Wyobraźmy sobie krainę, w której władzę absolutną sprawują książki. Wyobraźmy sobie miasto, które ma domy zbudowane ze skamieniałych książek, wszyscy mieszkańcy zajmują się wyłącznie literaturą - od pisarzy, poetów, krytyków przez księgarzy, antykwariuszy, sprzedawców papieru, wyrabiających klej i obwoluty. Księgogród jest mekką wszystkich książkoholików. Ciągną tu pielgrzymki z całej Camonii, by spotkać ulubionych pisarzy, posłuchać lektorów czytających książki, kupić stare woluminy, pamiątki, rzeźby przedstawiające literatów. Pod Miastem Książek, głęboko w podziemiach rozciągają się katakumby, cmentarzysko starych, zapomnianych książek, miejsce pełne pułapek i niebezpieczeństw, do którego zapuszczają się wyłącznie najodważniejsi łowcy książek, by z podziemnych grobowców wydobyć bezcenne pozycje ze złotej listy.
W tym świecie najwyższą pozycję zajmuje pisarz. A najznamienitszym z nich jest Hildegunst Rzeźbiarz Mitów. Osiągnął w swoim zawodzie już wszystko, co było do osiągnięcia. Wszelkie nagrody, tytuły, pochwały. Jego książki rozchodzą się w rekordowych nakładach, należą do klasyki literatury, doczekały się licznych opracowań, a sam autor jest bożyszczem tłumów, z jego ust spijane jest każde słowo, a każdy gest z miejsca staje się kultowy. Nie powinno być zatem zaskoczeniem, że Hildegunst jest… smokiem w średnim wieku, przeżywającym właśnie okres linienia i podejrzewającym, że chyba opuścił go już Orm. A jest to stan najwyższego natchnienia, w którym objawiają się piszącemu całe książki. Wystarczy je potem jedynie zapisać. Rzeźbiarz Mitów jest tak znany i podziwiany, że może sobie pozwolić na błogie lenistwo, obrastanie w tłuszcz i codzienną lekturę listów od ubóstwiających go czytelników. A jednak zaczyna odczuwać znużenie tym wszystkim. Tak to jest, gdy osiągnie się swój cel, marzenia się spełnią - i to z nawiązką - a potem nie ma już nic. Hildegunst wraca do miejsca swojego pochodzenia – Twierdzy Smoków – by poszukać swoich korzeni, wrócić do tego, co go niegdyś cieszyło. Wśród codziennej porcji listów znajduje jeden wyjątkowy, będący parodią jego własnego, napuszonego, pełnego hipochondrycznych dygresji stylu. List ten na tyle zaburza jego dotychczasowy błogi spokój, że postanawia udać się w podróż do Miasta Książek, skąd uciekł przeszło dwieście lat temu podczas wielkiego pożaru, który strawił niemal doszczętnie to wyjątkowe miejsce.
Wracamy więc z Hildegunstem do Miasta Książek, odkrywając wraz z nim to, co się zmieniło, co uległo komercjalizacji, co zostało, a co jest zupełnie nowe. Okazuje się, że pojawiła się nowa gałąź sztuki/wiedzy/kultury – biblionizm wraz z mnóstwem odmian i podgatunków, jak choćby biblionekromancja. Hildegunst studiuje te nowości dzięki dawno nie widzianemu przyjacielowi, któremu udało się doświadczyć Orma i odnieść oszałamiający sukces. Drugą nowopowstałą dziedziną jest lalalizm, efekt uboczny chęci rozrywki w trudnych czasach odbudowy miasta i miłości do literatury, którą przekłada się na język licznych teatrów kukiełkowych. Rzeźbiarz Mitów trafia do największego z nich – Lalacircus Maximus, gdzie wystawiana jest sztuka stworzona na podstawie jego książki. Tak poznajemy dawne losy Hildegunsta i okoliczności jego ucieczki z Miasta Książek.
Trzeba przyznać, że Labirynt Śniących Książek przywraca wiarę w to, że można wciąż pisać książki, które stanowią świat sam w sobie. Wszystko tu jest niezwykłe, oryginalne, zaskakujące, w najlepszym stylu. Do tego podszyte obsesyjną miłością do książek. Walter Moers stworzył także ilustracje, stylizowane na drzeworyty, które doskonale współgrają tak z treścią, jak i klimatem powieści. Niektóre fragmenty można czytać po wielokroć z jednakową przyjemnością. Jak choćby wizje Rzeźbiarza po upojeniu księgowinem, alkoholem stworzonym na bazie starych ksiąg i wina. Pisarz wyobraża sobie, że jest sadzonką, a potem drzewem, ściętym przez drwali, przerobionym na papier, zapisanym, zadrukowanym, złożonym w książkę, by potem na powrót zostać zmielonym i powrócić znów jako drzewo. Wyobraźnia autora momentami przeraża. Jak można stworzyć coś takiego, nie potykając się po drodze? Cała rzesza stworzych tu postaci to galeria oryginalnych istot, żyjących dla książek; są tu żywe gazety, buchlingi, zajmujące się wyłącznie czytaniem, librinauci, poszukujący zagubionych w katakumbach cennych ksiąg, antykwariusze skupujący wyłącznie dzieła wybranego twórcy, niesamowite przeraźnice, mgławce, a wreszcie – czarny charakter – Król Cieni. Postać tak nieokreślona, że do jej stworzenia potrzebna jest wyłącznie wyobraźnia czytelnika, ale za to jak świetnie przygotowana dzięki inspirującym podpowiedziom autora! Miasto Śniących Książek jest miejscem, w którym chciałby zamieszkać każdy pisarz, na każdym kroku czai się tu historia warta opowiedzenia, z każdej uliczki można wysnuć fascynującą opowieść, nie wspominając już o niezwykłych bohaterach.
Ten odrębny, całościowy świat posiada jednak pewne punkty wspólne z naszym. Są nimi wielcy pisarze i kompozytorzy, jednak ich nazwiska i tytuły utworów zaszyfrowano. Stały się tajemnymi anagramami, których odczytanie stanowi samo w sobie nie lada wyzwanie.
Świat ten pulsuje wydarzeniami, z których każde stanowi niespodziankę. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że ta opasła księga jest dopiero początkiem właściwej opowieści…
W Sledwayi, gdzie zamiast kwiatów rosną jedynie brodawki i czyraki, mały krotek Echo, tzn. kot, który mówi, umiera z głodu, gdy nagle...
Niebieski miś, jakiego nikt nie zna, uprowadza Czytelników w świat, w którym fantazja i humor wymknęły się spod wszelkiej kontroli. To kontynent Zamonia...