Joanna M. Chmielewska dała się już poznać jako pisarka, która spełnia oczekiwania swoich czytelniczek z naddatkiem. Ofiaruje im silne emocje, trochę napięcia, zagadkę (choć nie kryminalną, ale raczej życiową). Tak jest i tym razem. Po Karminowym szalu, w którym główną rolę odegrały trzy przyjaciółki M., teraz bohaterem powieści dla kobiet jest… mężczyzna. Historia opowiadana jest z jego perspektywy, to z nim czytelniczki muszą się identyfikować, jego rozumieć, jemu współczuć, jemu życzyć dobrze. Zupełnie nie sprawdza się tu teza, że „wszyscy mężczyźni są tacy sami”, a „faceci to dranie”. Ten jest inny - a może właśnie taki, jacy mężczyźni są w rzeczywistości: wrażliwi (mimo wszystko), kochający, dobrzy, ale też cierpiący z miłości?
Piotr jest mężem „złotą rączką”. Nie odnosi spektakularnych sukcesów na rynku pracy, nie jest prezesem banku, ale zwykłym, prostym facetem, który pracuje i chce od życia odrobiny szczęścia. Ma kochającą (jak mu się wydaje) żonę, żyją zgodnie, są (na pozór) szczęśliwi. Piotr nie ma pojęcia, jak wielki ból toczy jego ukochaną. Nie mogą mieć dziecka. By siebie nawzajem nie drażnić, porzucili temat, starając się żyć dalej, udając, że nie bolą ich pytania znajomych o to, kiedy zamierzają powiększyć rodzinę. Piotr domowy spokój bierze za harmonię i nie dostrzega, jak żona się od niego oddala na tyle daleko, by pewnego dnia powiedzieć mu po prostu: „odchodzę”. I odchodzi. Do innego, z którym szybko zachodzi w ciążę.
Piotr staje się porzuconym mężem. Traci też pracę. Nie wie, co ze sobą począć. W literaturze kobiecej zwykle w takich sytuacjach są panie, które płaczą w poduszkę, a potem niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki „biorą się za siebie”, zmieniają pracę, budują dom, kupują psa, wyjeżdżają na drugi koniec świata, znajdują miłość swojego życia. Piotr jest facetem. Zakłada firmę, zainspirowany audycją radiową. Staje się „mężem zastępczym” - ale takim bez podtekstów erotycznych. Robi dalej to, co lubi: drobne naprawy, remonty, pomoc przy różnych nie-kobiecych obowiązkach, zastępując tym samym brakujących mężów. Interes kwitnie. A Piotr staje się kimś w rodzaju psychologa, dobrego ducha, który pomaga nie tylko złożyć meble, ale i połatać złamane serca. Poznajemy go coraz bliżej. I w zasadzie staje nam się bliski ten „mąż zastępczy”.
Fabuła toczy się wartko, a kolejne poznawane przez bohatera zleceniodawczynie uświadamiają nam niezbicie, że – jak w starych piosenkach – kobieta potrzebuje mężczyzny - i to nie tylko do prac domowych. Piotr jest pozbawiony własnego ogniska domowego, swoje ciepło rozdaje więc innym, jednocześnie zmieniając ich życie na lepsze, zgodnie z zasadą, że uczynione dobro wraca do nas ze zdwojoną siłą. Piotr zasługuje na to, by i jego życie się ułożyło. Tego mu życzymy, marząc, by i na swojej drodze spotkać kogoś takiego: męża idealnego.
Marysia, Marta i Magda. Przez jakiś czas bardzo sobie bliskie, lecz ich dziecięca przyjaźń nie przetrwała rozstania. Po latach spotykają się ponownie....
W na pozór uporządkowanym życiu trzydziestoletniej singielki Hanki nie ma miejsca na dziecko. Tak naprawdę nie ma w nim miejsca na żadne bliskie...