bohaterki książki Młyn nad Czarnym Potokiem w kuchni spędzają naprawdę sporo czasu. Zarówno stojąca na życiowym rozdrożu Marta, robiąca karierę Grażyna, jak i ich zaściankowa mama, Helena, uwielbiają gotować. Zamiłowanie to dotyczy zapewne także samej autorki, która raczy swych czytelników nie tylko zamieszczonymi na końcu przepisami, ale też szczegółowymi recepturami wplecionymi bezpośrednio w dialogi. A rozmów tutaj nie brakuje. Właściwie to na nich opiera się powieść (tak, tak, miłośnicy wartkiej i pełnej spektakularnych zwrotów akcji zdecydowanie powinni poszukać ich gdzie indziej). Pewnie dlatego czyta się ją lekko, miło i szybko.
Przyjemnej lekturze sprzyjają również kreacje bohaterek. Dzięki zmysłowi obserwacyjnemu autorki portrety te zostały naszkicowane z taką dozą realizmu, a przy tym tak ściśle osadzone we współczesnym polskim kontekście, że z pewnością całkiem sporo czytelniczek odnajdzie w nich swoje odbicie. Zwłaszcza w Marcie, głównej bohaterce, trzydziestokilkuletniej mamie, nie mogącej wrócić na rynek pracy (bo dziecko zbyt chorowite, bo pensja ledwo starczyłaby na przedszkole, bo nikt nie potrzebuje osób z jej wykształceniem…) i coraz bardziej oddalającej się od męża – jedynego żywiciela rodziny. Rozterki niepracującej żony oraz problemy matki dziecka, którego ojciec pracuje za granicą to też dziś dla wielu Polek chleb powszedni. Na szczęście, kolejne strony przynoszą pozytywną przemianę: i tak frustracja, poczucie niespełnienia oraz ciągłe odkładanie radykalnych zmian i zdecydowanych kroków ustępują miejsca rodzącej się pewności siebie, odwadze, nadziei. Marta dojrzewa do samodzielności, do przejęcia kontroli nad swoim życiem - nawet, jeśli w obecnej formie zupełnie nie przypomina ono tego, o jakim wcześniej marzyła.
Chociaż Młyn nad Czarnym Potokiem trudno uznać za kamień milowy w polskiej literaturze, bez wątpienia powieść znajdzie swoje czytelniczki – wszak jednoznacznie wpisuje się w popularny nurt współczesnej literatury dla kobiet. Zawiera wszystkie podstawowe składniki: polskie realia, niespieszną akcję, brak miejsca na domysły, kulinaria. A na deser pozytywne przesłanie: w prozaicznej codzienności też można być szczęśliwym.
Wystarczy odpowiednio przyprawić ziemniaki.
Kontynuacja powieści ,,Francuskie zlecenie". Chrześnica Ewy, Kalina, boryka się z poważnymi problemami. Zawiść rodziny, internetowe oszczerstwa oraz straty...
PIERWSZY TOM EPICKIEJ SERII O JAGIELLONACH! W stronę zatłoczonej Drogi Królewskiej zmierzała niepozorna osóbka. Chciała zobaczyć orszak i słynną królową...