Zaintrygowany zagadkowym listem Hildegunst powraca do Księgogrodu. Odbudowane z przepychem miasto przeistoczyło się w tętniącą życiem metropolię literacką i mekkę księgarstwa, pełną wszelkiej maści zbzikowanych pasjonatów książek. Podążając tropem tajemniczej przesyłki, Rzeźbiarz Mitów zostaje wciągnięty w wir przygód, ledwo przekroczy granice miasta. Spotyka dawnych znajomych, m.in. kolegę po piórze, Owidiosa, któremu udało się osiągnąć Orma, eydetę Hachmeda Ben Kibicera i przeraźnicę Inaceę Anacaci. Natyka się też na wielu nowych mieszkańców, fenomeny i cuda; tajemniczych librinautów, osławionych lalalistów, a przede wszystkim poznaje najmłodszą i zarazem najpotężniejszą z atrakcji Księgogrodu – Lalacircus Maximus oraz jego Niewidziany Teatr, w którym skonfrontowany zostaje z własną historią.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2014-09-15
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: Das Labyrinth der Traumenden Bucher
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Katarzyna Bena
Ilustracje:Walter Moers
Walter Mores jest niemieckim pisarzem, autorem nie tylko książek dla dzieci młodzieży, ale także komiksów i scenariuszy, oraz malarzem. Wydał cały cykl Camonia, którego „Labirynt Śniących Książek” jest szóstym tomem.
Na początek można się zastanowić, czy ma sens sięganie po tę książkę bez znajomości poprzednich opowieści z tej serii. Z jednej strony jest to zupełnie odrębna przygoda od pozostałych. Mimo to radziłabym zapoznać się z samym „Miastem Śniących Książek”. Labirynt opowiada bowiem o tym samym bohaterze wiele lat później i znajduje się w nim wiele odniesień do poprzedniej części. Z całą pewnością jest też jej spojlerem.
Wracamy do Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów, którego poznaliśmy wcześniej jako młodego smoka, marzącego dopiero o rozpoczęciu kariery pisarskiej. Wszystkie bowiem smoki mają wrodzony talent do pióra. Teraz jest już dorosły i faktycznie spełniła się przepowiednia jego ojca poetyckiego. Został on wielkim i sławnym pisarzem. Nikogo nie zdziwi fakt, że to właśnie na opisie swoich przygód w katakumbach, pod wpływem Orma (wielkiej wpływającej na artystę weny, porównywalnej niemal z darem jakiejś wyższej siły) zyskał swoją sławę. Jak to zwykle bywa po tak znakomitej książce, każde jego kolejne dzieło zostało okrzyknięte mianem bestsellera. Nic dziwnego, że bohater powoli zaczął popadać w próżność i starał się coraz mniej, chełpiąc się tylko swoją sławą.
Wszystko zmienia się, gdy wśród listów od wielbicieli dostaje tajemniczy tekst. Zupełnie jakby napisany przez niego samego jednocześnie zdradzający wszystkie jego literackie błędy. Najbardziej jednak przerażający jest postscriptum: „Król Cieci powrócił”.
Ta wiadomość zmusza go, by ponowie udać się do Księgogrodu. Jak to jednak możliwe? Przecież pamiętamy, co stało się z tym wyjątkowym miastem. Można się naprawdę zaskoczyć, czytając, w jaki sposób miasto zostało odbudowane. Jeśli już wcześniej marzyliście, by wybrać się w to miejsce, teraz zapragniecie tego z całego serca.
Tu właśnie po raz kolejny zaczyna się przygoda. Niestety muszę przyznać, że trochę się zawiodłam, a sam pisarz znacznie przesadził. „Miasto Śniących Książek” faktycznie było przygodą. Dużo się działo. Nasz bohater był ciągle narażany na niebezpieczeństwo. Zarówno dorośli fani literatury, jak i dzieci szukające w książce akcji nie mogli narzekać na nudę. Jednak wtedy Hildegunst był młody, chciał coś odkryć i choć bywał też strachliwy, to rzucił się w cały wir przygód. Teraz mamy do czynienia z dorosłym osobnikiem, który tak panicznie boi się labiryntu, że co chwilę oblewa się w Księgogrodzie zimnym potem. Ta zmiana bohaterze może nie przeszkadzałaby tak bardzo, w końcu jest jak najbardziej uzasadniona. Jednak nasz bohater zamiast w wir przygód rzucił się w nurt filozofii i opisów.
Takie rzeczy miały miejsce również w poprzednim dziele. Teraz mamy okazję jeszcze lepiej poznać przedstawiony świat, w którym literatura odgrywa niewiarogodną rolę. Poznamy wiele zmyślonych dzieł, a jednak inspirowanych prawdziwymi artystami. Znów można pobawić się w detektywa, przestawiając literki, by dotrzeć do nazwisk autorów. Znów pojawią się zarówno znane nam postacie, jak i zupełnie nowe ciekawe stworzenia, niektóre budzące niepokój. Okazuje się też, że w mieście książek powstała nowa ważna dziedzina kultury, czyli teatr. Tutaj duże pole do popisu miał autor, przedstawiając nam historię, rodzaje lalek, rodzaje spektakli. Dużo, dużo opisów. Wyjaśnione zostało też, jak teraz wyglądają katakumby i czym zajmują się groźni Łowcy Książek.
Wszystko to sprawia, że prawie cała powieść staje się podręcznikiem po świecie wymyślonym przez autora. Dorosły czytelnik o ile lubi takie rzeczy, może się w tym odnaleźć. Forma nie jest trudna, pozycja w miarę lekka, ale niestety już nie dla młodszego odbiorcy. Jeśli chcecie, by wasze dziecko szybciej poszło spać, możecie mu poczytać „Labirynt Śniących Książek”. Na pewno zaśnie.
Akcja zaczyna się dopiero pod koniec powieści. Wtedy robi się naprawdę ciekawie. Przez chwilę przestajemy żałować, że sięgnęliśmy po ten cały niemal naukowy monolog i pochłaniamy z zaciekawieniem treść, która nagle się urywa.
Tak niestety Labirynt jest tylko częścią drugiej przygody Rzeźbiarza Mitów. Najgorsze jest to, że do tej pory nie słychać o tłumaczeniu części kolejnej. Miejmy nadzieję, ze się pojawi, bo mimo wszystko myślę, że warto przeczytać. Może czasem warto pominąć niektóre treści, gdy zaczynają przynudzać. Sam autor to proponuje, jakby dobrze wiedział, że przesadził. Oczywiście zwala winę na Hildegunsta. W końcu to on napisał tę książkę, a Walter Mores tylko przetłumaczył z camońskiego na niemiecki.
W Sledwayi, gdzie zamiast kwiatów rosną jedynie brodawki i czyraki, mały krotek Echo, tzn. kot, który mówi, umiera z głodu, gdy nagle...
Imponujące dzieło, zrywające z konwencjami współczesnej prozy, należące, jak Miasto Śniących Książek (2006), do kręgu opowieści Moersa o fantastycznym...